W
ostatnich komentarzach pewien anonim zadał mi bardzo celne pytanie:
co to są posuwisto-fryktyczne ruchy?
Otóż,
to określenie to mój ogromny błąd, który popełniłam, gubiąc
się w definicji. Więc:
ruchy
posuwisto-zwrotne (w stosunku płciowym) to inaczej ruchy frykcyjne,
które ja niechcący przekształciłam w fryktyczne, a potem
posuwisto-fryktyczne. Sama miałam niezły ubaw, jak to dzięki
mojemu czytelnikowi zauważyłam :D
Dziękuję
bardzo za zwrócenie uwagi!
A
błąd już poprawiłam. Jeśli będziecie mieli jakieś problemy ze
zrozumieniem tekstu lub zauważycie jakiś błąd, proszę śmiało
powiadamiać, to mi bardzo pomaga w rozwijaniu opowiadania.
Rozdział
64 Kropla
Zdrętwiałe
ciało wymaga od mózgu więcej impulsów ruchowych niż wypoczęte.
Nawet we śnie człowiek jest zmuszony takowe wykonywać. Kiedy na
zegarze wybiła godzina siódma piętnaście, nadszedł najwyższy
czas, by takowy ruch wykonać. Jasnobrązowa podłoga zatrzeszczała,
a zawtórowały jej zastojowe kości. Do tej melodii dołączył jęk,
będący skutkiem pulsującego bólu.
Adam
obudził się. Otworzył oczy, krzywiąc swe oblicze. Leżał na
wznak na zimnej podłodze. Był całkowicie nagi. Koc, którym okrył
się wczoraj, zniknął. Podłoga? Koc...? Tommy! W jego
oczach odbił się strach. Szybko odwrócił głowę w bok, jego
spojrzenie złagodniało. Ujrzał drobnego blondwłosego mężczyznę
pogrążonego w sennym spokoju. Leżał bokiem skulony na twardej
podłodze, zaplątany w grubym kocu, a za poduszkę służyło mu
własne ramię. Jesteś tu. Adam powoli przewrócił się na
bok. Z trudem przybrał taką samą pozycję jak Ratliff, ale przyjął
ją, by móc upajać się jego pięknym widokiem. Do pełni szczęścia
zabrakło mu obrazu twarzy, którą wiecznie skrywały długie
kosmyki włosów opadające z czoła.
Mój
mały rockman. Adam odsłonił słodkie oblicze ukochanego i
zobaczył jeszcze cudowniejszy widok – Tommy Joe uśmiechał się
przez sen. Zapewne śnisz o czymś cudownym. Tak bardzo chciałbym
być częścią twoich sennych marzeń... Cóż, mogę tylko
dziękować Bogu, że mogę napawać się widokiem takiego ciebie:
śpiącego, nie przejmującego się niczym prócz błogiego snu.
Lambert wyciągnął rękę, by ponownie ogarnąć blondynowi
niesforne włosy z twarzy. Zatrzymał jednak rękę w połowie drogi.
Zaczęło mu przeszkadzać, że Tom śpi właśnie w tym miejscu.
Jego ukochany powinien mieć przecież to, co najlepsze – być
otulony w najdelikatniejszą pościel, opierać głowę na milionach
poduszek. Adam zapragnął być jedną z takowych. Powinien trzymać
Ratliffa w ramionach. Jego ciało powinno wyczuwać każdy nawet
najdrobniejszy ruch muzyka. Zamiast tego wpatrywał się w mężczyznę
jak przechodzień w witrynę markowego sklepu. Wykrzesał z siebie
całą energię, by zmienić ten stan rzeczy.
Adam
podniósł się na rękach i uklęknął przy śpiącym gitarzyście
na kolanach. Następnie ostrożnie i z prawdziwym wyczuciem wziął
go na ręce. Tommy Joe był bezwładny – sen ogarnął całe jego
ciało, blokując wszystkie impulsy ruchowe. Jego mózg był zajęty
czymś innym: nierealnym światem wykreowanym przez wyobraźnię.
Lambert wstał, a w jego kolanach coś głośno przeskoczyło.
Przeklął w duchu swoje ciało za tak niedyskretne zachowanie. Potem
zaniósł Tommy'ego tam, gdzie według bruneta było jego miejsce.
Ogromne łoże zajęła drobna postać o alabastrowej cerze – wciąż
była zawinięta w koc, który miejscami odsłaniał fragmenty
ponętnego ciała. Piosenkarz zadbał i o to. Ułożył ostrożnie
kochanka na miękkim materacu, a potem dołączył do niego,
okrywając ich obu śnieżnobiałą kołdrą. Przygarnął do siebie
kruchą istotę, która była całym jego światem, a ta chciwie
wyciągnęła ręce w jego stronę i oplotła dłońmi większe
ciało. Dopiero teraz Adam mógł spokojnie zasnąć. Teraz już
mi nie uciekniesz. Trzymam cię przy sobie i nie puszczę. Brunet
poczuł w tej chwili dopadający go sen. Ziewnął krótko, a
ziewnięcie to zakończył pocałunkiem: schował wargi w puszystych
blond włosach i odcisnął je pośród nich. Wtedy to zamknął oczy
i ponownie zapadł w sen. Sen o wiele głębszy niż ten, z którego
się zbudził.
***
Blask
wypełnił źrenice okolone brązowymi tęczówkami około południa.
Tommy Joe przetarł oczy, a potem całą twarz, by jakoś powrócić
do rzeczywistości. Powrót ten okazał się boleśniejszy niż
poranek na kacu. Wszystkie mięśnie pulsowały w jednym rytmie,
dając o sobie znać poprzez ból. Gitarzysta poczuł szpilki
wbijające się w jego ciało, kiedy po raz pierwszy poruszył
rękoma. Pragnienie dojścia do ładu z własnym ciałem okazało się
silniejsze niż działanie naturalnej akupunktury. Odkleił się od
czegoś ciepłego i usiadł na łóżku. Otworzył oczy i zaczekał,
aż obraz, który zobaczył, stanie się mniej rozmazany: bardziej
wyrazisty, a jego elementy rozpoznawalne.
Pokój...
Moja sypialnia, ale... Czemu jestem w łóżku? Ratliff podrapał
się po głowie, pusząc tym samym swoje wystarczająco już
rozwichrzone włosy. Przypomniał sobie ostatnią noc, kiedy jego
wzrok natrafił na zmarszczoną pościel po swojej lewej stronie –
obok niego wypiętrzyło się małe pasmo górskie, które rosło w
stronę wezgłowia łóżka. Z zadowoleniem spojrzał na poduszkę.
Nachylił się w jej stronę i zaczął obserwować. Czy to twoja
sprawka?
Znajomy
brunet słodko spał. Jego porozrzucane włosy lśniły, a rozchylone
usta drgały lekko pod wpływem wypuszczanego ze spokojem powietrza.
Tommy nie chciał mu przeszkadzać. Obdarował mężczyznę subtelnym
pocałunkiem w policzek i zajął się sobą. Powrócił do pozycji
siedzącej i wyprostował się. Wyciągnął ręce, by rozruszać
zastojałe kości. Usłyszał i poczuł ciche strzyknięcia.
Odetchnął ciężko, czując nieznośne mrowienie. Jego powodem była
ubiegła noc, ale nie mógł oskarżyć Adama o swój ból. To
była najwspanialsza noc mojego życia. Nigdy nie czułem takiego
czegoś. Takiego... Pożądania. Przebiegła mu przez głowę
myśl, że jeszcze nigdy nie oddał się komuś z taką pasją.
Przyjemność odczuwana przy kobiecie była jak zadowalanie się
zaledwie jedną kostką czekolady. A wczoraj... Pochłonął ją całą
i zlizał z palców resztki. Z mężczyzną jest zupełnie
inaczej. Jest o wiele lepiej! Podobało mu się, że może nie
tylko dawać, ale też przyjmować rozkosz. Poczuł ją w sobie, a
ona eksplodowała w nim jak granat bez zawleczki. To było
wspaniałe. Chociaż na początku bolało i boli do teraz, chciałbym
poczuć to jeszcze raz. Chciałbym, żeby... Adam? Poczuł na
sobie dotyk bardzo delikatny i bardzo subtelny. Obce palce wspinały
się po pojedynczych kręgach jego kręgosłupa. To było przyjemne,
dlatego się nie odwrócił.
-
Jak się czujesz? - Usłyszał pytanie. Pogodny głos czule połechtał
jego zmysły, a sam blondyn pozwolił zadziałać swojej wyobraźni.
Jak
prawdziwy kochanek. Prawdziwie kochający. Czuły i troskliwy.
Obudziłeś się i, zamiast rozkoszować się porankiem, troszczysz
się o mnie. Zacznijmy ten dzień razem. Chociaż tyle mogę ci dać.
Jak się czuję?
-
Jestem obolały. - Tommy Joe położył się bokiem na łóżku i
uchwycił spojrzenie Lamberta, który posmutniał z powodu
usłyszanych słów. - I... Szczęśliwy... - Za chwilę zobaczył
promienny uśmiech, który rozświetlił pociągające oblicze. -
...i ciągle jestem lepki od potu. Zapomniałem przez ciebie wziąć
prysznic.
-
Haha. - Zaśmiał się brunet i wyciągnął się na łóżku. - Ja
też muszę się umyć. Ten deszcz i pot, i... O cholera. - Mruknął
do siebie. Spojrzał przestraszony na chłopaka, który posłał mu
pytające spojrzenie. - Nie zabezpieczyliśmy się. - Zauważył i
usiadł na łóżku. Gitarzysta zrobił to samo, ale nadal nie
wiedział, dlaczego Adam tak się przeraził.
-
Przecież jesteśmy facetami. Nie zajdę w ciążę, bo nie założyłeś
gumki. - Powiedział żartobliwie i już zamierzał położyć rękę
na ramieniu Lamberta, kiedy ten złapał za jego nadgarstek. Adam
zrobił to zbyt mocno. Ratliff poczuł ból i spróbował wymusić na
przyjacielu większą łagodność.
-
Nie żartuj sobie z tego. A co, jeśli... Jeśli zaraziłem cię
czymś, o czym nawet nie wiem, że mam? Dawno się nie badałem, a
ty... Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało z mojego
powodu. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby w ogóle coś ci się stało. -
Poprawił się machinalnie poważnie patrząc w brązowe oczy
blondyna.
Drugi
mężczyzna nie wiedział, jak odpowiedzieć na to niedosłowne
wyznanie miłości. Nie był do tego przyzwyczajony. Za bardzo się
o mnie troszczysz. Czy to jest właśnie miłość? To całe...
Pilnowanie mnie, nie pozwalanie na jakiekolwiek ryzyko. Nawet mój
ból podczas seksu cię zmartwił. Ratliff'owi przestawała się
podobać taka forma ponoć najpiękniejszego uczucia na świecie.
Odszukiwał w niej niezdrową przesadę. Właśnie dlatego spróbował
zbyć piosenkarza.
-
Daj spokój. Mam uwierzyć, że masz HIV albo... Inne cholerstwo,
jakąkolwiek bezsensowną nazwę nosi? Daj spokój. I wyluzuj się.
Ja idę pod prysznic. - Zadecydował.
W
jednej sekundzie wyplątał się z koca i pościeli. Od tych dwóch
grubych warstw już po przebudzeniu zaczęło oblewać go gorąco
mimo, że nie włączył grzejników od chwili powrotu do domu.
Zapomniał, że nie ma na sobie przydługiej koszuli, która służyła
mu za pidżamę, ale nie przeszkadzała mu nagość. Adam już
widział mnie nagiego, więc z czym mam się kryć? Na palcach
poszedł do drzwi, ale gdy je otworzył, usłyszał swoje imię.
-
Och, co? - Spytał zniecierpliwiony i odwrócił się. Tym samym
ukazał się Adamowi w pełnej krasie. Wokalista zmierzył go od stóp
do głowy, zatrzymując wzrok na najgorętszych częściach ciała.
Tommy zauważył to charakterystyczne spojrzenie i poczerwieniał od
niego. Jesteś cholernym zboczeńcem, Adam.
-
Nie miałem czasu wczoraj ci powiedzieć... - Zagadnął brunet
rozkojarzonym tonem. - Jesteś cholernie seksowny. - Dokończył, a
jego głos stał się podniecająca mrukliwy i ostry zarazem –
wyzywający.
Tommy
Joe przewrócił oczami i szybko znikł w korytarzu, czując, że
zaraz spali się ze wstydu. Nie zamknął łazienki na klucz – za
bardzo spieszył się pod prysznic. Miał nadzieję, że zimna woda
ugasi na nowo rozpalone ciało. Już po kilku sekundach zmienił wodę
z powrotem na ciepłą. Odkręcał powoli kurek, a woda stawała się
coraz gorętsza. Niemal parzyła go w skórę. Niemal. Wyprostował
się i odchyl głowę w stronę strumienia. Wziął gąbkę i nalał
na nią obfitą ilość żelu, który pienił się w kontakcie z wodą
i skórą. Tę pianę szybko zmywał gorący deszcz. Tom delektował
się prysznicem, błądząc gąbką po swoim ciele. Miał mały
problem z umyciem pleców. Mięśnie – jeszcze wczoraj zaciśnięte
do granic możliwości – dzisiaj nie pozwalały na tak wymagający
ruch, jak dosięgnięcie łopatek czy kręgosłupa. Cholera...
Wszystko mnie boli, a najbardziej... Nie zdołał dosięgnąć
swoich pleców, ale zawędrował niżej. Gąbka znalazła
się
między pośladkami, a muzyk przypomniał sobie wspólne wspomnienia
jego i Adama. Dotykał mnie tutaj. Dotykał i masował. Nie
potrafiłbym tak jak on. Oparł się o zimną ścianę i zamknął
oczy. Gąbka spadła na ceramiczną podłogę. A może...
Spróbował. Zagłębił w sobie środkowy palec lewej ręki,
rozluźniając uprzednio wszystkie mięśnie. Poczuł znajomy ból. W
tym momencie usłyszał dźwięk uchylonych drzwi kabiny
prysznicowej. Momentalnie otworzył oczy i oparł lewą dłoń o
kabinę.
-
Co ty tutaj robisz?! - Spytał z oburzeniem, ale tak naprawdę był
przestraszony. Adam prawie nakrył go na bardzo niestosownej
pieszczocie. Stał w drzwiach tak nagi jak go Pan Bóg stworzył i
uśmiechał się szeroko. Tommy nie miał pojęcia, czy Lambert
zdążył coś zauważyć. Mógł mieć tylko nadzieję, że nie.
-
Jestem brudny. Też muszę się umyć. - Rzucił krótko i syknął
głośno, gdy pierwsze krople gorącej wody ugodziły jego
nieprzyzwyczajone ciało. Wszedł do środka i zasunął za sobą
drzwi.
-
Nie mogłeś zaczekać? - Muzyk patrzył na olbrzymie, umięśnione
ciało, które powoli się do niego zbliżało. Zobaczył, że duże
ręce sięgają ściany z płytek po obydwu stronach jego ciała,
zamykając go w klatce, której były prętami. Brązowooki spojrzał
wokaliście w twarz. Głębia oceanu w oczach Adama były spokojna,
ale przebijała się przez nią nuta pożądania.
-
Jestem bardzo niecierpliwy, kiedy chodzi o ciebie. - Zbliżał się,
pokonując kolejne minimalne odległości. Jego dłonie znalazły się
na biodrach Ratliffa, kiedy ten starał się zachować spokojny
oddech.
Niższy
z mężczyzn próbował ukryć emocje, jakie ujawniały się, kiedy
brunet był blisko. Tekściarz zauważył to już jakiś czas temu:
przyspieszony oddech, kiedy Adam zbliżał się tak, jak teraz;
dziwny stres kumulujący się w brzuchu, kiedy jego przyjaciel mówił
coś niestosownego, nieprzeznaczonego dla uszu zwykłego heteryka;
zagłębianie się z pasją w pocałunkach, jakimi obdarowywali
siebie nawzajem; a po wszystkim – po wszystkich czułościach i
pieszczotach – nie potrafił wypuścić go z rąk.
W
tym momencie blondyn przygarnął Adama do siebie. Odchylił głowę,
przeczuwając następny ruch Lamberta, ale mężczyzna zaskoczył go
mimo to – wysunął język z ust i solidnie polizał drobną szyję,
wywołując ciche westchnienie ukochanego. Ponownie spojrzał na
cudowne oblicze brązowookiego, ale nie uchwycił czekoladowego
spojrzenia od razu. Powieki o długich czarnych rzęsach odkryły
duże oczy dopiero po chwili. Uchylone usta mówiły o uległości
Ratliffa. Ten jeden gest Adama sprawił, że tekściarz był gotów
oddać się każdemu następnemu ruchowi Lamberta. Niezależnie od
tego, jak bardzo zwalałby on z nóg.
-
Już się nie boisz. - Spostrzegł uczestnik „Idola” i ujął w
dłoń policzek blondwłosego. Ten wtulił się w nią, mrużąc
oczy, ale potem opanował się i odpowiedział na stwierdzenie.
-
Już nie. Zwalczyłeś to we mnie. - Przyznał szczerze Tommy i tym
razem to on zbliżył się do bruneta. Wspiął się na palce, ciągle
podtrzymując o kabinę, by móc szepnąć Adamowi na ucho. - A teraz
spraw mi tę przyjemność... - Wyszeptał zmysłowo i przygryzł
płatek ucha piosenkarza. Niebieskookiego przeszedł elektryzujący
dreszcz podniecenia. Nie mógł doczekać się końca wiadomości. -
...i umyj mi plecy.
Co!?
Adam wrzasnął w duchu. Nie tego się spodziewał. Tommy nigdy by
się z nim tak nie droczył. Teraz robił to: perfidnym uśmiechem
potwierdzał swoją prośbę; spojrzeniem rozkazywał brunetowi
schylić się po gąbkę, która leżała u ich stóp. Mężczyzna
zrobił to z wielkim wysiłkiem. Niebieskie oczy w skłonie
rejestrowały poszczególne fragmenty ciała Ratliffa, które
znajdowały się kilka centymetrów od jego nosa: drobną twarz;
długą szyję; tors z zarysowanymi żebrami i płaski brzuch z
kształtem pępkiem; podbrzusze... Adam zaklął w duchu, widząc
dorodne przyrodzenie. W tym momencie było ono w stanie w spoczynku.
Jednym ruchem mógłbym cię pobudzić. Jeden gest wystarczyłby,
by twój penis wzrósł i stanął na baczność. Jeden niegrzeczny
uczynek. ...szczupłe nogi i nieduże stopy. Podniósł niebieską
gąbkę i nalał na nią odpowiedni płyn, by zaczęła się pienić.
W
tym czasie Tommy odwrócił się do ściany i oparł o nią ręce, by
było mu najwygodniej. Adam zarejestrował ten widok. Gdyby gapił
się trochę dłużej, wylałby na gąbkę całą zawartość
buteleczki chociaż wystarczyło parę kropel. Blondyn prowokował.
Świadomie czy nieświadomie – eksponował swój kształt tyłek
wypinając go lekko w stronę Lamberta. Brunet spróbował to
zignorować. Pocierał plecy Ratliffa raz łagodniej, drugi raz
bardziej brutalnie. Zmierzał ku dołowi kręgosłupa, aż zabłądził
w okolice pośladków. Poczuł stres w swoim ciele, jakby robił coś
niedozwolonego, zakazanego. Tommy Joe wyczuł tę niepewność jednak
nie robił nic, by zapobiec tej zwykłej czynności, która była
jednocześnie pieszczotą. Dłoń bruneta skierowała się na biodro,
a potem w okolice podbrzusza Ratliffa. Jednocześnie Adam przysunął
się, stykając swą męskość z drobnymi pośladkami. W tej chwili
w blondynie skumulował się stres, ale nie był to strach; obawa
przed dotykiem mężczyzny – ciało Tommy'ego rozpaliła od środka
adrenalina, a on sam musiał zdecydować, czy ugasić ten pożar nim
będzie za późno, czy pozwolić małej iskierce zapłonąć i objąć
ciało i umysł.
-
Miałeś umyć mi plecy. - Zwrócił Lambertowi uwagę. Tylko na taką
obronę było go stać.
-
Zrobiłem to. Przyszła pora, by zająć się innymi fragmentami
ciała, nie uważasz? - Rzekł wesoło, po czym ucałował wątłą
szyję ukochanego. Ten odchylił głowę, przyjmując pieszczotę.
Uśmiechał się szczerze, a potem odwrócił, chowając ręce za
plecami. Adam wyglądał na nienasyconego – ogień trawił go od
środka; prowokował tylko do jednej rzeczy, ale Ratliff miał inne
plany.
-
Nie. - Odpowiedział zalotnie. Przedtem namacał kurek z gorącą
wodą, a w tym momencie go zakręcił. Ze słuchawki prysnęła
lodowato zimna woda. Blondyn był na nią przygotowany, Adam się jej
nie spodziewał.
-
Och! Tommy! - Pisnął, cofając się do drzwi kabiny. Otworzył je
gwałtownie i opuścił zaparowane pomieszczenie w jednej sekundzie.
- Czemu to zrobiłeś? - Spytał z oburzeniem i wziął ręcznik,
zamierzając się dokładnie wytrzeć.
Tommy
Joe podążył za nim, głośno się śmiejąc. Stanął na ręczniku,
by nie mieć kontaktu z chłodnymi płytkami, ale nie zrobił tego,
co Adam. Po prostu stał z zamkniętymi oczami, napawając się
chwilą.
-
Chciałem cię wykurzyć spod prysznica. Ale nie sądziłem, że
zimna woda może ostudzić twój zapał. - Zakpił. Wyczuł, że Adam
się do niego zbliża. Wyciągnął rękę naprzód, a jego dłoń
zetknęła się z nagim, wysuszonym już torsem. - Poczekaj jeszcze
chwileczkę. - Poprosił szeptem.
-
Na co mam czekać?
-
Zawsze, kiedy jestem mokry, lubię postać parę minut w bezruchu.
Zamykam oczy i wtedy czuję, jak krople wody spływają po moim
ciele. Łaskoczą mnie. To bardzo przyjemne. - Wytłumaczył.
Adam
obserwował go, susząc sobie włosy. W pewnej chwili przestał.
Subtelny uśmiech przylepiony do twarzy Ratliffa prowokował go do
pocałunku, chociaż mógł to sobie wmówić. Jesteś
fascynujący. Piosenkarz podszedł do drobnego ciała. Z torsu
muzyka faktycznie spływała woda. Niebieskie oczy śledziły ścieżki
pojedynczych kropli, które łączyły się większe, by móc spłynąć
w szybszym tempie. Dotknął jednego z takich połączeń i sam
wyznaczył opuszkiem palca drogę bezbarwnej kropli. Uśmiech
gitarzysty rozszerzył się pod wpływem tego gestu.
-
Żadna, nawet najzimniejsza kropla wody, nie jest w stanie mnie
ostudzić. Zawsze będę cię pragnął.
-
Mówisz takie rzeczy, a ja nie wiem, co odpowiedzieć. Wiesz, że ja
nie... - Przy ostatnim zdaniu zamilkł. To Adam zamknął usta,
kładąc na nich palec. Zaraz potem okrył go dużym ręcznikiem, w
który wsiąkały nawet najmniejsze krople wody.
-
Nie musisz. Zamiast tego powiedz mi, co chcesz dzisiaj robić. Sam
najchętniej zamknąłbym się z tobą w sypialni, ale ten jeden raz
pozwolę ci wybierać. - Kiedy Tommy Joe zaczął sam się wycierać,
Adam poprawił sobie własny ręcznik okręcony wokół pasa.
Następnie wziął do rąk szczoteczkę i pastę, zamierzając odbyć
poranną toaletę.
Gitarzysta
zamyślił na dłuższy moment. Propozycja skorzystania z sypialni
była kusząca, ale jego ciało musiało odpocząć od Adama.
Rozważał kilka opcji. Nie lubił siedzieć w domu, który kojarzył
mu się z melancholią. Choć na dworze panowała zima, która w
Kalifornii objawiała zmienne nastroje, chciał ją poczuć. Chłodne
zimowe powietrze i do tego coś szalonego. Może jakiś klub? Nie
pamiętał już, kiedy ostatnio odwiedzał miejscowe dyskoteki.
Najczęściej bawił się w Los Angeles – koledzy z zespołu
skutecznie zmuszali go do takich wyjść, jednak zawsze spełniał
tam tylko rolę przyzwoitki. Może nadszedł już czas to zmienić?
Nie sądził, by tkwiła w nim dusza imprezowicza, ale chciał się o
tym przekonać na własne oczy. O tym, że Adam jest dobrym
tancerzem, już wiedział. Ten fakt pomógł mu w podjęciu decyzji.
Najwyższy czas się rozruszać, zabawić. Tommy Joe Ratliff –
król parkietu? Czemu nie...? Spojrzał na Adama, który zauważył
go w lustrzanym odbiciu. Spojrzenie blondyna mówiło samo za siebie:
w jego głowie już tworzył się niecny plan.
Świetny odcinek, jak zawsze ��
OdpowiedzUsuńChcesz chyba żebym się udławiła podczas czytania 😂😂😂😂 wybuchanue śmiechem w trakcie picia to nie jest dobry pomysł nie radzę próbowac 😂 a rozdział jak zawsze genialny 😍😍przeczytanie go to było świetne zakończenie pierwszego tygodnia szkoły ❤❤
OdpowiedzUsuńPrzepraszam obiecałam ci wczoraj, ale dałam rade tylko przeczytać. Po czym padłam jak kłoda na mięciutką pościel. Miałam takie wspaniałe sny, i obudziłam się w spaniałym humorze oraz bardzo wypoczęta. Ale to nie jest w tej chwili ważne. Wytumacz mi coś. Jak ty to robisz, że nie mam SŁÓW !!! Zatkało mnie znów. Nie wiem co powiedzieć. Dobra, ale trzeba coś powiedzieć. No to było suuuperr niesammowitte exxtraa. I to:
OdpowiedzUsuń"kiedy jestem mokry, lubię postać parę minut w bezruchu. Zamykam oczy i wtedy czuję, jak krople wody spływają po moim ciele. Łaskoczą mnie. To bardzo przyjemne"
No no bardzo ciekawe woda spływająca po bladej cerze. Pierwsze co przysło do głowy to deszcz i wyścigi na szybach kropli która spłynie na dół jako pierwsza, która wygra i pojawi uśmiech na twarzy wygranej osoby. A może samotna kropla nie chce być już samotna i połączy się z inną tworząc jedną całość. Razem spływają wtedy na dół i obie wygrywają a osoby które prowadzą zawody albo się cieszą albo niekiedy oszukują:
"Niebieskie oczy śledziły ścieżki pojedynczych kropli, które łączyły się większe, by móc spłynąć w szybszym tempie. Dotknął jednego z takich połączeń i sam wyznaczył opuszkiem palca drogę bezbarwnej kropli."
No i oszukał i to nie było sprawiedliwe. Ale kiedy był Adam sprawiedliwy no. AMA taki mały koncercik wydawało by się tak idealny i niewinny a tu taki szok no nie tylko dla nas ale dla Tommy'ego pewnie też. Ale i tak kosiamy Adama bo jest taki prawdziwy i nie udaje. A Tommy taki potulny koteczek z połączeniem bad boy. No to ideale połączenia. Tylko szkoda, że w ostatnim czasie nie mogą wpaść na tę samom scenę. A ich wspólne koncerty z każdego okresu czasu były niesamowite. Zastanawia mnie co będzie gdy Adam wróci do Idola czy Tommy będzie na każdym jego występie czy nie i co z ich dalszą "przyjaźnią". A może Adam będzie znikał nocami hymm? No to kilka pytań zadane. Ale ja dalej nie mogę się doczekać tych niespodzianek. Odcinek super. Fabuła extra. I jak zwykle gorąco. Chyba komętarz wystarczająco długaśny. Starałam się umieścic w wnim wszystko co chciałam. Więc życzę weny. Buziaczki i pa. Do następnej Miłości z Idola.
Faktycznie fajne uczucie jak krople spływają po ciele...jakoś nigdy nie pomyślałam że zwykły prysznic możne dać takie doznania :) "KROPL" znowu cudowne opowiadanie ,pięknie opisane i przeczytane kilkukrotnie czekając na kolejne.... B.
OdpowiedzUsuń