piątek, 30 maja 2014

OnePart: W siodle

Niespodzianka! Drugi w mojej karierze OnePart jest gorętszy od poprzedniego (pt. Czy to miłość?) Pamiętacie reklamę „Siedzę na koniu”? Nie, to nie jest nawiązanie, ale biały rumak się zgadza. A zresztą... Poczytajcie sami!
Dzięki za odp. i proszę o kreatywne komentarze dot. jednoparta. Miłego weekendu!

W siodle

To były ich ostatnie dni w mieście świętego Łukasza. Tak bowiem w wolnym tłumaczeniu brzmiała nazwa miasteczka Santa Luce sur Loire. Cudowna Miejscowość leżąca w dolinie Loary we Francji słynęła z rozciągających się w okolicy winnic, a szczególnie jednej: biorącej swoją nazwę od nazwiska założycieli. Tak się składa, że byli oni wujostwem Tommy'ego Joe.

Rodzina Tommy'ego – ciocia Klara i wujek Henry okazali się bardzo sympatyczni i szybko zaakceptowali Adama, który od pierwszego dnia czuł się tu jak w raju. Małe gospodarstwo na wzgórzu, gdzie zwierzęta były tak wszechobecne jak zapach obornika zmieszanego z wonią winogron, sprawiało wrażenie prawdziwego domu – ciepłego i przytulnego, a wielkie z pnącą się na szerokich drabinkach winoroślą pola, które rozciągały się wokół domu, stanowiły piękny krajobraz rodem z baśni braci Grimm.

Wyszli przed dom. Tommy szykował dla Adama kolejną niespodziankę. Lambert nie wiedział, co czeka go tym razem. Przez te pięć dni Tommy nie przestawał go zaskakiwać. Codziennie pokazywał mu nowe atrakcje, tajemnicze miejsca. Podczas wycieczek rowerowych ścigali się między winogronowymi krzewami, a specjały przygotowywane przez ciotkę Klarę i konfitury przechowywane w piwnicznej spiżarni dodatkowo słodziły im życie podczas siedmiodniowych wakacji.

- Poczekaj tu chwilę. Idę po transport. - Rzekł Tommy, a kiedy oddalił się, Adam odprowadził go wzrokiem, nie wiedząc, czego spodziewać się tym razem. Spostrzegł, że rowery, z których codziennie korzystali, stoją oparte o taras. Domyślił się, że dzisiaj ich nie użyją, więc pobiegł za Tommy'm, by dowiedzieć się, co on znowu wymyślił.

- Pojedziemy samochodem? Rowery są przy tarasie. - Zauważył, idąc obok niego.

- Kochanie, to gospodarstwo. Myślisz, że wujek Henry, by nadzorować pracowników na polach, jeździ tymi wąskimi dróżkami samochodem? - Zatrzymał się przy ogromnym budynku gospodarczym i zaczął majstrować przy zamku.

- To czym ty chcesz...? - Adam nie dokończył. Drzwi przed nim zaczęły się otwierać, a jego oczom ukazała się wielka stajnia pełna koni różnej maści.

- Jeździłeś kiedyś konno? - Spytał Tommy, idąc prosto przed siebie. Stanął przy boksie, w którym znajdował się piękny biały koń z szarą grzywą.

Adam nie odpowiedział. Choć nie bał się koni i parę razy zdarzyło mu się siedzieć w siodle, to nie był on fanem tego „środku transportu”. Tommy zajął się wyprawianiem konia do drogi. Co kilka chwil z szerokim uśmiechem zerkał na mężczyznę, którego twarz wyrażała niepewność.

- To jest Alexander. Jest stary, ale zdoła dowieźć nas na miejsce. Dostałem go, kiedy miałem piętnaście lat. Był wtedy małym źrebakiem. Ma bardzo dużo energii, wiesz? - Rzekł, kiedy skończył siodłać Alexandra. Zaczął wyprowadzać go ze stajni. Zwierzę zarżało cicho, kiedy blondyn poklepał go po grzbiecie.

- Cóż, masz do takich słabość. Facetów, z dużą ilością energii. - Objął go ramieniem, po czym zdjął je, kiedy się zatrzymali. - Czemu nie dasz mi drugiego konia? - Spytał z pretensją brunet i podparł się pod boki.

- Nie ufam ci w kwestii zwierząt. Twoja niepewność, kiedy siodłałem Alexandra też mnie nie przekonuje. Pamiętasz, jak zagłodziłeś rybkę, kiedy wyjechałem w trasę? - Rzucił pytanie retoryczne, a Adam w odpowiedzi przewrócił oczami. Tommy uznał to za przyznanie mu racji. - Biedaczka pływała brzuchem do góry, kiedy wróciłem.

- Ale on nie...

- Dlatego pojedziemy na jednym koniu. - Nie słuchał protestów. Zamknął bramę na skobel i wsiadł na zwierzę. - Na co czekasz? Wskakuj. - Podał mu rękę, a Lambert usadowił się za jego plecami. Było mu bardzo niewygodnie. - Trzymaj się mocno. Nieraz z niego spadłem. - Ostrzegł, po czym ruszyli w drogę. Mieli do przebycia półtora mili.

Adam objął w pasie blondyna i mocno się w niego wtulił, by nie spaść. Kiedy poczuł pod palcami idealnie wyrzeźbiony brzuch skryty pod cienkim materiałem T-shirtu, momentalnie wróciło do niego wspomnienie z trzeciej nocy pobytu we Francji, kiedy to zakradli się do przechowalni win wujka Henry'ego. Opowieść o najstarszych rocznikach w kolekcji przerodziła się w ostry, pełen namiętności seks na zakurzonej posadzce. W głowie Adama zaczął się tlić pomysł, jak mógłby ukarać swego partnera za przyszły ból tyłka, który już zaczął dawać się we znaki po ciągłym podskakiwaniu.

- A, w ogóle, gdzie jedziemy? - Zapytał zdezorientowany Lambert, kiedy w końcu usiadł tak, że dyskomfort spowodowany jazdą na białym rumaku był najmniej odczuwalny. Rozejrzał się wkoło, bawiąc się skrawkiem koszulki Tommy'ego. Musiał przyznać, że gdyby mógł, zostałby w tym pięknym, malowniczym miejscu na zawsze.

- W moje ulubione miejsce. Zobaczysz, jak dojedziemy. Spędziłem tam najpiękniejsze chwile, ćwicząc grę na gitarze oczywiście.

- A jak nie dojedziemy? - Spytał retorycznie Adam. Tommy zrozumiał, o co mu chodzi dopiero, kiedy Lambert przygryzł lekko płatek jego ucha. Adam uśmiechnął się szeroko, a blondyn zaśmiał się, opanowując swe brudne myśli, które piosenkarz mu podsunął.

- Skończ z tym, Adam. Chyba nie chcesz, żeby koń nas zrzucił. - Wymruczał słodko i pcnął konia łydkami, by biegł szybciej. Musieli pokonać jeszcze milę.

- Jeszcze nie zacząłem, skarbie. - Oznajmił Lambert i podciągnął lekko koszulkę blondyna. Kilka sekund później zimno dłoni poraziło brzuch Ratliffa.

Adam zaczął muskać jego kark, jednocześnie pieszcząc brzuch. Gitarzysta zdążył przyzwyczaić się do temperatury rąk partnera, ale nie podobało mu się, że Adam robi to właśnie teraz. Jakby nie mógł zaczekać. Pociągnął lejce, by koń wyrównał bieg do kłusu. Dopiero teraz zaczęło mu się podobać. Ciekawiło go, do czego jeszcze Lambert się posunie na grzbiecie bezbronnego, nieświadomego sytuacji zwierzęcia.

Muśnięcia, od których się zaczęło, zmieniły się teraz w namiętne pocałunki karku, szyi i uszu. Ręce bruneta znajdowały się teraz wyżej, na wysokości żeber. Palce zaczęły masaż sutków, które pod wpływem zimna opuszków paców i wiatru dmuchającego w klatkę piersiową twardniały coraz bardziej.

- Jesteś zboczony. - Rzekł Tommy, odwracając głowę w stronę bruneta. Próbował zachować kamienną twarz, jednak Adam zamknął mu usta jednym gwałtownym pocałunkiem. Gest był tak obezwładniający, że gdyby nie skończył się w porę, Tommy'emu lejce wypadłyby z rąk. Na szczęście Tommy opamiętał się i odwrócił głowę. Przyspieszył bieg konia, myśląc, że na tym pieszczoty się skończyły.

Lambert był odmiennego zdania. Zabawa się dopiero zaczęła, pomyślał, powracając do pieszczoty dwóch punktów na torsie drobniejszego mężczyzny. Uśmiechnął się szeroko i nachylił do ucha blondyna.

- Nie zboczony, ale podniecony. - Zamruczał mu na ucha, a potem nachylił się do drugiego narządu słuchu. - Nawet sobie nie wyobrażasz, co mógłbym ci zrobić, gdybyś nie miał w tej chwili na sobie tych obcisłych sztywnych spodni. - Szepnął zmysłowo do drugiego ucha i przygryzł je mocno, wprawiając ciało muzyka w dreszcze.

O Boże... Tommy wyobraził sobie scenę, którą podsunął mu Adam. Poczuł rosnącą ekscytację. Ekscytacja zamieniła się w podniecenie, kiedy usta Adama zaczęły ssać jego wrażliwą szyję, a dłonie zsuwać się w dół. Przestał obserwować drogę i spojrzał w tamtą stronę. Spodnie rzeczywiście zaczęły robić się sztywne i ciasne. Szczególnie w jednym miejscu – miejscu, w którym właśnie znalazła się duża męska dłoń.

- Nie rób tego. - Rzekł ostrzegawczo, lecz Adam nie posłuchał. Zaczął masować wypukłość przez obcisłe dżinsy, jednocześnie całując szyję blondyna.

- Bo co mi zrobisz? - Spytał prowokująco i zaczął rozpinać jego spodnie. Tommy nie znajdował odpowiedzi na to pytanie.

Blondyn nie mógł nic zrobić. Nie mógł puścić cugli, które trzymał w rękach, by wskazać kierunek kłusującemu zwierzęciu. Nie mógł odsunąć rąk, grzebiących przy jego rozporku. Nie mógł wpłynąć na Adama, który chciał w nim wzbudzić ukryte żądze. Jedyne, co zrobić mógł, to poddać się czynnościom, które teraz wykonywał Adam.

Sprawne ręce znalazły się na jego czarnych bokserkach. Zaczęły masować jego męskość przez cienki materiał. Tommy jęknął z rozkoszy i opuścił ręce zaciskające się na skórzanych rzemykach.

Koń został puszczony wolno i z szybkiego kłusu przeszedł do stępu – najwolniejszego chodu. Wiedział, gdzie iść. Dróżka między winoroślami nie miała zakrętów i skrzyżowań, ale też jeździec na jego grzbiecie za każdym razem kiedy na nim podróżował, obierał tylko jeden kierunek – wzgórze wśród pól, będące też jedyną polaną z jedynym samotnym drzewem, które otoczone były tylko przez winorośle i padające na nie promienie słońca. Droga znacznie się skróciła – od wzgórza dzieliło ich już tylko pół mili.

Tymczasem Adam dobrał się już do najwrażliwszej części ciała kochanka. Siedząc na białym grzbiecie zanurzył palce w gęstych włosach, które otaczały sporego penisa, a następnie wyjął spod ciemnych majtek nabrzmiałą, zaczerwienioną męskość. Dotyk nie był już tak nieprzyjemny jak na początku. Temperatura rąk wyrównała się i była teraz zgodna z temperaturą ciała Tommy'ego. Blondyn poczuł, że zaraz wyparuje. Adam swoim postępowaniem działał na niego dwa razy lepiej niż słońce – dzięki niemu koszulka Tommy'ego była cała mokra, a z jego czoła lały się obfite krople potu. Adam nie zrobił nic, by ten stan powstrzymać – wręcz przeciwnie. Jego ręka pracowała coraz bardziej intensywnie, a z ust blondyna co kilka sekund wydobywały się głośne jęki i przeplatające się z nimi ciche pomruki. W pewnej chwili prawie zrzucił Adama z konia, ponieważ w spazmach przyjemności mocno przyległ do jego torsu. Finał zbliżał się wielkimi krokami. Tommy kątem oka zauważył, że zbliżają się do zielonego skweru. Przełożył więc lejce w jedną dłoń, a drugą położył na dłoni Adama, by pomóc mu w rozpoczętej pieszczocie. Narzucił jeszcze szybsze tempo, a Adam złapał się siodła, by nie spaść.

Razem pomagali sobie w czynności mającej na celu zadowolenie jednego z nich. Teraz nie liczyło się już nic innego: upadek z konia, złamanie kości – nie myśleli o tym. Dla obu mężczyzn ważne było tylko dokończenie tego, co jeden z nich zaczął. A koniec był blisko. Bardzo blisko.

Kilka mocnych zdecydowanych ruchów wywołało u blondyna serię dreszczy, a potem silnych spazmów. Uda i kolana zaczęły drżeć, a z męskości powoli zaczęły wypływać pojedyncze krople bezbarwnego płynu oznaczającego zbliżający się orgazm. Adam dawał z siebie wszystko, by tylko wprowadzić w ten stan starszego o trzy miesiące mężczyznę. Pięć sekund później stało się coś nieoczekiwanego. Tommy pochłonięty w ekstazie zaczął napierać na Lamberta plecami, przez co ten zmuszony był puścić krawędź siodła, które umożliwiało mu utrzymać równowagę. W tym samym momencie Ratliff wykrzyknął imię Lamberta i niekontrolowanie kopnął stopami w boki konia. Zwierzę wystraszyło się i skoczyło, podnosząc do góry przednie kopyta i rżąc w wyrazie buntu. Adam wraz z Tommy'm upadli na trawiastą polanę na środku wzgórza. Na rękach obu zostały ślady białego płynu – oznaki rozkoszy. Zdezorientowani, zszokowani i zmęczeni nie wymówili ani słowa. Kiedy zrozumieli, co się stało, wybuchli głośnym śmiechem. Siedzieli na polanie i śmiali się. Adam znów poczuł, że siedzi na czymś niewygodnie twardym. Kiedy spojrzał w dół, spostrzegł, że siedzi... W siodle, które najwidoczniej źle przypięte spadło razem z nimi.

Wystraszony koń pobiegł w siną dal, a oni nie mogli przewidzieć, czy wróci. Wiedzieli jedno: ani Adam, ani Tommy nie zapomną tej wakacyjnej przygody do końca swojego barwnego życia.


6 komentarzy:

  1. Osz kurcze!!! Zajebiste!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kreatywny komentarz? To poczekaj, muszę ochłonąć XD
    Już XD ogólnie pomysł świetny i dobrze napisane, ale mam kilka drobnych uwag (tak, teraz będę narzekać, mam nadzieję, że mnie stąd nie wygonisz XD). Zmieniłabym kilka sformułowań, np. "nachylił się do drugiego narządu słuchu". Może tylko ja tak mam, ale za kązdym razem, jak czytam to zdanie, chce mi się śmiać XD oprócz tego trochę powtórzeń i błędów interpunkcyjnych, ale ogólnie bardzo mi się podobało ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Stek bzdur, sory. Skoro nie znasz się na koniach to nie pisz takich rzeczy, bo dla jeźdźców to koszmarne, w tym dla mnie. Konie nie kopie się piętami, a łydkami, grr. Kompletny kretyn kopie piętami. I jakim sposobem siodło spadło z konia, skoro jest popręg? Nie ma prawa się zsunąć. Dla mnie ten Onepart jest beznajdziejny.
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obrona konia jak widzę na straży. Owszem, autorka mogła popełnić błędy ale onepart miał dotyczyć i dotyczył chłopaków. Także radzę w przyszłości czytać tekst zgodnie z przesłaniem i mieć odwagę się podpisać pod krytyką.
      Beznadziejny przypadek, nieprawdaż?

      Usuń
  4. Muszę się zgodzic z przedmówcą/przedmówczynią. Widac, że nie masz dużego doświadczenia w kontaktach z końmi. Teraz trochę konkretniej. Po pierwsze: albo jestem jakaś niedoinformowana, albo nie ma dwuosobowych siodeł. mogli jechac na oklep albo na derce. Na siodle by się nie zmieścili. Tak btw to trochę żal mi tego konia, musiało mu byc ciężko wioząc to (tak na oko, nie wiem ile oni ważą) 140 kilo. W dodatku wiercące się. Po drugie, jeśli Adam nie był dobrym jeźdzcem, a nawet gdyby był, to ja nie widzę po prostu jak oni by się tak zabawiac w czymś szybszym od stępa. W kłusie mocno wybija, a z tego co zrozumiałam to jeździli po jakichś nierównych ścieżynkach, więc powinni zleciec już na samym początku. A na koniec parę błędów rzeczowych: cugle są w powozach, jeżdziec trzyma wodze; ten drugi narząd słuchu to faktycznie nie pasuje; i ja bym dała "osładzały" zamiast "słodziły im życie", słodzi się herbatę.
    A na zakończenie- jak wyobraziłam sobie domowy zapach obornika to zakwiczałam ze śmiechu.
    Rada ode mnie: następnym razem jak będziesz o czymś pisac, to upewnij się, że jesteś dobrze zaznajomiona z tematem, albo zrób rozpoznanie. unikniesz wtedy takich sytuacji i nie będziesz musiała się narażac na ?ośmieszenie?
    Mam nadzieję, że cię nie uraziłam. Chciałam tylko pokazac co zrobiłaś źle żebyś miała szansę na poprawę. i myślę, że może zacznę wypisywac takie błędy (tu mi chodzi o stylistyczne). więc napisz czy chcesz czegoś takiego. bo zazwyczaj nie ma ich tak dużo, a dzisiaj poległaś właśnie przez niedobór informacji.
    ~Czekolaaada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz widzę, że zjadłam parę wyrazów i znaków interpunkcyjnych, sorry, jestem na komórce i nie zauważyłam
      ~Czekolaaada

      Usuń