piątek, 23 września 2016

Rozdział 65 - Yoke

Już piątek! Eeee... 15 minut po północy ale piątek. Ja myślę już nad kolejnym odcinkiem oraz nad czasem nieubłaganie płynącym jak rzeka o rwącym nurcie. Wybieram się bowiem na studia, a na studiach, to tego czasu zazwyczaj brak. Tak sobie myślę, że bez Waszego wsparcia to marnie będzie z moją twórczością, bo moje natchnienie bierze się z Was (między innymi, ale przede wszystkim z Was). Ale jeszcze mam tydzień wolnego, więc... Tak, nowy rozdział. O nic mnie nie pytacie, więc nie odpowiadam na komentarze. Jak coś to pisać :*
UWAGA! Pod rozdzialikiem czekają na Was dwa pytania. Taki mały konkurs. Komentarz z najlepszymi i prawidłowymi odpowiedziami czeka nagroda. Chcecie? To się udzielać :D

Rozdział 65
Yoke*

Piąta przymiarka i wciąż nic. Tommy Joe zaczynał żałować, że pomysł wyjścia do klubu wyszedł na światło dzienne. Po co w ogóle o tym pomyślałem? Mogliśmy posiedzieć w domu. Obejrzeć jakiś film. Spędzić miło wieczór zakopani w kocu razem z popcornem.

Adam niecierpliwił się, czekając, aż Tommy wyjdzie z sypialni. Blondyn prezentował mu kolejne komplety ubrań, jakie wybrał na dzisiejszy wieczór. Lambert miał zadecydować, który jest najlepszy. Okazało się jednak, że gitarzysta nie ma wyczucia mody. Przy każdym zestawie wokalista kręcił nosem i mówił, co mu nie odpowiada. Miał nadzieję, że szósta propozycja w końcu go zadowoli, lecz tym razem Ratliff wybierał ciuchy o wiele dłużej niż zwykle.

Myśl! Ostatnie podejście. Coś eleganckiego i jednocześnie bardzo seksownego. Coś... Usiadł na łóżku. Przed sobą miał otwartą na oścież szafę z ubraniami. Ale nic, co w niej było, nie zadowalało go w pełni. Odwrócił wzrok, nie mogąc już patrzeć na zawartość swojej szafy. Jego spojrzenie napotkało nierozpakowane jeszcze torby podróżne, które w tajemniczy sposób spadły na podłogę. Przygniatały coś. Coś lśniącego. To przykuło uwagę Ratliffa. Odciągnął ciężkie bagaże na bok, a jego oczom ukazała się świąteczna torebka, w której wciąż tkwił prezent od Adama. Wyciągnął go szybko. W oczach coś błysnęło. To jest to. Adam, dzięki! Wiedział nawet, jaki dół będzie do tego zestawu idealnie pasował. Tak samo czarne jak materiał koszuli spodnie leżały na dnie szafy. Zawsze wydawały mu się zbyt ciasne, ale tym razem powiedział sobie, że jest w stanie zapłacić cenę dyskomfortu, by zaimponować Lambertowi. Nie założył żadnej biżuterii – wystarczającymi dodatkami były rękawiczki bez palców oraz odważny makijaż. W takim zestawieniu pokazał się wokaliście.

- Oooch, cholera...! - Adam zaklął cicho, przeczesując palcami ułożone włosy. Następnie jego dłoń powędrowała do ust, by je zakryć. Patrzył, jak Tommy podchodzi do niego wolnym krokiem, z kuszącym spojrzeniem oczu i zawadiackim uśmiechem. Mam ochotę się na ciebie rzucić; zaciągnąć do sypialni i zamknąć się tam z tobą na trzy spusty. Bym był jedyny, który mógłby napawać tobą oczy...

- I? Czy tym razem wyglądam dość dobrze, by się z tobą pokazać? - Zamruczał, spoglądając głęboko w niebieskie oczy, lustrujące jego sylwetkę.

Adam tymczasem nie odrzekł ani słowa. Przysunął blondyna do siebie, ciągnąc za poły jego koszuli z czerwoną falbaną. Za chwilę swoimi ustami natrafił na dumnie wyeksponowane wargi Ratliffa, wymuszając na nim gwałtowny, ostry pocałunek. Muzyk odwzajemnił gest: zaplótł swe ręce na karku wyższego mężczyzny, przyciągając go do siebie jeszcze bardziej, i wtedy poczuł ręce obejmujące go w pasie. Brutalnie wepchnął swój zwinny język niemal do gardła wokalisty, który zaczął ssać i lizać ten obcy element. Oboje doświadczyli słodkiego mrowienia schodzącego w dół ich klatek piersiowych. Agresja towarzyszyła także kończącym zbliżenie cmoknięciom.

- Jesteś śliczny. Śliczny kociak z ciebie.

- Mrrr... - Szczupłe ręce zsunęły się po szyi, kiedy gitarzysta wydał z siebie słodki pomruk. Zręczne palce poprawiły kołnierzyk grubej kamizelki należącej do Adama, spłynęły po piersiach i zatrzymały się na końcowych żebrach, by odepchnąć niebieskookiego. - Uważaj. Każdy kociak ma ostre pazury. - Podniósł do góry lewą rękę jak zamierzający zadać cios tygrys. W oczach Lamberta błysnęły się pomalowane czarnym lakierem paznokcie. Brunet tylko się zaśmiał. Weszli do przedpokoju, gdzie zdjął z wieszaka kurtki – obie skórzane. Jedną z nich rzucił blondynowi.

- Nie będzie nam zimno? Jest koniec grudnia...

- Zima i Kalifornia – te dwie rzeczy się wykluczają. - Powiedział Adam, zakładając wierzchnie odzienie. Poza tym, zawsze mogę cię rozgrzać, Pretty Kitty. - Mruknął i schował w jednej z kieszeni portfel i telefon. Klucze od auta zatrzymał w dłoni. Następnie opuścił mieszkanie i poczekał na towarzysza przed drzwiami.

Tommy Joe musiał przyznać, że jego przyjaciel wygląda nieziemsko. Nie dość, że Adam był przystojny, to jeszcze znał się na modzie, a nie każdy facet (wręcz rzadko który!) to potrafi. Ubrania, które włożył, podkreślały każdy atut jego ciała, a ukrywały niedoskonałości, których chyba nawet nie miał. Do czarnej kamizelki obszernie wykrojonej w dekolcie założył kilka błyszczących wisiorów, które przy każdym ruchu grzechotały. Zachwycał też dół stroju: czarne jak smoła, skórzane spodnie seksownie opinały uda, odkrywając tylko gołe kolana w miejscach rozcięć obydwu nogawek. Największą uwagę przeciągał zaś pas – bogato zdobiona klamra była wielka, a patrząc na nią nie można było nie zauważyć sporej męskości uwięzionej pod skórzanym materiałem. To ty jesteś seksowny. Cholernie seksowny... Mam nadzieję, że tam, gdzie idziemy, nie ma gejów, bo w innym przypadku rzucą się na ciebie i rozszarpią jak dzikie zwierzęta swą zdobycz. Takie myśli zajmowały głowę Toma za każdym razem, gdy spoglądał na idealną sylwetkę uczestnika „Idola”. Szedł za tym mężczyzną do windy, podziwiając długie nogi i zgrabny tyłek. Porównywał siebie z Adamem, choć wiedział, że w każdej kategorii z nim przegrywa. W końcu dał spokój. Przy niemym zaproszeniu niebieskich oczu do windy zawahał się chwilę, przypominając sobie określenie, jakim został nazwany przy wyjściu z mieszkania. Pogładził się w skupieniu po brodzie, a potem uśmiechnął i wszedł do metalowej klatki.

- Pretty Kitty... Podoba mi się. Możesz mnie tak nazywać, kochanie. Nie! Baby... Boy. Baby Boy? - Zwrócił się do Lamberta świeżo wymyślonym przezwiskiem, a reakcją był radosny śmiech.

- O, tak. Tak bym się nazywał, gdybym był gwiazdą porno. - Adam zaśmiał się ponownie i odwrócił gwałtownie, by rozczochrać Ratliff'owi włosy. - Ale niech ci będzie. Będę twoim Baby Boy'em, jeśli chcesz. - Zgodził się, kiedy Tommy zaczął porządkować fryzurę. Po chwili poczuł obejmujące go ręce, a potem łaszące się do niego jak kot ciało.

- Ależ jesteś gwiazdą, Adam! - Rzekł ekspresywnie Tommy Joe. - A swoje zdolności w kategorii porno pokażesz mi nieco później. - Oddał mu przelotny całus w policzek, kiedy winda stanęła. Blondyn zdążył uciec nim Lambert złapał go w swoje ramiona. - Baby Boy, kluby czekają! - Ponaglił, ale Adam znów zbył go uśmiechem.

Nawet się nie spodziewasz, co cię czeka. Przeszło przez myśl niebieskookiemu, kiedy siadał za kierownicą swojego Maserati. Kilka minut później jechali już w miejsce, w którym Tommy nigdy wcześniej nie słyszał.

***

To była jedna z ciemnych, ślepych, wąskich ulic, podobna do tych, w których rabują, biją lub gwałcą. Wyróżniał ją tylko jeden szczegół: na jej końcu mienił się neonowy szyld, a wejścia pod nim pilnowało dwóch ochroniarzy, którzy dzielili kolejkę ludzi na gości klubu i odrzutków zbyt pijanych, by wejść.

- To tutaj. - Adam stanął w znacznej odległości od końca kolejki. Ogarnął wzrokiem jej długość, natomiast Tommy połączył ze sobą mrugające jaskrawymi kolorami litery.

- Yoke? Zamierzasz zabrać mnie do... Niewoli? - Tommy wskazał ręką napis i zaśmiał się. Ta nazwa bardzo go bawiła.

- O tak... - Odrzekł Adam z przekonaniem i pociągnął Tommy'ego za sobą nim ten zdążył przeczytać mniejsze litery. Robił to w pośpiechu. Literował, rozróżniając jeden znak co dwa kroki. Poskładał dopisek w całość i wtedy sprzeciwił się.

- Zaraz! Klub dla gejów? Ty chyba oszalałeś!? - Krzyknął i stanął dęba. Zatrzymał też Lamberta. Brunet mocno trzymał jego rękę, ale blondyn zdołał znaleźć siłę, by się wyrwać.

- A co? Boisz się? - Adam zbliżył się tak blisko, że Tommy czuł na sobie jego słodki oddech. Poczuł się obezwładniony, kiedy brunet znów to zrobił – uwiódł go, nawet go nie dotykając. - Pamiętaj, że jesteś tu ze mną. Przy mnie nic ci się nie stanie. - Zapewnił uspokajająco. Kojący ton sprawił, że muzyk zamknął oczy.

Działanie melodyjnego głosu zredukowało wybór do jednej opcji. Tommy wahał się, chociaż wiedział, że Lambert nie odpuści. Jesteś szalony. Jesteś kompletnym świrem, Adam. I chyba właśnie ta cecha intryguje mnie w tobie najbardziej. A przy tym jesteś tak bezczelnie przekonywający. Kiedy otworzył oczy, Adam dostrzegł w nich tajemniczy błysk. Nie wiem, co będzie, gdy przejdę przez te drzwi, ale ufam ci. Chcę tam z tobą iść i bawić się do białego rana... Blondyn ujął dłoń Adama i mocno zaplótł na niej palce. Poczuł nagły przypływ energii i wciągnął głośno powietrze jakby przygotowywał się do czegoś ważnego.

- Chyba zwariowałem... - Mruknął, a głośniej powiedział. - Pokaż mi koniec kolejki. - Przewrócił oczami i uśmiechnął się szczerze. Adam jednak zachował poważną minę.

- Żartujesz sobie ze mnie? - Adam zapytał z niedowierzaniem, ale zaraz uśmiechnął się porozumiewawczo. - Nie pozwolę czekać w kolejce takiemu kociakowi jak ty. - Zaplótł palce na dłoni Ratliffa, ale potem zmienił zdanie i jego ręka zawędrowała na ramię niższego mężczyzny.

Przeszli przez bramkę jak VIP-y. Lambert najwidoczniej znał ochroniarzy, bo przywitał się z nimi jak z kolegami. Wnętrze klubu było ekskluzywne. Ściany upstrzone neonami i brokatem mieniły się w blasku mrugających świateł. Wielka sala zapełniona była tańczącymi imprezowiczami. Mniejszy tłum był na oddzielonych od parkietu kanapach, które znajdowały się na podwyższeniu. Tommy Joe nie zdążył spojrzeć w górę, gdzie na tarasie znajdowały się stoliki – został wciągnięty na parkiet w sam środek tańczących mężczyzn. Kobiet – lesbijek – było tutaj niewiele, za to mężczyźni... Muzyk nie wiedział, że jego płeć potrafi się TAK ruszać. Zdawał sobie sprawę, że Adam potrafi więcej niż tylko bujać się do rytmu, ale to był Adam. Gitarzysta sądził, że jest on wyjątkiem, jeśli chodzi o taniec mężczyzny-nie-tancerza. Najwidoczniej każdy gej to potrafi. Ja jestem hetero i tego nie umiem. Nie potrafię... Wszedł w tłum prowadzony za rękę. Wkrótce Adam się odwrócił i właśnie wtedy didżej puścił spokojniejszą piosenkę – w sam raz dla zakochanych par. Gdy tekściarz usłyszał tę melodię, poczuł się zakłopotany. Mam do tego zatańczyć? Adam jest tylko moim przyjacielem. To chyba trochę nie na miejscu... Pomyślał, ale niebieskooki był innego zdania – pewnie objął ukochanego w pasie i przesunął do siebie. Tommy opadł na jego klatkę piersiową i oparł podbródek na ramieniu bruneta. Nadal czuł się niepewnie, ale poddał się ruchom mężczyzny. Teraz już oboje falowali w rytm romantycznego utworu, a Ratliff odczuł przyjemność. Zaczynało mu się podobać, że znowu są tak blisko, tak bardzo złączeni, zjednoczeni.

Ten utwór okazał się tylko stonowanym wstępem do dzikiej zabawy. Tańczyli i skakali, czując w sobie rytm techno i muzyki klubowej. Przy licznych klasykach nawet śpiewali i wygłupiali się. Zabawa trwała kilka godzin. Wzbogacali ją nie tylko tańcem, ale także rozmaitego typu alkoholami od wódki zaczynając, przez zwykłe piwo, a kończąc na tequili. Tommy zwykle bronił się przed alkoholem, ale tej nocy Adam był w stanie przekonać go do wszystkiego – nawet do tańca na podwyższeniu wokół didżeja. Właśnie tam pokazywali swe umiejętności profesjonalni tancerze (oczywiście odpowiednio ubrani). Przez te kilka godzin Tom zdążył się upić, przyciągnąć uwagę męskiej części gości klubu oraz wdać się w bójkę. Przed niebezpieczeństwami tego typu oraz zaczepkami każdego obcego faceta zawsze skutecznie bronił go Lambert, który, choć także był po kilku głębszych, wciąż zachowywał trzeźwy umysł. Zapewne bawiliby się dalej oszołomieni procentami we krwi, gdyby nie przeszkodziła im wzrastająca suchość w ustach. Musieli ochłonąć. I musieli to zrobić teraz.

To wokalista zaoferował, że pójdzie po napoje. Ratliff z całego serca pragnął pójść z nim, ale ostatecznie wybrał drogę do kanap – była ona o wiele krótsza. I bezpieczniejsza zwłaszcza, że gitarzysta chwiał się na nogach, a przejście przez cały parkiet oznaczało obijanie się o tańczących i zwracanie niechcianej uwagi. Rozłączyli się wtedy: Adam poszedł do baru, by zamówić drinki; Tommy poszukał wolnej kanapy – w żadnym wypadku nie zamierzał czołgać się po schodach na tarasy ze stolikami. Nie w tym stanie.

Adam bacznie rozglądał się, zmierzając w stronę baru. Zwykł tu bywać razem z Drake'em. Wtedy znał tutaj co drugą osobę. Tego wieczora nie spotkał żadnej znajomej twarzy, co z jednej strony go cieszyło, z drugiej zasmucało. Oparł się bokiem o ladę baru, czekając na swoją kolejkę do złożenia zamówienia. Tym razem wzrokiem szukał swojego towarzysza, który udał się odpocząć. Nie odnalazł blond czupryny. Postanowił więc wspiąć się na palce - wtedy udało mu się rozróżnić charakterystyczną fryzurę włosów czesanych na lewy bok, chociaż Tommy Joe zawsze ogarniał je do tyłu. Muzyk szedł w stronę jedynej wolnej kanapy, którą przed chwilą zwolniła grupka osób. Pijanym krokiem przedzierał się przez ludzi, kiedy do Lamberta przemówił dziwnie znajomy głos.

- Co podać? - Zwykły ton w tym miejscu był krzykiem przedzierającym się przez odgłos głośników.

Adam odwrócił się machinalnie i nawet otworzył usta, aby zamówić napoje, ale głos uwiądł mu w gardle, kiedy zobaczył znajomą twarz: bardzo pociągającą choć nie był to jego typ. Brązowe oczy śmiały się do niego, a usta rozchylały się w coraz szerszym uśmiechu.

- Terrance!? - Krzyknął, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Rzucił się na ladę, by móc uściskać kolegę, przyjaciela, kumpla ze szkolnych lat. Terrance Spencer był postacią, od której zaczęła się przygoda Lamberta z teatrem. Poznali się podczas zapisów do szkolnego kółka teatralnego, potem razem dołączyli do miejskiego teatru. Razem uczyli się ról do następnych sztuk i, choć to Adam zawsze zbierał laury, Terrance był najlepszy w rolach tanecznych, gdzie jego jedyną i nieodłączną partnerką zawsze była Brooke.

- Adam! Hej! A... Co ty tu robisz? Przyszedłeś z kimś? - Barman wziął przyjaciela na spytki nim Adam zdołał otrząsnąć się z szoku. Terrance tutaj? W dodatku jako barman? A gdzie się podział ten wiecznie nadpobudliwy aktor, który zawsze robił ze sceny parkiet?

- Przyszedłem z Tommy'm. Pamiętasz go? Był na mojej imprezie pożegnalnej i ostatniej sztuce...

- Ten blondasek? Tak! Kojarzę, ale mówiłeś, że on nie jest gejem, więc...

- Nie, nie. Trochę go wkręciłem i wylądowaliśmy tutaj. Wiesz, to jedyny klub, do którego wpuszczają mnie za free... - Zaśmiał się, kiedy jego rozmówca podparł głowę ręką. Lustrował twarz Lamberta w poszukiwaniu swojego starego przyjaciela, ale poznawał go tylko po znajomym błysku charakterystycznych niebieskich oczu. - A ty? Barman i to w gej-klubie? A co z teatrem? - Piosenkarz wyrwał Spencera z zamyślenia. Tym razem to brunet podparł się o mokry od drinków blat, czekając na odpowiedź.

- Więc... Co tu dużo gadać? Po twoim odejściu grupa przestała się dogadywać. Ja i Sasha pracujemy teraz w nocnych klubach. Za dnia chodzimy na przesłuchania. Chcemy się załapać do jakiegoś zespołu jako tancerze. Ale to Brooke odeszła pierwsza. Wiesz, ona nawet odcięła się od tańca. Całe dnie siedzi w swojej pracowni i szyje, ale to się nie przekłada na ilość zamówień. Chociaż mówi, że jej „firma”... - pokazał palcami znak cudzysłowu dodatkowo wspomagając gest spojrzeniem zwątpienia - dobrze prosperuje, to tak naprawdę to jest jedna wielka ściema.

Terrance opowiadał jak na spowiedzi. Adam słuchał z uwagą. W tym samym momencie myślał o swojej drogiej przyjaciółce, którą wraz z Tommy'm odwiedził przed świętami. Rzeczywiście zastał ją w pracowni, zawaloną górą materiałów, samotną i znużoną. Podczas rozmowy tryskała energią i być może dlatego Lambert nie wyczuł, że coś jest nie tak jak być powinno. Zbyt długo mnie nie było. Zaniedbałam moich przyjaciół. Winę za taki stan rzeczy mógł zrzucić na program, w którym brał udział albo na Tommy'go, któremu poświęcał każdą wolną chwilę, ale nie zrobił tego. Sam poczuł się winny i to sobie obiecał, że musi wszystko naprawić – nie teatr i relacje między aktorami; musi naprawić Brooke.

- Muszę ją odwiedzić. Byłem u niej przed świętami, ale nic nie zauważyłem. - Powiedział znacznie ciszej, jakby zapomniał, w jakim miejscu teraz się znajduje. Terrance nie potrafił czytać z ust, więc zignorował słowa, których nie usłyszał.

- Nie martw się nami. Damy sobie jakoś radę. Teraz najważniejsza jest twoja kariera. My wszyscy cię wspieramy. Przepraszam, że nie pogadamy dłużej, ale muszę wracać do pracy. - Wyjaśnił szybko, z trudem ignorując nawoływania innych klientów. Nie mógł dłużej wyręczać się drugim barmanem. Mimo poczucia obowiązku poczekał jeszcze na zamówienie starego przyjaciela, który po krótkim namyśle zdecydował się na piwo z sokiem dla siebie oraz butelkę wody dla swojego towarzysza. Tommy nie powinien więcej pić. Nie chcę go stąd wynosić. Adam pomyślał z uśmiechem i z takimi napojami udał się w stronę kanap, gdzie miał nadzieję zostać muzyka.

***

Niepewność kryła się w brązowych oczach, które śledziły poszczególnych ludzi tańczących na parkiecie. Dopóki był przy nim Adam, czuł się swobodnie. Teraz ogarniało go wrażenie, że nigdy nie powinien się w takim miejscu znaleźć. Choć zabawa była przednia i doskonale się bawił, odczuwał zagrożenie ze strony tańczących. Jedynym schronieniem wydawała mu się ta kanapa, choć i tutaj nie ukrył się przed uwodzicielskimi, pełnymi pożądania spojrzeniami. Wbił wzrok w czarny blat stolika, oczekując na jednego mężczyznę, którego spojrzenia się nie obawiał. Tylko Adam potrafił napełnić go spokojem i harmonią. Niestety, jego miejsce zajął już ktoś inny.

Tommy Joe skubał opuszki palców, kiedy naprzeciw niego usiadł obcy mężczyzna. Nieproszony gość śmiało spojrzał na gitarzystę i, przesuwając po blacie swojego drinka z jednej ręki do drugiej, obserwował Ratliffa dość długo nim się odezwał.

- Mogę postawić ci drinka? - Spytał uprzejmie, ale Tom nie podniósł wzroku.

- Nie. - Wyrzucił z ust szorstką odmowę. Nadal uparcie zajmował się swoimi paznokciami. Miał nadzieję, że jeśli zignoruje mężczyznę, ten straci zainteresowanie.

- To może colę? - Nieznajomy nie odpuszczał. To zdezorientowało, ale też rozbawiło Ratliffa. Po coś tu przyszedł? W klubie jest pełno ludzi. Musiałeś doczepić się akurat mnie? Nie potrafił dłużej ignorować adoratora. Po prostu podniósł głowę, lekko zamglonym wzrokiem zmierzył nachalnego typa od stóp do głów.

Nieznajomy przyciągał już samym wyglądem. Był blondynem o prostych włosach tak jak Ratliff, ale nie były one krótko przycięte. Usiłował zakryć nimi lekko odstające uszy. Dwudniowy zarost pokrywał podbródek i część policzków. Ciemne włoski okalały wąskie usta; prosty nos i cienkie brwi były ozdobą dla małych czarnych jak węgiel oczu, których spojrzenie potrafiło przeniknąć duszę. Tommy Joe spojrzał w te oczy i momentalnie poczuł się nieswojo.

- Dzięki, ale właśnie na jedną czekam. - Tom spróbował spławić mężczyznę. Położył jedną dłoń na drugiej i spróbował odstraszyć nieznajomego spojrzeniem. Na zamiarze się skończyło bowiem czarne oczy śmiały się do muzyka, a pogodna twarz wprowadzała rozmówcę dobry humor.

- W to nie wątpię, ale chyba istnieje jakiś cień szansy, że wyciągnę cię na parkiet? Może nie jestem przystojniejszy od swojego towarzysza, ale mogę udowodnić, że o wiele lepiej tańczę.

Ty w porównaniu z Adamem? Dobre sobie... Tommy rozejrzał się po sali. Dzięki temu ukrył kpiący uśmiech. Nie odnalazł w tłumie Lamberta, ale wychwycił wzrokiem coś, co właśnie wypełniło cały obraz jego oczu. Wysoki blondyn o dużych czarnych źrenicach i niewiele jaśniejszych tęczówkach podawał mu rękę jak do tańca. Jeden taniec. Tylko jeden taniec. Co sprawia, że chcę z tobą iść? Tommy spojrzał na mężczyznę i podał mu dłoń, myśląc, że będzie tego żałował. Kiedy z małą pomocą podniósł się do pozycji stojącej, zatopił ciekawskie spojrzenie w blondynie o długich włosach, przyjrzał się twarzy, która wydała mu się pociągająca. Smukła szyja emanowała seksem. Aż chciało się jej dotknąć. Wciąż trzymał dłoń, która była duża i silna.

- Jak masz na imię? - Spytał gitarzysta.

- Nazywam się Jason Flowers - Przedstawił się szarmancko, ale Tommy, słysząc jego nazwisko, wybuchnął śmiechem. Kwiatuszku... Jakie śmieszne nazwisko. I urocze zarazem. Kwiatuszku... Haha! Zapomniał, że w stanie, w jakim się znajduje, może łatwo stracić równowagę. Zachwiał się, ale Jason w porę złapał go za biodra. Wykorzystał sytuację, był w pełni objąć Ratliffa w pasie. Tommy w amoku zaplótł ręce na karku mężczyzny.

- Jeden taniec, kwiatuszku. - Rzekł z przekonaniem. - Chociaż w tym stanie mogę nie dotrwać do końca, nic nie obiecuję... - Dopowiedział słodko, starając się zachować choć minimalny dystans od przystojnej twarzy.

- Jestem w stanie zaryzykować. - Odparł Jason i stanowczo poprowadził muzyka na parkiet. Był tylko niewiele wyższy od tekściarza, dorównywał mu wagą. To stabilność umysłu nie zamroczonego trunkami pozwoliła mu zdominować Toma w tańcu.

Była to wyuzdana gra, w której Jason kokietował swą zdobycz każdym ruchem. Był coraz odważniejszy, a Tommy coraz bardziej zadowolony z niespodziewanej adoracji. W pewnej chwili Flowers zniknął mu sprzed oczu tylko po to, by znaleźć się za nim i przybić jego tyłek do swojego krocza – by ocierali się o siebie w takt muzyki. Tommy Joe był zbyt zamroczony, żeby wiedzieć, co właśnie robi. Z uśmiechem oddawał się w tańcu temu przystojnemu mężczyźnie. Z zadowoleniem odchylił głowę w bok, kiedy wyczuł ciepły oddech, a potem gorące usta na swojej szyi. Te gesty podniecały go, wprawiały ciało w nieznośne wibracje. Przyległ do Flowersa całym ciałem, a ręce dotychczas obejmujące go w pasie zsunęły się na dół. Tommy przez swoje obcisłe spodnie wyczuwał dłonie niebezpiecznie zbliżające się do jego krocza. Wtedy w drobnym ciele odezwała się panika. Przypomniał się strach, który dotychczas był uśpiony przez Adama. Obce ręce jednak nie dotarły do wrażliwego miejsca, które już zaczęło pulsować w rytm serca. Zamiast tego gwałtownie obróciły muzyka o 180 stopni. Blond głowę wypełnił widok Jasona. Wypełnił tylko na chwilę, gdyż mężczyzna natychmiast przysunął się do muzyka i krzyknął do ucha jeden rozkaz.

- Chodź ze mną! - Ujął Ratliffa za dłoń, a czarne oczy zachęciły do ruchu.

Gdzie idziemy? Ja nie chcę! A Adam? On już pewnie na mnie czeka. Szuka mnie. Adam... Tommy z lękiem rozejrzał się wokół. Nigdzie nie spostrzegł swojego przyjaciela, na którego tak długo czekał na kanapie. Rozglądał się jeszcze, prowadzony za rękę. Obawiał się, że Jason prowadzi go do wyjścia z klubu, jednocześnie próbował uspokajać się myślą, że Flowers na pewno chce tylko pogadać, że chcę go poznać. Tommy szedł w jedną stronę, a głowę odwracał w drugą, cały czas przeszukując tłum, by odnaleźć znajomą twarz. Nagle zgubił także cały tłum tańczących. Wszedł do jakiegoś tunelu, który znaczyły tylko niebieskie neony. To pewnie droga do łazienek. Cholera, czemu tu jest tak ciemno?! Spoglądał teraz przed siebie. Dobrze widział tylko postać Jasona. Inne sylwetki natomiast jedynie majaczyły w oddali. Osoby, które wypatrywał, znajdowały się w dziwnych pozach; łączyły się w pary lub w trójki; albo stały bardzo blisko siebie albo jedna stała, a druga klęczała przy niej; jeszcze inne osoby siedziały na jakichś kanapach czy fotelach, a na nich znajdowały się kolejne postaci kołyszące się i dziwnie drgające. Joe rozglądał się. Szeroko otwartymi oczami próbował wyłapać więcej szczegółów, ale to nie obrazy niepokoiły go najbardziej. To stłumiony dźwięk wstrząsał jego ciałem i umysłem. Wzrastał jego niepokój. Wzrastało też podniecenie. Tym, co słyszał, były jęki i westchnienia. Czasami nawet krzyki przeplatające się nawzajem. Szedł coraz wolniej i wolniej. Korytarz się skończył, a widok, który zarejestrowały brązowe oczy, przechodził ludzkie wyobrażenie. Nagle niewysoki blondyn i jego nowy towarzysz znaleźli się w pomieszczeniu pełnym rozebranych do połowy lub całkiem nagich ciał, które bynajmniej przyszły tutaj tańczyć. Tommy w niemym szoku wyszarpnął rękę z delikatnego, ale mocnego uścisku Jasona. Spojrzeli na siebie jeden z niedowierzaniem, drugi z jawnym podnieceniem. Tommy wiedział jedno: to nie była droga do wyjścia, ani do łazienki. Strach odbił się w jego oczach. Strach, który znał i który miał już nigdy nie powrócić, sprawił, że nie mógł ruszyć się z miejsca. Adam, gdzie jesteś...

***

Z wielkim trudem Adam przedzierał się przez parkiet. Z kuflem piwa wysoko nad głową i butelką wody na wysokości uda brnął w stronę kanap. Na jednej z nich czekał na niego Tommy. Lambert szczęśliwie zszedł z parkietu i postawił jedną, a potem drugą stopę na podwyższeniu. Gdzie on jest? Siedział gdzieś tutaj. Na pewno... Sprawdzał jeden boks po drugim, ale każdy zajmowali obcy ludzie. Doszedł do ostatniego i nadzieja na odszukanie Ratliffa wielokrotnie zmalała. Tommy... Nie powinienem cię zostawiać. Nie powinienem w ogóle spuszczać cię z oczu. Teraz rozumiem, dlaczego wystrzegasz się alkoholu. Lambert obawiał się, że nie odnajdzie muzyka. Odwrócił się w stronę tłumu i postarał się ponownie odnaleźć gitarzystę. Że też musiałem spotkać tu Terry'ego. Spóźniłem się. Zbyt długo na mnie czekałeś i zniknąłeś. Tommy, gdzie jesteś... Miał zamiar wyciągnąć telefon i zadzwonić, kiedy na parkiecie mignęła mu blond czupryna. Jedna, a potem druga. Pomyślał, że to alkohol dwoi mu obrazy w głowie, ale wrócił wzrokiem do tego punktu. W tłumie rzeczywiście dostrzegł dwóch blondynów, którzy udawali się w stronę tarasu. Jeden mężczyzna prowadził drugiego przez tłum i patrzył naprzód. Adam go nie rozpoznał, ale w drugim chłopaku, który patrzył za siebie jakby czegoś poszukiwał, wokalista od razu dostrzegł swojego przyjaciela – człowieka, którego kochał i o którego w tej chwili bardzo się martwił. Brunetowi zabłysły oczy. Upił łyk swojego drinka, który następnie odstawił na wolny blat. Z sama butelką wody postanowił przedrzeć się przez tłum. Za wszelką cenę musiał dogonić Ratliffa. Z kimkolwiek był, gdziekolwiek szedł – to z Adamem Tommy Joe miał spędzić tę noc, która jeszcze się nie skończyła. Dogonię cię i znowu będziemy razem. Jesteś tylko mój. Nie pozwolę nikomu ciebie zabrać. Piosenkarz śledził wzrokiem parę, starając się spuścić mężczyzn z oczu. Blondyn doszedł na kraniec parkietu, ale nie wszedł na schody prowadzące do tarasu. Zniknął w wejściu do czarnej otchłani, która oznaczona była tylko jaskrawo-niebieskimi paskami neonów.

Adam spostrzegł ten ruch, wtedy serce zaczęło mu walić jak młotem. Nie tego się spodziewał. W najczarniejszych snach nie miał takiej wizji. Tommy przekroczył właśnie próg pomieszczenia, w którym Adam był tylko raz i do którego przyrzekł sobie nigdy więcej nie wracać. Miejsce to nosiło nazwę „Darkroom”, a odgrywała się tam impreza, którą można było określić tylko dwoma epitetami: seksualna, niebezpieczna. Nadszedł czas, by złamać daną sobie obietnicę. Muszę tam dotrzeć nim zrobisz coś głupiego. Adam nie myślał. Rzucił się w stronę niebieskiego tunelu, brutalnie rozpychając łokciami tańczących. Z lękiem wyobraził sobie, co się stanie, jeśli nie zdąży na czas. Te obrazy tylko zwiększały jego gniew, upór i chęć dotarcia do Ratliffa nim dotrze do niego ten drugi.

----------------------
*yoke - ang. jarzmo, niewola

KOSTKI GITAROWE NA ŚCIANIE CZARNO-CZERWONEGO POKOJU TOMMY'EGO
(CZYLI SYPIALNI ADAMA)
1. Jakie słowa były wyryte na kostkach znalezionych przez Adama w nocnej szafce oraz tych, które zerwał ze ściany?
2. Jak myślisz: w jakim celu Adam, a wcześniej Tommy, zrywali ze ścian kostki gitarowe? 

4 komentarze:

  1. No to najpierw pytania:
    1. Nie mam zielonego pojęcia!
    2. By zapomnieć o przeszłości?

    To było super. Super rozdział i mały konkursik (nie moge sie doczekać wyniku). Brak słów nie wiem co powiedzieć! Zadam jedno pytanie, dobra dwa pytania!
    1. Co Adamowi przytrafiło sie w darkroom ze obiecał sobie tam nie wchdzić?
    2.Co czeka tam Tommy'ego?!

    😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka w końcu komentuje ( odcinek przeczytałam kilka godzin temu 😂😂) i odpowiem teraz na twoje pytania, ale nie wiem czy to będą dobre odpowiedzi bo moja pamięć najlepsza nie jest a mój mózg i tak jest w ostatnim czasie przeładowany informacjami ze szkoły 😢 nie jestem pewna tego co tutaj napiszę żeby mieć 100% pewności musiałabym chwilę pomyśleć albo cofnąć się do poprzednich odcinków na co po pierwsze nie mam czasu a po drugie to byłoby to nie fair w stosunku do innych więc możesz mieć pewność że piszę wszystko z głowy 😉 a więc 1. Jeśli dobrze pamiętam to na kostkach, które znalazł Adam było napisane "nadzieja" i "miłość" a co to tych, które Adam oderwał to mam pytanie: czy takie wogóle były? Szczerze nie pamiętam żeby był taki wątek jeśli był to go przeoczyłam ale jestem na 80% pewna że Adam nie oderwał żadnych kostek 😀co do drugiego pytania to myślę, że Tommy swoje ( jeśli było na nich napisane to co napisałam na górze) oderwał po tym jak zdradziła go ta dziewczyna na samym początku dzięki czemu poznał Adasia jak ona miała na imię? Camila? Coś takiego nia pamiętam dokładnie. Moim zdaniem chodziło o to ,że Tommy stracił wtedy nadzieję na miłość, na to że ktoś może go pokochać tak po prostu, że stwierdził że miłość tylko rani i oderwał te kostki.

    To są moje odpowiedzi swoją drogą fajnie by było (jeśli oczywiście planujesz ) że gdyby Adam i Tommy w końcy byli razem ale tak razem razem a nie tak jak teraz tylko że jakby Tommy w końcu powiedział Adamowi że go kocha to fajnie by było gdyby Tommy zabrał Adama do tego pokoju i przyczepił jeszcze raz te kostki i powiedział coś w stylu : to dzięki tobie odzyskałem nadzieję na miłość. To by było takie romantyczne ale no mogę sobie pomarzyć bo to ty wymyślasz wszystko 😉 zresztą nadal nie mam pewności, że to naprawdę było napisane dobra kończe już bo się rozpisałam zyczę ci weny i powodzenia na studiach 😉😘😘 a teraz wracam do lekcji 😖/Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. Już wiem nastąpiło olśnienie podczas oglądania sezonu na misia z siostrą cioteczną 😂😂ta dziewczyna miała na imię Carmen a tan było :" Carmen to Carmen" to dziwne ale mnie nie da się zrozumieć 😂 dobta już sobie idę bo będziesz czytać i myśleć co to za oszołom pisze 😂😂😂/Marta

    OdpowiedzUsuń
  4. Odcinek super :) Twoja twórczość jak zawsze w dobrej formie i na właściwym miejscu. Ale chcesz czegoś również od nas w zamian, ja to rozumiem. Ty nam coś dajesz, my chociaż tak możemy dać jakiś odwet Tobie ;)
    Tak się zastanawiam, czysta ciekawość, jakie studia wybrałas, jeśli to nie tajemnica to może się z nami podzielisz? Ja też właśnie mam za sobą najdłuższe wakacje w życiu, zaraz trzeba będzie zacząć działać ;))
    Życzę powodzenia na studiach i dużo natchnienia do pisania :) Całusy :*
    Dominika

    OdpowiedzUsuń