MOGLIBYŚCIE
CZYTAĆ CZASAMI WSTĘP?
Niestety moje ostatnie pytanie nie spotkało się z odpowiedzią,
więc je ponawiam: Czy
sprawia
wam trudność rozróżnianie myśli bohaterów w tekście? Zaznaczam
je kursywą, ale na stronie mobilnej to chyba nie jest widoczne. Może
zastosować zamiast tego pogrubienie albo podkreślenie? - Dajcie
znać.
Zachęcam
do komentowania i dzielenia się swoimi przeczuciami co do fabuły.
Dorosłe tematy
Przeszli
już pół miasta, jednak nie wstąpili do żadnego muzeum czy baru.
Po prostu szli. Adam do tej pory nie odezwał się. Tempo, jakie
narzuciła Allison, wywołało u niego lekką zadyszkę – nigdy nie
był dobry z wychowania fizycznego. Nie zdziwiłby się, gdyby zaraz
zaczęli biec, jednakże to byłaby już lekka przesada. Zirytowany
zachowaniem Irahety złapał ją za rękę i pociągnął w swoją
stronę, by zaprzestała marszu.
-
Dziewczyno, co z tobą? Zapieprzamy tym chodnikiem jakby miał nam za
chwilę pociąg odjechać. - Stwierdził w gniewie i odetchnął
głęboko, by trochę odpocząć. Allison nie wykrztusiła nawet
słowa. Brunet natomiast uspokoił oddech i powiedział już
spokojnie. - Nie pójdziemy dzisiaj zwiedzać prawda? - Położył
ręce na jej ramionach, a ona spojrzała mu w oczy. Pokiwała głową,
a z jej oczu zaczęły płynąć łzy. W niekontrolowanym odruchu
przytuliła się do mężczyzny, a słone krople zostały wchłonięte
przez jasnozieloną bluzkę z długim rękawem. Adam objął ją
mocno i zamknął oczy, opierając brodę na jej ramieniu.
-
Nie. Nie pójdziemy zwiedzać. Adam, jestem cholernie głupią,
skretyniałą idiotką. I możesz mnie od dzisiaj tak nazywać. -
Wydukała, łapiąc oddech między słowami.
-
A więc cholernie... Jak to dalej było? - Zażartował, kiedy
odsunął się od niej i wyjął z kieszeni dżinsów paczkę
chusteczek. Wyjął z niej jedną sztukę i ostrożnie wytarł łzy
dziewczyny. Uważał przy tym, by nie rozmazać jej makijażu. - Ach
tak, cholernie głupia skretyniała... To za długie! Będę nazywał
cię po prostu głupiutką All. Więc. Głupiutka All, nie płacz, bo
rozmaże ci się makijaż i wtedy będziesz wyglądała jak głupiutki
klaun. - Zamruczał z uśmiechem, co sprawiło, że uśmiechnęła
się przez łzy. - Teraz już lepiej. - Wcisnął jej w dłonie
chusteczki i objął ramieniem, zmuszając, by poszli dalej.
-
Chodźmy na plac zabaw. - Rzuciła spontanicznie, kiedy już
skończyła ocierać łzy.
-
Kierunek: plac zabaw. Prowadź.
Miejsce
nie znajdowało się daleko od nich. Dojście do parku z placem zabaw
zajęło im nie więcej niż dziesięć minut. Sam plac był teraz
opustoszały, gdyż osoby, dla których był on przeznaczony, były
teraz w przedszkolu lub szkole. Para zajęła najlepsze miejsca –
dwie huśtawki. Adam ucieszył się jak dziecko, mogąc znów
skorzystać z tej atrakcji, jednak postanowił nie szaleć za bardzo
– atrakcja mogła nie wytrzymać ciężaru dorosłego mężczyzny.
Dziewięćdziesiąt osiem kilogramów to nie to samo co sześćdziesiąt
dziewczyny w wieku osiemnastu lat. Cienkie łańcuchy okazały się
jednak mocniejsze niż mu się wydawało. Usiadł na szerokiej
deseczce i odwrócił się w stronę All, krzyżując nad sobą
łańcuchy. Kiedy All poczuła na sobie wzrok przyjaciela, przymknęła
oczy, a potem zmierzyła się z jego spojrzeniem.
-
Wszystko mówię prosto z mostu. Zawsze. - Poinformowała. Jej wargi
zastygły niezamknięte jakby zamierzała jeszcze coś powiedzieć.
-
Teraz też tak będzie?
-
Zakochałam się w Krisie. - Rzuciła, a radosny uśmiech Lamberta
błyskawicznie znikł.
-
Krisie... W tym Krisie? - Niepewność wkradła się w jego głos.
Allison przewróciła oczami jakby Adam właśnie odkrył, że śnieg
jest biały.
-
A znasz jakichś innych Krisów?
-
Kris, Kris... Kris Kristofferson? - Wpadło mu do głowy.
-
Serio, tak nisko mnie oceniasz? Raczej nie pasuję do staruszka z
siwą brodą, który mógłby chodzić po ulicach przebrany za
Świętego Mikołaja.
-
No tak. - Zaśmiał się nerwowo. Zastanawiał się, co poradzić
koleżance, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. - Jesteś
pewna, że to nie zauroczenie? - Spytał, łapiąc się pierwszego
lepszego pomysłu. Sytuacja Allison była kiepska. Zakochanie się w
facecie, który niedługo zostanie zaobrączkowany – nikt nie
chciałby się znaleźć w takiej sytuacji.
-
A czym się różni miłość od zauroczenia, co? Powiedz mi, ty masz
większe doświadczenie. - Osądziła.
Tak
naprawdę doświadczenie Adama w sprawach miłosnych nie było aż
tak obszerne. I co ja mam jej powiedzieć? Że mam za sobą dwa
związki, które nie przetrwały nawet roku? Tak faktycznie było.
Jego pierwszą szkolną miłością był Jimmy Willson –
najprzystojniejszy chłopak w szkole. Adam nigdy nie znalazł odwagi,
by wyznać mu miłość. Z resztą, po co miał mu mówić i co by to
zmieniło? Jimmy pod koniec szkoły spotykał się już z dwoma
dziewczynami jednocześnie. To wystarczyło, by Lambert się
odkochał. A potem był Drake i Brad. Dwa niewypały, o których nie
warto wspominać. Kiedy myślał o zamierzchłych czasach, rada dla
Allison sama wpadła mu do głowy.
-
All, to nie zależy od doświadczenia. To nie jest tak, że im
człowiek starszy, tym ma za sobą więcej związków. To jest...
Poszukiwanie.
-
Poszukiwanie. - Powtórzyła znudzona. - Jeśli zamierzasz mi
tłumaczyć coś w rodzaju filozofii Kartezjusza, to ja się na to
nie piszę.
-
Nie... - Zaśmiał się i wziął ją za ręce. - Kochana,
przedstawię ci moją filozofię. Miłość to właśnie
poszukiwanie. Szukasz tej jedynej osoby na świecie, która jest
przeznaczona tylko tobie. Problem polega na tym, że jedni tę osobę
odnajdują, drudzy nie. Jedni znajdują ją po bardzo długich
poszukiwaniach, a z drugimi to jest tak, że po prostu wpadają na
siebie. Ot tak, przez przypadek i wtedy... Czujesz to coś w środku.
Wiesz, że to on i... - Rozmarzył się. Nie trudno zgadnąć, o kim
myślał. Spotkał tę jedyną osobę na świecie i nie mógł tego
ukryć. Na samą myśl o nim cały promieniał.
-
Myślisz o Tommy'm, prawda? - Spytała, spoglądając na bruneta.
Patrzył w zachmurzone niebo tak jakby widział w nim uśmiechające
się do niego słońce.
-
C-co? - Z rozmyślań wyrwał go kobiecy głos. Usłyszał pytanie,
jednak nie dowierzał jego prawdziwości.
-
Myślisz o Tommy'm. To widać. - Uśmiechnęła się. Cieszyła się
ze szczęścia Adama, jednak w tę radość wkradała się zazdrość.
- Też bym tak chciała. Mieć kogoś, kto odwzajemniłby moją
miłość. - Powiedziała. Na dźwięk tych słów Adam posmutniał,
co zaniepokoiło Irahetę.
-
No właśnie. Nie tylko ty masz problem z nieodwzajemnioną miłością.
- Powiedział krótko, grzebiąc patykiem w ziemi. Dziewczyna nie
wiedziała, o co mu chodzi. - Tommy, on... On jest hetero. I... Nie
wie o tym, że... Darzę go uczuciem większym niż przyjaźń. -
Chociaż wiedział, co się dzieje w jego sercu, nie mógł tego
nazwać po imieniu. Czy to naprawdę miłość? Czy tylko
zauroczenie? Allison ma rację. Tego nie da się odróżnić. Już
dawno postanowił, że poczeka aż się dowie, czy płomień w jego
sercu nie jest jedynie zarzewiem, które w każdej chwili może
ugasić.
-
To musisz mu powiedzieć! - Postanowiła, jednak Adam jej nie
słuchał.
-
Chyba nie słuchałaś mnie uważnie. Tommy Joe jest hetero! A w
dodatku nie wie, że jestem gejem. - Dodał lekko skrępowany. Nie
wstydził się swojej orientacji – przecież powiedział o tym
Allison. Kris też wiedział. Adam pewnego razu powiedział mu nawet,
że gdyby Allen nie był zajęty, to Adam spróbowałby umówić się
z nim na randkę. Mógł więc śmiało stwierdzić, że nie wstydzi
się siebie. Więc dlaczego nie powiedział o tym ważnym fakcie
Tommy'emu?
-
Och, Adam. - Zatroskała się Allison. On z pewnością ma większe
problemy niż ja. Pomyślała, że z odwzajemnioną miłością
jest więcej zachodu niż z nieodwzajemnioną. Widziała tę miłość
w gestach o zachowaniu Tommy'ego względem Adama. To, jak Tommy Joe
przytulił Lamberta na afterparty Mouthlike – z troską, jakby w
ramionach Adama znajdował bezpieczeństwo. To, jak na niego patrzył
– jakby Lambert był tylko jego, jakby blondyn znajdował w nim
swoje własne słońce. To musiała być miłość. - Dobrze ci
radzę, zrób to jak najprędzej. Od tego zależy twoje szczęście.
A Tommy też nie jest głupi. Nie pomyślałeś, że może sądzić
to samo? Że to ty jesteś hetero, a on wariatem, bo nagle poczuł
coś do faceta?
Adam
pomyślał przez chwilę o spostrzeżeniu przyjaciółki. Jej wersja
była bardzo realistyczna. Ale czy był na to gotowy? Faktem było,
że to dlatego odszedł od Drake'a 0 żeby znaleźć prawdziwą
szczerą miłość i zbudować poważny stabilny związek. Pozostała
tylko obawa. Obawa o akceptację, obawa o reakcję... Pełno obaw.
Ale musiał to zrobić chociażby dla czystości sumienia. Nie chciał
po latach wypominać sobie, że czegoś nie zrobił. Musiał uwierzyć
w swoje szczęście i powodzenie. I liczyć na cud.
-
Posłucham twojej rady. Zrobię to przy najbliższej okazji. -
Postanowił, patrząc w ziemię. - Dziękuję ci za wszystko, ale...
-
Nie ma żadnego ale, Adam. Postanowione. Nie możesz już się
wycofać. A ja będę trzymać kciuki, tak? - Zagadała go znowu, by
rozwiać wątpliwości bruneta.
-
Tak, wiem. Nie o to mi chodzi. - Wyjaśnił, a Allison spojrzała na
niego zdziwionym wzrokiem. - Chciałem zapytać, co z twoją
miłością?
-
No tak... - Nieświadomie powtórzyła jego słowa. - Westchnęła i
zaczęła kołysać się na huśtawce. Dam zaczął robić to samo.
-
Nie możesz mu powiedzieć, że go kochasz. Kris po Idolu zamierza
się ożenić.
-
Wiem, mówił o tym milion razy. - Przeciągnęła przedostatnie
słowa i rozbujała w gniewie huśtawkę.
Adam
postanowił zaufać łańcuchom i zrobił to samo. Najwyżej pękną,
pomyślał i złapał się ich mocno. Podczas energicznego
potrząsania nogami rozejrzał się po parku. Szarymi chodnikami z
kilku stron szły w stronę placu zabaw pojedyncze dzieci z rodzicem
albo małe grupki. Najwidoczniej szkoły kończyły swoją zmianę i
wypuszczały dzieciaki do domów. Przeczuwając przyszłe wydarzenia
Adam zahamował huśtawkę. Szurając podeszwami butów spowolnił
pracę łańcuchów, które zdążyły się nieźle rozgrzać. Dał
znak, by Allison także zwolniła tempo.
-
All – zaczął, kiedy czarnowłosa dziewczyna już całkowicie się
zatrzymała – wierzę, że jesteś silną i odpowiedzialną
dziewczyną. I nie stać cię na to, żeby zrobić coś głupiego...
Na przykład rozwalić komuś życie.
-
Zawsze nazywasz rzeczy po imieniu?
-
Wolę być szczery niż owijać w bawełnę. - Odparł z
przepraszającym uśmiechem.
-
Wracając do tematu, zapewniam cię, że nie zrobię nic głupiego.
Nie chcę, żeby on... Miał wobec mnie jakieś wyrzuty sumienia
czy... Coś w tym stylu. - Allison nie zdążyła dobrze dokończyć
zdania, kiedy do Adama podszedł czarnoskóry chłopiec w wieku około
sześciu lat i zaczął lekko go ciągnąć za skrawek bluzki.
Lambert odwrócił się lekko zdziwiony, a zdziwił się jeszcze
bardziej, kiedy zobaczył, kto go zaczepia. Allison wpatrywała się
w widowisko jak w obrazek i ze wzruszeniem w oczach.
-
Cześć, kolego. Czy mogę ci w czymś pomóc? - Przywitał się
grzecznie nadal siedząc na ławeczce utrzymywanej przez łańcuchy.
-
Bo ja chciałem się pohuśtać, proszę pana, a nie ma już wolnych
huśtawek. - Wyjaśnił, a Adam rozejrzał się po placu.
Zgodnie
z prawdą pozostałe trzy huśtawki zostały już zajęte przez
dzieci w podobnym do chłopca wieku. Adam wcześniej nawet nie
zauważył, że plac został zapełniony po brzegi przez dzieci w
różnym wieku, wzroście i rasie, a wszyscy bawili się zgodnie i
bezpiecznie.
-
Czy mógłby mi pan zejść z huśtawki? - Poprosił grzecznie
chłopczyk.
Adam
uśmiechnął się w odpowiedzi na prośbę. W oddali zauważył
kobietę, która czujnym okiem obserwowała dziecko. Brunet domyślił
się, że jest matką chłopca. Młoda kobieta z burzą loków na
głowie trzymała w rękach siatki z zakupami i uśmiechała się
prosząco w ich stronę. Zapewne wracała z synem ze sklepu i
przechodząc przez park pozwoliła dziecku na odrobinę frajdy.
-
No dobrze, ale pod jednym warunkiem. - Wstał z huśtawki i uklęknął
przed chłopcem, który natychmiast zajął zwolnione miejsce i
zaczął wpatrywać się w mężczyznę szczęśliwymi oczyma. - Ja
nazywam się Adam. Powiedz mi, jak ty masz na imię?
-
Jestem Max, panie Adamie. - Odparł chłopczyk, ukazując
śnieżnobiałe zęby.
-
Posłuchaj, Max. Ta pani – wskazał przyjaciółkę – ma na imię
Allison i miała dziś wielkie zmartwienie. Byłbym wdzięczny, jeśli
dotrzymałbyś tej damie towarzystwie jako mój zastępca. Co ty na
to? - Mały Max pokiwał głową w geście zgody, a Adam wstał. -
All, pogadamy jeszcze. A teraz zostawiam cię w doborowym
towarzystwie. - Uśmiechnął się i mrugnął do chłopca, który
pokazał zęby.
Adam
oddalił się w stronę parkowych ławek. Zmierzał do miejsca, gdzie
stała mama Maxa, z którą zamierzał uciąć sobie małą
pogawędkę. Tymczasem Allison została przy huśtawkach, lecz nie
siedziała już na jednej z nich, ale zaczęła huśtać
sześciolatka, spędzając czas na wspólnej zabawie.
Zawsze czytam wstęp, tylko nie używam internetu w telefonie. I... czemu Adam jest taki ciężki? XD Ok, koniec narzekania. Biedna Allison. Ciekawe, o czym Adam chce rozmawiać z mamą tego chłopca?
OdpowiedzUsuńJa tez czytam wstepy, tylko zapominam o nich podczas czytania ;) U mnie jest kursywa i klopotow na telefonie nie mam (nie liczac braku polskich znakow ;(). Szkoda mi Allison, mam nadzieje, ze nie zrobi czegos glupiego np jak sie upije, ale nie wyprzedzajmy faktow. Ciekawa jestem czy i jak Adam powie o sobie Tommy'emu, czy to moze to on sie przyzna czy wyjdzie samo przez przypadek czy jeszcze cos innego.
OdpowiedzUsuńNo coz, weny i czegotamjeszczedopisaniapotrzebujesz zycze
Czekolaaada
Ja też czytam wstępy, chyba że się śpieszę i chcę szybko przeczytać odcinek. U mnie jest kursywa, więc ja swój głos chowam do kieszeni, bo jak dla mnie nie musisz nic zmieniać :)
OdpowiedzUsuńOdcinek świetny. Nie było Tommcia, ale świetny <3
Ja sobie zapomniałam ^^. Ale mi to nie przeszkadza ;)!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;)!
Pozdrawiam: Kushina..
Ojej jakie to słodkie ^^ aż mi się zrobiło milutko 😊
OdpowiedzUsuń