piątek, 8 maja 2015

Rozdział 44 - Ideały

Witam! W komentarzach pytacie mnie o różne rzeczy, więc krótko (mam nadzieję zadowalająco) na nie odpowiem.
Co będzie dalej?? Dalszy ciąg pasjonującej historii, która będzie z wami jeszcze dłuuugi czas. Jak tylko wena mi pozwala i nauczyciele w szkole nie męczą, staram się rozwijać kolejne wątki na maxa.
...ile rozdziałów pozostało do końca?? Coś około miliona. Serio, nie wiem, ale powiem, że dużo jeszcze mi zostało do opowiedzenia, fabuła zarysowuje się krótka, ale mam kilka niespodzianek, część to takie, na które jeszcze nie wpadłam. Chcę doprowadzić Idol do końca i chodzi mi tu o program.
ślicznie piszesz wiesz ? Nie wiem? Znaczy nie wiem, czy to pytanie, a co do mojej twórczości, jestem trochę Adamem Lambertem – perfekcjonistką, ma nadzieję, że wszystko jest doskonałe (ale do końca nie jestem przekonana).
...co sądzisz o nowej piosence Adasia Ghost Town?? Podoba mi się słowo, które ktoś anominowy użył w komentarzach: „ZAWALISTY”, a potem coś takiego, jak „AWW KAWAII” (what, the hell is that?!). Boska piosenka, o takim tekście nawet nie śniłam, słuchając jej doznaję emocji, o których istnienie nigdy bym siebie nie posądzałam. Po pierwszym przesłuchaniu zabrakło mi słów, oprócz „O cholera! (repeat)”
I co myślisz o nowym zespole Adama?? Ciągle się przyzwyczajam. Żal mi trochę Tommy'ego, ale z każdym dniem coraz mniej. Sądzę, że przechodzi mi obsesja na temat 'prawdziwego' Tommy'ego, co jednak nie znaczy, że nie jaram się tym przeze mnie wyśnionym w opowiadaniu. I. Tak się cieszę, że Camilla Grey wróciła (ona jest taka mistyczna)! Chciałabym, żeby na perkusję wrócił Longineu Persons III, gdyż uwielbiam jego dredy, ale nie można mieć wszystkiego. Muszę poobczajać resztę ufoludków, których Adaśko wybrał, bo wiem, że jeśli on ich wybierał, to muszą być nieźle krejzi.

Dajcie znać w komentarzach, jak wam się podoba „Ghost Town” Lamberta i czy słuchaliście „Ghost Town „Madonny? (też jest magiczna, polecam)
Dosyć na dzisiaj, bo wstęp zrobi mi się dłuższy niż odcinek. Enjoy, a ja lecę kosić trawę :)

Ideały

- Tommy, nie wiem, czy to dobry pomysł. Mogę poczekać w samochodzie.

- Nie, Adam. Idziesz ze mną. Przynajmniej pomożesz mi z bagażami.

Adam marudził od chwili, kiedy usłyszał prośbę swego przyjaciela. Zgodził się, co nie oznaczało, że był zachwycony. Wspinali się właśnie na trzecie piętro nowoczesnego bloku mieszkaniowego w zachodniej części Burbanku. Kiedy wreszcie dotarli do numeru 22, Adam oparł się o ścianę w miejscu niewidocznym z korytarza mieszkania. Popatrzył na blondyna zniechęconym wzrokiem, kiedy ten nacisnął guzik dzwonka.

- Bądź grzeczny. - Tommy zdążył rzucić w jego stronę i przenieść wzrok na oczko judasza akurat         w chwili, kiedy kliknął zamek w drzwiach. W następnym momencie wyrosła przed nim dobrze znana postać.

- Cześć, Isaac.

- Tommy! Miło cię widzieć. Dobrze, że jesteś. Wreszcie Sophie przestanie mnie zadręczać uwagami na temat utrudnionego przejścia do salonu. - Carpenter uściskał kolegę po fachu i zaśmiał się lekko na wspomnienie pozostawionych w korytarzu waliz, które od dwóch dni pozostawały nietknięte, czekając na odbiór właściciela. - Właź śmiało. - Rzekł Isaac, który miał już zamykać drzwi. Tommy natychmiast powstrzymał go, łapiąc za ramię.

- Właściwie to ktoś ze mną jest. - Rzekł niepewnie i z miną winowajcy zawołał. - Adam! Możesz wyjść z ukrycia. - Obdarował Isaaca tajemniczym uśmiechem. Następnie oboje odwrócili głowy        w stronę drzwi. W wejściu pojawił się Adam – przystojny, stylowo ubrany, czarnowłosy brunet, którego mina wyrażała lekkie zawstydzenie.

- Hej. Nie chciałem przeszkadzać. - Wytłumaczył się skromnie, trzymając ręce za plecami. Isaac wyglądał na zdumionego wizytą niespodziewanego gościa. - Pewnie mnie nie pamiętasz. Jestem...

- Adam Lambert. Jak mógłbym zapomnieć, skoro Tommy opowiadał mi o tobie co pięć sekund podczas trasy? - Muzyk wyciągnął rękę, by powitać serdecznie gościa, kiedy gitarzysta obdarzył go urażoną miną. Zauważył to i przewrócił oczami. - No dobra. Z przerwami na koncerty. Tak czy owak bardzo miło mi poznać przyszłego zwycięzcę ósmej edycji programu „American Idol”.

- Dzięki, ale chyba zbyt wcześnie, by obstawiać, kto wygra. - Rzekł Adam pesymistycznie, lecz Isaaca to nie zniechęciło. Ciągle był uśmiechnięty i zadowolony. Skrycie wdzięczny, że niezapowiedziani goście przerwali niekończącą się rutynę, w którą zapadł po powrocie z LA.

- Wygrasz. Z taką toną SMS-ów od Toma i małym wsparciem moich, do których wysyłania on mnie zmusza, zmieciesz te wszystkie fałszujące gwiazdki. Zapraszam do salonu.

Wypowiedź perkusisty wywołała uśmiech na twarzy Lamberta, który zwrócił wzrok w stronę blondyna – rumienił się.
Z powodu spojrzenia czy przez wypaplaną przez Carpentera prawdę? Oczywiście,       że przez to drugie. Obydwa powody bezpośrednio dotyczyły Adama. Brunet był mile zaskoczony wsparciem przyjaciela, ale i trochę rozżalony. Dlaczego mi o tym nie powiedział? Wstydził się?        To żaden powód do wstydu. Tak robi przyjaciel. Przede wszystkim wspiera... Po skończeniu rozmyślań zorientował się, że znajdują się w salonie. Perkusista pytał go o coś. Coś do picia? Ach, tak.

- Herbatę. Owocową, jeśli to nie kłopot.

- Oczywiście. Lubisz malinową? Moja Sophie tylko taką pije.

- Jasne. To moja ulubiona. - Rzekł obojętnie Adam i spojrzał na Ratliffa. Blondyn czuł się o wiele bardziej komfortowo niż drugi gość.

- A ja poproszę kawę rozpuszczalną. Jeśli masz.

- Coś się znajdzie. Zaraz wracam. Rozgośćcie się.

Pan domu zniknął w kuchni, pozostawiając po sobie niezręczną ciszę. Adam rozglądał się. Duży pokój miał nowoczesny wystrój. Skórzana kanapa obita czarną skórą i dwa fotele po bokach otaczały niski stolik ze szklanym blatem, na którym stał uroczy wazonik z kwiatami. Na ścianie naprzeciw Adama wisiała plazma, przed nią stały brązowe gustowne meble. Największą uwagę przyciągały dwa olbrzymie malowidła po obu stronach telewizora – pierwszy ukazywał piękną jasnowłosą kobietę – była naga. Siedziała na kamieniu ułożona jak syrena i spoglądała w kierunku drugiego masywnego dzieła, które, podobnie jak pierwszy, był aktem. Mężczyzna o ciemnych kręconych włosach chwalił się swą atletyczną sylwetką. Spoglądał kusząco w stronę jasnowłosej dziewczyny z lewą ręką wplecioną zalotnie we włosy. Wyglądało to jakby prowadzili niemy flirt, samymi spojrzeniami kusili siebie nawzajem. To był zachwycający widok. Mimo to Adama bardziej zajmował widok mężczyzny niż kobiety.

Tommy nie mógł się zdecydować, który obraz bardziej przyciąga jego uwagę. Kobiece piękno miało  w sobie coś, co zawsze go pociągało. Jędrne piersi wydawały mu się jednak zbyt jędrne. Idealnie płaski brzuch był zbyt płaski. Szczupła szyja i nieskazitelne rysy twarzy… To wszystko było zbyt idealne, zbyt piękne, zbyt… Delikatne. Całkowicie inne emocje odczuwał patrząc na wizerunek mężczyzny. Najbardziej pociągająca była dla niego bijąca od obrazu siła. Zero delikatności. Zero kruchości. Ratliff miał wrażenie, że sylwetka, gdyby jej dotknął, zmieniłaby się w marmur - ciało było atletycznie twarde, odporne na wszelkie ciosy. To zupełnie coś innego niż ciało kobiety, tak wrażliwej na dotyk. Mierzył wzrokiem każdy cal ciała mężczyzny. Zwrócił uwagę na strefy erogenne – twarde sutki jakby ktoś przed chwilą przyłożył do nich lód; na wpół schowane pod powiekami oczy, źrenice patrzące na kobietę i… Czy jego penis jest w stanie wzwodu? Jest olbrzymi! Trafnie zauważył muzyk. Spojrzał na drugą rękę mężczyzny – była zaciśnięta w pięść. Dopiero teraz spostrzegł, że głowa mężczyzny jest lekko odchylona w górę. Czy on...? Tommy wypuścił powietrze z płuc. Zmuszał się,     by odwrócić wzrok od dzieła. Nie mógł się przemóc. Razem z Adamem wpatrywał się w jeden punkt obrazu. Adam jednak patrzył z fascynacją, podczas gdy oblicze blondyna nosiło wyraz szoku. Ich wgapianie się przerwał Isaac.

- Herbata, kawa. Wyszperałem też paczkę herbatników. Częstujcie się. - Wyrwał z zamyślenia przyjaciół, wykładając z tacy napoje i ciastka. Usiadł wygodnie w fotelu i obdarzył ciekawym wzrokiem gości - byli rozkojarzeni. - Coś się stało? - Zapytał zainteresowany, a oni zaśmiali się każdy do siebie. Adam postanowił ich wytłumaczyć.

- Właśnie podziwialiśmy twoje obrazy. Są imponujące.

- „Cynthia” i „Marcus” – ideały piękna. Chcecie poznać ich historię? - Zaproponował, a Adam              i Tommy ochoczo przytaknęli.

- Więc namalowała je moja dziewczyna – Sophie. Zajęło jej to jeden rok. Oczywiście nic o tym nie wiedziałem. Pewnego razu spytała mnie o mój ideał kobiety. Powiedziałem jej, że ona jest moim ideałem, a ona na to, że oboje nigdy nie będziemy idealni, że chciałaby poznać ze szczegółami mój ideał. Opisałem jej kobietę z obrazu ze wszystkimi szczegółami, a ona ją odwzorowała na płótnie. Namalowała mój ideał i przy okazji swój też. W piątą rocznicę naszej pierwszej randki zaprowadziła mnie do swojego atelier, mówiąc, że ma dla mnie prezent. Pokazała mi obrazy. Nadaliśmy im imiona i… Wylądowały tutaj.

- Więc to wasze ideały. Piękny prezent jak na rocznicę. - Przyznał Adam po usłyszeniu historii. Tommy milczał. Pił wolno kawę, przegryzając herbatnikiem. Zerkał na „Cynthię”, doszukując się w niej ideału. Nie znalazł go. Przeszło mu przez myśl, że każdy mężczyzna może mieć inny ideał kobiety, jednak on sam, szukając w umyśle swojego ideału, znajdował tylko twarz Adama: jego niebiesko-szare oczy, prosty nos, wąskie usta, miękkie kruczoczarne włosy, silne ciało, które tuliło go               w ramionach w razie silnej potrzeby. Nie wierzył, że to Lambert może być jego ideałem, więc swoje przemyślenia zbywał ze śmiechem. Jest tylko przyjacielem. Nic dziwnego, że mam takie myśli, skoro nie byłem z kobietą od kiedy rozstałem się z Carmen...

- Więc który według was jest piękniejszy? Tommy, nie uważasz, że moja „Cynthia” jest seksowna? - Zagaił Isaac, by podtrzymać rozmowę. Tommy zerknął przelotnie na obraz, jednak nudził go jego widok. Natychmiast wrócił do „Marcusa”.

- Nie jestem znawcą sztuki. Na studiach nauczyli mnie tylko, jak odróżniać poszczególne style, ale... Myślę, że... Bardziej interesujący jest „Marcus”. Ten obraz... Pokazuje więcej emocji. „Cynthia” jest tylko zimnym pięknem. Zachęca cię, żebyś jej dotknął, ale wiesz, że to jest złe, że kiedy jej dotkniesz, ukaże cię, poczujesz ból. Patrząc na nią, czuję jakby ze mnie drwiła, jakby była na wyższej pozycji, rozumiecie? Wygląda na to, że lubisz zimne, bezlitosne laski, które pod pokrywą delikatności chowają kamienne serce, którego nikt nie rozkruszył. Czy Sophie jest taka? -Zapytał zaciekawiony Tommy.

Adam popatrzył na niego z podziwem.
Więc woli „Marcusa”? Woli faceta od pięknej kobiety? To niemożliwe... A jednak blondyn wybrał obraz mężczyzny. Nie ważne, jak nieprawdopodobne mogłoby się to wydawać, dla niego męskie silne ciało wydawało się pociągające. Nie myślał o tym. Nie wiedział, że jego wybór identyfikuje jego upodobania. Po prostu wybrał portret zgodnie z wskazówkami serca.

- Sophie jest... Może nie zimna i bez serca, a raczej do głębi rozważna. Wie, czego chce i to w niej cenię. Zresztą sam ją ocenisz, kiedy ją poznasz. A co powiesz o „Marcusie”? Twoja interpretacja była bliska prawdy, więc może i teraz zgadniesz? - Uśmiechnął się Isaac ciekaw kolejnej interpretacji. Był nie tylko ciekaw. Ponad wszystko był zdumiony. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego kolega z zespołu wybiera faceta? Sophie źle namalowała obraz Cynthii? Czy może moja wizja kobiety jest zbyt surowa? A może ma inne upodobania? Nie jest gejem więc jak mógł wybrać faceta...

- „Marcus” jest bogiem dla ludzi. Ukazuje to, co jest w podświadomości każdego człowieka, co każdy człowiek stara się ukryć. I co Cynthia stara się ukryć. Najskrytsze uczucia człowieka. Widzę takie motywy – wskazał palcem obraz, śledząc poszczególne części ciała – zaciśnięte pięści to gniew, napięte mięśnie brzucha – siła, podniesiona klatka piersiowa – pewność i odwaga, męstwo. Przymrużone oczy i źrenice skierowane na „Cynthię” - rzucenie wyzwania i zostaje jeszcze...

- Penis. - Rzucił Adam, zamierzając dokończyć za Ratliffa. - Uniesiony penis symbolem podniecenia ogarniającego całe ciało na widok pięknej Cynthii. Założę się, że gdyby te sylwetki ożyły, uprawiałyby dziki seks na każdym meblu w tym pokoju. On – podniecony ogier – rzuciłby się na nią – uosobienie kruchości. Pewnie by krzyczała, ale nie z bólu, tylko z rozkoszy. - Zadrwił, lustrując postać przyjaciela, który teraz patrzył na niego z niepokojem i zawstydzeniem.

- Mógłbyś czasem ugryźć się w język. - Tommy przewrócił oczami, podczas gdy Isaac był oniemiały     z podziwu. Zaklaskał głośno w geście uznania i porwał ze stołu herbatnika.

- Dlaczego? Też znam się na sztuce. - Rzekł i pochylił się w jego stronę, by szepnąć mu na ucho. - Zwłaszcza tej erotycznej. - Gdy słowa te trafiły do umysłu Ratliffa, jego ciało doznało nagłego paraliżu. Zaśmiał się nerwowo i było to jedyne, na co mógł sobie w tej chwili pozwolić. Nie mógł wymówić ani słowa, na szczęście z opresji wyciągnął go perkusista.

- Niezła historia, Adam. A co lepsze – zdarzyła się naprawdę. - Wyznał muzyk, a goście spojrzeli na niego zdziwieni. Uśmiechnął się. - Tak! Kiedy zobaczyłem obrazy pierwszy raz, tak się podnieciłem,  że rzuciłem się na Sophie, a potem całą noc kochaliśmy się w jej atelier. - Obdarzył ich wesołym spojrzeniem, a oni zaśmiali się z opowieści.

- Jesteście ze sobą pięć lat, tak? - Spytał Adam, odkładając na stół szklankę i biorąc ciastko.

- Mmm... Nie. Teraz będzie sześć i pół. - Odpowiedział Isaac z pełną buzią. Herbatniki zaczynały się kończyć.

- Nie zamierzasz jej się oświadczyć? Wziąć ślub? - Spytał Adam udając obojętnego. Stwierdził,         że skoro są ze sobą tyle lat i nadal się kochają, to nic nie stoi na przeszkodzie, by przypieczętować związek. Bębniarz miał najwidoczniej inne zdanie – wyśmiał go tylko i krótko wytłumaczył:

- Ślub. Nie uznajemy małżeństwa. Sophie co prawda jest katoliczką, ale mówi, że małżeństwo ma wartość, kiedy jest się starszym. Nie potrzebujemy papierka, żeby się kochać.

- Bardzo... nowoczesne wytłumaczenie. - Mruknął Lambert, kończąc temat. Zerknął na Tommy'ego, który nagle stał się bardzo milczący.

- Dostałeś już wezwanie? - Carpenter zmienił temat na nieco bardziej drażliwy. Spotkał się                 z niezrozumieniem.

- Wezwanie? - Powtórzył blondyn, marszcząc brwi.

- Wezwanie. Do sądu w charakterze świadka. Obowiązkowe. Rozprawa odbędzie się jeszcze przed Sylwestrem. Dzwoniłem do chłopaków. Musimy się spotkać, żeby zdecydować, czy będziemy wspierać Mitcha. - Powiedział delikatnie, czekając na reakcję kolegi po fachu. Okazała się taka, jakiej się spodziewał.

- Zdecydować? Wspierać?! O czym ty mówisz, Isaac! - Tommy Joe wstał, gdy usłyszał, co powiedział perkusista. Rozgniewany podszedł do balkonowego okna i oparł rękę o ścianę. - Po tym wszystkim, co zrobił, wy jeszcze chcecie go wspierać. Nie mogę uwierzyć w to, co słyszę. - Przetarł oczy dłonią, próbując się uspokoić.

- Mimo wszystko jest naszym przyjacielem. Należał do zespołu. Był jego szefem. Zasłużył na naszą lojalność.

- Na waszą? Może, ale nie na moją.

- Więc chcesz, żeby poszedł do więzienia.

- Zasłużył na karę. Nie tylko za zabicie Johna. Już zapomniałeś, co mi zrobił? - Rzekł z pretensją           i odwrócił się w stronę mężczyzn. Spojrzał na Adama, który ze smutkiem patrzył mu w twarz.
Jakby odczytywał każdą moją emocję. - Napuścił na mnie własnego brata. - Oznajmił Adamowi z żelaznym spojrzeniem. - Sam mi groził. A potem obarczył winą mnie za to, że zabił. On zabił, Isaac. Powiem wszystko zgodnie z prawdą. - Rzekł, kiedy usiadł ponownie na kanapie. Utkwił wzrok w swoich kolanach, gdy poczuł dłoń na swoim ramieniu. Odwrócił wzrok w stronę Adama, który obdarzył go niepewnym uśmiechem. Odwzajemnił go ze szczerością w oczach.

- Możemy już jechać? Rodzice czekają na mnie z jakąś niespodzianką. - Rzekł Adam niepewnie, nie tracąc kontaktu wzrokowego z blondynem. Chciał zabrać rękę, ale Tommy przykrył ją swoją.

- Oczywiście, Adam. Pomożesz mi z bagażami? - Odpowiedział z troską, a Lambert przytaknął, kiwając głową.

Wstali z miejsc, a gospodarz domu odprowadził ich do drzwi. Przyglądał im się w zamyśleniu, kiedy kolejno ubierali kurtki, a potem zabierali bagaże. Adam pierwszy chwycił dwie czarne walizki, pozostawiając blondwłosemu jedynie futerał z gitarą. Tommy Joe w geście podziękowania tylko otworzył mu drzwi i puścił przodem. Mimo rozmowy pełnej negatywnych emocji pożegnali się             z perkusistą w ciepłej atmosferze, nabitej jednak niezręcznością. Carpenter jako jedyny nie uznał dyskusji za zamkniętą. Miał jeszcze coś do powiedzenia. Wyszedł za przyjaciółmi na klatkę schodową i zawołał:

- Tommy? - Doznał poczucia winy, które powiększyło się, gdy gitarzysta odwrócił głowę. Podszedł     do niego, zerkając przelotnie na Adama, na którego twarzy malowała się dekoncentracja i gniew. Zignorował sygnał wyraźnie mówiący „powiedziałeś już dość. Chcesz zranić go jeszcze bardziej?”. Nie miał takiego zamiaru. - Przepraszam. Powinienem był być lojalny wobec ciebie, a nie wobec niego. Ty byłeś ze mną szczery od początku podczas gdy Mitchel oszukiwał. W zasadzie nas wszystkich. Zostawił nas na lodzie, zespół się rozpadł. Miałeś rację. - Przyznał się do błędu i spuścił wzrok jak winowajca. Tommy Joe oparł gitarę o ścianę i położył ręce na ramionach perkusisty.

- Może wszystko da się jeszcze naprawić. Mouthlike wciąż może zaistnieć z nowym wokalistą. - Spróbował go pocieszyć, chociaż sam nie wierzył w swoje słowa.

- Wiesz, że nie. Mouthlike to już historia. - Carpenter ponownie spojrzał w oczy Tommy'ego, który przybrał optymistyczny uśmiech.

- A więc trzeba żyć dalej. Z Mouthlike czy bez, tak dobry bębniarz jak ty da sobie radę. Nie potrzebujesz Mitchela, który prowadziłby cię za rączkę. - Dodał mu otuchy tymi słowami, za co Isaac był mu wdzięczny. Dopiero teraz przyszedł czas na pożegnanie. Wymienili krótki pożegnalny uścisk, mówiąc sobie „do zobaczenia”.

Z podestu schodów przypatrywał się tej scenie Adam. Na widok swojego przyjaciela przytulającego drugiego mężczyznę serce zakuło mu w piersi. Zazdrość? Nie wiedział, skąd się wzięła. Mimo raniącego kolca w sercu nie potrafił odwrócić głowy. Właśnie teraz coś w jego umyśle i sercu diametralnie się zmieniło. Zazdrość była tylko jednym z objawów, które w ostatnim czasie się uwidoczniły. Mógł znieść tęsknotę. Nie przeszkadzała mu troska i nadopiekuńczość wobec blondyna. Poczucie szczęścia i radości, gdy tylko go zobaczył...
Myślałem, że to tylko uczucia towarzyszące przyjaźni, ale teraz... Dlaczego, gdy teraz patrzę na niego, jak schodzi z nieziemską nonszalancją po tych schodach, do mnie... Gdy obdarza mnie tym słodkim nieśmiałym uśmiechem, obdarza nim MNIE... Widzę swój ideał. Jest moim ideałem...
- Hej, idziesz? Wyglądasz, jakbyś się zakochał. - Blondyn zadrwił z niego, kiedy zauważył, że brunet ciągle stoi na półpiętrze i patrzy w jego stronę rozmarzonymi oczami.

- Tak, idę. - Adam przytaknął w zamyśleniu i pospieszył z walizkami.
Tak, zakochałem się. W końcu się zakochałem. W najpiękniejszym mężczyźnie, jaki chodzi po tej Ziemi. W aniele, do którego dostęp utrudniają przeróżne bariery. Strach przed jutrem, złe wspomnienia, lęk przed wysokością i przed dotykiem – złamię je wszystkie. Dla ciebie, Tommy, zrobię wszystko. Odkrywając miłość w sobie, odkrywał samego siebie. Postanowił podjąć się najtrudniejszego w imię tego górnolotnego uczucia. W myślach wypowiedział do Tommy'ego Joe obietnicę, którą miał zamiar spełnić nawet za cenę poświęcenia życia. Na głos nie wyrzekł ani słowa. Nie odezwał się, kiedy przyjaciel zadał mu pytanie. Nie usłyszał go, rozpoznając tylko cudowny głos, którym się rozkoszował. Nie wytłumaczył się, kiedy samochód zaryczał niebezpiecznie pod wpływem źle wrzuconego biegu. W czasie krótkiej podróży na drugi koniec Burbanku przybierał poważną, lecz stonowaną minę. Szczęście ujawniało się tylko w niebiesko-szarych oczach, które rzucały radosne błyski w stronę przedniej szyby. Był szczęśliwy. Nie. Był zakochany.

3 komentarze:

  1. tak słuchałam piosenki ,,Ghost town'' Adasia jest zajebista *-* w wykonaniu Madonny też jest fajna ale zdecydowanie Adam ładniej zaśpiewał jest inny rytm i fajniejsza melodia. A co do tego rozdziału ,jest on..............ZAJEBISTY!! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że jest zajebista ^^ :D Adama najlepsza jest ta piosenka tak jak i inne jego ^^

      Usuń
  2. Ta końcówka... Rozpływam się! I chcę więcej!
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń