piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 28 - Wiele odpowiedzi

Witam!
Zauważyłam, że wszystkie bloggerki podobnie jak ja zrobiły sobie „krótką” przerwę. Bardzo mnie to martwi, ale możecie być spokojni, ja cały czas pojawiam się i znikam, a robię to zawsze w piątek :)
Co do OnePartu: przykro mi, że Wam (niektórym) się nie podoba, ale dzięki za krytykę. Nie chciałam urazić wielbicieli koni, a w OneParcie nie chodziło mi, żeby opisać zwierzę, ale Adama i Tommy'ego.
Anonimowy: Zmieniłam kilka elementów, na które zwróciłeś/aś uwagę (siodło było źle zapięte - dlatego się zsunęło). Byłabym wdzięczna, gdybyś następnym razem wyrażał/a opinię o całej fabule, a nie tylko o jednym szczególe i podpisywał/a się pod komentarzem.
Czekolaaada: Tommy jechał w siodle, a Adam siedział za nim bez siodła (w moich wyobrażeniach to możliwe – nawet nie będąc wielbicielem koni wiem, że siodło nie jest tak długie jak koń). Dobry pomysł z tym wypisywaniem błędów. Niedługo postaram się wszystko poprawić, a za cenne uwagi dziękuję.
DO WSZYSTKICH: Pamiętajcie, że wszystko, co tu publikuję to absolutny debiut. Nie pisałam fanficów, onepartów itd. nigdy wcześniej i to oczywiste, że zawsze mogę popełnić błąd. Musicie mi zatem wybaczyć i przejść do kolejnej części posta – nowego odcinka, enjoy!
Proszę też o kreatywne komentarze.

Wiele odpowiedzi

Dwie godziny lotu zrobiły swoje. Zmęczony opuścił pokład samolotu i udał się po bagaże. Musiał odpocząć. Odpocząć i wszystko zaplanować. Wyszedł z lotniska z małym plecakiem na ramionach i jedną walizką w ręku. Zobaczył ruchliwą ulicę. Poprawił cięższy bagaż w ręce i podszedł do krawędzi chodnika. Zagwizdał i zaczekał na taksówkę. Po chwili pojazd stał już przed nim.

- Poproszę do hotelu, który znajduje się w najbliższej okolicy szpitala Stafforda. Mam nadzieję, że zna pan miasto? - Spojrzał w lusterko. W jego odbiciu zobaczył twarz kierowcy – podstarzałego brodacza, który zerkał na ulicę spod małych okularów-połówek.

- Panie, jestem taksówkarzem od piętnastu lat. Każdy zaułek w tym mieście znam jak własną kieszeń. - Powiedział spokojnie i przekonywająco, przekładając biegi. Wyłapując okazję, wcisnął się między dwa auta i już za chwilę mknęli ulicami Nowego Jorku.

***

Siedzieli w pokoju Tommy'ego kompletnie nie rozumiejąc sytuacji, w jakiej się znaleźli. Co mieli teraz zrobić? Czekać na wyjaśnienia, ale jak długo? Mitchel przepadł bez śladu. Nikt nie ośmielił się do niego zadzwonić, by dowiedzieć się, co się dzieje. Kontrowersje wzbudzała przede wszystkim sprawa, którą chciał załatwić. Sprawa życia i śmierci – wyolbrzymienie czy prawdziwy problem? To określenie na pewno nie wróżyło nic dobrego.

- Może umarła mu matka? - Rzucił Mike, trzymając w ręce piwo. W pozycjach półleżących zajmowali podłogę. Oparci o łóżko gapili się w telewizor, w którym kolejny raz wyświetlano reklamę gumy Orbit. Przerzucali się pomysłami, ale po dłuższym zastanowieniu każdy odrzucali.

- No co ty. Regularnie dzwonił do niej co tydzień. Zazwyczaj przed koncertem. W czasie rozmowy nie zauważyłem w jego głosie zaniepokojenia. Potem też zachowywał się normalnie. - Zdementował Isaac jako najbardziej poinformowany.

- No to... Rzuciła go dziewczyna. To ma sens. Nie wytrzymała, kiedy on był... Jest w trasie. Nie chciało jej się czekać, więc odeszła. - Stwierdził Olivier, zdziwiony swoją kreatywnością.

- To miałoby sens, gdyby Mitchel miał dziewczynę. - Znów odpowiedział Isaac, który był współzałożycielem zespołu i bardzo dobrym obserwatorem.

- A ja myślę, że chodzi o Johna. - Powiedział spokojnie Tommy, siedzący pod oknem. Wszyscy zwrócili głowy w jego stronę. Ta idea wydawała się najbardziej prawdopodobna, ale też najbardziej interesująca.

- Rozwiń, Tommy. - Zaproponował Isaac z uwagą przyglądając się Ratliff'owi.

- Myślałem o tym, co mówiłeś. - Tommy spojrzał na Isaaca. - Historia Mitchela i Johna dała mi do myślenia. - Przeniósł wzrok na Oliviera. - Ty mówiłeś o uzależnieniu. Im częściej o tym myślę, tym wydaje mi się to bardziej prawdopodobne. Istnieje takie coś jak uzależnienie od osoby. Człowiek uzależniony nie może się obejść bez drugiego człowieka, musi utrzymywać z nim stały kontakt, a często... Pozostaje pod jego wpływem. - Zauwałył wzrok Mike'a pytający, skąd Tommy to wszystko wie. - Wujek Google. - Rzucił odpowiedź na nieme pytanie.

- Brakuje ci babki, skoro tracisz czas na takie pierdoły. - Zakpił Mike, a Isaac skarcił go wzrokiem. Tommy zbył go uśmiechem.

- Tommy, mów dalej. - Zachęcił perkusista, zaciekawiony teorią.

- Myślę, że wczoraj w Mitchelu coś pękło. Uświadomi sobie, że jest pod wpływem Johna, który, jak mówiłeś, jest od niego starszy. Jako człowiek uzależniony, o ile naprawdę jest... Będzie próbował się uwolnić... Ale... To tylko teoria. - Rzekłszy to usłyszał swój ton. Zabrzmiało to jak ostrzeżenie, oczekiwanie na najgorsze. Chciał się z tych słów wycofać. - Oczywiście może być inna przyczyna jego wyjazdu. Może faktycznie znalazł sobie kogoś? Może potrzebuje seksu i dlatego był na nas wkurzony?

- Może nie chce pogodzić się z faktem, że ma ograniczony kontakt z Johnem i wyżywał się na tobie, obarczając ciebie winą? - Pomyślał głośno Olivier.

- Możli... - Mike nie dokończył, gdyż rozległo się głośne pukanie do drzwi. - Spodziewasz się kogoś?

- Nie... - Odrzekł zdziwiony Tommy i podniósł się z miejsca. Popatrzył ze zmarszczonymi brwiami na kolegów i podszedł do drzwi, do których teraz ktoś zaczął walić pięścią. Blondyn otworzył je. Na jego twarzy odmalował się szok. Ujrzał osobę, której nie chciał spotkać nigdy więcej.

- Cześć, bałem się, że już cię tutaj nie zastanę. - Powiedział zdenerwowany gość. Oparł rękę o futrynę, by opanować drżenie.

Tommy stał jak słup soli podczas gdy jego goście zaczęli wstawać z miejsc. Blondyn czekał na rozwój wydarzeń. Nie musiał patrzeć na oblicza kolegów z zespołu, by widzieć ich podejrzliwe uśmiechy, by wiedzieć, co myślą teraz o nim i o nieproszonym gościu. Wydarzenie sprzed ostatnich dni pozostawiło niezmywalną plamę na sumieniu gitarzysty. Teraz wszystko w nim zaczęło się gotować ze złości. Jak on śmie tutaj przychodzić? Po tym wszystkim. Czego ode mnie jeszcze chce? Chyba dałem mu jasno do zrozumienia, że...

- Czy... Możemy porozmawiać? To dla mnie bardzo ważne. - Rzekł, opanowując swój głos. Przyjście tutaj wymagało od niego wiele odwagi, jeszcze więcej będzie musiał poświęcić w trakcie rozmowy.

- Tommy, może zostawimy was samych? Chyba macie do pogadania. - Zaproponował Olivier, czując niezręczność sytuacji.

- Nie. Usiądźcie. - Tommy opuścił głowę i zwrócił w stronę kolegów. Patrzył w podłogę – nie mógł spojrzeć im w oczy, stojąc pomiędzy nimi a mężczyzną, który zbezcześcił jego ciało i uczynił brudnym. W drzwiach stał Alex – człowiek, który go skrzywdził i sprawił, że będzie się wstydził do końca życia. - To my wyjdziemy. - Rzekł władczo i opuścił pokój. Tę rozmowę mógł odbyć tylko w jednym miejscu. Miejscu, które odwróciłoby jego uwagę na tyle, że nie mógłby się zemścić na swoim – jak go nazywał – oprawcy. Wiele razy obiecywał sobie, że gdy spotka go ponownie, zabije albo chociaż pozbawi części ciała, którą bardzo często wykorzystywał nie tylko w toalecie. Teraz szedł z nim ramię w ramię i ostatkami sił powstrzymywał się, żeby nie rzucić się na Alexa i nie zabić gołymi rękami.

- Gdzie idziemy?

- Na dach.

- Chcesz mnie tam zabić? - Rzekł prześmiewczo, by zmniejszyć napięcie. Od razu pożałował tych słów. Muzyk jednym ruchem przygwoździł go do ściany. Ręka ściskała gardło tak mocno, że mężczyźnie zaczęło brakował tchu.

- Jeśli miałbym cię zabić, zrobiłbym to zanim obudziłeś się w moim łóżku. Poćwiartowałbym twoje ciało na kawałki i wyrzucił do najbliższego kosza na śmieci, a z twojego kutasa zrobiłbym sobie brelok. Masz ogromne szczęście nie tylko dlatego, że możesz ze mną porozmawiać, ale że w ogóle tu stoisz. - Ścisnął go mocniej i zaraz cofnął rękę. Twarz Alexa przybrała kolor purpury. Zaczął łapczywie łapać powietrze, na co nieprzyzwyczajony do reakcji organizm zareagował kaszlem.

Dialog był krótki, ale treściwy. Pełna jadu i agresji odpowiedź Ratliffa spowodowała, że Alex potulny jak baranek podążył za Tommy'm. Nie obchodziło go, gdzie. Ważne, żeby powiedzieć mu prawdę. Nie szukał wrogów. Nie spodziewał się, że Tommy zrozumie powody jego zachowania. Oczyszczenie sumienia nie miało być takie łatwe – zrozumiał to już wtedy, kiedy zapukał do znajomych drzwi.

Tommy wybrał schody. Długa i wyczerpująca droga zmęczyła ich oboje i zmniejszyła prawdopodobieństwo przejścia do rękoczynów podczas rozmowy. Wbrew pozorom emocje Tommy'ego nie zostały ostudzone. Pierwsza czynność, jaką wykonał po postawieniu stopy na najwyższym stropie hotelu, było dojście do krawędzi i spojrzenie w dół. Alex podążył za blondynem, zastanawiając się, po co chłopak klęczy przed przepaścią między dwoma budynkami i, łapiąc się występującej w tej części dachu barierki, obserwuje widok poniżej. Tommy był świadom, że jego zachowanie Alex nie ocenił jako normalne – nie obchodziło go to.

- Nic nie jest bardziej przerażające niż upadek z wysokości. A i upadek z wysokości nie wydaje mi się już taki straszny. - Wymruczał. - Wysokość nie jest straszna, kiedy ze mną jesteś. - Wyszeptał z zamkniętymi oczami. Słyszały go jego własne myśli. W myślach tkwiła jedyna osoba, przy której jego strach w jakiś niewytłumaczalny sposób mijał, a umysł wypełniał spokój. Kiedy ze mną jesteś, czuję się bezpieczny i spokojny. Kiedy ze mną jesteś, Adam...

- A więc moje pierwsze pytanie brzmi. - Podniósł głos, który był już opanowany. - Jak śmiesz pokazywać mi się na oczy po tym, co mi zrobiłeś, hę?
Ostatni raz spojrzał w dół. Ogromna przestrzeń między nim a chodnikiem, w który patrzył nie wywoływała już panicznego strachu – tylko zawroty głowy. Wstał z klęczków podpierając się barierki. Odwrócił się w jego stronę – dzieliło ich parę metrów. Kiedy zaczął iść w jego stronę, Alex poczuł się niekomfortowo. Naginanie jego niewidzialnej bariery bezpieczeństwa sprawiło, że skrzyżował ręce na piersi i uważnie obserwował Ratliffa. Może jednak chce mnie zabić...? Pomyślał przez chwilę. Tommy znajdował się teraz za jego plecami.

- Jak śmiesz przychodzić do mnie i żądać bezsensownych rozmów po tym, co się wydarzyło? Wyobraź sobie, co czułem, kiedy mi powiedziałeś prawdę. Wyobraź sobie, ile czasu minęło zanim z tym wszystkim się pogodziłem. Wyobraź sobie, co teraz czuję, kiedy przede mną stoisz i czujesz się niewinny. A jeśli sobie nie wyobrażasz, powiem ci. Czuję się nagi. Brudny i wyszydzony. I chcę się zemścić. Obrzydza mnie, że chodzą po ziemi ludzie tacy jak ty. - Wyznał i splunął mu pod nogi. Czekał na cokolwiek: wytłumaczenie, przeprosiny, maże nawet żal za grzechy.

- Przyszedłem ci powiedzieć... - Zaczął, jednak powstrzymał się, widząc spojrzenie Tommy'ego – pełne nienawiści i cierpienia. - Okłamałem cię, Tommy. - Wykrzyknął mu prosto w oczy, nie mogąc znieść tego spojrzenia. - Okłamałem cię, nie zrobiłem tego.

- Co to ma znaczyć. - Odwrócił się do niego plecami, oniemiały. Nie zrobił... Czego? Zmarszczki spowodowane złością wygładziły się na chwilę. - Kilka sekund później stał już z mężczyzna twarzą w twarz. W niekontrolowanym ruchu zaciśnięta pięść uderzyła Alexa w nos. W następnej chwili leżeli już na ziemi – Tommy obdarowujący Alexa kolejnymi ciosami i Alex próbujący bronić się przed atakiem.

- Co to znaczy: nie zrobiłem tego?! Najpierw skazałeś mnie na piekło, a potem się z tego wycofujesz? Kto dał ci prawo do wyżywania się na niewinnych ludziach? Kto? - Rzekł w bólu. Jego energia wyczerpała się, a po policzkach zaczęły spływać obfite łzy. Przestał zadawać ciosy mężczyźnie, którego twarz zaczęła puchnąć. Pod okiem Alexa urosła sina plama. Tommy oddalił się od niego na parę kroków. Oparł się o barierkę i znów zapatrzył się w przestrzeń.

- Miałem zlecenie. To wszystko było ustawione. Klub, nawet pocałunek – wszystko zaplanowane. Przy barze wsypałem ci do piwa proszek nasenny. Miał pozbawić cię przytomności na sześć godzin. Ale spałeś aż do rana. Miałem cię wykorzystać, ale tego nie zrobiłem. Nie jestem potworem. To miało wyglądać na gwałt. Mój brat powiedział, że to ma być żart i przestroga, że chce ci pokazać, kto w zespole jest szefem...

- Brat? Jaki brat? - Wtrącił Tommy. Co ma z tym wspólnego jakiś pieprzony brat Alexa? O co w tym wszystkim chodzi? Nie rozumiał.

- Mitchel... Jest moim bratem. Nazywam się Alex Crafter. - Nie wiedział? Mitchel mu nie powiedział? Co to wszystko ma znaczyć? - Był zleceniodawcą. Z tego, co wiem, jesteś jego gitarzystą, prawda? - Spytał z naciskiem na „jego”. Nie mogła zajść pomyłka. Tommy był chłopakiem ze zdjęcia. - Mitchel nic ci nie wspominał? Nie powiedział ci, że to ja byłem...
Tommy ze strachem w oczach pokiwał przecząco głową. Mitchel... Jęknął, kiedy dopasował do siebie wszystkie elementy układanki. Mitchel... Chciał sprawić, żebym cierpiał. W tak okropny sposób. Przez głupi wypadek? Przez to, że nieświadomie ograniczyłem mu kontakt z Johnem? To chore... To wszystko jest chore! On jest chory! Był na skraju załamania. Przetarł twarz dłońmi. Nie mógł uwierzyć w to, co się wokół niego działo. Tak jakby był głównym bohaterem jakiegoś horroru. Horrory nie mają szczęśliwego zakończenia.

- Jaką mam pewność, że mówisz prawdę? - Wydukał przez łzy.

- Każdy pierwszy raz faceta z facetem jest bolesny dla osoby pasywnej, mówiąc prostszym językiem dla tej, która jest na dole. Jeśli wtedy bym to zrobił, rano nie mógłbyś się ruszyć z łóżka. - Podał jeden argument, który okazał się być wystarczający. Tommy przypomniał sobie, z jakim hukiem zerwał się wtedy z łóżka.

- Skoro Mitchel ci zapłacił, dlaczego tego nie zrobiłeś? Miałeś niezłą okazję, żeby się zabawić. Co cię powstrzymało?

- Mówiłem już: nie jestem potworem. Ale jest coś jeszcze. - Spojrzał na niego niepewnie jakby nie do końca chciał wyjawić swój sekret. Tommy także spojrzał na rozmówcę. Zrobił to z trudem, ale nie mógł dłużej unikać tego wzroku. - W ogóle musisz wiedzieć, dlaczego to zrobiłem. - Zrobił krótką pauzę. Oparł się plecami o barierkę i splótł palce. - Podjąłem się tego zadania, żeby ratować swoje życie. Jestem uzależniony od narkotyków. Biorę co godzinę. Wpadłem w ręce handlarza dragów. Wiszę mu dziesięć tysięcy. Nie chcę brać, ale to silniejsze ode mnie. Po nocach pracuję jako męska dziwka, żeby spłacić dług. Mitchel powiedział, że cena nie gra roli. Zrozum, musiałem się zgodzić. Inaczej zabiliby mnie. - Wytłumaczył. Ta opowieść poruszyła Tommy'ego, ale nadal zachowywał kamienną twarz.
- Dlaczego Mitchel ci nie pomoże? - Zapytał w końcu. Wprawdzie drugi Crafter był bez serca, ale Alex to jego brat – najbliższa rodzina. Dla wokalisty to nie był argument.

- Uważa, że jeśli sam się wpakowałem, to sam potrafię sobie poradzić. Nie chciał pożyczyć mi pieniędzy. Swoją drogą miał na mnie dobrego haka. Wiedział, że się zgodzę. Gdybym tego nie zrobił, powiedziałby rodzicom. Jak sądzisz, jak zareagowałby ojciec, który jest po dwóch zawałach i matka chora na cukrzycę? Byłyby trzy pogrzeby w jednym dniu. - Podsumował.

- Rozumiem, że masz problemy. Mogę powiedzieć, że nawet ci współczuję. Jednak nie pytałem cię, dlaczego podjąłeś się tego, jak to ująłeś, zadania. Zapytałem, co cię powstrzymało? Przecież nie brak ci odwagi, nie jesteś słaby. Mogłeś śmiało się zabawić, przecież i tak spałem, prawda? - Tymi słowami wywołał rumieńce na twarzy Alexa. Ten spuścił wzrok i zaczął bawić się paznokciami.

- Ja... Nie wiem, po prostu... Nie zaprzeczę, że chciałem to zrobić. Fizycznie byłem gotowy, ale... Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć...

- Spróbuj.

- Nie uwierzysz mi.

- To się okaże. - Przysunął się na krok bacznie przyglądając się Alexowi. Towarzysz rozmowy za wszelką cenę chciał odsunąć od siebie to prowokujące spojrzenie, które paliło jego twarz jak ogień. Patrzył wszędzie, tylko nie w brązowe oczy blondyna. - POPATRZ NA MNIE WRESZCIE! - Tommy krzyknął mu prosto w twarz, a ten wzdrygnął się i spojrzał w końcu na płomienne oczy.

- Sam sprawiłeś, ze tego nie zrobiłem! W jakiś... Magiczny sposób. Spojrzałem na twoje nagie ciało i wydało mi się ono tak niewinnie piękne, nienaganne czyste, nieskalane, że poczułem wstyd i chciałem uciec. - Gestykulował energicznie jakby chciał z jak największą dokładnością opisać ten obraz. Tommy Joe patrzył na niego jak na szaleńca. - Jakbyś przez sen rzucił na mnie urok! Od tamtego czasu moje życie uległo zmianie. Zapisałem się na odwyk, zgłosiłem szajkę narkotykową na policję. Biorę leki, żeby nie brać narkotyków. Tak jakbyś to ty zmienił moje życie na lepsze. Przepraszam cię za to, co musiałeś przeze mnie przechodzić i dziękuję, że w jakiś niewyobrażalny sposób dzięki tobie stałem się lepszym człowiekiem.

Tommy nie uwierzył. Słowa Alexa potraktował jakby były wyrwane z książki fastasy. Nie było możliwe, żeby jedno spojrzenie uczyniło człowieka lepszym, zmieniło jego życie na lepsze. A już ostatnim, na co by wpadł Tommy, był pomysł, że jego ciało ma uzdrawiające moce. Nie mógł sobie wyobrazić, żeby jego ciało wysyłało do otoczenia magiczne impulsy, więc gadaninę Craftera połączył z jego uzależnieniem. Bredzi. Pewnie nawet teraz jest pod wpływem. Amfa? Marycha? Nie było sensu się nad tym zastanawiać. Ten gość jest zdrowo trzepnięty... Pomyślał i zaśmiał się na samą myśl jakoby miał być istotą magiczną typu Merlina – czarodzieja z legend o czasach króla Artura – blondyn uwielbiał tę bajkę.

- Alex, dragi rzuciły ci się na mózg! - Zakpił i zaczął cicho się śmiać. - Jesteś nienormalny!

- Kiedy o tym pierwszy raz pomyślałem, też miałem wątpliwości co do swojej normalności. - Stwierdził zgodnie, ale wciąż trzymał się swojej wersji.

- Alex, doceniam, że postąpiłeś... Jak postąpiłeś. I że powiedziałeś mi prawdę, ale to nie zmienia mojego nastawienia do ciebie. - Rzekł już poważnie, ale ze spokojem. Odbił się od barierki i ruszył wolno w stronę komina, jednak po chwili odwrócił się. - Chociaż nie. Muszę przyznać, że jesteś lepszym człowiekiem niż twój brat, on...

- Dlaczego chciał, żebym cię skrzywdził? - Padło najistotniejsze pytanie w całej zagmatwanej historii. W tej chwili było wiele odpowiedzi na to pytanie. Nikt nie wiedział, która jest prawdziwa, a żeby się dowiedzieć, należało poczekać.

Zespół przeczuwał, że niedługo prawda wyjdzie na jaw. Tymczasem Tommy postanowił poinformować Alexa o dziwnym zachowaniu jego brata. Opowiedział mu w skrócie ostatnie wydarzenia, w których główną rolę odgrywał młodszy Crafter. Dowiedział się przy tym, że rodzeństwo nie utrzymuje bliższych kontaktów od chwili założenia Mouthlike przez przyjaciół. Alex opowiedział o tym, jak jego rodzice nigdy nie akceptowali Johna, gdyż uważali, że ma on zły wpływ na ich obu synów. Kiedy Tommy podzielił się z nim swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi zażyłości między Johnem a Mitchelem, Alex sprawiał wrażenie zszokowanego.

- Odwołał koncert i wziął trzy dni wolnego. Powiedział, że to sprawa życia i śmierci. Razem z zespołem sądzimy, że pojechał do Johna. Zachowywał się bardzo dziwnie jakby to nie był on. Nie mówię, że się o niego martwię, bo to prawdziwy sukinsyn, ale sprawdź, co u niego, dobrze? Nie chcę, żeby zrobił komuś krzywdę albo, co gorsza, sobie coś zrobił.

- No tak. Zadzwonię do niego. Mój brat od początku był świrem, ale nie myślałem, że będą przez niego cierpieć ludzie.

- A ja nie myślałem, że będzie wykorzystywał rodzinę, żeby mnie zniszczyć. - Dodał Tommy.

Nie myślał, że historia, która właśnie się pisała, będzie tak nafaszerowana zagadkami. Nie wiedział, czy może spać spokojnie – będąc jej głównym bohaterem był najbardziej narażony na zagrożenia i inne kłopoty. Ale czy był głównym bohaterem? Codziennie mógł odkryć nową tajemnicę. Codziennie mógł znaleźć rozwiązanie najtrudniejszej zagadki, a było ich pełno. Tak samo jak odpowiedzi. Szkoda, że nie przeczytał całego kontraktu, kiedy szefowa proponowała mu tę pracę. Był ciekaw, czy była tam wzmianka o tym, że jest to praca stresująca i niebezpieczna. Lubił wyzwania, ale nie był Sherlockiem Holmesem, żeby umieć zmierzyć się z każdym niebezpieczeństwem-zagadką.


Tommy pożegnał Alexa przed swoimi drzwiami. Dogadali się. Ratliff'owi spadł kamień z serca, kiedy dowiedział się prawdy. Nowej prawdy i jedynej prawdziwej. Czyli w sprawach męsko-męskich wciąż jestem dziewicą. Ugh, co za ulga... Nie mógł powstrzymać się od śmiechu na myśl o tym określeniu. Był czysty – jego mózg ani ciało nie zanotowały nowego doświadczenia. Był z tego dumny i wdzięczny losowi, że postawił na jego drodze człowieka, który nie okazał się gwałcicielem zdolnym do najkoszmarniejszych rzeczy, ale człowieka zagubionego, potrafiącego przyznać się do błędu. Wyznanie Alexa obarczyło Mitchela kolejną winą – Tommy zaczynał się już przyzwyczajać do tej myśli. Piosenkarz popełnił już wiele błędów, ale teraz nadszedł moment przełomowy. Teraz miało się wyjaśnić, czy wokalista wróci na dobrą ścieżkę, czy dalej będzie kroczył w bagnie zła. Stojąc przed drzwiami, Tommy zastanawiał się nad tym wszystkim. Cholera, zaraz zacznę gadać o nawróceniu i Bogu jak jakiś ksiądz. Znów się uśmiechnął i z rozpromienioną twarzą wszedł do pokoju, w którym nadal trwała dyskusja. Postanowił dołączyć do niej kilka faktów.


5 komentarzy:

  1. Nie, nie, nie, nie! NIE DA SIĘ posadzić kogoś ZA siodłem, bo wtedy byś usiadła temu koniowi na nerkach, a nerki u koni są baaardzo wrażliwe, nie wspominając już o tym, że kopałby go po słabiźnie (kolejne w cholerę wrażliwe miejsce, nawet przy czyszczeniu trzeba uważać bo oberwiesz) i szczerze wątpię żeby ktokolwiek się tam utrzymał podczas jazdy, chociaż koń i tak by tego kogoś zrzucił. Tak więc sorki, twój argument to inwalida etc etc.
    Jedyna (znana mi) opcja równoczesnej jazdy dwóch dorosłych osób na tym samym koniu to na oklep (bez siodła czy czegokolwiek) albo na czapraku (ten specjalny kocyk), który i tak powinno się przymocować takim pasem, który nie pamiętam jak się nazywa. Niestety tytuł "na czapraku" brzmi głupio.
    Cieszy mnie twoje podejście, przez pewien czas bałam się, że strzelisz focha, zamkniesz bloga albo zaczniesz usuwać niepochlebne komentarze, a tu miła niespodzianka :).
    Dobra, teraz idę czytać rozdział, bo tenże komentarz napisałam tuż po przeczytaniu wstępu, bo uznałam, że nie dam rady
    ~Czekolaaada

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej, komentu ciąg dalszy, z opóźnieniem ale nadszedł. Z góry ostrzegam, że nie mogę zagwarantowac, że dobrze wyłapałam błędy, nie jestem po studiach czy czymśtam innym i poprawiam zgodnie z moją wiedzą, która także jest zawodna.
    1. "W pozycjach półleżących zajmowali podłogę."
    Całe zdanie źle brzmi, tak nie po polsku. Sugerowałabym " Oparci o łóżko, półleżeli na podłodze i gapili się w telewizor"
    2."- No to... Rzuciła go dziewczyna."
    Po wielokropku, jeśli kontynuujesz zdanie to piszesz z małej litery. Z dużej pisze się tylko wtedy, gdy zaczynasz nowe zdanie
    3. "Ta idea wydawała się najbardziej prawdopodobna, ale też najbardziej interesująca."
    Złe słowo. Idea to 1. myśl przewodnia 2. pogląd . Bardziej pasowałby pomysł, teoria, może nawet opcja. I powinno byc "wydawała się byc nie tylko najbardziej prawdopodobna, ale także najbardziej interesująca". i jeszcze powtórzenie.
    4. "Nie musiał patrzeć na oblicza kolegów z zespołu, by widzieć ich podejrzliwe uśmiechy"
    nie ma czegoś takiego jak podejrzliwy uśmiech, może byc podejrzliwy wzrok. I w całym akapicie i jeszcze poprzednim zbyt często powtarzasz słowo "gośc"
    5." - Czy... Możemy porozmawiać? To dla mnie bardzo ważne. - Rzekł, opanowując swój głos. Przyjście tutaj wymagało od niego wiele odwagi, jeszcze więcej będzie musiał poświęcić w trakcie rozmowy."
    Nie wiadomo kto mówi
    6. "który zbezcześcił jego ciało i uczynił brudnym. "
    Znów brak podmiotu. Uczynił brudnym ciało, Tommy'ego czy jeszcze coś innego?
    7."żeby nie rzucić się na Alexa i nie zabić gołymi rękami."
    Again, kogo zabic?
    8."Muzyk jednym ruchem przygwoździł go do ściany. Ręka ściskała gardło tak mocno, że mężczyźnie zaczęło brakował tchu."
    To samo. Mogłaś dac "ścisnął jego gardło tak mocno, że Alexowi..."
    9. W akapicie, w którym weszli na dach brakuje momentu, w którym Tommy ukląkł
    10. "Wstał z klęczków podpierając się barierki."
    Nie barierki tylko na barierce

    OdpowiedzUsuń
  3. 11. "Naginanie jego niewidzialnej bariery bezpieczeństwa "
    Naruszanie bariery
    12. "maże nawet żal za grzechy."- literówka
    13. "Okłamałem cię, Tommy. - Wykrzyknął mu prosto w oczy,"
    Bardziej by mi pasowało w twarz. i wykrzyczał, to akurat pewne
    14."- Co to ma znaczyć." - pytajnik
    15. " Najpierw skazałeś mnie na piekło, a potem się z tego wycofujesz? "
    Teraz się wycofujesz
    16. "Z tego, co wiem,"- zbędny przecinek w środku
    17. "Horrory nie mają szczęśliwego zakończenia."
    Jak horrorY, to zakończEŃ, pisz konsekwentnie w wybranej liczebie (tak samo z czasem, ale u ciebie to nie jest problemem)
    18. "Jeśli wtedy bym to zrobił, rano nie mógłbyś się ruszyć z łóżka. " - tu poruszę kwestię, która mnie samą trochę męczyła- rozumiem, że Tommy nieobeznany i wogule, ale Adam, który spotkał się z nim jeśli dobrze pamiętam dzień po "gwałcie" nie zauważył, że Tommy ani nie jęczy, ni nie chodzi jak kowboj? Naciągane ciut. No dobra, może za bardzo się przejął i nie zauważył.
    19. Ten cały akapit, jak Alex tłumaczy, dlaczego tego nie zrobił... Sorry, to było za dużo lukru, tęczy i kucyponków dla mnie. Zauważyłam, że masz skłonności do przesady w takich momentach. Nie jest to błąd w dosłownym tego słowa znaczeniu, jednak sprawia to, że tekst traci na wiarygodności. Ale to już często jest kwestia gustu i tego ile tej słodyczy się lubi. Ale podoba mi się to, że potem Tommy był taki "wtf porąbało gościa?"
    20. "Słowa Alexa potraktował jakby były wyrwane z książki fastasy." Dlaczego akurat fantasy? ten zwrot mi zgrzyta
    21. A, i samo to, że teraz bierze leki żeby nie cpac. Z jednego nałogu w drugi? Niezbyt skuteczna terapia.
    22. "czy dalej będzie kroczył w bagnie zła"
    po bagnie albo w bagno
    Łohoho, trochę tego było. Ale pamiętaj, że każdy popełnia błędy i nie oznacza to, że piszesz beznadziejnie. Zalecałabym czytanie książek, bo człek oczytany ma potem taką intuicję i rzadziej robi błędy stylistyczne itp. A rozdział mi się bardzo podobał, fajnie, że Tommy już zna prawdę i tylko czekam na konfrontację z Johnem.
    Weny, czasu i czego tam chcesz!
    ~Czekolaaada
    P.S. A tak z ciekawości, czy ty też jesteś fanką Sherlocka, czy przypadkowo użyłaś tego porównania?
    P.S.2. Rany, tak się rozpisałam, że musiałam wysłac komentarz na rayt :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć, wspaniała kobietko !
    Chciałabym Ci bardzo podziękować za to, że piszesz tego bloga ( większość fan fików typu Adommy jest pisanych w lata 2009-2012 ).
    Przechodząc do sedna, jestem zaskoczona tym, że potrafisz zamieścić w opowiadaniu detale dotyczące kariery Adama jak i Tommiego. Co Adama to podziwiam, że nie wymyślałaś jakiś innych piosenek, które śpiewał Adam będąc uczestnikiem American Idol.
    Brakuje mi więcej prywatności Tommiego. Zdaję sobie sprawę z tego, że co do jego biografii można trochę nad nią płakać, ale poszperać po necie nie jest trudne. Wiem, że Tommy miał kilka dziewczyn i są foteczki ( już za czasów jego dłuższych włosów ;P )
    Opowiadanie jak najbardziej mi się podoba! Czasami popełniasz błędy ( ale to każdy popełnia ). Podoba mi się też to, że pomimo rozdziałów potrafisz odciągnąć się od jednej rzeczy i nagle potrafisz napisać one shota ;) To też mi się podoba.
    Chciałabym z Tobą skonsultować pewne pomysły odnośnie opowiadań o tematyce Adommy ;)
    Życzę dużżżo weny i udanych wakacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka, hejka ;)
    To znowu ja :)
    Kiedy kolejny rozdział ? Bo już nie mogę się doczekać.
    plus można się z Tobą jakoś skontaktować? :)

    OdpowiedzUsuń