piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 20 - 18.21

Witam Adomiary i Adomiarów! Wow, 8 komentarzy to chyba szczyt moich pragnień. Dziękuję. Znów wracam i znów zanudzam was dłuuugim kawałkiem gryzmołów, ale podobno fajna fabuła i styl nie jest do niczego. Same się o to prosicie, bym zaśmiecała Internet kolejnymi adomiarskimi częściami adomiarowego opowiadania. Słowo Adommy (można to nazwać słowem?) odmieniłam już chyba przez wszystkie przypadki, także u mnie ok, dużo pracy mam, ale wena jest. Po długim wstępie odpowiedź dla mistrzyni:

Marona: nie nazwałabym tych rozdziałów typowym jedno-rozdziałowym zakończeniem. Jest to bardziej wieloodcinkowe rozwinięcie twojego epilogu, którego nie zamierzam publikować bez twojej zgody. Niestety nie dokończyłam go, dlatego podczas publikacji 11. rozdziału napisałam, że jest w archiwum. Nie wiem, kiedy do tego wrócę, na pewno nie przed skończeniem MZI, które jest moją pierwszą opowieścią publikowaną w Internecie. Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat, napisz do mnie na e-mail xaniax1997@gmail.com

 18.21

Minęło kilka dni. Adam dawał z siebie wszystko zarówno wtedy, kiedy ćwiczył występ solowy, jak i wtedy , gdy przygotowywał się ze swoją grupą do wspólnego występu otwierającego show.

Tommy nie odezwał się. Adam nie wiedział, dlaczego. Wymyślał sobie tysiące powodów nie dawania znaku życia począwszy od braku czasu aż do zerwania przyjaźni. A może byłem zbyt natrętny? Ostatecznie wziął pod uwagę wszystkie najbardziej prawdopodobne okoliczności ciszy ze strony blondyna. Stwierdził, że niespodzianka, jaką Tommy'emu zgotował, wywołała u muzyka negatywne emocje. I to właśnie spowodowało, że się od siebie oddalili.

Kolejny wieczór spędzał sam w pokoju. Przyjaciołom wcisnął wymówkę, że dawno nie dzwonił do bliskich i musi to nadrobić. W pewnym sensie nie było to kłamstwo – zamierzał zadzwonić, ale tylko jeden raz. Do bliskiej osoby – nie spokrewnionej z nim, ale bardzo ważnej. Do Tommy'ego Joe. Jeden telefon albo potwierdzi jego podejrzenia, albo spowoduje, że znikną. Nie brał pod uwagę innych możliwości – musiał odebrać. Dał sobie tylko jedną szansę i o 18.21 rozpoczął próbę połączenia z Tommy'm Joe.

- Abonent jest czasowo niedostępny. Proszę zakończyć próbę połączenia i spróbować ponownie później. - Powiedziała nagrana spikerka. Tej opcji nie przewidział. Nie spróbował ponownie – zawsze był wierny swoim postanowieniom.

***

Cholera. Jeśli teraz nie zadzwonię, to uzna, że go olałem. Ale co ja mam mu powiedzieć? Zwykła pochwała to za mało, ale przecież nie umiem opisywać swoich emocji czy innych stanów ducha. Najwyżej się spalę i będę milczał jak kretyn. I pomyśli, że mi się nie podobało. Jesteś idiotą, Tom! Dzwoń, do cholery! Ostatnie dwa zwroty skierował do niego jego wewnętrzny głosik sumienia. Czy tego chciał, czy nie; czy się bał, czy nie – nacisnął w końcu zieloną słuchawkę pozwalającą połączyć się z Adamem. Zegar pokazywał godzinę 18.21.

- Abonent jest czasowo niedostępny. Proszę zakończyć próbę połączenia i spróbować ponownie później. - Powiedział nagrany kobiecy głos po drugiej stronie, który zawsze go denerwował.

Tego nie przewidział. Jest zajęty. Nie spróbował połączyć się jeszcze raz. Nie będę mu przeszkadzać. Zawiedziony rzucił telefon na łóżko i poszedł wziąć długą gorącą kąpiel. Miał godzinę na zrelaksowanie się przed koncertem w hali Opener Media, który miał rozpocząć się dopiero o godzinie 21.30 w przerwie między rozdawaniem nic nie znaczących nagród Marshala za osiągnięcia muzyczne młodych talentów tutejszych college'ów.

***

- But if you think about my baby, it don't matter if you're black or white. Yeah, yeah. - Nadszedł dzień ostatnich prób, a on znów dawał z siebie wszystko. A nawet więcej. Śpiewał ten utwór już piąty raz w ciągu trzech godzin ćwiczeń. Sala nagrań przytłaczała go swoim małym rozmiarem. Ogromny mikrofon przed nim wymuszał wyciśnięcie z jego gardła nawet najtrudniejszych dźwięków. Mimo wszystko, nie poddawał się. Jeśli teraz przejdę, to dam z siebie wszystko, by odwdzięczyć się za szansę. - I had to tell them I ain't second to none. And I told about equality and it's true either you're wrong or you're right. Yeah... - Nie poddawał się, choć czuł, że musi napić się wody, bo gardło zaczyna boleć przy każdej następnej zaśpiewanej frazie. Jeśli nie obejrzał tego odcinka to zgoda. Wybaczę mu. A jeśli obejrzał? Dlaczego nawet nie zadzwonił? Nie wysłał głupiego smsa? - It's black, it's white. It's tough for you to get bye. It's black, it's white. It don't matter if you're BLACK or WHITE! - Podwyższył dźwięk do maksimum, kończąc jednocześnie utwór.

- Zaśpiewasz tak na żywo, to przejdziesz na sto procent. Dobra robota. - Rzekł czarnoskóry dźwiękowiec i przybił mu piątkę. - Powiedz Nickowi, że teraz jego kolej.

- Okej. To koniec zajęć na dziś? - Upewnił się, choć wiedział, że tak.

- Jasne. Jutro jeszcze raz przećwiczymy wasz wspólny występ i wieczorem jedziemy nagrywać na żywo. Na razie masz wolne.

- Więc do jutra. - Pożegnał się i wyszedł z sali. Przesłał swemu konkurentowi wiadomość z informacją od Pitta i poszedł do pokoju.

Po przekroczeniu progu drzwi pierwsze, co zrobił, było podłączenie się do WiFi rezydencji. Wyszukanie nazwy hotelu, w którym zatrzymał się zespół Mouthlake powinno być proste jak drut. Nie było. Oficjalna strona Mouthlake – nic. Strony informacyjne – nic. Twitter – nawet nie chciało mu się szukać. Facebook. Fałszywe konto przydało się po raz kolejny. Przyłączył się do fanklubu. Akceptacja przez administratora trwała kilka minut – wystarczająco długo na zdenerwowanie się, zwątpienie w pomyślność podstępu, a następnie irytację. No dalej. Nie wierzę, że nie korzystasz teraz z facebooka, zwariowana fanko Mouthlake, całująca ich plakaty po kryjomu i całymi dniami słuchająca tej samej ulubionej piosenki – należącej do Mouthlake. W lewym dolnym rogu pokazał się komunikat o akceptacji prośby o dołączenie do International Mouthlake Fanclub. Kliknął. Ładowanie strony. I trzy... Dwa... Jeden... Teraz. Strona naładowała się do końca, a on zabrał się za dodawanie nowego posta jako Allain Murphy. Inicjały A.M. były też pierwszymi literami jego imion Adam Mitchel – na szczęście wiedział o tym tylko on.

Hej, jestem tu nowy i mam pytanie: czy ktoś z was wie, w którym hotelu w Los Angeles zatrzymał się Mouthlake po wczorajszym koncercie?

Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Na blisko cztery tysiące członków nieprawdopodobne było, by żaden z nich nie korzystał teraz z tego najpopularniejszego obok Twittera portalu społecznościowego. Jeszcze mniej prawdopodobne było, że fani zespołu nie pomogą swojemu „koledze”, który jako początkujący fan ma zapewne wiele pytań na temat bieżącej sytuacji ulubionej grupy.

Hotel Royal, Main Street 44. Są zakwaterowani na ósmym piętrze :)

Taką odpowiedź napisała Alice Courtney. Adam był bardzo pozytywnie zaskoczony odpowiedzią. Nie sądził, że przecieki w zespole są aż tak duże, że fani są w stanie dowiedzieć się nawet tego, na którym piętrze są zakwaterowani. Pełen rozbawienia postanowił wyłudzić trochę więcej informacji. Tym razem napisał wiadomość prywatną.

- Hej. Skoro jesteś tak dobrze poinformowana, to może wiesz także, jakie mają numery pokojów, co? - Zrobił na końcu roześmianą minkę, co miało sprawiać wrażenie żartu. W rzeczywistości była to dla Lamberta bardzo istotna informacja. Nie chciał dowiadywać się takich szczegółów od Tommy'ego, bo mógłby się domyślić, do czego mu to potrzebne. W ostateczności zamierzał przekupić recepcjonistkę. Tymczasem nieznajoma użytkowniczka portalu odpisała:

- Bez przesady! Aż tak poinformowana nie jestem. Na stronie grupy zapytałeś się o rzecz oczywistą, Allain :) - Przeczytał wiadomość i zawiódł się. Przechodzimy do planu B.

- Ach tak? W takim razie skąd wiedziałaś, na którym piętrze mieszkają? Takich rzeczy nie wypisują na plakatach. - Napisał już bez żadnej emotikonki. Nadeszła pora zakończyć tę konwersację, lecz w delikatny sposób.

- Kim i Sarah koczują pod hotelem. Widziały, jak przez okno wyglądał Mitchel. Mają nadzieję, że złapią go, by zdobyć autografy, może jakąś fotkę. To nie takie trudne dowiedzieć się czegoś, wiesz?

- Tak. Cały czas odkrywam sposób funkcjonowania fanclubu. Dzięki.

- Polecam się na przyszłość. - Po tej odpowiedzi zaczął wycofywać się z rozmowy.

- Wiesz, muszę już kończyć, ale mam jeszcze pytanie. Dlaczego nie towarzyszysz swoim koleżankom?

- A kto powiedział, że tego nie robię? Poszłam tylko na chwilę do sklepu!

- Hah, jesteś niesamowita! Jeszcze raz dzięki, pa.

- Papa, słodziaku :*

Zakończył konwersację i wylogował się. Rzucił komputer na łóżko. Był pewny, że przy wejściu do hotelu na pewno spotka Alice wraz z ekipą. Pomyślał, że sam w przyszłości chciałby mieć taki fanclub. Fanclub nie składający się jednak z psychopatek uzależnionych od gapienia się na jego fotki, ale osób, które będą rozumieć jego i jego muzykę, przekaz w tekstach. To byłoby coś, przeleciało mu przez głowę, kiedy zbierał się do wyjścia. Miał swój własny klucz, więc zamknął drzwi na trzy spusty. Wezwał taksówkę idąc schodami w dół. Pod uwagę nie wziął tylko jednej opcji: Tommy'ego mogło nie być w hotelu. Mógł liczyć tylko na szczęście.

***

- Myślisz, że Mitchel na to pójdzie? Wiesz, że ma cię gdzieś odkąd wtedy groził ci w komórce na miotły. Wątpię, żeby to przyjął. - Isaac zerknął jeszcze raz na biały papier. Tekst piosenki przepisany był na czysto, nie zawierał żadnych skreśleń i niewyraźnie zapisanych wyrazów.

- Zawsze można spróbować. Nie chcę, żeby mnie traktował jak bezwartościowego śmiecia. To nie wpływa dobrze na zespół. - Stwierdził i dopił kawę przyniesioną dziesięć minut temu przez room-service. - Sam widzisz, że czego się nie dotknę, on zaraz mnie opieprza.

Isaac wodził oczami po tekście. Nie było to dzieło sztuki, ale styl pisania i rodzaj emocji zawartej w tekście pasował do Craftera idealnie. Podniósł wzrok na kolegę z zespołu, którego oczy pozbawione były blasku.

- Cóż, moją opinię już znasz. Nie sądzę, żeby się do tego przekonał, bo go znam, ale jak spróbujesz, a potem jeszcze raz i jeszcze raz... To może w końcu wejdziesz mu w tyłek tak bardzo, że nie zdoła cię już stamtąd wyciągnąć. A to oznacza, że będzie musiał z tobą żyć, a co za tym idzie, przekonać się do cie... - Isaac zamilkł, kiedy usłyszał delikatne pukanie do drzwi. Muzycy obejrzeli się w stronę drzwi, skąd dochodził dźwięk.

***
Wysoki brunet podszedł do recepcji krokiem dżentelmena. Przy ladzie stała niska blondynka o kręconych włosach zaczesanych niedbale w kok. Obróciła się w stronę gościa i przywitała ciepłym uśmiechem.

- Dzień dobry, panno... - Przeczytał pospiesznie napis na plakietce przypiętej do roboczego uniformu recepcjonistki. - Susan.

- Dzień dobry, w czym mogę służyć? -Spytała. Uroczy uśmiech gościa wydawał się jej podejrzany. Nie wiedziała jeszcze, że zostanie zaraz „wpuszczona w maliny” przez mężczyznę, który wykorzysta do tego urok osobisty.

- Piękna panno Susan, mam do pani jedną malutką drobniuteńką prośbę. - Powiedział delikatnie.

- Prośbę? - Przymrużyła oczy. Na jej różowych wąskich ustach ciągle malował się ten sam sympatyczny uśmiech, co przedtem.

- Tak. Mam mały problem, ponieważ w tym hotelu zatrzymał się mój przyjaciel, z którym wychowywałem się w dzieciństwie, a którego dawno nie widziałem. Nie wie, że tu jestem, chcę mu zrobić niespodziankę. Niestety zapomniałem, jaki numer ma jego pokój. Pamiętam tylko, że zakwaterował się na ósmym piętrze. - Użył zdobytej na Facebooku informacji i zamrugał słodko do kobiety. - I tutaj moja próśbka. Czy mogłaby pani tak cichutko zdradzić mi ten numer? Byłbym bardzo wdzięczny. - Wziął ją za rękę i pocałował zewnętrzną stronę dłoni. Panna Susan uśmiechnęła się nieśmiało, co wziął za dobry znak.

- Niestety, obowiązuje mnie regulamin i ochrona danych osobowych. Zwłaszcza, że na ósmym piętrze mamy zakwaterowanych gości specjalnych.

- Tak, mój przyjaciel jest jednym z nich. Nazywa się Tommy Joe Ratliff i gra na na gitarze prowadzącej w zespole Mouthlake. Czy wspomniałem, że będę bardzo, ale to bardzo wdzięczny? - Wymruczał i włożył w jej dłoń pączek róży z krótką łodyżką, który wcześniej ułamał z bukietu kwiatów w swoim pokoju. Czar zaczynał działać. Kiedy dziewczyna spojrzała na prezent, a potem wyczekujące spojrzenie, straciła pewność siebie.

- Och, chyba mogę zrobić wyjątek dla tak czarującej osoby jak pan, panie...

- Lambert. Adam Lambert. - Przedstawił się.

- Zaraz, ten Lambert? To... Całkowicie zmienia postać rzeczy! Że też wcześniej nie skojarzyłam tej twarzy... Trzeba było od razu mówić, że to ty. - Zaczęła szperać w bazie danych komputera. - A tak przy okazji. Masz świetny głos. Powinieneś wygrać ten program. - Stwierdziła, co Adama bardzo zaskoczyło. Nie sądził, że po jednym odcinku ludzie będą go pamiętać. Uśmiechnął się z niedowierzaniem.

- 42. Ale obiecaj mi, że dasz mi autograf, jak będziesz wracał. - Pogroziła palcem, a on energicznie pokiwał głową. Kiedy dała mu znak, by już się oddalił, podziękował i szybko pobiegł w stronę schodów. Winda wlokła się zbyt wolno, a on był zbyt podekscytowany, by na nią czekać. Po chwili był już na miejscu. Stanął przed dębowymi drzwiami i opanował oddech. Zapukał powoli i oparł się o futrynę.

***

Tommy spojrzał na kolegę. Pomyślał, że to pewnie Mike albo Olivier dobija się do drzwi. Nie spodziewał się Mitchela. Bo po co miałby tu przychodzić. Mitchel wszystkie komunikaty przekazywał Tommy'emu przez pozostałych członków zespołu. Działo się tak od pamiętnej napaści w schowku na miotły. Teraz Tommy otworzył bez zainteresowania drzwi, a osoba, która była jego gościem, wywołała u niego szok.

- A... Adam? - Zdołał wyrzec, trzymając rękę na klamce od drzwi, które przed chwilą szeroko otworzył. Adam stał lekko oparty o futrynę. Ubrany był w czarne dopasowanie rurki i jasnoniebieski T-shirt z białymi konturami gołębi na wysokości mostka. Jego twarz posmutniała, kiedy zauważył, że Ratliff nie jest sam.

- Przeszkadzam? - Spytał niepewnie i zabrał rękę z brązowego obramowania drzwi. Wyprostował się lekko i spojrzał na Isaaca, który właśnie wstał.

- Nie, to... Nie, ja... To..... - Zaczął się jąkać, ale Isaac pomógł mu się wytłumaczyć.

- Nie przeszkadzasz. Miło cię znowu widzieć, Adam. - Uścisnął Lambertowi dłoń, a Tommy zarumienił się. Carpenter kontynuował. - Ja właściwie już wychodziłem, więc możecie sobie pogadać. - Minął się z nim w futrynie i zamierzał już iść, ale coś sobie przypomniał. Na szczęście Adam jeszcze nie zamknął drzwi. Co dziwne, nadal się w niego wgapiał z dziwnym wyrazem twarzy. Jakby był zazdrosny? Wydaje mi się. - A tak przy okazji, Adam. Nieźle ci poszło w tym Idolu. Masz świetny głos, a zresztą... Pewnie Tommy ci to już powiedział. Ciągle mi mówi, żebym wysyłał na ciebie smsy. - Szczupły brunet poklepał Lamberta po ramieniu i oddalił się głośno gwizdając wesołą melodię.

Adam przeniósł zaciekawiony wzrok na Tommy'ego, który prawie spalił się ze wstydu. Tommy kiwnięciem głowy zaprosił gościa do pokoju i podszedł do okna, o które się oparł. Kiedy usłyszał zbyt głośne zamknięcie drzwi, jego serce zaczęło szybciej pompować krew. Byli sami. Muzykowi przemknęło przez myśl, że to jest właśnie powód szybszego bicia jego narządu życia. Szybko zastąpił tę myśl inną – to zdenerwowanie, bo od dawna nie rozmawiali, a napięcie dodatkowo potęgowało oczekiwanie Adama na reakcję po pierwszym odcinku programu „American Idol”. Szybko odwrócił się w stronę przyjaciela, który wolno podszedł do łóżka i zahaczył o nie opuszkami palców, na których skupiał swój przenikliwy wzrok. Ratliffa przeszedł zimny dreszcz, kiedy zarejestrował, że opuszki wygięły się lekko pod wpływem napotkanej przeszkody – grubej fałdy. Nie wiedział, czy zacząć rozmowę pierwszy, czy zostawić głos Adamowi.

- W ogóle się ostatnio nie odzywasz. - Adam pomógł blondynowi rozwiązać myślowy problem i zerknął na niego. W niebieskich oczach tkwił nieustanny smutek.

- Dzwoniłem. Wczoraj, ale nie odebrałeś. Chociaż... Może to i lepiej, bo i tak nie wiedziałbym, co powiedzieć. - Postawił na prawdę.

- Jak to? - Zaciekawił się Adam. Błysk w jego oczach pojawił się ponownie. Dzwonił? Nie dostałem żadnego powiadomienia o nieodebranym połączeniu...

- Po prostu... Nie umiem wyrazić słowami tego, co czułem po obejrzeniu ciebie w telewizji... Byłem... wniebowzięty? Zszokowany? Każdy synonim tych słów byłby trafny. A kiedy zaśpiewałeś, chciałem cię posłuchać jeszcze raz i jeszcze. Szczerze, nie spodziewałem się, że zrobisz mi aż taką niespodziankę. Myślałem, że to będzie jakiś film albo musical z twoim udziałem, który chciałbyś, żebym obejrzał. A tu Idol... I ty... I tak dobrze zaśpiewałeś. Masz wielki talent, Adam. - Złapał go za policzek i pogłaskał, ale dopiero po wykonaniu gestu zorientował się, co zrobił. - Przepraszam, nie powinienem tego... - Cofnął rękę, ale Adam ją złapał, co zamknęło mu usta. Popatrzył na niego.
- Isaac mówił prawdę. A ty... Myślałem, że ci się nie spodobało. - Wciąż trzymał w dłoniach dłoń Ratliffa – głaskał ją palcami, sprawdzał nierówności i zgrubienia.
- Gdyby mi się nie spodobało, nie zarwałbym nocy na oglądaniu twojego występu milion razy na Youtube, nie wysłałbym dziesiątek smsów i nie wkurzał, kiedy Cowell określił niektóre partie jako rozdzierająco złe. - Uśmiechnął się i wziął rękę, by wbić palec wskazujący w jego klatkę piersiową. - Przez ciebie zjadłem tonę słodyczy i byłem nieprzytomny na próbie. - Adam zareagował na to głośnym śmiechem. Odsunął się i stracił równowagę, kiedy jego łydki wyczuły z tyłu łóżko. Upadł prostopadle do poduszek.

- Też do ciebie wczoraj zadzwoniłem i też nie odebrałeś. Abonent był czasowo niedostępny. Sądziłem, że byłeś tak zajęty koncertowaniem, że nie wystarczyło ci czasu zarówno na odcinek jak i na odebranie telefonu. Ale przed chwilą powiedziałeś mi że też dzwoniłeś wczoraj, więc musieliśmy do siebie zadzwonić od tej samej godzinie. Możesz sprawdzić w swoim telefonie czas nawiązania połączenia?

- 18.21.

- U mnie też. - Przytaknął Adam, a Tommy stanął jak wryty. Po chwili dołączył do leżącego na łóżku Lamberta i zaczęli wylegiwać się razem.

- Naprawdę zarwałeś noc? - Adam nachylił się nad gitarzystą i zajrzał głęboko w oczy. Tommy poczuł się spięty; nie mógł długo wytrzymać tak intensywnego kontaktu wzrokowego. Uśmiechnął się więc nerwowo i przytaknął.

- Tak. Nie wiem, kiedy zasnąłem, ale rano ciągle jeszcze leciało to twoje „I can't get no...”
Pomilczeli chwilę zachowując swoje pozycje: Tommy leżał, choć jego ciało było napięte jak struna, wiedząc o tym, że drugie ciało uniemożliwia mu ruchy. Spojrzał na niego ponownie – Adam powoli lustrował jego ciało, a kiedy zorientował się, że Tommy to zauważył, zaczerwienił się.

- Jak to jest? - Spytał nagle swym niskim, głębokim głosem.

- Co? - Odpowiedział pytaniem na pytanie i usiadł na poduszce, opierając się o zagłówek. Tommy odwrócił głowę w jego stronę.
- Być tam. Występować na scenie.

- Zadajesz głupie pytania. Przecież też występujesz na scenie. - Spojrzeli sobie w oczy. Tym razem Adam nie wytrzymał spojrzenia. Zaczął lustrować pokój, czując że siad po turecku nie był dobrym pomysłem – mimo zaledwie kilku chwil w tej pozycji mięśnie ud już zdążyły ścierpnąć.

- Nie. Ty śpiewasz. Ja gram w cieniu. Nie jestem w centrum i nie skupiam na sobie największej uwagi. Poza tym jest nas pięciu w zespole. A ty jesteś sam. - Wykalkulował błyskawicznie przyglądając się bacznie towarzyszowi.

- Faktycznie. Jak wychodzę, to trochę się denerwuję, ale kiedy spojrzę na twarze tych wszystkich ludzi, którzy wiem, że mnie wspierają i trzymają kciuki i wiem, że są ze mną rodzina i przyjaciele, to dostaję taki zastrzyk energii, odwagi... Że słowa zaczynają płynąć z moich ust same. Robię to mechanicznie. - Uciął, lecz zaraz powiedział jeszcze. - Myślę, że w dużej mierze to dlatego, że miałem praktykę w teatrze.

- Tam też byłeś genialny.

- Tak mówią.

- Tak jest. - Potwierdził blondyn.

Adam uśmiechnął się i odwrócił wzrok w stronę okna, za którym słońce zaszło za chmury. Spojrzał prosto przed siebie. W rogu ujrzał stół nakryty kolorowym obrusem – nie było na nim nic poza białym punktem. Kartka papieru? Zmarszczył brwi. Tommy ciągle patrzył na swego przyjaciela – z punktu zwykłego obserwatora sylwetka Lamberta zapewne nie przyciągałaby żadnym szczegółem, ale blondyn zauważał więcej niż zwykły obserwator – wręcz napawał się widokiem rozkojarzonego mężczyzny o łagodnym uśmiechu i burzliwej głębi oczu. Zastanawiał się, o czym on myśli. Chciałbym posiąść dar jasnowidzenia. Wtedy pewnie nie przejmowałbym się jego reakcjami na moje słowa czy zachowanie. Bał się zapytać, a bardzo chciał się dowiedzieć, o czym jego przyjaciel teraz rozmyśla. Nie wiedział. Nie wiedział, co kryje się za tymi zmarszczonymi brwiami i przeszywającym wzrokiem. Podzielisz się ze mną tylko tymi myślami, którymi będziesz chciał się podzielić. Powiedział do niego w myślach. Pewny był, że w przypadku bruneta żaden zastrzyk veritaserum* niestety nie pomoże.


-----------------------
*Dla tych, co nie przeczytali jeszcze Harry'ego Pottera: Veritaserum to eliksir prawdy opisany w serii książek o wymienionym wyżej czarodzieju.



5 komentarzy:

  1. Poprawiłaś mi humor po całym tygodniu lekcji :) tylko trochę miałam nadzieję, że Adam w końcu pocałuje Tommy'ego XD
    ~Skylar

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, mam nadzieję, że w następnym odcinku Tommy i Adam nadal będą leżeli na tym łóżku i pocałują się, albo zacznie się jakieś make out session albo cokolwiek, tylko żeby się jakoś bardziej zbliżyli :)
    Nie wiem co dalej napisać, więc życzę ci duuuuuuuużo weny i czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. hejo! Swietny rozdzial! Przekochany byl!
    Ja dla odmiany chcialabym, zebys jeszcze rozdzial-dwa podkrecala napiecie, potem magia gejowskiego pocalunku, chwila watpliwosci i... ka-boom! albo w innej kolejnosci, jak tam chcesz, lubie niespodzianki.
    weny i czego tam jeszcze do pisania potrzebujesz zycze
    Czekolaaada

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże!!! Super!!! Coś czuję, że za niedługo Tommy lub Adam nie wytrzymają i wyznają sobie "miłość". Ale ja nie wnikam i czekam na ciąg dalszy przy okazji zapraszając do siebie :) http://to-ja-to-ty-to-my-to-nasz-swiat.blogspot.com/
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega mi się podobało. Ostatnia scena miała w sobie coś sensualnego. Uwielbiam ich rozmowy, są łagodne, ale wyczuwam w nich jakieś znajome napięcie. Świetne odniesienie do veritaserum :) Lubię takie smaczki. Również przewrotny zbieg okoliczności co do godziny - tytuł odcinka od razu mnie zaintrygował :) Pozdrawiam, kochana <3

    OdpowiedzUsuń