piątek, 22 kwietnia 2016

Rozdział 58 - Dla ciebie wszystko

Słuchajcie, słuchajcie! (Czytajcie, czytajcie :) )
Diana Bernat miała pytanko czy stworzę coś z wampirami!
Otóż, nie wpadłam jeszcze na taki pomysł. Jako że lubię opierać swoje jednoparty o tematy filmowe (jak w Angel(s), zajrzyjcie do zakładki onepartów) to wszystkiego się można spodziewać. Już teraz mogę wam zdradzić, że w tle Miłości z Idola pracuję nad onepartami, a mianowicie już drugim, który właśnie zawiera filmowy pomysł. Na razie odkładam je do komputerowej szafy, by ujawnić je po zakończeniu mojego pierwszego wielowątkowego opowiadania MZI. Przykro mi, ale to dla waszego dobra – żebyście mieli co czytać, jak ja zakończę „Miłość...”
Joanna Cytacka – uplasowałaś się na pierwszym miejscu moich ulubionych komentatorów :P
Szczerze mówiąc, coraz trudniej mi się rozrywać między naukę do matury, która zbliża się nieubłaganie tak jak koncert Adaśka (nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać), Miłość z Idola i oneparty i inne rzeczy, które mam na głowie, dlatego właśnie między odcinkami robię około dwutygodniowe przerwy, wybaczcie. Dzięki za wiarę i trzymanie kciuków. I komentarze, mam nadzieję, że tym razem będzie ich więcej. Po prostu napiszcie, co czujecie względem tego odcinka, to bardzo wpływa na moją fabułę :P

Rozdział 58
Dla ciebie wszystko

- Boże, ale jestem zmęczony! I obolały... - Adam rozmasowywał zdrętwiały kark, pojękując. Ledwo zdążył rozsiąść się wygodnie na kanapie, a już usłyszał wołanie na obiad. Był godny, ale bardziej dawało mu się we znaki zmęczenie. Westchnął cicho, kiedy poczuł ręce na swoich ramionach. Szczupłe palce zaczęły ugniatać spiętą skórę, a on poczuł silny dreszcz schodzący w dół kręgosłupa. Zwrócił głowę w górę i ujrzał wesołe oblicze Tommy'ego Joe. Kosmyki jasnych włosów znów opadały mu na twarz, ale najwidoczniej muzykowi to nie przeszkadzało.

- Ale chyba było warto? Nauczyłeś się jeździć na łyżwach. - Przypomniał mu blondyn, który nie okazywał w żaden sposób zmęczenia, wręcz przeciwnie – tryskał energią, którą okazywał poprzez uśmiech i ogólną wesołość. Dał to po sobie poznać już w drodze do domu, kiedy opowiadał wujostwu o lekcjach łyżwiarstwa danych Lambertowi. Zdawał się nie przejmować problemami. Chyba poczuł pewność, że jego przyjaciel wszystko załatwi niego.

- Z tobą zawsze jest warto, aczkolwiek nie zawsze przyjemnie. Boli mnie tyłek! - Zarzucił mu, a blondyn zaśmiał się głośno. Ponaglił go, by zwlókł się wreszcie z kanapy i przeszedł do jadalni, gdzie stół był już suto zastawiony. Mężczyźni zastali tam Annie oraz właśnie zasiadających do stołu staruszków. Posiłek upłynął w nikomu nie wadzącej ciszy. Nawet siostra Toma nie prezentowała już swoich kwaśnych min i ciętych żartów, jak to robiła rano. Wkrótce ciotka Klara usunęła się, by przygotować deser, a meżczyźni przeszli na kanapę. Annie rzuciła, że idzie pooddychać świeżym powietrzem. Wuj Henry zdziwił się, ale nie skomentował jej zamiaru, tymczasem Adam z Tommy'm odetchnęli z ulgą.

- Jak tam, Adam? Dobrze się u nas czujesz? - Zagadnął pan domu i włączył pilotem odtwarzacz CD, z którego rozbrzmiała łagodna cicha muzyka.

- Czuję się prawie jak w domu, panie Ratliff. Nie wiem, jak mam dziękować za gościnę. - Odrzekł Adam wdzięcznie i usiadł na kanapie. Henry natomiast wybrał fotel. Tylko Tommy stał chwilę nad nimi, zastanawiając się, gdzie usiąść. Po chwili wybrał jednak miejsce obok Lamberta, na którym się położył, kładąc łydki przyjacielowi na kolanach.

- Hej, gdzie te kopyta? - Rozzłościł się sztucznie wokalista, ale uśmiechnął się, kiedy na obliczu Tommy'ego odmalowała się radość.

- Przepraszam, ale już zanim usiadłeś chciałem ją całą dla siebie. - Muzyk wyszczerzył zęby. - Ciesz się, że cię nie wykopałem.

- Oho? Taki jesteś gościnny? Mam cię. - Adam nachylił się szybko i rozczochrał Tommy'emu czuprynę. Dopiero, kiedy starszy Ratliff odchrząknął, oboje zwrócili się w jego stronę przepraszające oblicze.

- O nie. Bawcie się, proszę. Wiecie, odkąd przyjechaliście, jest w tym domu trochę życia. Ja i Klara niemal cały czas się śmiejemy. Korzystamy póki możemy, niedługo dom znów opustoszeje. - Jego ton z pocieszającego zmienił się w smętny, ale nie mieli czasu na to zareagować, gdyż ciotka Klara wołała ich z kuchni. Szybko więc tam pobiegli.

- Rozdajcie desery. Owoce z bitą śmietaną. - Rozkazała wysokim głosem, a mężczyźni zaczęli kłócić się o największe porcje.

- Okey, zaniosę Annie. - Powiedział Adam i wziął dwa pucharki.

Tommy wziął pucharek przeznaczony dla wujka, a drugą ręką uchwycił ten dla siebie. Wyszli z kuchni razem z Klarą, a Lambert odłączył się od grupy, wybierając frontowe drzwi. Znalazł dziewczynę siedzącą na ławce przed domem, otuloną przez dwa grube koce. Siedziała skulona i obserwowała pustą ulicę, ale jej wzrok był nieobecny.

- Czy zamawiała pani owocowy deser? - Spytał uprzejmie brunet i podał pucharek dziewczynie.

- O, dziękuję. - Podziękowała zaskoczona, kiedy przysiadł się do niej. Spojrzała na niego i czekała na to, co powie.

- Zimno tu u ciebie. Czemu siedzisz sama, a nie z wujkiem, ciotką i bratem? U nich jest cieplej. - Powiedział lekkim tonem i podmuchał w ręce, by je rozgrzać. Nie udało się.

- Musiałam trochę pomyśleć, odciąć się. Ostatnio brakuje mi na to czasu. - Wyjaśniła i wyplątała się z jednego koca, by oddać go Lambertowi. On przyjął go z wdzięcznością i od razu się nim okrył. Zaczęli powoli pochłaniać swoje owocowe porcje.

- Życie w rozjazdach. - Rzucił brunet. - Ale to jest właśnie życie. Pełne energii, pośpiechu...

- Czasami czuję, że nie nadążam. - Przerwała mu i spojrzała prosto w niebieskie oczy. Poczuła, że ten człowiek może ją zrozumieć. - Za pracą, za życiem prywatnym...

- Za Tommy'm. - Wywołał właśnie drażliwy, ale najbardziej wyczekiwany temat. Po to tu przyszedł. Robił to dla Tommy'ego.

- On... się zmienił. - Stwierdziła niepewnie i spojrzała w dal. Adam natomiast spuścił wzrok na do połowy pełny pucharek.

- Dopowiedziałaś już sobie wszystko, prawda? - Powiedział cicho, a jego ton był oskarzycielski.

- Co? - Annie zszokowana wbiła wielkie oczy w postać przyjaciela swojego brata. Jego oblicze była nadzwyczaj spokojne.

- Kiedy zobaczyłaś nas, pomyślałaś... „Mój brat jest gejem, jest homoseksualistą”. Było tak, zgadza się? I teraz jesteś o tym przekonana. O tym, że twój brat jest gejem. Myślisz, że to prawda.

- A czy pocałunek, który widziałam, nie był prawdziwy?

- Wiesz... Prawda jest bardziej skomplikowana niż ci się wydaje. - Rzekł tajemniczo i wyłowił z pucharka kawałek pomarańczy. W jednej sekundzie ją pochłonął.

- W takim razie mnie oświeć. Powiedz mi wszystko, co wiesz. - Poprosiła nachalnie, a Adam się tylko uśmiechnął. Właśnie po to tu jestem. Powiem ci, co JA wiem.

- Chodzi o to... Ty wiesz to, czego on nie wie. Przypadkiem pojawiłem się w jego życiu, a on w moim. I zrodziła się między nami swoista więź. Jeśli jeden z nas się nie wycofa, ta więź stanie się nierozerwalna. Ja to czuję i on też. Problem w tym, że... On boi się dokonać wyboru. Wszystko pcha go w moją stronę i dlatego... On próbuje stać w miejscu, ale to jest silniejsze od niego.

- Jaki... wybór? Adam, nic nie rozumiem... Więź? - Powtórzyła, niedowierzając.

- Ann... Będę z tobą szczery, ale proszę, żeby nikt, a przede wszystkim Tom, nie dowiedział się o tym, co ci teraz powiem. - Przybrał poważny ton głosu i usiadł przodem do dziewczyny. Ona kiwnęła głową i podobnie zwróciła się w jego stronę.

- Ja go kocham, Ann. Nie wstydzę się tej miłości, ale nie moge mu o tym powiedzieć. Nie mogę, póki nie dokona wyboru.

- Wyboru. - Pociągnęła go za język, domyślając się już, o co mu chodzi.

- Wyboru między homoseksualizmem a byciem hetero. On sam musi się określić, ja nie mogę go do niczego zmuszać, rozumiesz? Mimo że się lęka, mimo że zapiera się rękami i nogami, będzie musiał zdecydować, stwierdzić, co tkwi w jego sercu.

- Nie możesz go do niczego zmuszać? Widziałam coś innego. Ty go omotałeś! A on ci się poddaje, bo nie wie, co robić. Ty z tą twoją pieprzoną miłością zrobisz z niego pedała! - Podniosła głos i spróbowała wstać, ale Lambert złapał ją za nadgarstek i jednym silnym ruchem przykuł do ławki.

- Nie rozumiesz, Annie. Ja nie chcę, żeby był taki jak ja. - Powiedział żelaznym głosem. W niebieskich oczach wodną głębię właśnie skuwał lód. - Nie wybrałbym takiego losu dla siebie. Życia bez rodziny, bez możliwości spłodzenia dzieci, nawet nie mogę legalnie wziąć ślubu. Nic nie poradzę, że czuję pociąg do mężczyzn, być może on czuje to samo, ale błagam Boga, by to była nieprawda. Moja miłość do niego nie ma nic z tym wspólnego. Może tylko tyle, że nie potrafię mu się oprzeć i moja silna wola czasami przegrywa z tym uczuciem, które pcha mnie w jego ramiona. Cały czas mam nadzieję, że to tylko chwilowa fascynacja. Ale jeśli nie pomogę mu tego odkryć, on wybierze właśnie tę nieodkrytą ścieżkę. Wybierze to, czego ani ja ani ty nie chcemy. - Po tym wyznaniu lód w jego tęczówkach stopniał, a oczy zaszkliły się. Spuścił wzrok i przetarł kąciki oczu dłonią, pociągając nosem. Odsunął się o kilka centymetrów od dziewczyny, która patrzyła na niego zszokowana.

- Mówisz prawdę. - Stwierdziła zaskoczona. Jej ton zdziwił Lamberta, który znów na nią spojrzał. - Ty... Naprawdę jesteś w stanie się dla niego poświęcić? A jeśli to rzeczywiście fascynacja, nie pomyślałeś, że będziesz cierpiał? Jesteś w stanie z tym żyć?

- Dla niego zrobię wszystko. Chcę tylko, by był szczęśliwy. Nie ważne czy ze mną czy z kimś innym. - Usłyszał swój własny głos. Był już tym wszystkim zmęczony. Zamknął oczy, chcąc spokojnie odetchnąć. Nie zobaczył jej współczującego uśmiechu, ale poczuł dłoń na swoim ramieniu, a potem całe ciało, w które się wtulił. Ten rodzaj pocieszenia go uspokoił.

- Cieszę się, że to na ciebie trafił mój brat. Jesteś wspaniałym przyjacielem.

Po tych słowach między parą zapadła cisza, która Adamowi koiła nerwy, a Annie pomagała oswoić się z nową sytuacją. Tommy, ja też chcę dla ciebie jak najlepiej, myśląc o bracie dziewczyna powędrowała wzrokiem za parą spacerującą druga stroną ulicy. Najlepiej będzie jeśli nie będę się w to wszystko wtrącać. Stwierdziła w myślach i uniosła brwi, kiedy Adam uwolnił się z jej ramion, a potem oddał koc. Przyjęła go z wyczekującą miną.

- Ja będę się już zbierał. Prawdę mówiąc, przemarzłem na kość. Wracasz ze mną? - Zaproponował, wstając. Zakręciło mu się w głowie, ale trwało to tylko kilka sekund. Jestem zmęczony...

- Nie. Ja jeszcze trochę posiedzę... - Rzekła w zadumie. Zobaczyła, jak odchodzi, wspina się po schodach, by dotrzeć do drzwi.

- Adam? - Zawołała, kierując się instynktem. Mężczyzna odwrócił głowę i znieruchomiał. - Musisz odwiedzić kiedyś Syberię w zimie. O tej porze jest tam pięknie. - Podzieliła się z nim nieistotną informacją, ale właśnie tak chciała zakończyć tę rozmowę: z czystym kontem; w miłej atmosferze i dając do zrozumienia, że nie jest niczyim wrogiem. Adam uśmiechnął się przelotnie i złapał za klamkę od drzwi frontowych. Odpowiedział na przyjazną zaczepkę z humorem.

- Może kiedyś. Napewno w puchowym kombinezonie.

Po tej odpowiedzi zniknął za drzwiami, gdzie odetchnął głęboko. Żałował teraz, że nie wziął ze sobą kurtki, która bezwładnie wisiała na wieszaku tuż przed nim. Między palcami jednej dłoni czuł tylko lodowato zimne szkło pucharków po deserach. Postanowił jak najszybciej włożyć je do zlewu.

Już wracając do kuchni poczuł zmęczenie. Ziewnął cicho, odkładając brudne naczynia. Oparł się o zlew i zamknął na moment oczy. Która jest godzina? Osiemnasta? Dziewiętnasta? Ten dzień minął tak szybko... Chociaż faktycznie zegar wybił dwudziestą pierwszą minutę po dziewiętnastej, to wcale nie był koniec dnia. Wokalista był świadom, że mieszkańcy tego domu są przyzwyczajeni do późnego chodzenia spać. Sam doświadczył tego wczoraj, kiedy po nocnych igraszkach z Tommy'm Joe zamknął oczy dopiero dwie godziny po północy. Teraz właśnie wczorajsza nie do końca przespana noc dawała mu się we znaki. Zauważył to Ratliff senior, który właśnie wszedł do kuchni.

- Adam? Dobrze się czujesz? - Zapytał zaniepokojony Henry.

- Niezupełnie. Jestem... Zmęczony. Chyba pójdę się położyć. - Oznajmił, rozmasowując kark w obrocie o sto osiemdziesiąt stopni. Przelotnie spojrzał w stronę salonu, chcąc wypatrzeć drobnego blondyna, ale nie znalazł go tam. - Gdzie jest Tommy?

- Hahah... Poszedł spać. Nie dziwi mnie to. Spędziliście na lodzie bite trzy godziny. - Zaśmiał się, a brunet podzielił jego śmiech swoim odpowiednikiem.

- Tak, ja chyba do niego dołączę. Prawdę mówiąc, słaniam się na nogach po tych dzisiejszych atrakcjach. - Przyznał się i razem z wujkiem Henrym udał się do salonu. Zastanawiał się, po co mężczyzna przyszedł do kuchni. Najwyraźniej chciał się dowiedzieć, jak się czuję. Niczego nie wziął z kuchni ani nie przyniósł. To nawet miłe. Chyba już dawno nikt się tak o mnie nie troszczył...

Pan domu odprowadził swojego gościa do schodów i rzucił, że idzie ściągnąć Annie do domu, bo „ile można siedzieć na mrozie”. Tymczasem Adam wykrzesał z siebie resztki sił, by pokonać schody. Otworzył po cichu drzwi pokoju Tommy'ego i bezszelestnie wszedł do pomieszczenia, gdzie na łóżku na wznak z rękoma za głową leżał blondyn – nie przykryty, ale też nie rozebrany. Adam nie zastanawiał się nad tym, czy śpi. Sam oparł się o drzwi i ponownie zamknął oczy, biorąc głęboki wdech, a potem wydech. Zasypiał na stojąco. Nawet, kiedy usłyszał niski, spokojny głos, myślał, że śni.

- Adam? Czy wszystko w porządku? - Tommy zapytał powoli. Usłyszał, jak drzwi się otworzyły. Nie spał – czuwał. Obserwował poszczególne ruchy Adama. Od razu zauważył jego niecodzienne zachowanie. Niczym mysz podkradł się do przyjaciela i oparł rękę na jego ramieniu, by po chwili zsunąć ją po długości ręki i ująć w swoją dłoń palce Lamberta. Za dłonią poszło całe ciało. Piosenkarz przylgnął do muzyka i wtulił się w niego jak dziecko w ulubiony kocyk. Ratliff był lekko oszołomiony, ale ten gest był bardzo przyjemny, więc go odwzajemnił.

- Coraz częściej pojawia się w mojej głowie pewne wyobrażenie... - wyszeptał ledwo dosłyszalnie do ucha blondyna. Poruszały się tylko jego wargi. Swoje ręce trzymał nad biodrami Ratliffa i coraz ciaśniej zaplatał je na plecach zakrytych cienkim swetrem o wyciętym w serek dekolcie. - Jesteśmy razem w łóżku, a ja cię obejmuję. Tulę się do ciebie, a ty się nie boisz. Ukołysany w twoich ramionach zasypiam. Jesteśmy tylko my i nikogo wokół. Tylko my sami.

Oblicze bruneta rozświetlił błogi uśmiech, kiedy poczuł, że wszystkie mięśnie Ratliffa się napinają. Spróbował go dotknąć. Wsunął ręce pod miękki materiał ubrania i ułożył wielkie ręce na delikatnej skórze blondyna. Nic się nie stało i to dziwiło piosenkarza. Tylko ciało Ratliffa zmieniło się w twardą skałę. Pocałował fragment jego szyi a potem karku. Silne ręce nie zdołały zdobyć więcej, a pragnące usta nie zaspokoiły się. Tommy Joe zrobił dwa gwałtowne kroki w tył i nadal bał się odetchnąć. Miał zamknięte oczy i bał się je otworzyć. Czuł łzy, które próbował przecisnąć się prze powieki.

- Ale to tylko wyobrażenie. - Lekki uśmiech Lamberta stał się ironiczny. Odepchnął się od drzwi i, idąc w stronę łóżka, zaczął szybko ściągać z siebie ubrania. Wtedy Tommy zaszklonymi oczami powiódł za nim.

- Przepraszam. - Powiedział skruszony, oddychając płytko.

- Za co? - Adam stał teraz odwrócony plecami do przyjaciela. Po ściągnięciu „góry” zaczął uwalniać się z wytartych dżinsowych spodni. Po chwili usiadł, by poradzić sobie z nogawkami.

- Za... - Tommy zamilkł. Został uciszony jednym zmęczonym spojrzeniem.

Tak, boję się. Boję się nawet przezwyciężyć ten strach. Nie jestem silny. Jestem słaby. Jestem tchórzem. Myśli krążące w głowie Ratliffa rozgniewały go. Obserwował poszczególne czynności wykonywane przez przyjaciela: jak się rozbierał, jak ukazywał mu poszczególne części swojego ciała – wszystkie oprócz jednej skrytej pod białymi bokserkami od Calvina Kleina. Kiedy blondyn skupił się na białym materiale, Lambert odwrócił się i ukazał znaczne uwypuklenie w tym miejscu. Tommy zauważył to i wypuścił gorące powietrze z ust. Wokalista nic sobie nie robił z jego obecności. Wszedł do łóżka i, jak to miał w swoim zwyczaju, okrył się pościelą do pasa. Zamknął oczy, nie przejmując się przyjacielem, i odetchnął, leżąc na wznak. Ta reakcja uczestnika Idola zbulwersowała gitarzystę. W gniewie złapał za krawędź swetra. Zawahał się. To znowu się dzieje. Znowu... To mnie ogarnia. Nie chcę... Tego lęku. Nienawidzę go! Jednym ruchem ściągnął z siebie czarny, elastyczny materiał i rzucił go na ziemię. Obserwował Adama. Wiedział, że nie śpi. Nasłuchuje. Blondyn przeszedł do spodni i zdjął je tak samo gwałtownie jak poprzednią rzecz. Strach nadal był w nim aktywny, ale hamował go za wszelką cenę. Zajęcie miejsca obok Lamberta było dla niego nie lada wysiłkiem. Zrobił to. Usadowił się na swoim miejscu po prawej stronie łóżka i oparł głowę na poduszce, przykryty pościelą do pasa. Zaczerpnął powietrza i zdecydował się na wykonanie najważniejszego ruchu wiodącego do łamania kolejnej z jego licznych barier.

- Adam... Dotknij mnie. - Rozkazał, ale w jego głosie dało się wybrzmieć raczej proszący ton.

Lambert machinalnie otworzył oczy. Przed sobą zobaczył nagą ścianę przyozdobioną jedynie tablicą korkową zapełnioną kartkami i obraz przedstawiający gitarę – złożony z puzzli i umieszczony w antyramie. Nie zauważył tych elementów wcześniej, nie zauważył i teraz. W głowie huczała mu niezwykła prośba. „Dotknij mnie.” Tak długo oczekiwana rozbrzmiała teraz i trwała między nimi nawet jeśli echo nie było dosłyszalne. Adam odwrócił powoli swoją twarz w stronę Ratliffa – zszokowaną twarz, która z każdą sekundą zmieniała się. Był uszczęśliwiony, choć nie wiedział, czy podoła tej prośbie.

- Dla ciebie wszystko... - Wyszeptał delikatnie. Była to jego zgoda. Te słowa oznaczały podjęcie wyzwania. Nadszedł długo wyczekiwany moment spełnienia pierwszych warunków umowy spisanej pocałunkami. Oboje czuli to w niewidzialnej wiązce łączącej brązowe oczy z niebieskimi. Następny krok należał do Adama. Tommy mógł tylko czekać na rozwój wydarzeń.

Pierwszy krok. Tylko się nie bój. Staraj się przyzwyczajać. Co? Przyzwyczajać? To tylko eksperyment. Cholerny eksperyment! Panika wkradła się w mimikę Tommy'ego Joe już przy pierwszym geście. Tommy Joe zaczął z przesadnym skupieniem obserwować palce o pomalowanych na czarno paznokciach, które przesuwały się właśnie po całej długości mostka, okrążały pierś, by dojść do żeber i policzyć je wszystkie. Czuł przyjemne mrowienie i tak samo obserwujące spojrzenie. Wkrótce dotyk opuszków zmienił się w odcisk całej powierzchni dłoni na alabastrowej skórze. Przykrywała ją i przesuwała się ku lewej piersi. Wtedy Lambert przeniósł spojrzenie na tors blondyna, a muzyk zamknął oczy. Im bliżej sutków była ręka wokalisty, tym muzyk coraz mocniej zaciskał powieki. Wreszcie długie palce dotknęły wrażliwego punktu, a w blond głowie pojawiło się jedno wspomnienie.

***

- Thomas, będziesz teraz grzeczny. Zamkniesz się, synku. Ja cię uciszę! - Warknął do połowy rozebrany mężczyzna i zacisnął palce na sutkach leżącego bezwładnie na łóżku chłopca. Dziecko krzyknęło z bólu i przerażenia, próbując się bronić. Jego drobne rączki zostały szybko odepchnięte, a on siarczyście spoliczkowany. Jęknął głośno z bólu i przyłożył obie dłonie do bolącej twarzy, kiedy wyrodny ojciec zajął się rozbieraniem reszty dziewiczego ciała z części garderoby w najbrutalniejszy ze sposobów.

***

- Nie. Proszę... - Otworzył oczy i usiadł na łóżku, odpychając od siebie Adama. Oddychał szybko, próbując zapomnieć o przeszłości. Na bladym policzku pojawiła się jedna mała łza, kiedy zsunął nogi z łóżka i usiadł na jego krawędzi, zaplatając ręce na piersiach. Zgiął się niemal do kolan i wbił wzrok w podłogę. Poczuł wstyd za siebie. Był wstrząśnięty obecną sytuacją. - Przepraszam... Przepraszam cię. - Wydukał. Zaczął się obwiniać podczas gdy Adam wpatrywał się w jego plecy w połowie zszokowany, w połowie zawiedziony. - Chyba nie jestem w stanie tego przezwyciężyć. Strach i wspomnienia... To tkwi w mojej głowie tak głęboko i... Nie mogę... Nie potrafię...

- Shhh... - Lambert uciszył go w jednej chwili. Usiadł za nim tak, że teraz Tommy Joe znajdował się między jego nogami. Brunet machinalnie przytulił się policzkiem do nagich pleców przyjaciela i objął go rękami w pół. Muzyk spiął mięśnie w odpowiedzi, ale nie spróbował ich odtrącić. Położył tylko na nich swoje dłonie tak jakby upewniał się, czy ten gest mu się przypadkiem nie zwiduje.

- Nie jestem gotowy... Nigdy nie będę.

- Jesteś. - Wokalista przerwał kolejną próbę wyjaśnień. - Jesteś najodważniejszym człowiekiem, jakiego znam. - Ucałował jedną z łopatek, a potem ustami zliczył kilka kręgów kręgosłupa. - Problem tkwi w tym, że... - Zamilkł na moment. Robię wszystko źle. Przywołuję tylko złe wspomnienia podczas gdy ty powinieneś myśleć tylko o mnie. To ja powinienem wypełniać twoją głowę i tak się stanie. - Robimy to źle. - Zdumiał się swoim wypowiedzianym na głos spostrzeżeniem i uśmiechnął. Chciało mu się śmiać. Tommy także się zdziwił. Odwrócił głowę, a potem całe swoje ciało w stronę Lamberta. Pytające spojrzenie prosiło o odpowiedź.

- Co masz na myśli?

- Powinniśmy zrobić... To. - Adam spojrzał na Ratliffa, a w oczy rzuciły mu się charakterystyczne niemo uchylone wargi. Przysunął się i musnął je kilka razy, by wreszcie przejść do pocałunku, który tak samo jak własne spostrzeżenie było dla niego niespodzianką. Tommy Joe dzięki temu poczuł się więźniem własnego pragnienia i poddał się – objął niebieskookiego za szyję i pochłonął w pocałunku, myśląc o rosnącej rozkoszy, jaką z niego czerpał oraz o człowieku, który mu ją oddawał. Kiedy tylko zdążył na nowo rozbudzić swoje pożądanie, Lambert oderwał się od niego i obdarował szelmowskim uśmieszkiem. Muzyk popatrzył na niego zamroczony. - O czym myślałeś, kiedy się całowaliśmy? - Wokalista rzucił prosto z mostu, opierając ręce na ramionach kochanka. Patrzył na niego z uwagą.

- O tobie. - Stwierdził nieśmiało Ratliff po krótkim zastanowieniu. Uznał to pytanie za podchwytliwe, lecz odpowiedział zgodnie z prawdą.

- A teraz? Kiedy patrzysz na mnie? - Drążył nieustannie Lambert. Wiedział, jaka jest odpowiedź, ale chciał do niej skłonić blondyna.

- Ja... - Po co te pytania? Przecież wiesz... Myślę tylko o twoich ustach. Pragnę ich. Pragnę... Ciebie. Czy to jakiś sprawdzian? Przecież to tylko eksperyment. Nie czuję nic do ciebie poza... Nie. To tylko pożądanie. I przyjaźń. I chęć bycia blisko ciebie i... Dosyć! - Prawdę mówiąc zastanawiam się, dlaczego przerwałeś tak cholernie dobry pocałunek.

- Więc myślisz o mnie?

- Oczywiście. Myślę o tobie zawsze, kiedy jesteś blisko. - Myślę? Naprawdę? Ale dlaczego? Myślę o nim więcej niż o Isaacu. Isaac też jest przecież moim kumplem. Nie takim jak Adam, ale przyjaźnimy się. Czemu myślę o Adamie? - A czy to takie ważne? - Spochmurniał momentalnie i zmarszczył brwi w niezadowoleniu, obrzucając ponętne wypukłe wargi niebieskookiego, które wygięły się w łuk, ukazując rząd białych zębów. To rozproszyło uwagę blondyna. Powrócił do obserwacji wodnych oczu.

- Och, oczywiście! Kiedy mnie całujesz lub na mnie patrzysz, myślisz tylko o mnie, a kiedy zamykasz oczy... Wszystko zmienia się na gorsze. Czyż to nie jest oczywiste? Nie zamykaj oczu, chyba że podczas pocałunku, a wtedy nie przestraszysz się. - Doszedł do wniosku Adam. Zaległa między nimi cisza. Lambert pozwolił Ratliff'owi zanalizować jego słowa.

Dlaczego znowu masz rację? To prawda: kiedy jesteś przy mnie czuję się bezpiecznie, a kiedy cię nie widzę ani nie czuję, lękam się. Takiego bezpieczeństwa nie dała mi żadna z kobiet. Może dlatego ten lęk nie odszedł – bo nie czułem się bezpieczny i nie miał mi kto tego zapewnić. A ty... Jesteś taki wielofunkcyjny. Uśmiechnął się na tę myśl. Lambert wyczuwał, że właśnie w tej chwili głowa Ratliffa pełna jest kłębiących się myśli. Postanowił o nie nie pytać. Zamiast tego dotknął pierś blondyna w miejscu, gdzie znajdowało się serce. Poczuł zawrotne tempo pulsu. Potem dłoń powędrowała przez obojczyk do szyi. Adam śledził swoje ruchy wzrokiem, a kiedy zatrzymał rękę na skórze w miejscu, gdzie pod skórą krew przetaczała tętnica, spojrzał w czekoladowe oczy. One obserwowały go z uwagą. Poważny wzrok nosił w sobie nutę oczekiwania i oddania. Tommy Joe zbliżał się, a Adam nachylał w jego stronę, by połączyć w delikatnym pocałunku, który zdawał się coraz bardziej namiętny.

Znowu się poddaję. To silniejsze ode mnie. Zrujnuję wszystko. Zrujnuję całą naszą przyjaźń, a na tych ruinach zbuduję... Jeśli tylko mi pozwolisz. Nie pozwalaj mi, proszę. Nie wiem, co będzie gorsze. Chcę tego, a jednocześnie się lękam. Tommy, proszę... Lambert odsunął od siebie Ratliffa, ponownie go zaskakując. Przyłożył rękę do gorącego czoła. Zbyt dużo myśli. Zbyt dużo naraz. Ałła... Jęknął. W głowie zaczął pulsować mu jakiś ukryty punkt. Promieniował bólem. Przyłożył dłonie do skroni i rozmasował je okrężnymi ruchami, by choć trochę zmniejszyć nieprzyjemne uczucie. Tymczasem Tommy oparł rękę na jego udzie, ze strachem obserwując zachowanie przyjaciela.

- Adam, co się dzieje? Co się stało? - Wyrzekł cichym zmartwionym głosem.

Lambert nie był zdolny odpowiedzieć przez dobre kilka minut, na co Tommy Joe niecierpliwie oczekiwał. Ból zaczął ustawać, a Adam oszołomiony spojrzał ponownie w czekoladowe oczy.

- Nie wiem... - Wyszeptał zszokowany. - Poczułem... Zaczęła pulsować mi głowa. To było... Męczące i... - Spojrzał w dół i zobaczył drobną dłoń spoczywającą na nagim udzie. Opuszki palców dzieliło kilka centymetrów od linii bokserek.

- Może to przez to lodowisko? Nie powinienem cię zmuszać. - Gitarzysta zaczął się obwiniać, spuścił głowę i zabrał rękę, ale Adam zdążył ująć ją w swoją.

- Nie pleć głupstw. Jestem po prostu zmęczony. - Zamknął oczy, czując, że to co mówi, jest prawdą. - Bardzo zmęczony. - Uniósł rękę Ratliffa i przyłożył ją do swojego policzka, by się w nią wtulić.

- Chodźmy spać. Tak, jak chciałeś. Tak, jak pragnąłeś. - Dłoń blondyna pogłaskała szorstki od zarostu policzek i zsunęła się na mostek Lamberta, by popchnąć go na poduszki. Wokalista poddał się tej sile bez protestów. Ułożył się na łóżku, a Tommy zgasił lampę i położył się obok niego na wznak. Po chwili poczuł wtulające się w niego ciało. Adam obejmował go i łaskotał swoimi bujnymi włosami. Po raz pierwszy się nie bał. Myślał o Adamie: o jego radach, które wypowiedział tak delikatnie chociaż wyzywająco; o jego intensywnym spojrzeniu, kiedy to mówił. Adam... Zapragnął znów pocałować człowieka, który wpływał na niego każdym gestem. On rozpalał, by gasić. To wszystko... To jest dziwne. To wyzwala we mnie jakąś dziwną energię... Adam. Powtarzał to imię już milion razy, ale nie znudziło mu się. Znajdował w tym wyrazie coś pięknego. Czy ty to sprawiasz? Dlaczego budzi się we mnie coś... Nieoczekiwanego. Fascynującego. Wielkiego. Odetchnął z trudem i zanurzył swe długie palce w kosmykach włosów Lamberta.

- Dziękuję ci. - Adam wyszeptał sennie wtulając głowę mocniej i zaplatając ręce wokół ciała Ratliffa, ale blondyn nie zauważył tego.

Przecież zrobię dla ciebie wszystko... Przez głowę muzyka przeleciała myśl, która natychmiast go zaniepokoiła. Zamknął oczy, które dotychczas wpatrywały się w ciemność. Dlaczego to pomyślałem? Przecież nie jestem jego... A gdybym był? To niedorzeczne. Ja... To tylko fascynacja. Przecież jestem heteroseksualny. Nie mógłbym do niego czuć nic poza przyjaźnią. Pożądanie... Sam to przyznałem. To już nie jest ciekawość. To przyciąganie. A ty jesteś jednocześnie szczęściem i przekleństwem, bez którego nie mogę się obejść. Kuriozalne myśli zaczęły krążyć w głowie Ratliffa, burząc dotychczasowy spokój. Od kiedy spotkał Adama, ten człowiek zaczął przewracać jego życie do góry nogami. Dlaczego wyjeżdżał? Czy tylko dla kariery? A może ze strachu? Zasnął nim odpowiedział sobie na te pytania. Znalazł tylko kozła ofiarnego. Adam w jego mniemaniu był winien wszystkich uczuć, jakie zaczęły targać nim już podczas pierwszego spotkania. Wcześniejmyślał, że lęk przed wysokością i dotykiem to najgorsze, z czym się zmaga. Senne marzenia utworzyły w jego głowie jeszcze jeden, którego nie był świadomy: strach przed nową tożsamością. To się działo bez udziału silnej woli czy zdrowego myślenia. W targające blondynem uczucia były zamieszane serce i dusza, które zgodnie powtarzały: zrobisz dla niego wszystko.


NASTĘPNY ODCINEK PO 17 MAJA!!!

6 komentarzy:

  1. Genialne. Nie usnę, dziś na pewno nie usnę, haha. Odcinek mega. Szczerze to już sama nie wiem, który jest moim ulubionym... Wszystkie, haha ;) Dziękuje ci, że mnie wyróżniłaś ^.^ Pamiętam jak w zeszłe wakacje nadrabiałam trzy dni twojego bloga i nie mogłam się oderwać. Zarwane noce, dnie spędzone z nosem w monitorze, ale BYŁO WARTO! ^.^ Dziękuje ci za ten odcinek, bo trochę mi się zachorowało, ale po przeczytaniu wpisu czuje się lepiej, haha. Dużo lepiej ^.^ Mam nadzieję, że wykuruje się na koncert ;) Bardzo podobała mi się rozmowa między Ann i Adamem. Cieszę się, że już wszystko sobie wyjaśnili. Tak powiem szczerze, nie odczuwam do niej sympatii. Pewnie przez tą akcję na lodowisku. A końcówka w pokoju Toma meeega. Cieszę się, że powoli, progresywnie pokonują ten strach :D Oj niech się już Tom zdecyduje na tego naszego kochanego Adasia ^.- Ale tak swoją drogą, uważam, że chłopaki pasują do siebie nie ziemsko ;) Jak ich pierwszy raz zobaczyłam to taka chwila zacięcia się i nagle w głowie taki okrzyk; ALE CUDNA PARA! Jak się później okazało wszystko jest trochę inaczej. Cierpiałam chyba ze 4 dni po tym, hahaha. Trochę się rozpisałam...więc dziękuje jeszcze raz za odcinek i wyróżnienie, życzę weny, życzę dużo cierpliwości w nauce do matury, mało stresu, dużo czasu i do zobaczenia w maju! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda Joanno ,to niesamowita para szkoda że tylko dobrych przyjaciół 😩każdy z nas życzył im więcej, ale niestety życie jest złe i okrutne.😢 Nie rozumiem ludzi, którzy krytykują coś tak pięknego tylko z racji na orientację to chore!!!😷 Jak mówiłam bardzo kocham Adommy to piękne.😍 A koncert Adasia zbliża się nieubłaganie.😰 Podekscytowanie i radość rośnie w nas każdego kolejnego Dnia!!!😀

      Usuń
    2. Ja też tego nie rozumiem. Ciekawe jak ci ludzie by się czuli gdyby to ktoś ich tak krytykował. Musi nam wystarczyć ich przyjaźń ^.^ Tom mi zaimponował swoją postawą na GNT <--- moja ulubiona trasa everrr. Ostatnio natknęłam się na coś takiego w internetach, haha. Taka wikipedia o Tommy'm, haha.
      http://darenotlove.livejournal.com/18440.html
      Tylko nie jestem pewna, czy to prawda, czy nie. Ale uważam, że i tak warto przeczytać

      Usuń
    3. Oh czytałam to już😳(myślałam że jednak coś więcej się dowiem o Tommy'm, ale chyba już wiem wszysto co sie da😩) Nie wiem czy wszystko jest prawdą😒, ale większość jest z pewnością😁!!! Naprawdę dzięki😙!!! Jeszcze jedna prośba Joasiu😉 (zdrobnienie jeśli czy nie przeszkadza, bo ja nie lubie jak mówi sie do mnie Dianka😡) jeśli masz Twitter to byś podała nazwe chętnie bym cię zaobserwowała.😉 Niestety zaobserwowałam też to że mało Polskich fanów się angażuje w wszelkie wiadomości o naszych chopcach 😍od czsu gdy nie prcują wspólnie to smutne.😢

      Usuń
  2. GlamtasticGirl to jest niesamowite😵, ty jesteś niesamowita😲. Normalnie i nienormalnie nie mam zielonego pojęcia jak można skomętować tak coś DOBREGO!!! Na początku nie mogłam się doczekać następnego rozdiału po ostanim😳, ale z każdym następnym rozdziałem wiem że opłaca się i warto czekać.😄 Jak powiedziałam nie wiem jak to skomętować poprostu dzieło sztuki i nie mam słów.😱 Dziękuję ze postanowiłaś odpowiedzieć na mój komętarz i rozważyć tę propozycję.😌 Życzę dużo weny i więcej tak wspaniałych pomysłów do pisania.😉 I OCZYWIŚCIE ZDANIA MATUR.😜 POZDRAWIAM.😙 ZDRÓWKA I SZCZĘŚCIA ŻYCZĘ😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach. Kocham taką postawę, jaką reprezentuje Adam. Woli skazać siebie na cierpienie niż skierować ścieżki Tommy'ego na życie w świecie, gdzie odstępstwo od normy jest negowane. Taki jest nasz dzisiejszy świat, niestety.
    Zastanawiam się, w jaki sposób Tommy się przełamie. Wszystkie zmierza w tym kierunku, jednak jest blokowane w ostatniej chwili. Czy to będą kolejne stopniowe próby czy jeden wielki wybuch?
    Och, niech ten czas leci szybciej, czekam na kolejną publikację <3

    OdpowiedzUsuń