piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 29 - W pierścieniu ognia

Hejka! Na początek muszę bardzo gorąco podziękować wszystkim czytelnikom i nawet tym osobom, które tylko weszły na tę stronę tak o, gdyż...
MIŁOŚĆ Z IDOLA WŁAŚNIE PRZEKROCZYŁA 10000 WYŚWIETLEŃ! AAAAAAAAAle super!
A teraz spójrzcie czy nie ma message'a do was na dole i czytamy.
Czekolaaada, dzięki za full błędów! Naprawdę chciało ci się tak rozpisywać? Następnym razem pisz BARDZIEJ ogólnikowo, proszę. Teksty napisane zostawiam tak jak jest, ale będę się poprawiać w następnych częściach.. Książki oczywiście czytam. Co do punktu 18.: Adam nie chciał się wypowiadać na ten temat, bo już od samego słuchania robił się nieswój (to w końcu Adommy, chyba każdy już wie, że Adam jest w Tommy'm zakochany, tylko na razie boi się tego okazać) Tommy funkcjonował normalnie, bo, jak już wiesz, Alex nie zrobił tego, co miał zrobić. Interpunkcją bym się na twoim miejscu nie przejmowała - zawsze znajdzie się jakiś błąd. Brakuje mi synonimów, a w słownikach nic nie ma. Może nie jestem zbyt douczona w stosowaniu odpowiednich metafor i składni, ale postaram się to nadrobić książkami. Sherlock wziął mi się z filmu "Rycerze z Szanghaju" - w drugiej części był taki detektyw. Osobiście nic do Sherlocka nie mam. Ogólnie to opowiadanie wydaje mi się zbyt poważne i zbyt szczegółowe, więc czasami dodaję cukru. W ogóle wszystko tu tak się wlecze, ale przykro mi, nic nie mogę zrobić, taka fabuła.

Sandra Black wracasz mi wiarę w pisanie tego opowiadania. Co do Tommy'ego, chcę wymyślić własną jego historię. Nie chcę się opierać na prawdziwej, bo na ten temat w necie jest bardzo mało informacji, niektóre są nieprawdziwe (np. w Wikipedii). Jeśli chodzi o konsultację, możesz do mnie napisać e-mail na adres xaniax1997@gmail.com (i nie tylko ty, wszyscy mogą). Pozdrawiam.

I pytanie: czy jest ktoś, kto ostatnio odkrył tę stronę?

Jeśli tak: czy wam się podoba? Czy przywitacie się ze mną w komentarzach? Liczę nawet na anonimy, nie musicie mieć kont, żeby to zrobić. Dodanie komentarza jest bardzo proste, a wystarczą mi tylko trzy słowa, np. Hej, fajne opowiadanie. Mam nadzieję, że zachęciłam. Do odcinka!

W pierścieniu ognia

Mijał drugi dzień od zniknięcia wokalisty Mouthlike. Wszyscy siedzieli w hotelu jak struci. Czekali na rozwój wydarzeń. W tym czasie Tommy zdążył nadrobić wszystkie zawodowe zaległości. Z nudów doszlifował grę niewyćwiczonych dotychczas utworów zespołu. Napisał kilka tekstów piosenek (przeważnie o miłości) oraz znalazł czas na nawiązanie telefonicznego kontaktu z dawno niewidzianymi znajomymi. Wpadł nawet na pomysł odświeżenia znajomości z mieszkającą w pobliżu Kathlyn Mossey. Teraz początkująca aktorka kiedyś bardzo zawróciła mu w głowie. Rozważał tę możliwość wykorzystania wolnego czasu oglądając reklamy w telewizji. Nagle mignęła mu przed oczami zapowiedź kolejnego odcinka talentshow „American Idol”. Natychmiast pomyślał o Adamie. Przypomniał sobie jego sylwetkę: długie nogi, szerokie barki, potężne ramiona, pięknie wyrzeźbioną klatkę piersiową, która odbijała się zawsze, kiedy włożył t-shirt i twarz... anioła w rockowym makijażu. I jeszcze ten zmysłowy, melodyjny głos. Ciągle się zastanawiam, dlaczego nie ma dziewczyny? Zapytam go o to... Dzisiaj. Już nie musiał szukać pomysłów na wieczór. Telefon, którym ciągle się bawił, teraz się przydał. Mężczyzna wyszukał coś w aplikacji internetowej, następnie dwa razy kliknął przycisk akceptacji. Włączył stronę startową, a potem zablokował smartfona, który przeszedł w stan hibernacji. Blondyn miał szczęście, że bilety jeszcze się nie skończyły. Podszedł do okna swojego hotelowego pokoju i popatrzył na panoramę miasta. Z uśmiechem na twarzy czekał na kuriera. Nie mógł doczekać się wieczoru.

- Adam, mam nadzieję, że zaśpiewasz dzisiaj tak, że przyprawisz wszystkich o dreszcze. - Powiedział do siebie. Ring of fire miało być trudnym kawałkiem z gatunku muzyki, z którą Lambert się jeszcze nie spotkał. Choć Tommy nie wiedział, jak utwór brzmi, wyobraził sobie Adama, scenę, mikrofon. Zamknął oczy przypominając sobie ten fenomenalny, jedyny w swoim rodzaju głos. Włoski na jego przedramionach pokrytych czarnymi tatuażami mimowolnie się uniosły.

***

Drugi w kolejności. Dobrze, że nie pierwszy. Serce biło mu jak młotem, kiedy czekał na swój występ. Spokojnie, Adam. Robiłeś to już. Ćwiczyłeś. Kiedy wyjdziesz, stres minie. Uspokajał się oczywistą prawdą – publiczność zawsze dodawała mu odwagi, której nie znajdował za kulisami. Stres ciągle krążył w jego żyłach i rozpalał od środka. Tę dawkę zwiększała myśl o tym, że uczestnik o imieniu Scott, który występował przed nim, właśnie dostał złe noty od większej części jury. Simon Cowell miał dzisiaj wyjątkowo cięty język. Że też nigdy nie brakuje mu odpowiednich epitetów, pomyślał z przekąsem Lambert i wyszedł z determinacją na scenę. Minął po drodze Scotta, który poklepał go po ramieniu życząc powodzenia. Jego pokazowy uśmiech nie dodał Adamowi ani grama otuchy.

Pam, pam, param, pam, pam, pam, to jak to leciało? Przypomniał sobie słowa, kiedy reflektor zaczął śledzić jego ruchy. Znajdował się teraz w oświetlonym okręgu, który przywodził mu na myśl zacieśniający się pierścień ognia, który zaraz wypali go od środka. Podszedł do statywu. Spojrzał na ludzi. Byli oszołomieni sensualną niemal muzyką i przygotowani, by chłonąć jak gąbka każdą zaśpiewaną frazę. Trema go opuszczała. Ogień w żyłach zalewała zimna krew. Znów mógł spokojnie oddychać. Zaczął śpiewać. Słowa wypływały z jego ust obklejone namiętnością, miłością, erotyzmem, które zmieszane były z odrobiną rockowego pazura. Choć muzyka wprowadzała egipski klimat z typową dla niego temperaturą, to wygląd Adama nie mieścił się w te ramy. Czarne spodnie z rozkloszowanymi nogawkami niby dzwony i bluzka w tym samym kolorze nie wprowadzały takiego zamętu w przyjemny dla oka obrazek performance'u jak złota skórzana kurtka z ćwiekami i buty z wężowej skóry. Rockowego stylu dodawały szczegóły: rękawiczki bez palców, nabity ćwiekami pasek, przypięty do spodni brelok z rzemyków, dwa naszyjniki zwisające z szyi niczym amulety zapewniające powodzenie. Nie mogło też zabraknąć podniesionego kołnierzyka i czarnych paznokci, o których tyle się dzisiaj mówiło.

Wokalista płynął przez piosenkę obserwowany przez głównego mentora w tygodniu country – Randy'ego Travisa. Tak jak podczas pierwszej lekcji z Lambertem, tak i teraz mężczyzna był oniemiały z zachwytu. Adam był prawdziwym talentem. Travis stwierdził to już po usłyszeniu pierwszej frazy piosenki Johny'ego Casha, która opuściła usta Lamberta i która na długo pozostała jego uszach. Tak, to bardzo charyzmatyczny wokal, pomyślał, przypominając sobie tę lekcję.

***

Wysoki brunet wszedł do pokoju z przyjaznym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Randy stał przy fortepianie i rozmawiał z muzykiem, który instrument obsługiwał. Travis usłyszał ciche kroki, a właściwie trzeszczącą podłogę. To jej dźwięk najbardziej go irytował. Odwrócił się, by zlikwidować hałas.

- Ach, Adam Lambert, prawda? - Zawołał, a gość pokiwał głową.

- Dzień dobry. - Powiedział skromnie, a piosenkarz pospieszył, by uścisnąć mu dłoń. - Miło mi pana poznać, panie Travis.

- Mów mi Randy, chłopcze. - Wyciągnął dłoń i patrząc Adamowi w oczy potrząsnął dłonią. Kiedy miał już cofnąć rękę, spojrzał w dół. W oczach mignęło mu coś czarnego. Zamiast zakończyć gest, odwrócił dłoń Adama, by zobaczyć jej wierzch. To, co zobaczył, wywołało w nim mieszane uczucia. - Ekhm, lakier do paznokci? Nie uważasz, że to trochę... dziwaczne?

- Nie, dlaczego? - Spytał Adam, zdziwiony uwagą.

- No, wiesz... Nie żebym miał coś przeciwko, ale to raczej kosmetyk dla kobiet. - Travis podrapał się po głowie.

- W dobie nowoczesności i równouprawnienia to raczej przestarzała definicja, nie uważa pan? - Miał gotową ripostę na wszystko, co wiązało się z jego wyglądem i sposobem bycia. Nie od dziś słyszał uwagi i obelgi. Już dawno nauczył się walczyć z nietolerancją. Nauczyciel nie zauważył kpiącego tonu. Zastanawiał się nad tą nową dla niego sytuacją i, jakby tego nie nazwać, nowym odkryciem.

- Jakby się nad tym dłużej zastanowić... - Przyglądał się paznokciom mężczyzny i próbował wyjaśnić swoją reakcję. - Przepraszam, trochę zbiłeś mnie z tropu. Na ogół nie otaczam się tak... Nowoczesnymi ludźmi. - Spojrzał na twarz Adama. Tym razem dostrzegł coś jeszcze bardziej zadziwiającego – kolczyki w uszach. - Doprawdy, jesteś bardzo nowoczesny i ekstrawagancki. - Uśmiechnął się i złapał się za ucho, dając Lambertowi do zrozumienia, o co mu chodzi.

- Czy to jest komplement? Jeśli tak, to bardzo dziękuję. - Adam zaśmiał się lekko speszony i podszedł do fortepianu. - Muszę jednak wiedzieć, czy to panu nie przeszkadza? Nie... krępuje?

- Ależ nie. Wręcz przeciwnie! Lubię czerpać pomysły od ludzi właśnie takich jak ty. Nie tylko stylowe, ale też pomysły na piosenki. To jest moja przewodnia myśl, Adamie. Otoczenie kryje rzeczy, o których nie masz pojęcia. Kiedy te rzeczy odkrywasz, one cię zadziwiają. Kiedy przystosowujesz się do tych rzeczy, uczysz się z nimi żyć, stajesz się mądrzejszy, bo poszerzyłeś swoje horyzonty. To ta idea, poszerzanie horyzontów. Cholera, czuję, że to byłby dobry temat na piosenkę. - Pomyślał głośno, przybierając pozę myśliciela.

Idąc do tej sali Adam myślał, że to nie będzie udane spotkanie, ale totalna kicha. Myślał w kategoriach: nie jestem piosenkarzem country, nigdy nie miałem styczności z taką muzyką, jesteśmy z dwóch innych światów. Teraz był mile zaskoczony. Przekonał się, że nie tylko muzyka łączy ludzi, ale też filozofia. Może jednak się dogadamy? Miał taką nadzieję.

- Ale nie na to czas. Powiedz mi, chłopcze, jaki wybrałeś utwór?

- „Ring of fire” Johny'ego Casha. Dużo ćwiczyłem , ale nie w stylu country. Mam własną wersję.

- „Własną wersję” i „nie w stylu country”? Przerażasz mnie, Adam. Wątpię, czy to w ogóle da się zaśpiewać nie-country. - Posłużył się słowami rozmówcy. Choć wyraził zwątpienie, dał znak mężczyźnie siedzącemu za fortepianem, by zagrał pierwsze nuty.

Adam oparł rękę o instrument. Wlepił oczy w okno i skupił się na słowach. Z jego gardła wydobył się melodyjny głos o nieokreślonych oktawach. Jest dobry. Randy Travis uniósł brwi. Cholernie dobry. Tego się nie spodziewał.

***

W zaśpiewanych słowach zawierało się skupienie i profesjonalizm. U Adama było widoczne przywiązanie do słów utworu jakby się z nimi identyfikował. Nogi w lekkim rozkroku i dłoń przytrzymująca statyw miały na celu zachowanie stabilizacji. Zmrużone oczy to znak panowania nad szybkością utworu i intonacją. Adam miał całą gamę znaków rozpoznawczych. Umiał je dostrzec tylko bardzo spostrzegawczy obserwator. Pomyślałby ktoś: parę wersów, a tyle z nimi roboty- to prawda. Czasami praca umysłowa staje się cięższa niż fizyczna. Na szczęście Adam nie musiał się nad tym zastanawiać i w odpowiednim tempie skończył śpiewać refren następujący po pierwszej zwrotce. Miał wrodzony talent, a jego serce umiłowało to co właśnie robił. Był szczęśliwy.

- Smak miłości jest słodki, kiedy serca takie jak nasze spotkają się. - Uwodził wzrokiem, mącił w głowach głosem. Jego ciało wykonywało zmysłowe gesty, które miały przede wszystkim poruszyć widza. - Przy tobie czuję się jak dziecko. Och, wtedy ogień staje się dziki.

Dla wielu widzów to były najgorętsze dwie minuty nie tylko tego programu, ale także całego wieczoru. Do grona tych szczęśliwców zaliczał się zajmujący miejsce tuż obok wyjścia ewakuacyjnego niewysoki blondyn. Podobnie jak podczas dwóch poprzednich występach niekonwencjonalnego wokalisty jego oblicze tryskało szczęściem, dumą i zachwytem, a walące w piersiach serce pompowało dwa razy tyle krwi. Na ciele wystąpiła gęsia skórka, podtrzymywana przez każdy ton, który przebywał drogę z głośników do uszu słuchaczy. Emocje w studiu były nieporównywalnie większe niż przed telewizorem czy komputerem. Jednak tutaj nie dało się włączyć funkcji Cofnij lub Powtórz. Tommy mógł wynieść stąd tylko obrazy, które wryły mu się głęboko w pamięć. Był tak oszołomiony i podekscytowany, ze kiedy zwiesił wzrok na swoim przyjacielu oczekującym opinii jurorów, zauroczył się na tyle długo, że nieświadomie wyłączył zmysł słuchu. Udało mu się usłyszeć cokolwiek dopiero wtedy, gdy przyszła kolej na ostatniego sędziego – Simona Cowella.

- Szukam słów, by opisać ten wykon, ale do głowy przychodzi mi tylko pytanie: Co to, do cholery, było?! - Rozłożył ręce jak ksiądz przed ołtarzem. Wciąż nie dowierzał oryginalności ostatniego performance'u.

Adam o mało nie pękł ze śmiechu, kiedy usłyszał to pytanie. Czyżby chciałby mi dać pozytywną opinię? Siedzący w pierwszym rzędzie za widowni Randy Travis także poruszył się w miejscu, próbując ukryć atak śmiechu. Niestety nie udało mu się to i kamera uchwyciła ten moment. Simon Cowell natomiast otrząsnął się z szoku, po którym został już tylko nieznaczny grymas na twarzy. Kontynuował.

- To znaczy... Przepraszam, ale nie tylko nie zagłosowałbym na ten utwór, ale także (i pewnie nie tylko ja) zgrzytam zębami po usłyszeniu go. Założę się, że dużo ludzi wyrzuciło przed chwilą telewizor przez okno z powodu tego występu, gdyż...

W ogromnej sali rozległo się buczenie publiczności. Adam chciał jeszcze coś dodać na swoją obronę, jednak zamknął usta, gdy zobaczył reakcję publiczności. Wszyscy mieli niezadowolone, wręcz oburzone miny. Wśród widzów dostrzegł kilka ważnych da niego osób. Mama niezmiennie od pierwszego odcinka trwała przy nim i trzymała kciuki z całych sił. Wierzyła, ale też nie mogła nie zobaczyć się z synem chociaż raz na tydzień. Neil wierzył, że poderwie tu dziewczynę, ale Adam w głębi duszy wiedział, że brat, który od najmłodszych lat naśladował go we wszystkim, pęka teraz z dumy. Duet wspierany przez ciocię Klarę i Jaspera – kolegę z sąsiedztwa ostro dopingował stojącego na scenie nowicjusza i wygwizdywali szefa jury. Brunet nie mógł dostrzec w tłumie ostatniej ważnej dla niego osoby. Może nawet najważniejszej. Tommy znalazł się tutaj, by znowu go zobaczyć. Chciał się nie tylko przekonać, czy emocje, których doznał przed szklanym ekranem telewizora, były prawdziwe i nieprzesadzone. Muzyk przyszedł tutaj, by po prostu być, napawać się tym pięknem stojącym na scenie. Już na początku znajomości przekonał się, że los na jego drodze postawił pięknego człowieka. Pięknego charakterem, duszą, a nawet ciałem. Dlaczego nie otacza się pięknymi kobietami, ludźmi, którzy będą go podziwiać i wielbić? Zastanawiał się nad tym bardzo długo. A może już to robi, a ja tego nie widzę? A skoro tak, to dlaczego darzy przyjaźnią mnie – faceta z kompleksami i problemami? Musiał go o to spytać. Wiedział, że musi z nim poważnie porozmawiać. Ale nie dziś. Dzisiaj jest twój dzień. Zasłużyłeś na laury, a nie na marną gadkę krytyka z przypadku. Tommy zaciskał dłonie w pięści powstrzymując się od jakiegokolwiek innego gestu. Gdyby to była kreskówka, para wodna szybko ulatniałaby się mu z uszu. Nie spuszczał oczu z Adama. Jeżeli on to dobrze przyjął, to ja też jestem w stanie. Zmrużył oczy i spojrzał na swoje ręce. Długa grzywka opadła mu na czoło, a jeden kosmyk zahaczał o nos. Rozluźnił mięśnie i w tej samej chwili dmuchnął w swoje włosy, by uciekły z twarzy. Gwar w sali ucichł, a sędzia przeszedł do dalszej części swojej oceny. Chociaż nie taka zła w rankingu negatywnych opinii Cowella dotychczasowych tygodni, ta nota miała być najgorszą dla Adama spośród wszystkich.

- Adamie, jeśli chcesz usłyszeć moją szczerą opinię, to sądzę, że to, co przed chwilą zobaczyłem, to były absolutnie pobłażliwe śmieci. - Skończył wywód, po czym napił się ze szklanki wody mineralnej. Napój orzeźwił mu płuca, jednak to ochłodzenie nie było w tej chwili potrzebne jemu.

Lambert stał jak słup soli. Przybity do ziemi z przylepionym do twarzy uśmiechem. Sztucznym uśmiechem. Pobłażliwe śmieci?... Jęknął cicho. Spokojnie, Adam. Za tydzień będziesz się z tego śmiał... Pobłażliwe śmieci?! Będę śmiał się z tego z Tommy'm podczas przerwy w opowieściach o zwariowanych fankach na koncertach Mouthlike. Teraz wrócił myślami do swojego mini koncertu sprzed paru minut. Co było źle? Nic. To było perfekcyjne, wiesz o tym. Podpowiedział mu wewnętrzny głos sumienia. Może zdaniem Cowella to jest zbyt dobre i nie może tego przetrawić? Na tę myśl uśmiechnął się szczerze. Te myśli zajęły mu około dwóch sekund, więc nie słyszał kilku zdań wypowiedzianych przez czarnoskórego Randy'ego Jacksona, który zabrał jeszcze na chwilę głos.

- …świetne! A już najbardziej fascynujące jest to, że wyobraziłeś sobie faceta z epicko czarnymi paznokciami śpiewającego muzykę country. To jest już sukces! To jakbyś zobaczył co najmniej Marylina Mansona, który śpiewa w repertuarze Hanny Montany. To twój sukces! To jest świetne! Tak! Młode, świeże, gorące! To jest to. - Bardziej wykrzyczał niż powiedział, ale dobił się do mózgu Adama i dodał mu taką ilość otuchy, że uczestnik show wyrzucił z głowy słowa poprzedniego jurora.

Jury odegrało swoją rolę. Teraz do uczestnika podszedł prowadzący show i podał numer i treść smsa, jaki należało wysłać w celu oddana głosu na swojego ulubieńca. Tommy Joe zapisał sobie szybko te informacje w telefonie i popędził na kulisy. Nie sądził, żeby w tym konkursie był ktoś lepszy od jego przyjaciela. Postanowił nie tracić na to czasu. Nie wiedział, jak przechytrzy ochroniarzy. Wiedział natomiast, że musi się spotkać z Adamem. Chociaż przez kilka minut. Chociaż przez sekundę. Nie mógł przegapić okazji.

Tymczasem Adam zszedł ze sceny i za kulisami od razu wpadł w ramiona Allison, która tak samo zestresowana przed występem jak on przedtem musiała z kimś pogadać. All miała to w zwyczaju – jeśli nie chcesz o czymś myśleć, pomyśl o czymś innym. Najbardziej zaś wciągały ją sprawy osobiste przyjaciół. Ploteczki, gadki-szmatki – to była jej specjalność. Przy okazji dowiadywała się czegoś ciekawego. Tym razem zamierzała wycisnąć coś z Adama.



3 komentarze:

  1. Świetna fabuła opowiadania! Czekam na dalszy rozwój akcji :) Pozdrawiam,Yoko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie Cię witam , bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie ,można powiedzieć że teraz jestem Twoim wiernym fanem , więc pisz dalej . Dużo i często bo czekanie mnie dobija .Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Czesc, swietny rozdzial! Oby tak dalej!
    Co do mojego wypisywania- "klopot" w tym, ze zazwyczaj nie robisz takich ogromnych bledow- jest logicznie, ciag przyczynowo-skutkowy etc etc. U ciebie jest po prostu duzo takich diabelkow, ktore dziwnie brzmia. Oczywiscie te duze tez sie zdarzaja, ale rzadziej. Tobie poprostu by sie beta przydala. Albo, mozesz tez przed dodaniem przeczytac wszystko na glos, wtedy tez sie wylapuje takie kwiatki.
    Cieszy mnie ogromnie, ze czytasz. W takim razie czytaj jeszcze wiecej, ksiazek nigdy za wiele ;)
    Takie to troche (moim zdaniem) smutne, ze moje pokolenie ledwo kojarzy tak wspaniala postac jak Sherlock. Ja tez kiedys znalam go tylko ze slyszenia, a teraz zaluje "zmarnowanych" lat. Dlatego polecam ci ksiazki o Sherlocku, kawal dobrej literatury, a sa nawet w szkolnych bibliotekach. I jeszcze serial od bbc jest rownie swietny, tez polecam calym sercem :)
    Co do slownikow- w takim razie szukaj innych, internetowych chociazby. Zawsze sie cos znajdzie.
    A twoje opowiadanie nie jest powazne- lekko i przyjemnie sie je czyta. Chcesz czegos powaznego, to wez jakiekolwiek dzielo Kinga. Mnie chodzilo tylko o to, ze czasem jest jednak za slodko i wychodzi tak naiwnie. A tempo mi sie podoba, nie lubie jak po tygodniu znajomosci jest milosc 4ever, zareczyny itd.
    Postaram sie niedlugo zrobic nowa "liste grzechow" (faktycznie odpuszcze literowki i czesc interpunkcji, ale to tez jest wazne!!! a poza tym myslalam, ze bedziesz chciala poprawic czy cos) alenie wiem kiedy mi sie to uda, teraz pisze z komorki, a bez polskich znakow bledow wypisywac nie bede ;).
    No to weny, pisz tak dalej i cotamjeszczechcesz zycze
    Czekolaaada

    OdpowiedzUsuń