piątek, 27 września 2013

Rozdział 15 - Satisfaction

Yeah!!! Skończyłam przepisywać! Jesteście ze mnie dumni?
Czytajcie sobie, czytajcie... :)


Satisfaction

W dużej jadalni było bardzo głośno. Gwar i hałas spowodowany poszukiwaniem odpowiedniego miejsca przeszkadzał w rozmowach. Kiedy wszyscy uczestnicy usiedli przy stole, atmosfera stała się spokojniejsza. Podano dania.

- Adam, spokojnie. Masz jeszcze dużo czasu. - Pocieszał Lamberta Kris, siedzący obok niego przy stole. Zaczął powoli przełykać kolejne kęsy dania.

- Przestań. Doskonale wiem, że jutro musimy podać tytuły. Każdy już wybrał repertuar, tylko ja nie wiem, co do mnie pasuje. - Burknął, biorąc do ręki widelec. Talerz pełny był smakowitego jedzenia: mocno przysmażony stek w zestawieniu z czerwoną kapustą i młodymi ziemniakami były jednym z jego ulubionych dań.

- Adam, przecież wcale nie chodzi o to, co do ciebie pasuje. - Stwierdziła pogodna Allison, która siedziała naprzeciwko.

- Oświeć mnie, czerwonowłosa księżniczko. - Uśmiechnął się brunet, nachylając nad stołem.

- Śpiewasz dlatego, że to kochasz, prawda? - Spytała, a on przytaknął głową. Allen przyglądał im się z ciekawością. - A jeśli to kochasz, to masz z tego frajdę. Wniosek z tego taki, że...

- Wybierz piosenkę, której lubisz słuchać. - Wtrącił się Kris, nie pozwalając dokończyć koleżance.

- Właśnie to chciałam powiedzieć. - Wskazała na niego widelcem i wróciła do jedzenia.

- Skoro tak mówicie... - Westchnął i pomyślał chwilę nad ich słowami. Postanowił nie zastanawiać się nad tym teraz. Chciał odłożyć to na później – miał jeszcze czas na rozmyślania.

***

Leżał na łóżku, trzymając ręce za głową. Spędził tej pozycji już ponad godzinę. Nie ruszał się – myślał. Nic nie przychodziło mu do głowy. Przed oczami stanęła mu postać Tommy'ego. Robi to, co kocha mimo trudności. Kocha utwory, które sam tworzy. Ale przecież ja w pięć minut nie stworzę utworu, który mam zaśpiewać. Co mam zrobić? Swe rozmyślania skierował na inny tor. Sięgnął po swój portfel i wyjął z niego rodzinne zdjęcie zrobione w jego młodości. Wszyscy wtedy byli uśmiechnięci i radośni. Dzieciństwo nie przynosiło problemów, które trzeba było rozwiązać. Patrząc na fotografię, najdłużej zatrzymał wzrok na matce – rodzicielce, która, choć bardzo wścibska, zawsze służyła dobrą radą. Zawsze widziała światełko w tunelu. Radziłem się jej w każdym problemie. Spojrzał na ojca, który dumnie wypinał pierś, stojąc za Neilem. Jakby chciał powiedzieć „To moi synowie. Oni są wspaniali.” Wrócił myślami do piosenki. Zaczęła ogarniać go chandra. Chcę przygotować coś specjalnego. Coś, co sprawi, że będą ze mnie dumni. Ostry, rockowy numer. Cover, ale wysokiej jakości. Coś z klasą. Wpatrywał się w sylwetki rodziców. Leila na zdjęciu stała za nim i opierała ręce na jego ramionach jakby dawała mu znak, że zawsze może na nią liczyć i zawsze będzie go wspierać. Śpiewała mi, jak byłem mały. Jak miałem pięć lat, puszczała mi piosenki z winylów. Piosenki...

- ROLLING STONES! - Podniósł głos i wstał energicznie.

- Adam, dobrze się czujesz? - Kris wyjrzał z łazienki, by sprawdzić, co się stało. Szykował się właśnie do wyjścia, miał dziś w planach podbicie wszystkich klubów w okolicy. Oczywiście nie sam.

- Jak nigdy wcześniej. - Rzekł uradowany Lambert i zaczął przechadzać się po pokoju.

Kris wszedł do pomieszczenia. Ubrany w czarne rurki, zapinał ciemnoszarą koszulę. Obserwował współlokatora, zapinając od dołu wszystkie guziki.

- Na pewno nie idziesz z nami na miasto? Wprawdzie nie można się upić, ale potańczyć zawsze możesz. I może wyrwiesz jakiegoś faceta? - Zaproponował wesoło i dopiął ostatni guzik. Rozłożył ręce, chcąc pokazać swój strój, a Lambert zmierzył go od stóp do głów.

Jest taki seksowny. Uhm. Chciałem pomyśleć: szykowny. Adam, ogarnij się! Ale... Hmm... Coś tu nie gra. Podrapał się w skroń i splótł na torsie. Zastanowił się, co jest nie tak.

- Idziesz na imprezę czy na wesele? - Podszedł do niego na niebezpieczną odległość. Nie patrząc przyjacielowi w oczy zaczął rozpinać guziki jego ubrania.

- Adam... Co ty? Robisz? - Spytał niepewnie szatyn i spróbował się odsunąć.

- Spokojnie. Jeszcze jeden. - Rozpiął czwarty guzik, ukazując małą część klatki piersiowej. - Teraz rękawy. - Mankiety były podwinięte, co przypominało Lambertowi tańce na studniówce. Brak dopasowania stylu do sytuacji. Trzeba będzie go podszkolić. Uśmiechnął się i przywrócił rękawy do pierwotnego stanu. Odsunął się na kilka kroków i znów zmierzył wzrokiem towarzysza. - No, teraz wyglądasz jak prawdziwy imprezowicz. - Oparł ręce na biodrach i znów zaczęły ogarniać go myśli, że czegoś Krisowi brakuje. Element dodający luzu. Punkt zaczepienia wzroku. - Nie, czekaj! Jeszcze jedna rzecz. - Zatrzymał przyjaciela, który zamierzał już wychodzić. Podbiegł do szafki nocnej i wysunął środkową półkę. - Zbyt glitterowy, zbyt poważny, za bardzo świecący, jest! - Zamruczał, wyjmując czarny, krótki wisiorek na rzemyku z metalową pacyfką. - Element stroju, który dodaje w ubiorze imprezowego looku i luzu. Zakładasz, czy nie? - Pokazał wiszącą na palcu ozdobę i podszedł do mężczyzny, który zwrócił się przodem do lustra. Ocenił swój ubiór w czasie, gdy Lambert męczył się z zapinką.

- Ty znasz się na modzie. - Stwierdził powoli, przyglądając się sobie. Jest znacznie lepiej. Nie wyglądam sztywno. Tylko...Na luzie. Jak on to zrobił?

- To kwestia dodatków i odpowiedniego ułożenia ciuchów. Nic wielkiego.

- Dzięki. - Wyprostował się dumnie i odwrócił w stronę stojące go za nim Adama. - Muszę już lecieć. Czekają. - Wskazał kciukiem na drzwi i skierował się w ich stronę.

- Leć. Miłej zabawy.

- A ty wybierz w końcu tę piosenkę. Powodzenia!

Drzwi się zamknęły. Pokój ogarnęła cisza. Adam ponownie rzucił się na łóżko i w pozycji na brzuchu wyjął z kieszeni telefon. Wybrał numer do najwierniejszej przyjaciółki dziękując w duchu, że żył kiedyś na tym świecie człowiek, który wymyślił taki cud elektroniki, jakim jest telefon komórkowy.

- Adasiu! W końcu zadzwoniłeś. Już się z ojcem martwiliśmy, że tak długo się nie odzywasz. - Przywitała go mama, a on jak zwykle zaśmiał się z radosnego tonu połączonego z nutą pretensji. - Opowiadaj, jak tam jest u ciebie. Karmią cię tam dobrze?

- Mamo! Czemu ty zawsze pytasz o jedzenie? - Powiedział z lekkim zażenowaniem.

- Żeby wiedzieć, czy mój synek nie przymiera głodem, a co? - Powiedziała słodko i zaśmiała się.

- Ach nic, nic. Jedzenie dobre, cała rezydencja jest po prostu jakimś hotelem połączonym ze SPA i szkołą muzyczną. I niezły tu rygor. Mamy bardzo napięty plan i zaczynamy właśnie przygotowywać się do pierwszego występu.

- I dajesz sobie z tym wszystkim radę, synku? Kiedy ma być ten występ? - Leila przybrała poważny ton. Gdyby nie radosna barwa głosu Adama, pomyślałaby, że mu się to miejsce nie podoba. - Oczywiście, przecież koniec końców jestem perfekcjonistą, nie? Ale tak serio, to musisz mi w czymś pomóc, wiesz? - Powiedział spontanicznie i zaczął bawić się kawałkiem pościeli.

- Ja? A w jakiej sprawie?
- Musimy wybrać repertuar. Koledzy mówili mi, że najlepiej zrobię, jeśli wybiorę piosenkę artysty, którego znam i podziwiam, ale tyle ich mam, przecież wiesz...
- Adam, mówiłam ci przecież, że musisz sam wybierać utwory, które chcesz zinterpretować. Powiedziałam już raz nie i nie wymagaj ode mnie, żebym odmówiła ci kolejny raz.
- Proszę, ostatni! - Poprosił niemal błagając. - Ty zawsze masz takie dobre pomysły. Ja nie potrafię wybierać repertuaru... - Rzucił. Nigdy nie wybierał sam utworów, które miał zaśpiewać. Robiła to zawsze jego mama. Uważał, że ma świetne wyczucie stylu i potrafi dopasować każdy jego rodzaj do każdego człowieka. Adam to wykorzystywał. Skoro mama świetnie to potrafi, to po co ja mam wybierać. Ja nie robię tego tak dobrze jak ona.
- Nie pomogę ci, nie ma mowy... - Westchnęła i już miała kończyć rozmowę, kiedy syn znów do niej przemówił.
- Czy w jeszcze jakiś sposób chciałbyś spróbować wykorzystać swoją starą matkę?
- Nie jesteś taka stara... - Uśmiechnął się, kiedy usłyszał w słuchawce głośny chichot... - A jakbyś miała wybrać jedną piosenkę Rolling Stonesów, która ci się podoba najbardziej, to którą byś wybrała? - Zapytał, ciekaw, jaki tytuł padnie z jej ust.
- Nie, Adam, to już jest cios poniżej pasa! Wiesz, że nie jest mi łatwo odpowiedzieć na takie pytanie! - Oburzyła się. Była fanką Rolling Stones od ładnych parunastu lat, ale nadal nie potrafiła stwierdzić, która piosenka jest dla niej tą najbardziej wyjątkową. Pomyślała chwilę, zostawiając ciszę w słuchawce, a Adam czekał cierpliwie. - Chociaż... - Rzekła po chwili dumania. - Może znalazłaby się na mojej liście pierwszych miejsc jedna... Ta najbardziej pierwsza. - Uściśliła, przypominając sobie nazwę kompozycji. - Opowiadałam ci, jak się z ojcem pierwszy raz spotkaliśmy, prawda?

***

W barze był duży tłum. Wszyscy chcieli tańczyć, ktoś włączył w szafie grającej piosenkę najpopularniejszej grupy tej dekady. Mimo, że tekst był banalny, największe wrażenie robiła muzyka oraz wokal. Wokal członków zespołu Rolling Stones, w których zakochana była nie tylko młodzież, ale także ludzie w średnim wieku. Nawet staruszkowie podrygiwali do tego rytmu. W jednej grupce tańczyło około piętnaście kobiet w latach zbliżonych do dwudziestu. Drugie towarzystwo złożone było z silnych mężczyzn, którzy potrząsali długimi włosami w rytm muzyki. Nagle ktoś stracił równowagę, co spowodowało, że cały tłum się przewrócił. Wśród tych ludzi był dobrze zbudowany rudowłosy mężczyzna, który, gdyby nie miał szybkiego czasu reakcji, z pewnością przygniótłby swoim ciałem drobną szatynkę. Gdyby nie podparł się rękami, z pewnością jego usta wylądowałyby na jej wargach. Zamiast tego obdarzył ją przepraszającym uśmiechem i pomógł wstać. Kiedy oboje podnieśli się do pionu, spojrzał w jej oczy z zawstydzeniem zmieszanym z radością. Już wiedział, że jest mu przeznaczona.

***

- ...A w tej szafie grającej włączono „Satisfaction”. - Skończyła opowiadać Leila. Jej głos był rozmarzony jakby przypominała sobie każdy kolejny szczegół najpiękniejszego ze wspomnień. Tak, to było jedno z najpiękniejszych wspomnień.

- Ładna opowieść. - Podsumował brunet. Siedział po turecku na łóżku i wpatrywał się w pościel z tajemniczym uśmiechem.

- Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć, synku?

- Nie. Dziękuję, mamo, że mi o tym opowiedziałaś. Wiesz, muszę już kończyć. Pozdrowisz tatę i Neila?

- Oczywiście. Śpij dobrze, Adasiu. - Powiedziała troskliwie.

- Dobranoc, mamo. - Pożegnał się i wcisnął czerwoną słuchawkę.

Wstał z łóżka i podszedł do okna. Tak bardzo lubił patrzeć na gwiazdy i księżyc, który tej nocy wisiał w pełni nad nieboskłonem. Satisfaction. To będzie mój pierwszy utwór. Uśmiechnął się do siebie i przetarł oczy. Ziewnął cicho i poszedł do łazienki. Marę minut później już spał, a w snach zaczęły mu się pojawiać obrazy przyszłości.





1 komentarz:

  1. Nie umiem się rozpisywać więc powiem ze fajny odcinek i się bardzo cieszę że dodajesz odcinki :) Weny życzę
    ~karu$

    OdpowiedzUsuń