piątek, 23 maja 2014

Rozdział 27 - Dorosłe tematy

MOGLIBYŚCIE CZYTAĆ CZASAMI WSTĘP? Niestety moje ostatnie pytanie nie spotkało się z odpowiedzią, więc je ponawiam: Czy sprawia wam trudność rozróżnianie myśli bohaterów w tekście? Zaznaczam je kursywą, ale na stronie mobilnej to chyba nie jest widoczne. Może zastosować zamiast tego pogrubienie albo podkreślenie? - Dajcie znać.
My Life Niestety nie słucham TH, ale dzięki za porównanie.
Zachęcam do komentowania i dzielenia się swoimi przeczuciami co do fabuły.

Dorosłe tematy

Przeszli już pół miasta, jednak nie wstąpili do żadnego muzeum czy baru. Po prostu szli. Adam do tej pory nie odezwał się. Tempo, jakie narzuciła Allison, wywołało u niego lekką zadyszkę – nigdy nie był dobry z wychowania fizycznego. Nie zdziwiłby się, gdyby zaraz zaczęli biec, jednakże to byłaby już lekka przesada. Zirytowany zachowaniem Irahety złapał ją za rękę i pociągnął w swoją stronę, by zaprzestała marszu.

- Dziewczyno, co z tobą? Zapieprzamy tym chodnikiem jakby miał nam za chwilę pociąg odjechać. - Stwierdził w gniewie i odetchnął głęboko, by trochę odpocząć. Allison nie wykrztusiła nawet słowa. Brunet natomiast uspokoił oddech i powiedział już spokojnie. - Nie pójdziemy dzisiaj zwiedzać prawda? - Położył ręce na jej ramionach, a ona spojrzała mu w oczy. Pokiwała głową, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy. W niekontrolowanym odruchu przytuliła się do mężczyzny, a słone krople zostały wchłonięte przez jasnozieloną bluzkę z długim rękawem. Adam objął ją mocno i zamknął oczy, opierając brodę na jej ramieniu.

- Nie. Nie pójdziemy zwiedzać. Adam, jestem cholernie głupią, skretyniałą idiotką. I możesz mnie od dzisiaj tak nazywać. - Wydukała, łapiąc oddech między słowami.

- A więc cholernie... Jak to dalej było? - Zażartował, kiedy odsunął się od niej i wyjął z kieszeni dżinsów paczkę chusteczek. Wyjął z niej jedną sztukę i ostrożnie wytarł łzy dziewczyny. Uważał przy tym, by nie rozmazać jej makijażu. - Ach tak, cholernie głupia skretyniała... To za długie! Będę nazywał cię po prostu głupiutką All. Więc. Głupiutka All, nie płacz, bo rozmaże ci się makijaż i wtedy będziesz wyglądała jak głupiutki klaun. - Zamruczał z uśmiechem, co sprawiło, że uśmiechnęła się przez łzy. - Teraz już lepiej. - Wcisnął jej w dłonie chusteczki i objął ramieniem, zmuszając, by poszli dalej.

- Chodźmy na plac zabaw. - Rzuciła spontanicznie, kiedy już skończyła ocierać łzy.

- Kierunek: plac zabaw. Prowadź.

Miejsce nie znajdowało się daleko od nich. Dojście do parku z placem zabaw zajęło im nie więcej niż dziesięć minut. Sam plac był teraz opustoszały, gdyż osoby, dla których był on przeznaczony, były teraz w przedszkolu lub szkole. Para zajęła najlepsze miejsca – dwie huśtawki. Adam ucieszył się jak dziecko, mogąc znów skorzystać z tej atrakcji, jednak postanowił nie szaleć za bardzo – atrakcja mogła nie wytrzymać ciężaru dorosłego mężczyzny. Dziewięćdziesiąt osiem kilogramów to nie to samo co sześćdziesiąt dziewczyny w wieku osiemnastu lat. Cienkie łańcuchy okazały się jednak mocniejsze niż mu się wydawało. Usiadł na szerokiej deseczce i odwrócił się w stronę All, krzyżując nad sobą łańcuchy. Kiedy All poczuła na sobie wzrok przyjaciela, przymknęła oczy, a potem zmierzyła się z jego spojrzeniem.

- Wszystko mówię prosto z mostu. Zawsze. - Poinformowała. Jej wargi zastygły niezamknięte jakby zamierzała jeszcze coś powiedzieć.

- Teraz też tak będzie?

- Zakochałam się w Krisie. - Rzuciła, a radosny uśmiech Lamberta błyskawicznie znikł.

- Krisie... W tym Krisie? - Niepewność wkradła się w jego głos. Allison przewróciła oczami jakby Adam właśnie odkrył, że śnieg jest biały.

- A znasz jakichś innych Krisów?

- Kris, Kris... Kris Kristofferson? - Wpadło mu do głowy.

- Serio, tak nisko mnie oceniasz? Raczej nie pasuję do staruszka z siwą brodą, który mógłby chodzić po ulicach przebrany za Świętego Mikołaja.

- No tak. - Zaśmiał się nerwowo. Zastanawiał się, co poradzić koleżance, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. - Jesteś pewna, że to nie zauroczenie? - Spytał, łapiąc się pierwszego lepszego pomysłu. Sytuacja Allison była kiepska. Zakochanie się w facecie, który niedługo zostanie zaobrączkowany – nikt nie chciałby się znaleźć w takiej sytuacji.

- A czym się różni miłość od zauroczenia, co? Powiedz mi, ty masz większe doświadczenie. - Osądziła.

Tak naprawdę doświadczenie Adama w sprawach miłosnych nie było aż tak obszerne. I co ja mam jej powiedzieć? Że mam za sobą dwa związki, które nie przetrwały nawet roku? Tak faktycznie było. Jego pierwszą szkolną miłością był Jimmy Willson – najprzystojniejszy chłopak w szkole. Adam nigdy nie znalazł odwagi, by wyznać mu miłość. Z resztą, po co miał mu mówić i co by to zmieniło? Jimmy pod koniec szkoły spotykał się już z dwoma dziewczynami jednocześnie. To wystarczyło, by Lambert się odkochał. A potem był Drake i Brad. Dwa niewypały, o których nie warto wspominać. Kiedy myślał o zamierzchłych czasach, rada dla Allison sama wpadła mu do głowy.

- All, to nie zależy od doświadczenia. To nie jest tak, że im człowiek starszy, tym ma za sobą więcej związków. To jest... Poszukiwanie.

- Poszukiwanie. - Powtórzyła znudzona. - Jeśli zamierzasz mi tłumaczyć coś w rodzaju filozofii Kartezjusza, to ja się na to nie piszę.

- Nie... - Zaśmiał się i wziął ją za ręce. - Kochana, przedstawię ci moją filozofię. Miłość to właśnie poszukiwanie. Szukasz tej jedynej osoby na świecie, która jest przeznaczona tylko tobie. Problem polega na tym, że jedni tę osobę odnajdują, drudzy nie. Jedni znajdują ją po bardzo długich poszukiwaniach, a z drugimi to jest tak, że po prostu wpadają na siebie. Ot tak, przez przypadek i wtedy... Czujesz to coś w środku. Wiesz, że to on i... - Rozmarzył się. Nie trudno zgadnąć, o kim myślał. Spotkał tę jedyną osobę na świecie i nie mógł tego ukryć. Na samą myśl o nim cały promieniał.

- Myślisz o Tommy'm, prawda? - Spytała, spoglądając na bruneta. Patrzył w zachmurzone niebo tak jakby widział w nim uśmiechające się do niego słońce.

- C-co? - Z rozmyślań wyrwał go kobiecy głos. Usłyszał pytanie, jednak nie dowierzał jego prawdziwości.

- Myślisz o Tommy'm. To widać. - Uśmiechnęła się. Cieszyła się ze szczęścia Adama, jednak w tę radość wkradała się zazdrość. - Też bym tak chciała. Mieć kogoś, kto odwzajemniłby moją miłość. - Powiedziała. Na dźwięk tych słów Adam posmutniał, co zaniepokoiło Irahetę.

- No właśnie. Nie tylko ty masz problem z nieodwzajemnioną miłością. - Powiedział krótko, grzebiąc patykiem w ziemi. Dziewczyna nie wiedziała, o co mu chodzi. - Tommy, on... On jest hetero. I... Nie wie o tym, że... Darzę go uczuciem większym niż przyjaźń. - Chociaż wiedział, co się dzieje w jego sercu, nie mógł tego nazwać po imieniu. Czy to naprawdę miłość? Czy tylko zauroczenie? Allison ma rację. Tego nie da się odróżnić. Już dawno postanowił, że poczeka aż się dowie, czy płomień w jego sercu nie jest jedynie zarzewiem, które w każdej chwili może ugasić.

- To musisz mu powiedzieć! - Postanowiła, jednak Adam jej nie słuchał.

- Chyba nie słuchałaś mnie uważnie. Tommy Joe jest hetero! A w dodatku nie wie, że jestem gejem. - Dodał lekko skrępowany. Nie wstydził się swojej orientacji – przecież powiedział o tym Allison. Kris też wiedział. Adam pewnego razu powiedział mu nawet, że gdyby Allen nie był zajęty, to Adam spróbowałby umówić się z nim na randkę. Mógł więc śmiało stwierdzić, że nie wstydzi się siebie. Więc dlaczego nie powiedział o tym ważnym fakcie Tommy'emu?

- Och, Adam. - Zatroskała się Allison. On z pewnością ma większe problemy niż ja. Pomyślała, że z odwzajemnioną miłością jest więcej zachodu niż z nieodwzajemnioną. Widziała tę miłość w gestach o zachowaniu Tommy'ego względem Adama. To, jak Tommy Joe przytulił Lamberta na afterparty Mouthlike – z troską, jakby w ramionach Adama znajdował bezpieczeństwo. To, jak na niego patrzył – jakby Lambert był tylko jego, jakby blondyn znajdował w nim swoje własne słońce. To musiała być miłość. - Dobrze ci radzę, zrób to jak najprędzej. Od tego zależy twoje szczęście. A Tommy też nie jest głupi. Nie pomyślałeś, że może sądzić to samo? Że to ty jesteś hetero, a on wariatem, bo nagle poczuł coś do faceta?

Adam pomyślał przez chwilę o spostrzeżeniu przyjaciółki. Jej wersja była bardzo realistyczna. Ale czy był na to gotowy? Faktem było, że to dlatego odszedł od Drake'a 0 żeby znaleźć prawdziwą szczerą miłość i zbudować poważny stabilny związek. Pozostała tylko obawa. Obawa o akceptację, obawa o reakcję... Pełno obaw. Ale musiał to zrobić chociażby dla czystości sumienia. Nie chciał po latach wypominać sobie, że czegoś nie zrobił. Musiał uwierzyć w swoje szczęście i powodzenie. I liczyć na cud.

- Posłucham twojej rady. Zrobię to przy najbliższej okazji. - Postanowił, patrząc w ziemię. - Dziękuję ci za wszystko, ale...

- Nie ma żadnego ale, Adam. Postanowione. Nie możesz już się wycofać. A ja będę trzymać kciuki, tak? - Zagadała go znowu, by rozwiać wątpliwości bruneta.

- Tak, wiem. Nie o to mi chodzi. - Wyjaśnił, a Allison spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem. - Chciałem zapytać, co z twoją miłością?

- No tak... - Nieświadomie powtórzyła jego słowa. - Westchnęła i zaczęła kołysać się na huśtawce. Dam zaczął robić to samo.

- Nie możesz mu powiedzieć, że go kochasz. Kris po Idolu zamierza się ożenić.

- Wiem, mówił o tym milion razy. - Przeciągnęła przedostatnie słowa i rozbujała w gniewie huśtawkę.

Adam postanowił zaufać łańcuchom i zrobił to samo. Najwyżej pękną, pomyślał i złapał się ich mocno. Podczas energicznego potrząsania nogami rozejrzał się po parku. Szarymi chodnikami z kilku stron szły w stronę placu zabaw pojedyncze dzieci z rodzicem albo małe grupki. Najwidoczniej szkoły kończyły swoją zmianę i wypuszczały dzieciaki do domów. Przeczuwając przyszłe wydarzenia Adam zahamował huśtawkę. Szurając podeszwami butów spowolnił pracę łańcuchów, które zdążyły się nieźle rozgrzać. Dał znak, by Allison także zwolniła tempo.

- All – zaczął, kiedy czarnowłosa dziewczyna już całkowicie się zatrzymała – wierzę, że jesteś silną i odpowiedzialną dziewczyną. I nie stać cię na to, żeby zrobić coś głupiego... Na przykład rozwalić komuś życie.

- Zawsze nazywasz rzeczy po imieniu?

- Wolę być szczery niż owijać w bawełnę. - Odparł z przepraszającym uśmiechem.

- Wracając do tematu, zapewniam cię, że nie zrobię nic głupiego. Nie chcę, żeby on... Miał wobec mnie jakieś wyrzuty sumienia czy... Coś w tym stylu. - Allison nie zdążyła dobrze dokończyć zdania, kiedy do Adama podszedł czarnoskóry chłopiec w wieku około sześciu lat i zaczął lekko go ciągnąć za skrawek bluzki. Lambert odwrócił się lekko zdziwiony, a zdziwił się jeszcze bardziej, kiedy zobaczył, kto go zaczepia. Allison wpatrywała się w widowisko jak w obrazek i ze wzruszeniem w oczach.

- Cześć, kolego. Czy mogę ci w czymś pomóc? - Przywitał się grzecznie nadal siedząc na ławeczce utrzymywanej przez łańcuchy.

- Bo ja chciałem się pohuśtać, proszę pana, a nie ma już wolnych huśtawek. - Wyjaśnił, a Adam rozejrzał się po placu.

Zgodnie z prawdą pozostałe trzy huśtawki zostały już zajęte przez dzieci w podobnym do chłopca wieku. Adam wcześniej nawet nie zauważył, że plac został zapełniony po brzegi przez dzieci w różnym wieku, wzroście i rasie, a wszyscy bawili się zgodnie i bezpiecznie.

- Czy mógłby mi pan zejść z huśtawki? - Poprosił grzecznie chłopczyk.

Adam uśmiechnął się w odpowiedzi na prośbę. W oddali zauważył kobietę, która czujnym okiem obserwowała dziecko. Brunet domyślił się, że jest matką chłopca. Młoda kobieta z burzą loków na głowie trzymała w rękach siatki z zakupami i uśmiechała się prosząco w ich stronę. Zapewne wracała z synem ze sklepu i przechodząc przez park pozwoliła dziecku na odrobinę frajdy.

- No dobrze, ale pod jednym warunkiem. - Wstał z huśtawki i uklęknął przed chłopcem, który natychmiast zajął zwolnione miejsce i zaczął wpatrywać się w mężczyznę szczęśliwymi oczyma. - Ja nazywam się Adam. Powiedz mi, jak ty masz na imię?

- Jestem Max, panie Adamie. - Odparł chłopczyk, ukazując śnieżnobiałe zęby.

- Posłuchaj, Max. Ta pani – wskazał przyjaciółkę – ma na imię Allison i miała dziś wielkie zmartwienie. Byłbym wdzięczny, jeśli dotrzymałbyś tej damie towarzystwie jako mój zastępca. Co ty na to? - Mały Max pokiwał głową w geście zgody, a Adam wstał. - All, pogadamy jeszcze. A teraz zostawiam cię w doborowym towarzystwie. - Uśmiechnął się i mrugnął do chłopca, który pokazał zęby.

Adam oddalił się w stronę parkowych ławek. Zmierzał do miejsca, gdzie stała mama Maxa, z którą zamierzał uciąć sobie małą pogawędkę. Tymczasem Allison została przy huśtawkach, lecz nie siedziała już na jednej z nich, ale zaczęła huśtać sześciolatka, spędzając czas na wspólnej zabawie.



5 komentarzy:

  1. Zawsze czytam wstęp, tylko nie używam internetu w telefonie. I... czemu Adam jest taki ciężki? XD Ok, koniec narzekania. Biedna Allison. Ciekawe, o czym Adam chce rozmawiać z mamą tego chłopca?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez czytam wstepy, tylko zapominam o nich podczas czytania ;) U mnie jest kursywa i klopotow na telefonie nie mam (nie liczac braku polskich znakow ;(). Szkoda mi Allison, mam nadzieje, ze nie zrobi czegos glupiego np jak sie upije, ale nie wyprzedzajmy faktow. Ciekawa jestem czy i jak Adam powie o sobie Tommy'emu, czy to moze to on sie przyzna czy wyjdzie samo przez przypadek czy jeszcze cos innego.
    No coz, weny i czegotamjeszczedopisaniapotrzebujesz zycze
    Czekolaaada

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też czytam wstępy, chyba że się śpieszę i chcę szybko przeczytać odcinek. U mnie jest kursywa, więc ja swój głos chowam do kieszeni, bo jak dla mnie nie musisz nic zmieniać :)
    Odcinek świetny. Nie było Tommcia, ale świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja sobie zapomniałam ^^. Ale mi to nie przeszkadza ;)!
    Rozdział świetny ;)!

    Pozdrawiam: Kushina..

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej jakie to słodkie ^^ aż mi się zrobiło milutko 😊

    OdpowiedzUsuń