piątek, 6 listopada 2015

Rozdział 49 - Sekrety twoje i moje

Kto używa twittera? Wspominałam już, że prowadzę konto i udostępniam tam linki do odcinków. Są tam także moje niekoniecznie dotyczące bloga przemyślenia i odczucia.
Chętnych zapraszam https://twitter.com/AnnaGlambert1
W jednym komentarzu padło pytanie czy wybieram się na koncert Adama Lamberta w Warszawie. Bardzo bym chciała, niestety nie zależy to ode mnie. Jeśli załatwię sobie transport (nie pociąg) to na pewno przybędę do Torwaru. Ech... Negocjacje z rodzicami – skąd ja to znam.
Mam prośbę do Was. Dodajecie komentarz a nie macie konta – podpisujcie się imieniem, nazwiskiem lub jakimś glamtastycznym pseudonimem. Gdyż czasami odpisuję na komentarz i nie wiem kompletnie, do kogo się zwracam. Z góry dzięki :*
A teraz pora na odcinek :D

Sekrety twoje i moje

- Adam...

- Adam...

- Adam...

Słyszał swoje imię już milion razy, ale nigdy nikt nie wypowiedział go tak dźwięcznie. Tommy. Niski zmysłowy głos, a jednak tak dźwięczny.

- Adam...

Tak, mów do mnie. Wymów moje imię nieskończoną ilość razy. Chcę, żebyś je powtarzał.

- Adam...

Dźwięki nachodziły na siebie aż w końcu z miliona takich samych słów zlepiło się jedno wielkie echo. Stało się chaosem, szumem, krzykiem szkodliwym dla uszu i głowy.

- Tommy, przestań! - Krzyknął na całe gardło, jednak wokół siebie nie ujrzał nikogo.

Pokój oświetlały tylko kostki gitarowe zasilone energią światła dziennego. Adam leżał na łóżku na wznak. Patrzył tępo w sufit, myśląc o śnie. Tak, to był tylko sen. Nie było go tu, nie przyszedł. Byłem sam, a jednak z nim. Zwykle nie miewał snów. Kiedy się zdarzały, wróżyły coś złego. Krzyk... Rozluźnił mięśnie i przewrócił się na bok, przodem do kolorowej ściany. Mimowolnie pomyślał o Tommy'm i zapragnął go zobaczyć. Ale przecież nie mógł tam iść. Nie mógł ujrzeć anioła pogrążonego w sennych marzeniach. Bał się.

Usiadł na łóżku niezdolny do ponownego zaśnięcia. Nie wiedział, co robić. Bezczynnie rozglądał się po pokoju. Mimo iż umeblowany, wydawał mu się pusty. Jednoosobowe łóżko, komoda, w której nie zdołał pomieścić wszystkich ubrań. Reszta rzeczy leżała w walizkach w kącie pokoju. Dywan – czerwony jak krew – komponował się z jedną ze ścian. Nocna szafka... Jeszcze nie zdążył z niej skorzystać. Włączał tylko lampę, która na niej stała. Wcześniej nie obchodziło go, co się znajduje wewnątrz mebla, a teraz poczuł się zaintrygowany. Otworzył jedną z szuflad. Jego oczom ukazał się klej w tubce i dwie kostki gitarowe. Czyżby odpadły od ściany? Wziął jedną w kolorze jaśminu i przyjrzał się jej. Nie zobaczył nic szczególnego. Dopiero po odwróceniu strony zaciekawił się. Kostka była pokryta klejem, ale pod warstwą zaschniętej mazi znajdował się ledwie widoczny napis.

- Nadzieja. - Odczytał hasło.

Co to oznacza? Nie rozumiał, dlaczego na kostce znajduje się to słowo, ani dlaczego zostało ono ukryte pod klejem. Czy to jakaś zagadka? Wyjął z szuflady drugą kostkę i odczytał słowo zapisane na plastikowej blaszce koloru turkusu.

- Miłość. - Jak tylko ta informacja doszła do jego mózgu, połączyła się z jedną osobą. Zakotłowało mu się w sercu, więc zamknął oczy. Przedmiot wyleciał mu z rąk wprost do szafy. Zacisnął pięści, a następnie odetchnął głęboko, rozluźniając je. - Popadasz w paranoję, Adam. - Spróbował się uspokoić, zajmując czymś ręce. Mimo próby racjonalnego myślenia umysł ciągle podpowiadał mu: Jesteś zakochany, zakochany, zakochany... Jak głos ze snu. 

Bez namysłu otworzył drugą szufladę. Było tam pełno kartek z niedokończonymi tekstami piosenek lub pojedynczymi myślami spisanymi gdzieś w pośpiechu. Na czubku stosu leżał duży zeszyt formatu A4 oraz kilka długopisów. Lambert wziął go do ręki. Spodziewał się znaleźć w nim prywatne zapiski, ale notes był pusty. Tylko pierwsza strona była wyrwana, ale nie cała. Skrawek kartki został. Był zapisany.

Miłość zagadką, 
pożądanie tajemnicą,
to wszystko jest w tobie.

Takie zdanie widniało w rogu skrawka. Zaintrygowało go. Wpatrując się w pochyłe cienkie litery wstał z łóżka i przeszedł się z zeszytem po pokoju. Kilka razy przeczytał frazę na głos. Pomrukiwał cicho, próbował je nawet zanucić. Słowa były równaniem, a jego rozwiązaniem zdawał się być sam brunet. Pełen miłości, pełen pożądania. Najchętniej przebiłbym tę ścianę i padł przed nim na kolana. A wtedy... Nawet wtedy nie wiedziałbym, co mu powiedzieć. Nie jestem go godzien. Wyrzucał sobie swoje uczucie nie pierwszy raz i nie pierwszy raz myślał, jak wybrnąć z tej sytuacji. Nie mógł się po prostu odkochać, więc zostawała mu tylko jedna opcja. Wykorzystać okazję. Tak, jak próbował wykorzystać wszystkie szanse na miłość. Nagle uderzyło go wspomnienie ich pierwszego spotkania, a potem obraz jego pierwszej miłości. Brad... Zawsze zaczynało się niewinnie.

Tak, jak kiedyś nie spodziewał się, że zakocha się w najpopularniejszym chłopaku w szkole i jak nie myślał o tym, czy kiedyś zwiąże się emocjonalnie ze szczupłym brunetem poznanym w klubie, tak jadąc do parku, by dać upust emocjom, uspokoić się po przesłuchaniu do „Idola”, nie wiedział, że spotka kogoś tak wspaniałego.

Ta miłość była inna. Nieświadomie zaczął porównywać gitarzystę do swoich byłych partnerów. Sytuacja, która zaistniała między nim i Tommy'm Joe, była całkowicie inna. Znałem tamtych chłopaków chociażby z widzenia. Znałem ich twarz, zachowania. Uczucie zawsze przychodziło z czasem, a teraz...
Zakochał się od pierwszego wejrzenia. Widok zranionego, zapłakanego młodzieńca skruszył jego serce i wzniecił w nim płomień miłości. Jego oczy buntowniczo i nieufnie zerkały wtedy na wokalistę. Wahał się, kiedy brunet zaoferował mu pomoc. A potem... Stało się wszystko: pierwsze słowa, pierwsza rozmowa, pierwszy podarunek. Wtedy Lamberta nie obchodziła wartość gitary ani czas, jaki zaczął mu poświęcać. Między nimi wydarzyło się coś. I Adam wiedział, że jest to coś wyjątkowego. Coś, czego strata byłaby ogromnym cierpieniem.

Zawsze, gdy Lambert wpadał w podobne tarapaty, radził się swojej najlepszej przyjaciółki. O dziwo, nie była nią Brooke, ani Allison. Tą przyjaciółką była jego matka. Napływ wspomnień zmienił teraz źródło. Rodzina, choć nieliczna, zawsze go wspierała. Brat brał z niego przykład. Z ojcem był blisko, choć po wyznaniu , że Adam jest gejem, Eber trzymał się na uboczu i w jego kwestii zawsze radził się żony. To Leila, choć była kobietą, utrzymywała w domu porządek. Eber był głową, ale ona szyją. Więc któż miał grać rolę dobrej przyjaciółki w sprawach emocjonalnych dzieci? Mama zawsze daje dobre rady.

Mały Adam nie był jednak na tyle odważny, by porozmawiać z „wszechwiedzącą” twarzą w twarz. Bał się, wstydził. Zwłaszcza, że do czternastego roku życia borykał się z problemem swojej orientacji. W końcu znalazł sposób – napisał list.

***
Wrócił ze szkoły później niż zwykle, ale przekraczając próg domu ani nie przywitał się z bratem, ani nie miał ochoty na żaden posiłek, chociaż mama zaproponowała, że odgrzeje mu obiad. Nie odpowiedział na pytanie, gdzie był, zamknął się w pokoju. I tyle go widzieli...

Trzy godziny później zszedł cicho po schodach i niemal na paluszkach podszedł do kanapy, na której siedziała owinięta kocem Leila, zmartwionymi, pustymi oczyma śledząca obrazy wyświetlane w telewizorze.

- Mamo? - Rudowłosy chłopiec pogłaskał ją po ramieniu, stojąc za kanapą. W ręce trzymał dwie zapisane kartki papieru. Kobieta odwróciła się do niego z troską, sprawdzając, czy nie płakał. Okazało się, że jego policzki są suche, a oczy rześkie. Patrzył trzeźwo na kobietę, ale wzrok miał zlękniony.

- Czy coś się stało, kochanie? - Spytała, głaszcząc jego głowę. Odpowiedź była oczywista, jednak nie wiedziała, czy jej syn jest w stanie ją dać. Adam wziął do ręki dłoń, która go głaskała. Włożył w tę dłoń zapisane kartki i odpowiedział tym samym tonem.

- Mogłabyś mi odpisać na list? To jest ważne. - Powiedział rzeczowo, popchnąwszy kartki w jej stronę. Kiedy na nie spojrzała, już go nie było. Zaniepokojona zaczęła czytać zawiłe litery napisane przez czternastolatka.

Tak młoda głowa, a tak dojrzała. Rodzicielka czytała o sprawie, z którą jej starszy syn miał problem od dłuższego czasu. To był opis jego pierwszej miłości, której tak bardzo się bał. Miłości, która była inna niż wszystkie.

...on jest śliczny, mamo. I taki mądry. Jest z równoległej klasy, ale ciągle mijamy się na korytarzu. Kiedy go widzę, moje serce bije mocniej i czuję, że nie mógłbym rozstać się z nim ani na chwilę. I gdyby nie dzwonek na lekcję, to pewnie by tak było. Podczas lekcji też o nim myślę (pewnie dlatego ostatnio dostałem lufę z matmy, zapomniałem ci powiedzieć)...
Czytając treść zaśmiała się przez łzy. Nawet zła ocena syna nie mogła jej teraz rozzłościć. List był bardzo długi i chwilami nie mogła się doczytać, ale słowa doskonale oddawały emocje chłopca.

...Myślę, że się zakochałem. Ale właśnie tu tkwi problem. Przecież jestem chłopakiem i powinienem zakochiwać się w dziewczynach, prawda? A ja wcale nie znam się na tym, czy dziewczyny są ładne, czy są mądre i czy mi się podobają. Ja nawet nie chcę się w nich zakochiwać, wolę zakochiwać się w chłopakach. Mamo, czy ja mogę zakochiwać się w chłopakach? I czy mogę zakochiwać się w Bradzie? Czy mogę mu o tym powiedzieć? Nie wiem już, co robić. Myślę, że jesteś jedyną dorosłą, której mogę o tym powiedzieć. Po pierwsze, kobieta wszystko zrozumie, a po drugie: nie chcę rozmawiać o tym z nauczycielkami w szkole, bo ich nie znam i mogłyby mnie wyśmiać. Czekam na pisemną odpowiedź w swoim pokoju. Pisz dużymi literami na odwrocie tak, żebym się doczytał. Adam.
Oderwała wzrok od kartki i spojrzała na telewizor. Teraz, gdy był wyłączony, widziała w nim zarys swojej postaci. Nie mogła zobaczyć łez spływających po policzkach i kapiących na kartkę. Wystarczyło, że je czuła. Adam. Mój mały Adaś jest... Inny. Nie! Nie jest. Jest normalny. Jest taki jak wszystkie dzieci w jego wieku. Może się zmieni? A jeśli nie? Nie mogę powiedzieć Eberowi. On nie może się dowiedzieć. Tylko... Co ja teraz powiem Adasiowi? Jak... Wytłumaczę? W tym momencie uświadomiła sobie, jak trudna jest rola matki. Siedziała skulona w fotelu płacząc jeszcze przez chwilę. Przez ten czas uświadamiała sobie, jakie życie ma przed sobą jej syn. Jeśli rzeczywiście jest homoseksualny... To życie będzie wiązać się z wieczną tęsknotą i poszukiwaniem – prawdziwa miłość dotyka przecież tak niewielu ludzi. Najgorsza za to będzie pustka, którą pewnego dnia zauważy w swoim sercu – pustka, której nie będzie mógł wypełnić, bo nigdy nie dozna ojcostwa, bo jego miłość nigdy nie przyniesie owoców.

Kilkanaście minut wystarczyło, by zdobyła siłę. Położyła kartkę na stole i napisała na odwrocie listu kilka słów, ale nie zamierzała wręczać mu jej i odejść bez słowa. Poszła do pokoju Adama. Zastała go siedzącego na łóżku. Obserwował podłogę z rękami położonymi na kolanach. Leila patrzyła chwilę na niego. Znów z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Nie chciała, by zobaczył ją w takim stanie, więc szybko podeszła do syna i przytuliła go. Kartki spadły na pościel, lecz młody Lambert szybko je porwał i przeczytał odpowiedź. Widniało tam tylko dwa zdania.

INNY NIE ZNACZY GORSZY. INNY ZNACZY WYJĄTKOWY.

Siedząc na łóżku, tulony przez mamę, poczuł się silny. Teraz już wiedział, że wszystko będzie dobrze.

***

- Adam. Wstawaj! Ech, głuptasie... Obudź się. Adam!

Blondyn próbował obudzić przyjaciela, który zasnął w dość niecodziennej pozycji i jeszcze bardziej niecodziennym miejscu. Kiedy Lambert w końcu otworzył oczy, uświadomił sobie, że siedzi na podłodze obok łóżka. Był w samych majtkach, jednak nie zawstydził się przed przyjacielem swoją nagością. Jego dłoń ściskała coś cienkiego. Kiedy podniósł ją i przypatrzył się przedmiotowi, wystraszył się. Długopis... Długopis...? Cholera! Długopis! List! Tommy!
- Mój Boże... - Mruknął i spojrzał na notes, który poprzedniego dnia wyciągnął z szafki nocnej. Był zamknięty, jednak wiedział, że w środku nadal są zapisane przez niego karty. - Czy możesz się odwrócić, proszę?

- Hahah, jasne. Jeśli się krępujesz... - Ratliff z uśmiechem odwrócił się plecami do bruneta i odczekał chwilę.

W jednej sekundzie Lambert porwał notes i ukrył go pod poduszką, którą z kolei przykrył pościelą. Na szczęście był zamknięty. Gdyby on to przeczytał, byłbym stracony... Odetchnął z trudem i spojrzał w stronę Ratliffa.

- Okej, już. - Stanął przodem do Tommy'ego, który sądził, że Adam się już okrył. Teraz, kiedy się odwrócił i zobaczył go w pełnej krasie, mimowolnie się zarumienił.

- Myślałem... Myślałem, że chcesz się ubrać. - Rzekł słabym głosem. Widok umięśnionego ciała – doskonale wyrzeźbionej klatki piersiowej, silnych ramion, atletycznych łydek i ud... Zaczął się zastanawiać czy czarny kolor rzeczywiście wyszczupla, kiedy jego wzrok padł na właśnie tego koloru bokserki Adama. Uniósł brwi i zamknął oczy, by odciąć się od przyciągającego uwagę punktu. Spróbował skupić się na twarzy przyjaciela. Było to bardzo trudne.

- Krępujesz się? - Spytał wokalista, marszcząc brwi.

- Nie! Dlaczego miałbym... Nadzy faceci mnie nie krępują, jeśli o to ci chodzi. - Wytłumaczył i splótł ręce za plecami, rumieniąc się.

- Skoro tak uważasz... - Adam wyminął go i podszedł do walizki, by poszukać czystej koszuli i dawno nienoszonych czarnych spodni. Tommy powiódł za nim wzrokiem. - Chociaż... Rumieńców człowiek nie dostaje ot tak. Nie wiesz, co zrobić z rękami, więc schowałeś je za sobą, bawiąc się palcami i stoisz napięty jak struna, będąc w tym pokoju tylko ze mną, sam na sam. Więc... Może chcesz mi coś powiedzieć?

- Och, tak, kochanie. Przyznam ci się. Leży mi to na sercu od dawna, ale nie mogłem się zdobyć, żeby do ciebie przyjść i o to spytać. - Odwrócił się do niego z łobuzerskim uśmiechem. Podszedł do Adama, robiąc poważną minę. W miarę, jak się zbliżał, Adam coraz bardziej skupiał uwagę na tym, co zamierza mu oznajmić blondyn. A kiedy Ratliff przybił go do ściany przez samo tylko podejście do niego, a Lamberta ogarnęła fala gorąca, Tommy nachylił się w jego stronę i zniżył głos do szeptu. - Przyszedłem, a ty spałeś. Wtedy i teraz myślałem i myślę o jednej rzeczy, która znajduje się w tym pokoju, ale nie mogę jej dostać.

- Więc jestem rzeczą?

- Oczywiście, że nie. Chodzi o mój notes, w którym zapisuję piosenki. Powinien być w szafce obok twojego łóżka. Mogę? - Spytał, śmiejąc się z Lamberta, którego mina wydawała się zawiedziona.

Jaki byłem głupi, że dałem się tak podejść! Zakochany... Więc aż tak zaślepiony miłością, że zapomniałem, kiedy używa się aktorskich zdolności, a kiedy nie? Uwierzyłem mu, a on chciał tylko notes... Oparł się o ścianę czując się jak idiota. W uszach ciągle dźwięczał mu zmysłowy szept. Szept taki sam jak ten ze snu. Zerknął na sylwetkę Tommy'ego, który szukał czegoś w szafce. Widok uświadomił mu, w jakim niebezpieczeństwie znalazł się tym razem. Podszedł do Ratliffa, który ze smutkiem przeszukiwał dolną szufladę. Były tam tylko zapisane kartki.

- Nie ma go, a przecież zawsze tu był. Nie wiedziałeś może takiego dużego czarnego zeszytu? Dość gruby. Prawie niezapisany.

- Hmm, gdzieś go widziałem... Wiesz co? - To cud, że go nie zobaczył i nie wziął! Taa, w końcu na nim spałem... Ale przecież mógł zauważyć? A może kiedy spostrzegł mnie, szukanie notesu przestało go zajmować? Ucieszył się z fartu, jakiego znów doświadczył. Ostatnio szczęście trzymało się go cały czas. Musiał coś wymyślić, by fart nie poszedł na marne. Chciał odciągnąć Ratliffa od poszukiwań jego własności. - Może ja go poszukam. Pełno tu moich ciuchów, może leży gdzieś pod nimi. A ty zrobisz jakieś śniadanie? Wiesz, że uwielbiam twoje grzanki. - Rzekł ze sztucznym uśmiechem, kiedy Tommy wstał.

- A może poszukam z tobą? Naprawdę go teraz potrzebuję. A ty znowu wykręcasz się od zrobienia śniadania.

- Może, ale bardziej niż przygotowywać śniadania nie chciałbym, byś znalazł moje majtki w panterkę albo dildo. - Próbował zbyć muzyka wymyślonymi argumentami, wyprowadzając go z pokoju. Ratliff skrzywił się tylko, pozwalając Lambertowi odprowadzić się do kuchni.

- Nie wierzę, masz majtki w panterkę? To przecież obleśne! - Stwierdził Tommy z obrzydzeniem. O dziwo, muzyk nie zareagował tak na przykład rzekomego dildo, którego tak naprawdę nie było w posiadaniu wokalisty.

Lambert w końcu pozbył się współlokatora z pokoju. Tommy posłusznie odmaszerował do kuchni dumny z niepowtarzalności swoich grzanek. Podczas przygotowywania posiłku zaczął zastanawiać się, czy Adam rzeczywiście ma coś do ukrycia i gdzie podział się jego notes. Czy Adam go wziął? Czy czytał? Z pozoru czysty zeszyt zawierał coś, co Tommy chciał ukryć przed światem. Jego teksty były w środku. Choć niewidoczne dla oka, jednak znajdowały się w zeszycie. Na pojedynczych kartkach, które przeglądane „na szybko” nie były w stanie odkryć treści. Potrzebował ich. Mimo obowiązków związanych z trasą ciągle był związany z wytwórnią pierwszym kontraktem. Musiał pisać, a ostatnie wydarzenia zajęły go na tyle, że nie miał czasu nic stworzyć. Zostawały teksty zastępcze, które tworzył pod wpływem chwili. Teksty te i inne lądowały na płytach nieznanych artystów. Podpisane nie nazwiskiem twórcy, a wykonawcy piosenki. W każdej wytwórni na stanowisku, jakie zajmował też Ratliff, znajdował się ktoś, kto pisał – pisał w sekrecie, bo ujawnienie takiej funkcji drogo kosztowało. Zaletą była anonimowość i dobre pieniądze. Ale przecież każdy miewa sekrety. Nie tylko wielkie koncerny czy dobrze funkcjonujące firmy, ale każdy człowiek taki jak Tommy czy Adam.

Brunet długo nasłuchiwał, czy Tommy nie wraca do jego pokoju pod kolejnym pretekstem. Po kilku minutach zdobył się na to, by wyciągnąć ze swojej kryjówki czarny zeszyt i wyrwać z niego swoje notatki. Ostrożnie złożył kartki na pół, a potem jeszcze na pół. Schował je do tylnej kieszeni spodni i poszedł do kuchni. On też miał swój sekret. Sekret, o którym Tommy Joe jeszcze nie mógł się dowiedzieć.




4 komentarze:

  1. Jeeeej i w końcu się doczekałam! Kocham MZI ;) Zawładnął moją duszą ;>§•§ Odcinek oczywiście świetny, tylko tak szybko się skończył :/ Chyba nie potrafię komentować :D Już nie mogę się doczekać tych wspólnych świąt <3 Kochana życzę ci duuużo weny! Miłego ;*

    ~~Bananowa

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś ekstra. Odcinek jak zwykle super! Ale mnie zaskoczyłaś z dzisiejszym rozdziałem. Myślałam, że będę musiała czekać kolejny tydzień. Ale jak to mówią, artysta nie może tworzyć pod presją ^.- Kiedy nadrobiłam Miłość z Idola słowo ,,tydzień'' stało się takie ciężkie, jakby ten tydzień miał się ciągnąć wieczność. W każdy piątek kiedy jestem w szkole na ostatnich lekcjach jestem już prawie nieprzytomna, bo myślę o twoim opowiadaniu ^.^ Szkoda, że u mnie w szkole nikt nie wie kto to taki jest Adam Lambert, czasem mi trochę przykro, że nie mam z kim o nim pogadać, ale kiedy czytam twoje opowiadanie to jakoś mniej odczuwam ten smutek. DZIEWCZYNO JESTEŚ GENIALNA, POPRAWIASZ LUDZIOM NASTROJE!!!! <3 <3 <3 Już kończę komentarz i hasam na Twittera :) To teraz w skrócie: Jesteś super, twój styl pisania jest bombowy, musisz wydać książkę, ja ją muszę kupić i DUŻO, DUŻO, DUŻO WENY!!!!! Cytat ,, INNY NIE ZNACZY GORSZY. INNY ZNACZY WYJĄTKOWY.'' mnie totalnie wzruszył, zapamiętam go do końca życia =^.^=

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu się doczekalam :) kolejny odcinek... świetny... tylko strasznie szybko się skończył...
    Weny...
    I powodzenia w przekonywaniu rodziców...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, od pewnego czasu czytam twoje odcinki ;) uważan, że jesteś genialna, każdy odcinek jest świetny, aż brak mi słów. Dzięki tobie przeżywam cudowną przygodę z dwoma moimi idolami :* to jest niesamowite, mam nadzieję, że będziesz pisać i pisać ;D uważam, że odcinek w którym Tommy pocałował Adama był najlepszy, czytając go czułam bardzo dużo różnych rzeczy, od podniecenia poprzez ekscystację, aż do wzruszenia :) mam nadzieję, że nie zawiesiłaś działalności i kolejny odcinek jest już gotowy :D jestem bardzo ciekawa skąd tyle wiesz o Tommym i Adamie ;) i co mogę jeszcze dodać, dzięki tobie zajrzałam w głąb siebie i już wiem kim jestem. Może to głupie, ale tak właśnie jest, dzięki twoim opowiadaniom jestem innym człowiekiem, uzależniłam się od tego i nie zamierzam się leczyć :D czekam na więcej <3 Oliwia Glamberts Forever ;*

    OdpowiedzUsuń