Yeah!!!
Skończyłam przepisywać! Jesteście ze mnie dumni?
Czytajcie
sobie, czytajcie... :)
Satisfaction
W
dużej jadalni było bardzo głośno. Gwar i hałas spowodowany
poszukiwaniem odpowiedniego miejsca przeszkadzał w rozmowach. Kiedy
wszyscy uczestnicy usiedli przy stole, atmosfera stała się
spokojniejsza. Podano dania.
-
Adam, spokojnie. Masz jeszcze dużo czasu. - Pocieszał Lamberta
Kris, siedzący obok niego przy stole. Zaczął powoli przełykać
kolejne kęsy dania.
-
Przestań. Doskonale wiem, że jutro musimy podać tytuły. Każdy
już wybrał repertuar, tylko ja nie wiem, co do mnie pasuje. -
Burknął, biorąc do ręki widelec. Talerz pełny był smakowitego
jedzenia: mocno przysmażony stek w zestawieniu z czerwoną kapustą
i młodymi ziemniakami były jednym z jego ulubionych dań.
-
Adam, przecież wcale nie chodzi o to, co do ciebie pasuje. -
Stwierdziła pogodna Allison, która siedziała naprzeciwko.
-
Oświeć mnie, czerwonowłosa księżniczko. - Uśmiechnął się
brunet, nachylając nad stołem.
-
Śpiewasz dlatego, że to kochasz, prawda? - Spytała, a on
przytaknął głową. Allen przyglądał im się z ciekawością. - A
jeśli to kochasz, to masz z tego frajdę. Wniosek z tego taki, że...
-
Wybierz piosenkę, której lubisz słuchać. - Wtrącił się Kris,
nie pozwalając dokończyć koleżance.
-
Właśnie to chciałam powiedzieć. - Wskazała na niego widelcem i
wróciła do jedzenia.
-
Skoro tak mówicie... - Westchnął i pomyślał chwilę nad ich
słowami. Postanowił nie zastanawiać się nad tym teraz. Chciał
odłożyć to na później – miał jeszcze czas na rozmyślania.
***
Leżał
na łóżku, trzymając ręce za głową. Spędził tej pozycji już
ponad godzinę. Nie ruszał się – myślał. Nic nie przychodziło
mu do głowy. Przed oczami stanęła mu postać Tommy'ego. Robi
to, co kocha mimo trudności. Kocha utwory, które sam tworzy. Ale
przecież ja w pięć minut nie stworzę utworu, który mam
zaśpiewać. Co mam zrobić? Swe rozmyślania
skierował na inny tor. Sięgnął po swój portfel i wyjął z niego
rodzinne zdjęcie zrobione w jego młodości. Wszyscy wtedy byli
uśmiechnięci i radośni. Dzieciństwo nie przynosiło problemów,
które trzeba było rozwiązać. Patrząc na fotografię, najdłużej
zatrzymał wzrok na matce – rodzicielce, która, choć bardzo
wścibska, zawsze służyła dobrą radą. Zawsze
widziała światełko w tunelu. Radziłem się jej w każdym
problemie. Spojrzał na ojca, który dumnie
wypinał pierś, stojąc za Neilem. Jakby chciał powiedzieć „To
moi synowie. Oni są wspaniali.” Wrócił myślami do piosenki.
Zaczęła ogarniać go chandra. Chcę
przygotować coś specjalnego. Coś, co sprawi, że będą ze mnie
dumni. Ostry, rockowy numer.
Cover, ale wysokiej jakości. Coś z klasą.
Wpatrywał się w sylwetki rodziców. Leila na zdjęciu stała za nim
i opierała ręce na jego ramionach jakby dawała mu znak, że zawsze
może na nią liczyć i zawsze będzie go wspierać.
Śpiewała mi, jak byłem mały. Jak miałem pięć lat, puszczała
mi piosenki z winylów. Piosenki...
-
ROLLING STONES! - Podniósł głos i wstał energicznie.
-
Adam, dobrze się czujesz? - Kris wyjrzał z łazienki, by sprawdzić,
co się stało. Szykował się właśnie do wyjścia, miał dziś w
planach podbicie wszystkich klubów w okolicy. Oczywiście nie sam.
-
Jak nigdy wcześniej. - Rzekł uradowany Lambert i zaczął
przechadzać się po pokoju.
Kris
wszedł do pomieszczenia. Ubrany w czarne rurki, zapinał ciemnoszarą
koszulę. Obserwował współlokatora, zapinając od dołu wszystkie
guziki.
-
Na pewno nie idziesz z nami na miasto? Wprawdzie nie można się
upić, ale potańczyć zawsze możesz. I może wyrwiesz jakiegoś
faceta? - Zaproponował wesoło i dopiął ostatni guzik. Rozłożył
ręce, chcąc pokazać swój strój, a Lambert zmierzył go od stóp
do głów.
Jest
taki seksowny. Uhm. Chciałem pomyśleć: szykowny. Adam, ogarnij
się! Ale... Hmm... Coś tu nie gra. Podrapał się w skroń i
splótł na torsie. Zastanowił się, co jest nie tak.
-
Idziesz na imprezę czy na wesele? - Podszedł do niego na
niebezpieczną odległość. Nie patrząc przyjacielowi w oczy zaczął
rozpinać guziki jego ubrania.
-
Adam... Co ty? Robisz? - Spytał niepewnie szatyn i spróbował się
odsunąć.
-
Spokojnie. Jeszcze jeden. - Rozpiął czwarty guzik, ukazując małą
część klatki piersiowej. - Teraz rękawy. - Mankiety były
podwinięte, co przypominało Lambertowi tańce na studniówce. Brak
dopasowania stylu do sytuacji. Trzeba będzie go podszkolić.
Uśmiechnął się i przywrócił rękawy do pierwotnego stanu.
Odsunął się na kilka kroków i znów zmierzył wzrokiem
towarzysza. - No, teraz wyglądasz jak prawdziwy imprezowicz. - Oparł
ręce na biodrach i znów zaczęły ogarniać go myśli, że czegoś
Krisowi brakuje. Element dodający luzu. Punkt
zaczepienia wzroku. - Nie, czekaj! Jeszcze
jedna rzecz. - Zatrzymał przyjaciela, który zamierzał już
wychodzić. Podbiegł do szafki nocnej i wysunął środkową półkę.
- Zbyt glitterowy, zbyt poważny, za bardzo świecący, jest! -
Zamruczał, wyjmując czarny, krótki wisiorek na rzemyku z metalową
pacyfką. - Element stroju, który dodaje w ubiorze imprezowego looku
i luzu. Zakładasz, czy nie? - Pokazał wiszącą na palcu ozdobę i
podszedł do mężczyzny, który zwrócił się przodem do lustra.
Ocenił swój ubiór w czasie, gdy Lambert męczył się z zapinką.
-
Ty znasz się na modzie. - Stwierdził powoli, przyglądając się
sobie. Jest znacznie lepiej. Nie wyglądam sztywno. Tylko...Na
luzie. Jak on to zrobił?
-
To kwestia dodatków i odpowiedniego ułożenia ciuchów. Nic
wielkiego.
-
Dzięki. - Wyprostował się dumnie i odwrócił w stronę stojące
go za nim Adama. - Muszę już lecieć. Czekają. - Wskazał kciukiem
na drzwi i skierował się w ich stronę.
-
Leć. Miłej zabawy.
-
A ty wybierz w końcu tę piosenkę. Powodzenia!
Drzwi
się zamknęły. Pokój ogarnęła cisza. Adam ponownie rzucił się
na łóżko i w pozycji na brzuchu wyjął z kieszeni telefon. Wybrał
numer do najwierniejszej przyjaciółki dziękując w duchu, że żył
kiedyś na tym świecie człowiek, który wymyślił taki cud
elektroniki, jakim jest telefon komórkowy.
-
Adasiu! W końcu zadzwoniłeś. Już się z ojcem martwiliśmy, że
tak długo się nie odzywasz. - Przywitała go mama, a on jak zwykle
zaśmiał się z radosnego tonu połączonego z nutą pretensji. -
Opowiadaj, jak tam jest u ciebie. Karmią cię tam dobrze?
-
Mamo! Czemu ty zawsze pytasz o jedzenie? - Powiedział z lekkim
zażenowaniem.
-
Żeby wiedzieć, czy mój synek nie przymiera głodem, a co? -
Powiedziała słodko i zaśmiała się.
-
Ach nic, nic. Jedzenie dobre, cała rezydencja jest po prostu jakimś
hotelem połączonym ze SPA i szkołą muzyczną. I niezły tu rygor.
Mamy bardzo napięty plan i zaczynamy właśnie przygotowywać się
do pierwszego występu.
-
I dajesz sobie z tym wszystkim radę, synku? Kiedy ma być ten
występ? - Leila przybrała poważny ton. Gdyby nie radosna barwa
głosu Adama, pomyślałaby, że mu się to miejsce nie podoba. -
Oczywiście, przecież koniec końców jestem perfekcjonistą, nie?
Ale tak serio, to musisz mi w czymś pomóc, wiesz? - Powiedział
spontanicznie i zaczął bawić się kawałkiem pościeli.
-
Ja? A w jakiej sprawie?
-
Musimy wybrać repertuar. Koledzy mówili mi, że najlepiej zrobię,
jeśli wybiorę piosenkę artysty, którego
znam i podziwiam, ale tyle ich mam, przecież wiesz...
-
Adam, mówiłam ci przecież, że musisz sam wybierać utwory, które
chcesz zinterpretować. Powiedziałam już raz nie i nie wymagaj ode
mnie, żebym odmówiła ci kolejny raz.
-
Proszę, ostatni! - Poprosił niemal błagając. - Ty zawsze masz
takie dobre pomysły. Ja nie potrafię wybierać repertuaru... -
Rzucił. Nigdy nie wybierał sam utworów, które miał zaśpiewać.
Robiła to zawsze jego mama. Uważał, że ma świetne wyczucie stylu
i potrafi dopasować każdy jego rodzaj do każdego człowieka. Adam
to wykorzystywał. Skoro
mama świetnie to potrafi, to po co ja mam wybierać. Ja nie robię
tego tak dobrze jak ona.
-
Nie pomogę ci, nie ma mowy... - Westchnęła i już miała kończyć
rozmowę, kiedy syn znów do niej przemówił.
-
Czy w jeszcze jakiś sposób chciałbyś spróbować wykorzystać
swoją starą matkę?
-
Nie jesteś taka stara... - Uśmiechnął się, kiedy usłyszał w
słuchawce głośny chichot... - A jakbyś miała wybrać jedną
piosenkę Rolling Stonesów, która ci się podoba najbardziej, to
którą byś wybrała? - Zapytał, ciekaw, jaki tytuł padnie z jej
ust.
- Nie, Adam, to już jest cios poniżej pasa! Wiesz, że nie jest mi łatwo odpowiedzieć na takie pytanie! - Oburzyła się. Była fanką Rolling Stones od ładnych parunastu lat, ale nadal nie potrafiła stwierdzić, która piosenka jest dla niej tą najbardziej wyjątkową. Pomyślała chwilę, zostawiając ciszę w słuchawce, a Adam czekał cierpliwie. - Chociaż... - Rzekła po chwili dumania. - Może znalazłaby się na mojej liście pierwszych miejsc jedna... Ta najbardziej pierwsza. - Uściśliła, przypominając sobie nazwę kompozycji. - Opowiadałam ci, jak się z ojcem pierwszy raz spotkaliśmy, prawda?
- Nie, Adam, to już jest cios poniżej pasa! Wiesz, że nie jest mi łatwo odpowiedzieć na takie pytanie! - Oburzyła się. Była fanką Rolling Stones od ładnych parunastu lat, ale nadal nie potrafiła stwierdzić, która piosenka jest dla niej tą najbardziej wyjątkową. Pomyślała chwilę, zostawiając ciszę w słuchawce, a Adam czekał cierpliwie. - Chociaż... - Rzekła po chwili dumania. - Może znalazłaby się na mojej liście pierwszych miejsc jedna... Ta najbardziej pierwsza. - Uściśliła, przypominając sobie nazwę kompozycji. - Opowiadałam ci, jak się z ojcem pierwszy raz spotkaliśmy, prawda?
***
W
barze był duży tłum. Wszyscy chcieli tańczyć, ktoś włączył w
szafie grającej piosenkę najpopularniejszej grupy tej dekady. Mimo,
że tekst był banalny, największe wrażenie robiła muzyka oraz
wokal. Wokal członków zespołu Rolling Stones, w których zakochana
była nie tylko młodzież, ale także ludzie w średnim wieku. Nawet
staruszkowie podrygiwali do tego rytmu. W jednej grupce tańczyło
około piętnaście kobiet w latach zbliżonych do dwudziestu. Drugie
towarzystwo złożone było z silnych mężczyzn, którzy potrząsali
długimi włosami w rytm muzyki. Nagle ktoś stracił równowagę, co
spowodowało, że cały tłum się przewrócił. Wśród tych ludzi
był dobrze zbudowany rudowłosy mężczyzna, który, gdyby nie miał
szybkiego czasu reakcji, z pewnością przygniótłby swoim ciałem
drobną szatynkę. Gdyby nie podparł się rękami, z pewnością
jego usta wylądowałyby na jej wargach. Zamiast tego obdarzył ją
przepraszającym uśmiechem i pomógł wstać. Kiedy oboje podnieśli
się do pionu, spojrzał w jej oczy z zawstydzeniem zmieszanym z
radością. Już wiedział, że jest mu przeznaczona.
***
-
...A w tej szafie grającej włączono „Satisfaction”. -
Skończyła opowiadać Leila. Jej głos był rozmarzony jakby
przypominała sobie każdy kolejny szczegół najpiękniejszego ze
wspomnień. Tak, to było jedno z najpiękniejszych wspomnień.
-
Ładna opowieść. - Podsumował brunet. Siedział po turecku na
łóżku i wpatrywał się w pościel z tajemniczym uśmiechem.
-
Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć, synku?
-
Nie. Dziękuję, mamo, że mi o tym opowiedziałaś. Wiesz, muszę
już kończyć. Pozdrowisz tatę i Neila?
-
Oczywiście. Śpij dobrze, Adasiu. - Powiedziała troskliwie.
-
Dobranoc, mamo. - Pożegnał się i wcisnął czerwoną słuchawkę.
Wstał
z łóżka i podszedł do okna. Tak bardzo lubił patrzeć na gwiazdy
i księżyc, który tej nocy wisiał w pełni nad nieboskłonem.
Satisfaction. To będzie mój pierwszy utwór.
Uśmiechnął się do siebie i przetarł oczy. Ziewnął cicho i
poszedł do łazienki. Marę minut później już spał, a w snach
zaczęły mu się pojawiać obrazy przyszłości.
Nie umiem się rozpisywać więc powiem ze fajny odcinek i się bardzo cieszę że dodajesz odcinki :) Weny życzę
OdpowiedzUsuń~karu$