piątek, 20 grudnia 2013

OnePart: Czy to miłość?

Witam. Na początku chciałam Wam bardzo podziękować, gdyż ostatnio miło mnie zaskoczyliście dużą liczbą komentarzy. Widzę, że odwiedzają ten blog nowi czytelnicy, których serdecznie pozdrawiam.

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim spokoju i udanego wypoczynku oraz wielu prezentów i przede wszystkim śniegu. Z okazji Sylwestra życzę hucznej i szalonej zabawy, a z okazji Nowego Roku, życzę, aby był on udany dla Was, żebyście spełnili w ciągu tych 365 dni przynajmniej część swoich celów i marzeń. I żebyście realizowali swoje postanowienia noworoczne z uśmiechem na twarzy i radością. Rodzinie Glamberts życzę, żeby nie zapomniała o swoim idolu i żeby ciągle na nowo zakochiwała się w jego muzyce. 

Dziś niestety nie dostaniecie ode mnie nowego odcinka, ale prezent na gwiazdkę być musi, więc publikuję dziś długo przechowywany w szafie onepart. Merry Christmas!

Czy to miłość?

Właśnie kończyli się przebierać. Ostatni koncert z serii Glam Nation Tour przed kilkoma minutami dobiegł końca. To był najsmutniejszy dzień dla wszystkich członków zespołu. Dla wszystkich było wiadomo, że kolejny etap w ich życiu się zakończył. Dla niektórych oznaczało to nowe wyzwania, dla innych powrót do starego, mało emocjonującego życia.

Jednym z nich był Tommy. Spoglądał z tęsknotą i bólem na Adama, który próbował sztucznym uśmiechem zasłonić wewnętrzny smutek. Tancerze zaczęli opuszczać salę. Po chwili zniknęli też Monte, Isaac i Camilla. Zostali tylko oni: Adam – ścierający z siebie brokatowe pozostałości po scenicznym makijażu – i Tommy, który usiadł ostrożnie w skórzanym fotelu. Zaczął wpatrywać się ze smutkiem w plecy Adama przykryte ciemną tkaniną koszuli.

- To już koniec... - Rzekł cicho i podparł się łokciami o kolana.

Adam odwrócił się zdziwiony. Skończył już zmywać makijaż, pozostało mu tylko spakowanie rzeczy do torby. Myślał, że został w garderobie sam. Tommy był tak cicho, że nie dał mu poznać, że także jest w pokoju.

- Myślałem, że wyszedłeś. Długo mnie obserwujesz? - Podparł się pod boki z niedowierzaniem.

- Kilka minut. Nigdy nie będzie już takiej trasy jak ta, czuję to. - Szepnął, wpatrując się w niewidzialny punkt poniżej kolan Adama. Brunet kucnął przy nim i zmusił do popatrzenia na siebie, odwracając jego podbródek w swoją stronę. Zrobił to delikatnie, lecz blondyn wyczuł drżenie palców.

- Będzie jeszcze wiele tras, znacznie bardziej ekscytujących niż ta. Będziesz miał wiele okazji na pracę z gwiazdami, które błyszczą o wiele jaśniej niż ten brokat. - Powiedział cicho, lekko się uśmiechając. Wstał, zamierzając powrócić do swoich czynności. W chwili kiedy się odwrócił, poczuł mocny ucisk wokół nadgarstka. Spojrzał w tę stronę, a potem przeniósł wzrok na sprawcę bólu. Twarz Tommy'ego wyrażała powagę i zniecierpliwienie.

- Powiedz mi. Dobrze ci się ze mną pracowało, prawda? - Nie puścił jego ręki, wręcz przeciwnie – ścisnął ją jeszcze bardziej jakby obawiał się, że straci tak intensywny kontakt z osobą, na którą patrzył.

- Wiesz, że wspaniale. Z nikim nie pracowałoby mi się lepiej. - Odpowiedział takim tonem, jakby stwierdzał oczywisty fakt. Ręka bolała coraz bardziej.

- I chcesz ze mną dalej pracować? - Gitarzysta zwolnił uścisk i przybliżył się do piosenkarza, który odwrócił się przodem do niego. Adam wyglądał na zmieszanego, jego spojrzenie było pełne niezrozumienia. Sądził, że odpowiedzi na te pytania były oczywiste jak to, że śnieg jest biały.

- Oczywiście, ale dlaczego zadajesz pytania, na które znasz odpowiedź? - Zapytał, po czym oparł ręce na jego ramionach. - Tommy...?

- Wiesz, zawsze po trasie bandy się rozpadają... - Spuścił wzrok, lecz po upływie zaledwie sekundy znów wpatrzył się w niebieskie tęczówki Lamberta. - Adam... Obiecaj mi. - Złapał go za biodra, spodziewając się, że zaraz straci równowagę z powodu nagłych zawrotów głowy. - Jeśli... Jeśli naprawdę dobrze ci się ze mną pracowało i lubisz mnie, to... To obiecaj mi, że w następnej trasie też będę z tobą grał, i że podczas nagrywania następnej płyty nie zerwiesz ze mną kontaktu. - Powiedział to wszystko bardzo szybko. Bał się, że straci odwagę. Musiał mu to powiedzieć, musiał się upewnić, że Adamowi nie jest obojętny.

- Obiecuję, ale czemu ci tak na tym zależy? Czemu zależy ci... Na mnie?

Adam przesunął ręce na jego plecy, czym wywołał dreszcz na ciele blondyna. Tak przyjemny, że Tommy zmrużył oczy. Muzyk musiał jednak obudzić się z tego snu na jawie. Chciał powiedzieć mu prawdę, a nie dopiero potem zatracić się w jego dotyku. Jeśli będzie mu dane... Wziął swoje ręce z jego bioder. Odsunął się na kilka kroków i odwrócił, zmuszając Adama do zabrania rąk. Przetarł twarz dłońmi. Adam momentalnie znalazł się przy nim. Kiedy blondyn znów usiadł – tym razem na kanapie, - brunet zrobił to samo. Kiedy zobaczył, jakie emocje targają blondynem, objął go ramieniem. Nie nalegał go do zwierzania – wiedział, że prędzej czy później ten wszystko mu powie. Tak było zawsze. Tym zdobył jego sympatię. Tommy spojrzał na Adama, a na jego policzkach widoczne były ścieżki świeżych łez.

- Adam, ja... - Wziął jego dłoń w swoje dłonie i zaczął ją gładzić opuszkami palców. - Ja nie mogę, nie potrafię... - Zaczął gubić się w słowach. - Nie mogę..

- Tommy, po pierwsze - teraz to on złapał jego dłonie - nie jąkaj się. Po drugie: jesteś moim najlepszym przyjacielem, więc nie masz się czego bać. Powiedz mi, będzie ci łatwiej, jeśli to z siebie wyrzucisz.

- Łatwiej... - Tommy jęknął, a z jego oczu popłynęły stróżki obfitych łez.

- Po prostu powiedz. - Szepnął Adam. Spodziewał się jakiejś smutnej wiadomości, problemu nie do rozwiązania czy czegoś w tym rodzaju. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna.

- Nie potrafię się bez ciebie obejść. Nie potrafię znaleźć sobie miejsca, kiedy nie ma ciebie przy mnie. Nie wiem, co czuję, ale zachowuję się jakbym był uzależniony... - Zatopił wzrok w głębokich niebieskich oczach piosenkarza. Nie mógł patrzeć na nic innego. - Od ciebie. Oddałbym wszystko, rozumiesz? Wszystko, żeby tylko się z tobą nie rozstawać, być przy tobie... Wtedy, jak mnie pierwszy raz pocałowałeś... Ciągle do tego wracam. Zastanawiam się, jak to jest być takim jak ty, jak to jest być gejem, jak... - Spuścił wzrok.

Dopiero w tej chwili Adam zrozumiał cały przekaz tego monologu. W jego oczach ponownie pojawił się zaginiony po koncercie błysk radości i podekscytowania. Pojawiła się także tęsknota głęboko dotychczas skrywana pod maską aktora. Kiedy Tommy ponownie odważył się spojrzeć w te cudowne oczy, Adam się nie zastanawiał. Złapał za jego koszulkę i przyciągnął do siebie. Wpił się w soczyste usta blondyna z taką delikatnością i oddaniem, że Ratliff uległ natychmiast. W tym pocałunku przekazali sobie wszystkie uczucia, jakie w ciągu całej trasy targały ich pełnymi miłości sercami. Adam wiedział już, że miłość, która zawitała do jego serca wraz z pierwszym ujrzeniem Tommy'ego Joe, właśnie dojrzała, a Adam w końcu może obdarować nią Tommy'ego. Pytanie, czy Tommy jest w stanie zrobić to samo dla Adama?

- Tommy... Myślisz, że to miłość? - Spytał, by się upewnić.

- Nie wiem. Wiem tylko tyle, że jest tylko jeden sposób, by się o tym przekonać. - Uśmiechnął się i tym razem to on pocałował Adama.

Pocałunkom i czułościom nie było końca. Wyszli budynku najszybciej, jak to możliwe i w taki sam sposób pokonali drogę do hotelu. Tej nocy pokój Tommy'ego pozostał pusty, a sypialnię Adama wypełniły dwa rozpalone miłością ciała.