Dzień
dobry! Dziś odcinek bardzo szeroki – mała rekompensata za długie
czekanie. Enjoy and comment!
My
life - Witam na blogu. Co to jest to „coś innego”?
Czekolaaada
Wątpię, żeby Tommy'ego zmuliło – ja zjadam czasami 3 od razu i
nic mi się jeszcze nie stało :)
Beautiful
Creature Wątpię
żeby to był 11 czy 12 odcinek. Po pierwsze Adam występuje na małej
okrągłej scenie, innej niż w następnych „tych właściwych
odcinkach”, po drugie w filmiku Adam się przedstawia i opowiada o
sobie, co też następuje w pierwszych odcinkach takich show
(porównaj z Must Be the Music). Po trzecie wzoruję się na pewnym
filmiku YT, który chronologicznie pokazuje występy Adama. Po
czwarte, to fan-fiction, nie wszystko musi być po kolei. Co do
wypowiedzi Pauli Abdul, postaram się z tym coś zrobić, bo mi też
nie pasuje.
Teatr mnie ocalił
-
Adam?
-
Nie rób tego, bo wtedy wszystko zniknie. Po prostu zaśpiewaj jak
ja. Oni tego pragną... - Wskazał na krzyczącą publiczność, a w
rękach Tommy'ego pojawił się mikrofon. Spojrzał w dół na
czarny, świecący przedmiot, a potem podniósł wzrok. Adama już
przy nim nie było. Brunet zasiadał teraz przy stole jury. W samym
środku był otoczony przez twarze, które blondyn znał z telewizji.
-
Adam, co tu jest grane? - Spytał, ale Adam go nie słyszał.
Podniósł mikrofon do ust i powtórzył pytanie. Lambert nie
odpowiedział – patrzył tylko na niego zachęcającym wzrokiem, z
kuszącym uśmieszkiem. - To nie jest śmieszne. - Rzekł do
mikrofonu, a niewidoczny perkusista zaczął wybijać na bębenku
pierwszy takt. Publiczność zaczęła domagać się, by Tommy
spełnił życzenie przyjaciela. Krzyki stawały się coraz bardziej
wulgarne, a twarze tych ludzi wyrażały tylko żądzę i gniew.
Kiedy zaczęli napierać na scenę, muzyk zaczął się wycofywać.
Puści mikrofon. - Nie zrobię tego, to nie moja bajka, ale twój
świat. - Tłum zaczął zmierzać w jego stronę. Byli już metr od
niego, kiedy boleśnie uszczypnął swą skórę. Z bólu zacisnął
oczy, a kiedy je otworzył, zobaczył biały sufit. Takt perkusji
zmienił się w pukanie do drzwi.
-
Tommy, otwórz, proszę, te cholerne drzwi. - Krzyknął Isaac z
korytarza. Równomierne stukanie bardzo przypominało beat perkusji.
No tak. Stąd to pukanie. Uderzył się dłonią w czoło i
spróbował wstać. Pierwszą przeszkodą był komputer, który leżał
na jego kolanach wraz z podłączonymi do niego słuchawkami. W
odtwarzaczu ciągle wyświetlał się film z Adamem w roli głównej.
Tommy zatrzymał odtwarzanie i odłożył komputer na bok. Kiedy
wstał, nadepnął na kolejną przeszkodę – chrupki zrzucone
wczoraj z łóżka rozsypały się po całej podłodze i utworzyły
labirynt z serowych kulek. Cholera. Muzyk jęknął i, prawie
się przewracając, otworzył drzwi, za którymi stał kolega z
zespołu.
-
Przeszedł tu huragan? - Spytał rozbawiony perkusista i wszedł
ostrożnie do pokoju. Zamknął za sobą drzwi, a Tommy zaczął
zbierać porozrzucane chrupki. - Mitchel kazał cię obudzić. -
Isaac przeszedł się po sypialni. Kiedy zobaczył otwartego laptopa,
wziął go do rąk. - Adam Lambert? Spodziewałem się jakiegoś
ostrego porno. - Stwierdził szczupły muzyk, co wywołało śmiech
gitarzysty. Carpenter odłączył słuchawki i puścił fragment
filmu. W pokoju rozbrzmiał głos dwudziestosiedmioletniego
uczestnika Idola. - Hej, czy to nie jest ten twój znajomy, który
był na ostatnim koncercie? - Spytał, widząc znajomą twarz.
-
Tak, to on. Wczoraj miał swój pierwszy występ w „American Idol”.
Pewnie nie oglądasz takich programów...?
-
Ja nie, ale Mike i Olivier mają na ich tle obsesję. Ciągle głosują
na uczestników, śledzą na Twitterze i tak dalej. Ma świetny
głos... - Pomyślał głośno i przewinął materiał o kilka minut
do przodu – stanął na opiniach sędziów.
-
To mało powiedziane. Ma genialny głos! - Podniecił się Ratliff.
Wstał z kolan i położył chrupki na małym stoliku w kącie
pokoju. - Jest lepszy niż Michel. A właśnie, mówiłeś coś o
nim. - Zaczepił i wziął laptopa z rąk współpracownika.
-
Tak. No, zarządził próbę o dziewiątej, więc... Ogarnij się
trochę. - Polecił, widząc kolegę w rozciągniętej koszulce i
szarych bokserkach. - Za pół godziny przyjeżdża bus. - Oznajmił
krótko i wyszedł. Przed zamknięciem drzwi rzucił jeszcze: - I weź
prysznic, bo cuchniesz serowymi chrupkami. - Zniknął w korytarzu, a
Tommy Joe uśmiechnął się. Wziął nowe ciuchy z walizki i udał
się do łazienki. Sądząc po obfitych promieniach słońca,
zapowiadał się dziś piękny dzień.
***
-
Hej. - Kris dołączył do Adama w wielkiej jadalni, gdzie teraz
znajdowało się mnóstwo mahoniowych stolików po sześć miejsc
każdy. - I jak tam? Wybrałeś już piosenkę na tydzień Michaela
Jacksona? Bo ja tak, zaśpiewam...
-
Każdy już dobrze wie, co zaśpiewasz, Kris. To twoje „Remember
the Time”... Już słuchać się nie da. Chyba jedynymi osobami,
które jeszcze tkwią w błogiej nieświadomości, są zatrudnione tu
sprzątaczki. - Wcięła się w słowo Allenowi czerwonowłosa
koleżanka.
-
I sprzątacze. - Zauważył Adam, spoglądając na siwego mężczyznę
w uniformie przemierzającego hol.
-
Nie. - Ucięła. - Nawet pan Frank nie zdążył przed nim uciec. -
Wepchnęła łyżkę z pomidorówką do ust, po czym znów zanurzyła
ją w zupie. Jedzcie lepiej. Póki co, nie ma się czym ekscytować.
-
A ty co dzisiaj taka nie w sosie? - Spytał podejrzliwie Adam,
mieszając łyżką w pomidorowej.
-
Po prostu nie rozumiem, dlaczego oni nie powiedzą nam, kto odpadł,
na końcu programu, tylko trzymają to aż do następnego odcinka.
Musimy się przygotowywać i stresować, bo nie wiemy, czy
odpadniemy. A jeżeli i tak odpadniemy, to po co się przygotowywać?
- Powiedziała z wyrzutem i utkwiła wzrok w głębi pomarańczowej
cieczy.
-
Nie martw się. Przynajmniej ludzie mają więcej czasu na
głosowanie. Na pewno przejdziesz. A dzisiaj wieczorem zapraszam do
naszego pokoju. - Kris rzekł z uśmiechem.
-
Co? Po co? - Spytała zaciekawiona, a Adam zerknął na lokatora z
dopiero teraz widocznym zainteresowaniem.
-
Mam zamiar zrobić sobie dzisiaj seans filmowy u nas w pokoju i w tym
celu idę dzisiaj po zajęciach do wypożyczalni DVD.
-
A czemu ja nic o tym nie wiem? - Spytał Adam, przerywając jedzenie
– zostało mu jeszcze pół talerza.
-
Bo nie słuchasz, kiedy się do ciebie mówi i tylko myślisz o tym
swoim gitarzyście. - Mrugnął do niego, na co Adam zareagował
warknięciem.
-
On nie jest mój. A poza tym nie myślę o nim tylko o następnym
wykonie. - Wytłumaczył łagodniej i dokończył danie. Chciał
poskładać talerze w mały stos, ale przerwała mu w tej czynności
Allison.
-
Co za Tommy? Nic nie mówiłeś, że masz chłopaka. - Powiedziała
ciszej niż zwykle, by nie słyszeli tego pozostali goście jadalni.
Położyła rękę na jego nadgarstku.
-
Nie mam ŻADNEGO chłopaka. To tylko przyjaciel. - Wyszarpnął dłoń
i wziął brudne naczynia w ręce, by odnieść je kucharce do
zmywania. - Cóż, jeśli chcesz się o nim dowiedzieć czegoś
więcej, to przyjdź wieczorem na seans. Może wam coś o nim
opowiem, może nie... - Mrugnął do niej i odszedł z tajemniczym
uśmieszkiem.
Kris
i Allison spojrzeli po sobie. Allison wyczuwała romans, lecz
spoglądając na kolegę z grupy, nie wiedziała, co o tajemniczym
zachowaniu Adama myśleć. Minę Krisa można by opisać słowami „A
kto go tam wie: - wyrażała po prostu obojętność, jakby chłopak
odkrył prawdę już dawno temu. Kiedy Lambert w końcu do nich
dołączył, opuścili salę oddalając się w przeciwne strony do
sal ćwiczeniowych, gdzie czekali już nauczyciele.
***
-
Nie wiedziałam, że spełnianie marzeń jest takie męczące! -
Allison weszła do pokoju mężczyzn i rzuciła się na łóżko
Lamberta.
-
Ej! - Powiedział Adam, widząc dziewczynę wtulającą się w jego
poduszkę. Podniosła na niego lekceważący wzrok, więc dał
spokój. - Wiesz, samo spełnienie marzenia nie jest męczące.
-
To co mnie tak zmęczyło? - Wydukała.
-
To raczej efekt dążenia do spełnienia tego marzenia. A może
konkurencja cię wykańcza? - Spytał zaczepnie, siadając przy niej.
Dziewczyna wykorzystała nieuwagę przyjaciela i przybiła go do
łóżka, sama zmieniając pozycję.
-
Uważaj, żebym ja cię nie wykończyła, kochanie. - Pogroziła mu
palcem i pocałowała w policzek, dając do zrozumienia, że
żartowała.
-
Ble, całus od dziewczyny. - Skomentował z uśmiechem Lambert, a
Allison uniosła brwi.
-
Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego, że nie kręcą cię
babki. Jak można nie lubić cycków?
-
Mówisz teraz jak lesbijka albo feministka.
-
Och, wiesz, o co mi chodzi, noo... - Drążyła, nie odpuszczając
Adamowi udzielenia odpowiedzi.
-
Wiesz, skorzystam z tego, że Kris jeszcze nie wrócił, a ty jesteś
dość dorosła, by zrozumieć to, co ci powiem. - Mężczyzna zaczął
się stresować – jak zawsze, kiedy zaczynał mówić o swojej
orientacji. Postanowił przyrównać tę sprawę do jakiegoś
przyjemnego wspomnienia. - Nigdy nie umiałem trafnie określić
tego, co czuję do płci przeciwnej. Zawsze wiedziałem jedno: płeć
męska o wiele bardziej mnie pociągała. Tak jest zresztą do teraz.
W swoich wyobrażeniach zawsze widziałem siebie jako osobę
dominującą w związku, która będzie otaczała opieką i troską
swą drugą połówkę. Jednak przy moim boku zawsze wyobrażałem
sobie mężczyznę. Tak było od początku. - Mówił, a dziewczyna
słuchała jak dziewczynka, której mama opowiada bajkę. A był to
dopiero wstęp. - W przedszkolu nie było źle: nie zwracałem uwagi
na złote warkoczyki i białe podkolanówki dziewczynek, ale i krótko
obstrzyżone włoski i kolorowe krawaty w mundurkach chłopców mnie
nie interesowały. Zaczęło się dopiero potem.
W
podstawówce była wtedy moda na prześmiewcze łączenie w pary
poprzez recytowanie rymowanek typu „Zakochana para – Jacek i
Barbara...”. I on pomyślał, z kim chciałby w takiej rymowance
występować, ale pierwszym imieniem, które wpadło mu do głowy,
nie była Nicki czy Elisabeth, ale Nicolas – kolega ze szkolnej
ławki. Przestraszył się. Te myśli wróciły kilka lat później,
w wieku dwunastu lat. Ze strony, że może ujawnić swe niecodzienne
skłonności i zostać odrzucony przez szkolną społeczność,
zaczął kolegować się z dziewczynami.
-
Myślałem, że to przezwyciężę. Że zacznę dostrzegać w
dziewczynach to coś, co przyciąga uwagę innych chłopaków. Nic z
tego.
Odrzucenia
nie uniknął. Trzymając sztamę z rówieśnikami innej płci był
postrzegany jako Inny. W końcu został też poniżany,
wykorzystywany i prześladowany przez uczniów starszych klas. Stał
się łatwym celem. Słabym ogniwem, które bez eliminacji negatywnie
wpływałoby na cały system. Nie mogąc wygrać w nierównej walce,
zaczął się ukrywać.
***
-
Adam, wyjdź! Nie zrobimy ci nic złego! - Krzyknął grubym głosem
idąc przez wolno korytarz otoczony przez kompanów. - Przecież i
tak nam nie uciekniesz, grubasie! - Zarechotali głośno. Pech
chciał, że okienko między lekcjami mieli w tym samym czasie co
nieszczęśnik, który biegł ile sił z ciężkim plecakiem na
ramieniu.
Nie
ma mowy. Nie tym razem. Skręcił w lewe skrzydło budynku,
pędził na samą górę. Mimo iż z dachu było tylko jedno wyjście,
naiwnie sądził, że nie znajdą go wśród starych płyt i cegieł,
które zostały tam przetransportowane po remoncie łazienek.
Zmierzając na górę coś go tknęło. W tym korytarzu znajdowała
się też sala największa w szkole – sala, w której przebywał
tylko w czasie rozpoczęcia i zakończenia semestru. Sala teatralna,
do której nikt, kogo znał, nie chodził. Była więc pusta, ale czy
otwarta? Doszedł do drzwi i mocno nacisnął klamkę. Wrota
otworzyły się bez problemu. Wszedł do środka, modląc się w
duchu, by go nie znaleźli.
Nie
znaleźli. A jeżeli wtedy tego nie zrobili, to nie zrobią tego
następnym razem. Siedzenie w ostatnich rzędach w kącie najdalszym
od wejścia stał się jego codziennością. Zaczął spędzać tu
każde ostatnie dwie przerwy – pora dnia najbardziej dla niego
niebezpieczna. Dodatkowym plusem było to, że w tym czasie nikt się
tu nie zjawiał. Nawet mu się tu podobało. Siedział w
ciemnościach, oświetlona była tylko scena, otoczona z dwóch stron
czerwoną kurtyną, która nigdy jej całkowicie nie zasłaniała.
Między nim a sceną znajdowały się rzędy obitych czerwonym
płótnem krzeseł w tym samym kolorze co kurtyna. Zazwyczaj spędzał
tam czas na rozmyślania – szukanie obrazów z wyobraźni w głębi
czerni powodowało, że swe myśli zaczął przelewać na papier.
Pewnego
dnia spędzał tam ostatnią przerwę i jak zwykle rozmyślał. Jego
wyobraźnia tego dnia była nader złośliwa – podsunęła mu
obrazy, które zaprowadziły go do krainy snu. Osunął się na
drugie krzesło i skulił, nawet o tym nie wiedząc. Ostatnie zajęcia
upłynęły bez jego obecności. Obudziły go dopiero rymowane głosy
osób mówiących po sobie. Czasami zamieniały się w krzyk, czasami
przybierały formę głośnego szeptu przesyłając sobie nawzajem
przeróżne słowne komunikaty. I uniemożliwiały mu słodką
drzemkę. Otrzeźwił się natychmiast, kiedy zobaczył, że nie jest
w pomieszczeniu sam. Tylko nie oni. Na początku pomyślał, że jego
prześladowcy go znaleźli, ale po zarejestrowaniu osób na scenie
nie rozpoznał żadnej twarzy. Zaczął obserwować zjawisko, jakie
zachodziło na scenie. Była to próba spektaklu teatralnego. Słyszał
kiedyś, że co roku w ciągu całego semestru odbywa się ich sześć.
Nigdy na nie nie chodził 0 bał się, że ICH spotka. Tak, było to
niedorzeczne, ale prawdziwe. Natomiast teraz kawałek występu, który
zaobserwował, zaciekawił go. Poczuł, że sam chciałby kiedyś
stanąć i odtworzyć w roli emocje, które sam przeżywał. I nikt
by nie wiedział, że te emocje są jego, a nie postaci. Albo sam
przeżyć emocje bohatera, w którego miałby się wcielić.
Pokazywanie siebie, kiedy inni sądzą, że to maska – to jest
coś. Poczuł się winny – nie powinien tu być, nie powinien
przyglądać się i przeszkadzać. Pozbierał swoje rzeczy i zaczął
zmierzać w stronę drzwi. Na widowni siedziała jedna kobieta.
Zauważyła go.
-
Stop! - Powiedziała, a wszyscy zwrócili wzrok w jej stronę. Adam
zatrzymał się w bezruchu. Nie odwrócił się, obawiał się zrobić
choćby najcichszy krok, który mogła usłyszeć. - Kochani, zróbcie
sobie pięciominutową przerwę, ja muszę z kimś porozmawiać. -
Rzekła donośnie. W słowach zawierał się rozkaz: chodź tutaj, a
jak nie, to ja do ciebie przyjdę. - Chłopcze, mógłbyś tutaj
podejść?
***
-
Podszedłem. Oczywiście zacząłem się tłumaczyć i przepraszać,
ale kiedy na nią spojrzałem, jej wzrok pełen był spokoju i
zrozumienia. Zatkało mnie pierwszy raz. Potem porozmawialiśmy
trochę. Ja opowiedziałem jej, dlaczego tam siedziałem, a ona
opisała mi teatr. A potem zatkało mnie drugi raz. - Oznajmił, ale
nie wyjaśnił, dlaczego, lecz urwał w połowie. Czekał na reakcję
młodszej dziewczyny.
-
Nie przerywaj! Powiedz, czemu! - Rozkazała rozemocjonowana i
zaciekawiona.
-
Zapytała: „Czy chciałbyś wystąpić na scenie?” - Powiedział,
a Iraheta zrobiła wielkie oczy. Lambert roześmiał się. - Tak.
Wtedy moja mina była taka sama jak twoja teraz.
-
Oczywiście zgodziłeś się. - Rzekła spontanicznie. Historia była
bardzo ciekawa.
-
Wiesz, to pytanie w pewnym sensie zmieniło całe moje życie. Teatr
mnie ocalił przed ciemną stroną świata. Zacząłem spędzać tam
cały swój wolny czas ucząc się kwestii, robiąc próby. I
poznałem ludzi, którzy mnie rozumieli. Do dziś są moimi
przyjaciółmi.
-
A jak to się ma do tego, że nie lubisz cycków? - Spytała. Brunet
roześmiał się.
-
We wszystkim można dostrzec piękno, ale pokochasz tylko to, co
wskaże ci serce. Moje wskazało mi scenę... I mężczyzn.
-
A co z rozumem?
-
Rozum zawsze podporządkowuje się sercu. - Stwierdził, kiedy
otworzyły się drzwi pokoju. Spojrzeli w tę stronę.
Kris
wtargnął do sypialni z dwoma siatkami zakupów i kilkoma pytami pod
pachą. Wyglądał na zadowolonego. Allison i Adam wymienili między
sobą spojrzenia oznaczające, że nie warto dalej rozwijać
zaczętego wcześniej tematu i skupili się na tym, by spędzili ten
wieczór w miłej, spokojnej atmosferze.
-
Mam dwa thrillery, komedię, horror i w połowie horror, w połowie
romans. Hit w wypożyczalni, niedawno miał premierę w kinach. Panie
i panowie „Zmierzch”.
-
„Zmierzch”? - Rzekł Adam sceptycznie. Słyszał co nieco o tej
produkcji. Historia o piszczącej nastolatce, która bez pamięci
zakochuje się w tajemniczym seksownym egoistycznym dupku. Brzmi jak
streszczenie taniego romansidła, lecz fakt, że ten debil okazuje
się wampirem i może sobie z niej przyrządzić krwisty koktajl...
To może już wywołać lekkie zaciekawienie.
-
Będzie świetny. Czytałam książkę. - Powiedziała pewnie Allison
i zaczęła przygotowywać przekąski złożone z popcornu i chipsów.
-
To co? Zsuwamy wyrka i włączamy tv? - Powiedział Kris i zaczął
zabierać się do roboty. - Adam, rusz tyłek i mi pomóż.
Adam
ruszył się z wygodnego łóżka. Zabrał się do przesuwania
ciężkiego mebla, które stało równolegle do łóżka Krisa.
Telewizor znajdował się na meblach idealnie pomiędzy nimi, więc
gdy mężczyźni wykonali swe zadanie, posłania znajdowały się
dokładnie naprzeciw sprzętu.
-
Ja po lewej! - Krzyknęła Iraheta, a zaraz do niej dołączył
Allen.
-
Ja po prawej! - Oznajmił szybko i stuknął żółwika z Allison. -
Adam, zostaje ci niewygodny środek. - Poinformował, a Adam zganił
się w myślach za kiepski refleks. Usadowił się wygodnie na
czerwonej kołdrze. Nie jest tak źle,
pomyślał i poprawił sobie poduszkę.
-
Jesteś pewny, że chcesz oglądać co pięć sekund całującą się
parę zamiast yeti, kosmitów, wielkich dziwnych stworów chcących
zeżreć każdego człowieka albo „Transformersów”?
-
„Transformers” to nie horror. - Zauważyła dziewczyna siadając
obok Lamberta. Allen próbował załączyć płytę w DVD.
-
Dla mnie są tak samo przerażające jak Anakonda. Ten szczęk metalu
wywołuje dreszcze... - Zaintonował i uszczypnął Allison w ramię,
przez co pisnęła przerażona.
-
Przestań! - Walnęła go w czoło, kiedy na ekranie zaczęło się
wyświetlać logo sponsora filmu. Kwadratowy obrazek z zarysem góry
symbolizował największą wytwórnię filmową w Stanach – Summit
Entertainment zajmowała się produkcją tylko i wyłącznie kinowych
hitów.
Kiedy
Kris dołączy do dwójki przyjaciół, w ciemnym już o tej porze
pokoju zapadła cisza, przez którą przebijał się tylko odgłos
popcornu i innych słodyczy. Oczy przyjaciół wlepiły się w
telewizor, w którym wyświetlił się właśnie tytuł filmu. Seans
się rozpoczął.
***
-
Słyszałeś dzisiaj może rozmowę Adama i Allison w jadalni? -
Mężczyzna siedział z kolegą w klubie go-go i napawał się
widokiem rozebranej kelnerki, która właśnie zmierzała w jego
stronę z dużą tacą.
-
Sugerujesz, że mam gumowe ucho czy sądzisz, że piszę książkę?
- Odpowiedział prześmiewczo.
-
On zachowuje się dziwnie, wiesz? Może i jest normalny, ale mówi
dziwne rzeczy.
-
Co w nim niby takiego dziwnego? Zwykły uczestnik Idola – jak my
wszyscy. Wyróżnia go tylko talent – jak nas wszystkich. Co ci nie
pasuje, Nick? - Zaczął się irytować. Spokojny, ustabilizowany ton
towarzysza sprawiał, że sam tracił cierpliwość. Choć Nick był
dobrym kolegą i lokatorem, to czasami mówił szyframi jakby nad
czymś głęboko rozmyślał i wymawiał tylko fragmenty całych
zdań.
-
Gadali o czymś i wyłapałem tylko słowa: „On nie jest mój. A
poza tym nie myślę o nim, tylko o następnym wykonie.”
-
I co z tego? Może dziewczyna zakochała się w którymś z
uczestników. Tylu u nas interesujących facetów... O sobie nie
wspomnę. - Zaśmiał się i puścił oko do wijącej się na rurze
blondynki.
-
I problem w tym, że powiedział to Adam! Nie Allison. Adam! Czaisz?!
Jest pedałem, jestem tego pewien. - Rzekł triumfująco i rozpiął
koszulę.
-
Adam? A skąd wiesz, że mówił o facecie? Nie... To nie możliwe.
Pewnie ci się przesłyszało albo coś.
-
Ale przecież... - Wtrącił się, próbując zaprzeczyć, ale Matt
szybko mu przerwał.
-
Idziesz na te dupy czy nie? Nie po to dałem się na to namówić,
żeby zamiast przelecieć jakąś dziunię, słuchać twoich bredni.
- Powiedział oschle i zamachał blondynce paroma banknotami o
wysokich nominałach. - Lepiej przestań wtrącać się w cudze
sprawy i skup się na Idolu. I zabaw się, bo się spinasz jak debil.
- Rzucił jeszcze i zniknął wraz z prostytutką.
Sprawę
i tak muszę rozgryźć na spokojnie. A kiedy już będę pewien, to
sprawdzę, co ca się z tym faktem zrobić. Nick myślał jeszcze
chwilę o dzisiejszym odkryciu, ale w końcu i tak poszedł w ślady
swego lokatora.