Witam!
Zauważyłam,
że wszystkie bloggerki podobnie jak ja zrobiły sobie „krótką”
przerwę. Bardzo mnie to martwi, ale możecie być spokojni, ja cały
czas pojawiam się i znikam, a robię to zawsze w piątek :)
Co
do OnePartu: przykro mi, że Wam (niektórym)
się nie podoba, ale dzięki za krytykę. Nie chciałam urazić
wielbicieli koni, a w OneParcie nie chodziło mi, żeby opisać
zwierzę, ale Adama i Tommy'ego.
Anonimowy:
Zmieniłam kilka elementów, na które zwróciłeś/aś uwagę
(siodło było źle zapięte - dlatego się zsunęło). Byłabym
wdzięczna, gdybyś następnym razem wyrażał/a opinię o całej
fabule, a nie tylko o jednym szczególe i podpisywał/a się pod
komentarzem.
Czekolaaada:
Tommy jechał w siodle, a Adam siedział za nim bez siodła (w moich
wyobrażeniach to możliwe – nawet nie będąc wielbicielem koni
wiem, że siodło nie jest tak długie jak koń). Dobry pomysł z tym
wypisywaniem błędów. Niedługo postaram się wszystko poprawić, a
za cenne uwagi dziękuję.
DO
WSZYSTKICH: Pamiętajcie, że wszystko, co tu publikuję to
absolutny debiut. Nie pisałam fanficów, onepartów itd. nigdy
wcześniej i to oczywiste, że zawsze mogę popełnić błąd.
Musicie mi zatem wybaczyć i przejść do kolejnej części posta –
nowego odcinka, enjoy!
Proszę
też o kreatywne komentarze.
Wiele odpowiedzi
Dwie
godziny lotu zrobiły swoje. Zmęczony opuścił pokład samolotu i
udał się po bagaże. Musiał odpocząć. Odpocząć i wszystko
zaplanować. Wyszedł z lotniska z małym plecakiem na ramionach i
jedną walizką w ręku. Zobaczył ruchliwą ulicę. Poprawił
cięższy bagaż w ręce i podszedł do krawędzi chodnika. Zagwizdał
i zaczekał na taksówkę. Po chwili pojazd stał już przed nim.
-
Poproszę do hotelu, który znajduje się w najbliższej okolicy
szpitala Stafforda. Mam nadzieję, że zna pan miasto? - Spojrzał w
lusterko. W jego odbiciu zobaczył twarz kierowcy – podstarzałego
brodacza, który zerkał na ulicę spod małych okularów-połówek.
-
Panie, jestem taksówkarzem od piętnastu lat. Każdy zaułek w tym
mieście znam jak własną kieszeń. - Powiedział spokojnie i
przekonywająco, przekładając biegi. Wyłapując okazję, wcisnął
się między dwa auta i już za chwilę mknęli ulicami Nowego Jorku.
***
Siedzieli
w pokoju Tommy'ego kompletnie nie rozumiejąc sytuacji, w jakiej się
znaleźli. Co mieli teraz zrobić? Czekać na wyjaśnienia, ale jak
długo? Mitchel przepadł bez śladu. Nikt nie ośmielił się do
niego zadzwonić, by dowiedzieć się, co się dzieje. Kontrowersje
wzbudzała przede wszystkim sprawa, którą chciał załatwić.
Sprawa życia i śmierci – wyolbrzymienie czy prawdziwy problem? To
określenie na pewno nie wróżyło nic dobrego.
-
Może umarła mu matka? - Rzucił Mike, trzymając w ręce piwo. W
pozycjach półleżących zajmowali podłogę. Oparci o łóżko
gapili się w telewizor, w którym kolejny raz wyświetlano reklamę
gumy Orbit. Przerzucali się pomysłami, ale po dłuższym
zastanowieniu każdy odrzucali.
-
No co ty. Regularnie dzwonił do niej co tydzień. Zazwyczaj przed
koncertem. W czasie rozmowy nie zauważyłem w jego głosie
zaniepokojenia. Potem też zachowywał się normalnie. - Zdementował
Isaac jako najbardziej poinformowany.
-
No to... Rzuciła go dziewczyna. To ma sens. Nie wytrzymała, kiedy
on był... Jest w trasie. Nie chciało jej się czekać, więc
odeszła. - Stwierdził Olivier, zdziwiony swoją kreatywnością.
-
To miałoby sens, gdyby Mitchel miał dziewczynę. - Znów
odpowiedział Isaac, który był współzałożycielem zespołu i
bardzo dobrym obserwatorem.
-
A ja myślę, że chodzi o Johna. - Powiedział spokojnie Tommy,
siedzący pod oknem. Wszyscy zwrócili głowy w jego stronę. Ta idea
wydawała się najbardziej prawdopodobna, ale też najbardziej
interesująca.
-
Rozwiń, Tommy. - Zaproponował Isaac z uwagą przyglądając się
Ratliff'owi.
-
Myślałem o tym, co mówiłeś. - Tommy spojrzał na Isaaca. -
Historia Mitchela i Johna dała mi do myślenia. - Przeniósł wzrok
na Oliviera. - Ty mówiłeś o uzależnieniu. Im częściej o tym
myślę, tym wydaje mi się to bardziej prawdopodobne. Istnieje takie
coś jak uzależnienie od osoby. Człowiek uzależniony nie może się
obejść bez drugiego człowieka, musi utrzymywać z nim stały
kontakt, a często... Pozostaje pod jego wpływem. - Zauwałył wzrok
Mike'a pytający, skąd Tommy to wszystko wie. - Wujek Google. -
Rzucił odpowiedź na nieme pytanie.
-
Brakuje ci babki, skoro tracisz czas na takie pierdoły. - Zakpił
Mike, a Isaac skarcił go wzrokiem. Tommy zbył go uśmiechem.
-
Tommy, mów dalej. - Zachęcił perkusista, zaciekawiony teorią.
-
Myślę, że wczoraj w Mitchelu coś pękło. Uświadomi sobie, że
jest pod wpływem Johna, który, jak mówiłeś, jest od niego
starszy. Jako człowiek uzależniony, o ile naprawdę jest... Będzie
próbował się uwolnić... Ale... To tylko teoria. - Rzekłszy to
usłyszał swój ton. Zabrzmiało to jak ostrzeżenie, oczekiwanie na
najgorsze. Chciał się z tych słów wycofać. - Oczywiście może
być inna przyczyna jego wyjazdu. Może faktycznie znalazł sobie
kogoś? Może potrzebuje seksu i dlatego był na nas wkurzony?
-
Może nie chce pogodzić się z faktem, że ma ograniczony kontakt z
Johnem i wyżywał się na tobie, obarczając ciebie winą? -
Pomyślał głośno Olivier.
-
Możli... - Mike nie dokończył, gdyż rozległo się głośne
pukanie do drzwi. - Spodziewasz się kogoś?
-
Nie... - Odrzekł zdziwiony Tommy i podniósł się z miejsca.
Popatrzył ze zmarszczonymi brwiami na kolegów i podszedł do drzwi,
do których teraz ktoś zaczął walić pięścią. Blondyn otworzył
je. Na jego twarzy odmalował się szok. Ujrzał osobę, której nie
chciał spotkać nigdy więcej.
-
Cześć, bałem się, że już cię tutaj nie zastanę. - Powiedział
zdenerwowany gość. Oparł rękę o futrynę, by opanować drżenie.
Tommy
stał jak słup soli podczas gdy jego goście zaczęli wstawać z
miejsc. Blondyn czekał na rozwój wydarzeń. Nie musiał patrzeć na
oblicza kolegów z zespołu, by widzieć ich podejrzliwe uśmiechy,
by wiedzieć, co myślą teraz o nim i o nieproszonym gościu.
Wydarzenie sprzed ostatnich dni pozostawiło niezmywalną plamę na
sumieniu gitarzysty. Teraz wszystko w nim zaczęło się gotować ze
złości. Jak on śmie tutaj przychodzić? Po tym wszystkim.
Czego ode mnie jeszcze chce? Chyba dałem mu jasno do zrozumienia,
że...
-
Czy... Możemy porozmawiać? To dla mnie bardzo ważne. - Rzekł,
opanowując swój głos. Przyjście tutaj wymagało od niego wiele
odwagi, jeszcze więcej będzie musiał poświęcić w trakcie
rozmowy.
-
Tommy, może zostawimy was samych? Chyba macie do pogadania. -
Zaproponował Olivier, czując niezręczność sytuacji.
-
Nie. Usiądźcie. - Tommy opuścił głowę i zwrócił w stronę
kolegów. Patrzył w podłogę – nie mógł spojrzeć im w oczy,
stojąc pomiędzy nimi a mężczyzną, który zbezcześcił jego
ciało i uczynił brudnym. W drzwiach stał Alex – człowiek, który
go skrzywdził i sprawił, że będzie się wstydził do końca
życia. - To my wyjdziemy. - Rzekł władczo i opuścił pokój. Tę
rozmowę mógł odbyć tylko w jednym miejscu. Miejscu, które
odwróciłoby jego uwagę na tyle, że nie mógłby się zemścić na
swoim – jak go nazywał – oprawcy. Wiele razy obiecywał sobie,
że gdy spotka go ponownie, zabije albo chociaż pozbawi części
ciała, którą bardzo często wykorzystywał nie tylko w toalecie.
Teraz szedł z nim ramię w ramię i ostatkami sił powstrzymywał
się, żeby nie rzucić się na Alexa i nie zabić gołymi rękami.
-
Gdzie idziemy?
-
Na dach.
-
Chcesz mnie tam zabić? - Rzekł prześmiewczo, by zmniejszyć
napięcie. Od razu pożałował tych słów. Muzyk jednym ruchem
przygwoździł go do ściany. Ręka ściskała gardło tak mocno, że
mężczyźnie zaczęło brakował tchu.
-
Jeśli miałbym cię zabić, zrobiłbym to zanim obudziłeś się w
moim łóżku. Poćwiartowałbym twoje ciało na kawałki i wyrzucił
do najbliższego kosza na śmieci, a z twojego kutasa zrobiłbym
sobie brelok. Masz ogromne szczęście nie tylko dlatego, że możesz
ze mną porozmawiać, ale że w ogóle tu stoisz. - Ścisnął go
mocniej i zaraz cofnął rękę. Twarz Alexa przybrała kolor
purpury. Zaczął łapczywie łapać powietrze, na co
nieprzyzwyczajony do reakcji organizm zareagował kaszlem.
Dialog
był krótki, ale treściwy. Pełna jadu i agresji odpowiedź
Ratliffa spowodowała, że Alex potulny jak baranek podążył za
Tommy'm. Nie obchodziło go, gdzie. Ważne, żeby powiedzieć mu
prawdę. Nie szukał wrogów. Nie spodziewał się, że Tommy
zrozumie powody jego zachowania. Oczyszczenie sumienia nie miało być
takie łatwe – zrozumiał to już wtedy, kiedy zapukał do
znajomych drzwi.
Tommy
wybrał schody. Długa i wyczerpująca droga zmęczyła ich oboje i
zmniejszyła prawdopodobieństwo przejścia do rękoczynów podczas
rozmowy. Wbrew pozorom emocje Tommy'ego nie zostały ostudzone.
Pierwsza czynność, jaką wykonał po postawieniu stopy na
najwyższym stropie hotelu, było dojście do krawędzi i spojrzenie
w dół. Alex podążył za blondynem, zastanawiając się, po co
chłopak klęczy przed przepaścią między dwoma budynkami i, łapiąc
się występującej w tej części dachu barierki, obserwuje widok
poniżej. Tommy był świadom, że jego zachowanie Alex nie ocenił
jako normalne – nie obchodziło go to.
-
Nic nie jest bardziej przerażające niż upadek z wysokości. A i
upadek z wysokości nie wydaje mi się już taki straszny. -
Wymruczał. - Wysokość nie jest straszna, kiedy ze mną jesteś. -
Wyszeptał z zamkniętymi oczami. Słyszały go jego własne myśli.
W myślach tkwiła jedyna osoba, przy której jego strach w jakiś
niewytłumaczalny sposób mijał, a umysł wypełniał spokój. Kiedy
ze mną jesteś, czuję się bezpieczny i spokojny. Kiedy ze mną
jesteś, Adam...
-
A więc moje pierwsze pytanie brzmi. - Podniósł głos, który był
już opanowany. - Jak śmiesz pokazywać mi się na oczy po tym, co
mi zrobiłeś, hę?
Ostatni
raz spojrzał w dół. Ogromna przestrzeń między nim a chodnikiem,
w który patrzył nie wywoływała już panicznego strachu – tylko
zawroty głowy. Wstał z klęczków podpierając się barierki.
Odwrócił się w jego stronę – dzieliło ich parę metrów. Kiedy
zaczął iść w jego stronę, Alex poczuł się niekomfortowo.
Naginanie jego niewidzialnej bariery bezpieczeństwa sprawiło, że
skrzyżował ręce na piersi i uważnie obserwował Ratliffa. Może
jednak chce mnie zabić...? Pomyślał przez chwilę. Tommy
znajdował się teraz za jego plecami.
-
Jak śmiesz przychodzić do mnie i żądać bezsensownych rozmów po
tym, co się wydarzyło? Wyobraź sobie, co czułem, kiedy mi
powiedziałeś prawdę. Wyobraź sobie, ile czasu minęło zanim z
tym wszystkim się pogodziłem. Wyobraź sobie, co teraz czuję,
kiedy przede mną stoisz i czujesz się niewinny. A jeśli sobie nie
wyobrażasz, powiem ci. Czuję się nagi. Brudny i wyszydzony. I chcę
się zemścić. Obrzydza mnie, że chodzą po ziemi ludzie tacy jak
ty. - Wyznał i splunął mu pod nogi. Czekał na cokolwiek:
wytłumaczenie, przeprosiny, maże nawet żal za grzechy.
-
Przyszedłem ci powiedzieć... - Zaczął, jednak powstrzymał się,
widząc spojrzenie Tommy'ego – pełne nienawiści i cierpienia. -
Okłamałem cię, Tommy. - Wykrzyknął mu prosto w oczy, nie mogąc
znieść tego spojrzenia. - Okłamałem cię, nie zrobiłem tego.
-
Co to ma znaczyć. - Odwrócił się do niego plecami, oniemiały.
Nie zrobił... Czego? Zmarszczki spowodowane złością wygładziły
się na chwilę. - Kilka sekund później stał już z mężczyzna
twarzą w twarz. W niekontrolowanym ruchu zaciśnięta pięść
uderzyła Alexa w nos. W następnej chwili leżeli już na ziemi –
Tommy obdarowujący Alexa kolejnymi ciosami i Alex próbujący bronić
się przed atakiem.
-
Co to znaczy: nie zrobiłem tego?! Najpierw skazałeś mnie na
piekło, a potem się z tego wycofujesz? Kto dał ci prawo do
wyżywania się na niewinnych ludziach? Kto? - Rzekł w bólu. Jego
energia wyczerpała się, a po policzkach zaczęły spływać obfite
łzy. Przestał zadawać ciosy mężczyźnie, którego twarz zaczęła
puchnąć. Pod okiem Alexa urosła sina plama. Tommy oddalił się od
niego na parę kroków. Oparł się o barierkę i znów zapatrzył
się w przestrzeń.
-
Miałem zlecenie. To wszystko było ustawione. Klub, nawet pocałunek
– wszystko zaplanowane. Przy barze wsypałem ci do piwa proszek
nasenny. Miał pozbawić cię przytomności na sześć godzin. Ale
spałeś aż do rana. Miałem cię wykorzystać, ale tego nie
zrobiłem. Nie jestem potworem. To miało wyglądać na gwałt. Mój
brat powiedział, że to ma być żart i przestroga, że chce ci
pokazać, kto w zespole jest szefem...
-
Brat? Jaki brat? - Wtrącił Tommy. Co ma z tym wspólnego jakiś
pieprzony brat Alexa? O co w tym wszystkim chodzi? Nie rozumiał.
-
Mitchel... Jest moim bratem. Nazywam się Alex Crafter. - Nie
wiedział? Mitchel mu nie powiedział? Co to wszystko ma znaczyć? -
Był zleceniodawcą. Z tego, co wiem, jesteś jego gitarzystą,
prawda? - Spytał z naciskiem na „jego”. Nie mogła zajść
pomyłka. Tommy był chłopakiem ze zdjęcia. - Mitchel nic ci nie
wspominał? Nie powiedział ci, że to ja byłem...
Tommy
ze strachem w oczach pokiwał przecząco głową. Mitchel...
Jęknął, kiedy dopasował do siebie wszystkie elementy
układanki. Mitchel... Chciał sprawić, żebym cierpiał. W tak
okropny sposób. Przez głupi wypadek? Przez to, że nieświadomie
ograniczyłem mu kontakt z Johnem? To chore... To wszystko jest
chore! On jest chory! Był na skraju załamania. Przetarł twarz
dłońmi. Nie mógł uwierzyć w to, co się wokół niego działo.
Tak jakby był głównym bohaterem jakiegoś horroru. Horrory nie
mają szczęśliwego zakończenia.
-
Jaką mam pewność, że mówisz prawdę? - Wydukał przez łzy.
-
Każdy pierwszy raz faceta z facetem jest bolesny dla osoby pasywnej,
mówiąc prostszym językiem dla tej, która jest na dole. Jeśli
wtedy bym to zrobił, rano nie mógłbyś się ruszyć z łóżka. -
Podał jeden argument, który okazał się być wystarczający. Tommy
przypomniał sobie, z jakim hukiem zerwał się wtedy z łóżka.
-
Skoro Mitchel ci zapłacił, dlaczego tego nie zrobiłeś? Miałeś
niezłą okazję, żeby się zabawić. Co cię powstrzymało?
-
Mówiłem już: nie jestem potworem. Ale jest coś jeszcze. -
Spojrzał na niego niepewnie jakby nie do końca chciał wyjawić
swój sekret. Tommy także spojrzał na rozmówcę. Zrobił to z
trudem, ale nie mógł dłużej unikać tego wzroku. - W ogóle
musisz wiedzieć, dlaczego to zrobiłem. - Zrobił krótką pauzę.
Oparł się plecami o barierkę i splótł palce. - Podjąłem się
tego zadania, żeby ratować swoje życie. Jestem uzależniony od
narkotyków. Biorę co godzinę. Wpadłem w ręce handlarza dragów.
Wiszę mu dziesięć tysięcy. Nie chcę brać, ale to silniejsze ode
mnie. Po nocach pracuję jako męska dziwka, żeby spłacić dług.
Mitchel powiedział, że cena nie gra roli. Zrozum, musiałem się
zgodzić. Inaczej zabiliby mnie. - Wytłumaczył. Ta opowieść
poruszyła Tommy'ego, ale nadal zachowywał kamienną twarz.
-
Dlaczego Mitchel ci nie pomoże? - Zapytał w końcu. Wprawdzie drugi
Crafter był bez serca, ale Alex to jego brat – najbliższa
rodzina. Dla wokalisty to nie był argument.
-
Uważa, że jeśli sam się wpakowałem, to sam potrafię sobie
poradzić. Nie chciał pożyczyć mi pieniędzy. Swoją drogą miał
na mnie dobrego haka. Wiedział, że się zgodzę. Gdybym tego nie
zrobił, powiedziałby rodzicom. Jak sądzisz, jak zareagowałby
ojciec, który jest po dwóch zawałach i matka chora na cukrzycę?
Byłyby trzy pogrzeby w jednym dniu. - Podsumował.
-
Rozumiem, że masz problemy. Mogę powiedzieć, że nawet ci
współczuję. Jednak nie pytałem cię, dlaczego podjąłeś się
tego, jak to ująłeś, zadania. Zapytałem, co cię powstrzymało?
Przecież nie brak ci odwagi, nie jesteś słaby. Mogłeś śmiało
się zabawić, przecież i tak spałem, prawda? - Tymi słowami
wywołał rumieńce na twarzy Alexa. Ten spuścił wzrok i zaczął
bawić się paznokciami.
-
Ja... Nie wiem, po prostu... Nie zaprzeczę, że chciałem to zrobić.
Fizycznie byłem gotowy, ale... Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć...
-
Spróbuj.
-
Nie uwierzysz mi.
-
To się okaże. - Przysunął się na krok bacznie przyglądając się
Alexowi. Towarzysz rozmowy za wszelką cenę chciał odsunąć od
siebie to prowokujące spojrzenie, które paliło jego twarz jak
ogień. Patrzył wszędzie, tylko nie w brązowe oczy blondyna. -
POPATRZ NA MNIE WRESZCIE! - Tommy krzyknął mu prosto w twarz, a ten
wzdrygnął się i spojrzał w końcu na płomienne oczy.
-
Sam sprawiłeś, ze tego nie zrobiłem! W jakiś... Magiczny sposób.
Spojrzałem na twoje nagie ciało i wydało mi się ono tak niewinnie
piękne, nienaganne czyste, nieskalane, że poczułem wstyd i
chciałem uciec. - Gestykulował energicznie jakby chciał z jak
największą dokładnością opisać ten obraz. Tommy Joe patrzył na
niego jak na szaleńca. - Jakbyś przez sen rzucił na mnie urok! Od
tamtego czasu moje życie uległo zmianie. Zapisałem się na odwyk,
zgłosiłem szajkę narkotykową na policję. Biorę leki, żeby nie
brać narkotyków. Tak jakbyś to ty zmienił moje życie na lepsze.
Przepraszam cię za to, co musiałeś przeze mnie przechodzić i
dziękuję, że w jakiś niewyobrażalny sposób dzięki tobie stałem
się lepszym człowiekiem.
Tommy
nie uwierzył. Słowa Alexa potraktował jakby były wyrwane z
książki fastasy. Nie było możliwe, żeby jedno spojrzenie
uczyniło człowieka lepszym, zmieniło jego życie na lepsze. A już
ostatnim, na co by wpadł Tommy, był pomysł, że jego ciało ma
uzdrawiające moce. Nie mógł sobie wyobrazić, żeby jego ciało
wysyłało do otoczenia magiczne impulsy, więc gadaninę Craftera
połączył z jego uzależnieniem. Bredzi. Pewnie nawet teraz jest
pod wpływem. Amfa? Marycha? Nie było sensu się nad tym
zastanawiać. Ten gość jest zdrowo trzepnięty... Pomyślał
i zaśmiał się na samą myśl jakoby miał być istotą magiczną
typu Merlina – czarodzieja z legend o czasach króla Artura –
blondyn uwielbiał tę bajkę.
-
Alex, dragi rzuciły ci się na mózg! - Zakpił i zaczął cicho się
śmiać. - Jesteś nienormalny!
-
Kiedy o tym pierwszy raz pomyślałem, też miałem wątpliwości co
do swojej normalności. - Stwierdził zgodnie, ale wciąż trzymał
się swojej wersji.
-
Alex, doceniam, że postąpiłeś... Jak postąpiłeś. I że
powiedziałeś mi prawdę, ale to nie zmienia mojego nastawienia do
ciebie. - Rzekł już poważnie, ale ze spokojem. Odbił się od
barierki i ruszył wolno w stronę komina, jednak po chwili odwrócił
się. - Chociaż nie. Muszę przyznać, że jesteś lepszym
człowiekiem niż twój brat, on...
-
Dlaczego chciał, żebym cię skrzywdził? - Padło najistotniejsze
pytanie w całej zagmatwanej historii. W tej chwili było wiele
odpowiedzi na to pytanie. Nikt nie wiedział, która jest prawdziwa,
a żeby się dowiedzieć, należało poczekać.
Zespół
przeczuwał, że niedługo prawda wyjdzie na jaw. Tymczasem Tommy
postanowił poinformować Alexa o dziwnym zachowaniu jego brata.
Opowiedział mu w skrócie ostatnie wydarzenia, w których główną
rolę odgrywał młodszy Crafter. Dowiedział się przy tym, że
rodzeństwo nie utrzymuje bliższych kontaktów od chwili założenia
Mouthlike przez przyjaciół. Alex opowiedział o tym, jak jego
rodzice nigdy nie akceptowali Johna, gdyż uważali, że ma on zły
wpływ na ich obu synów. Kiedy Tommy podzielił się z nim swoimi
spostrzeżeniami dotyczącymi zażyłości między Johnem a
Mitchelem, Alex sprawiał wrażenie zszokowanego.
-
Odwołał koncert i wziął trzy dni wolnego. Powiedział, że to
sprawa życia i śmierci. Razem z zespołem sądzimy, że pojechał
do Johna. Zachowywał się bardzo dziwnie jakby to nie był on. Nie
mówię, że się o niego martwię, bo to prawdziwy sukinsyn, ale
sprawdź, co u niego, dobrze? Nie chcę, żeby zrobił komuś krzywdę
albo, co gorsza, sobie coś zrobił.
-
No tak. Zadzwonię do niego. Mój brat od początku był świrem, ale
nie myślałem, że będą przez niego cierpieć ludzie.
-
A ja nie myślałem, że będzie wykorzystywał rodzinę, żeby mnie
zniszczyć. - Dodał Tommy.
Nie
myślał, że historia, która właśnie się pisała, będzie tak
nafaszerowana zagadkami. Nie wiedział, czy może spać spokojnie –
będąc jej głównym bohaterem był najbardziej narażony na
zagrożenia i inne kłopoty. Ale czy był głównym bohaterem?
Codziennie mógł odkryć nową tajemnicę. Codziennie mógł znaleźć
rozwiązanie najtrudniejszej zagadki, a było ich pełno. Tak samo
jak odpowiedzi. Szkoda, że nie przeczytał całego kontraktu, kiedy
szefowa proponowała mu tę pracę. Był ciekaw, czy była tam
wzmianka o tym, że jest to praca stresująca i niebezpieczna. Lubił
wyzwania, ale nie był Sherlockiem Holmesem, żeby umieć zmierzyć
się z każdym niebezpieczeństwem-zagadką.
Tommy
pożegnał Alexa przed swoimi drzwiami. Dogadali się. Ratliff'owi
spadł kamień z serca, kiedy dowiedział się prawdy. Nowej prawdy i
jedynej prawdziwej. Czyli w sprawach męsko-męskich wciąż
jestem dziewicą. Ugh, co za ulga... Nie mógł powstrzymać się
od śmiechu na myśl o tym określeniu. Był czysty – jego mózg
ani ciało nie zanotowały nowego doświadczenia. Był z tego dumny i
wdzięczny losowi, że postawił na jego drodze człowieka, który
nie okazał się gwałcicielem zdolnym do najkoszmarniejszych rzeczy,
ale człowieka zagubionego, potrafiącego przyznać się do błędu.
Wyznanie Alexa obarczyło Mitchela kolejną winą – Tommy zaczynał
się już przyzwyczajać do tej myśli. Piosenkarz popełnił już
wiele błędów, ale teraz nadszedł moment przełomowy. Teraz miało
się wyjaśnić, czy wokalista wróci na dobrą ścieżkę, czy dalej
będzie kroczył w bagnie zła. Stojąc przed drzwiami, Tommy
zastanawiał się nad tym wszystkim. Cholera, zaraz zacznę gadać
o nawróceniu i Bogu jak jakiś ksiądz. Znów się uśmiechnął
i z rozpromienioną twarzą wszedł do pokoju, w którym nadal trwała
dyskusja. Postanowił dołączyć do niej kilka faktów.
Nie, nie, nie, nie! NIE DA SIĘ posadzić kogoś ZA siodłem, bo wtedy byś usiadła temu koniowi na nerkach, a nerki u koni są baaardzo wrażliwe, nie wspominając już o tym, że kopałby go po słabiźnie (kolejne w cholerę wrażliwe miejsce, nawet przy czyszczeniu trzeba uważać bo oberwiesz) i szczerze wątpię żeby ktokolwiek się tam utrzymał podczas jazdy, chociaż koń i tak by tego kogoś zrzucił. Tak więc sorki, twój argument to inwalida etc etc.
OdpowiedzUsuńJedyna (znana mi) opcja równoczesnej jazdy dwóch dorosłych osób na tym samym koniu to na oklep (bez siodła czy czegokolwiek) albo na czapraku (ten specjalny kocyk), który i tak powinno się przymocować takim pasem, który nie pamiętam jak się nazywa. Niestety tytuł "na czapraku" brzmi głupio.
Cieszy mnie twoje podejście, przez pewien czas bałam się, że strzelisz focha, zamkniesz bloga albo zaczniesz usuwać niepochlebne komentarze, a tu miła niespodzianka :).
Dobra, teraz idę czytać rozdział, bo tenże komentarz napisałam tuż po przeczytaniu wstępu, bo uznałam, że nie dam rady
~Czekolaaada
Okej, komentu ciąg dalszy, z opóźnieniem ale nadszedł. Z góry ostrzegam, że nie mogę zagwarantowac, że dobrze wyłapałam błędy, nie jestem po studiach czy czymśtam innym i poprawiam zgodnie z moją wiedzą, która także jest zawodna.
OdpowiedzUsuń1. "W pozycjach półleżących zajmowali podłogę."
Całe zdanie źle brzmi, tak nie po polsku. Sugerowałabym " Oparci o łóżko, półleżeli na podłodze i gapili się w telewizor"
2."- No to... Rzuciła go dziewczyna."
Po wielokropku, jeśli kontynuujesz zdanie to piszesz z małej litery. Z dużej pisze się tylko wtedy, gdy zaczynasz nowe zdanie
3. "Ta idea wydawała się najbardziej prawdopodobna, ale też najbardziej interesująca."
Złe słowo. Idea to 1. myśl przewodnia 2. pogląd . Bardziej pasowałby pomysł, teoria, może nawet opcja. I powinno byc "wydawała się byc nie tylko najbardziej prawdopodobna, ale także najbardziej interesująca". i jeszcze powtórzenie.
4. "Nie musiał patrzeć na oblicza kolegów z zespołu, by widzieć ich podejrzliwe uśmiechy"
nie ma czegoś takiego jak podejrzliwy uśmiech, może byc podejrzliwy wzrok. I w całym akapicie i jeszcze poprzednim zbyt często powtarzasz słowo "gośc"
5." - Czy... Możemy porozmawiać? To dla mnie bardzo ważne. - Rzekł, opanowując swój głos. Przyjście tutaj wymagało od niego wiele odwagi, jeszcze więcej będzie musiał poświęcić w trakcie rozmowy."
Nie wiadomo kto mówi
6. "który zbezcześcił jego ciało i uczynił brudnym. "
Znów brak podmiotu. Uczynił brudnym ciało, Tommy'ego czy jeszcze coś innego?
7."żeby nie rzucić się na Alexa i nie zabić gołymi rękami."
Again, kogo zabic?
8."Muzyk jednym ruchem przygwoździł go do ściany. Ręka ściskała gardło tak mocno, że mężczyźnie zaczęło brakował tchu."
To samo. Mogłaś dac "ścisnął jego gardło tak mocno, że Alexowi..."
9. W akapicie, w którym weszli na dach brakuje momentu, w którym Tommy ukląkł
10. "Wstał z klęczków podpierając się barierki."
Nie barierki tylko na barierce
11. "Naginanie jego niewidzialnej bariery bezpieczeństwa "
OdpowiedzUsuńNaruszanie bariery
12. "maże nawet żal za grzechy."- literówka
13. "Okłamałem cię, Tommy. - Wykrzyknął mu prosto w oczy,"
Bardziej by mi pasowało w twarz. i wykrzyczał, to akurat pewne
14."- Co to ma znaczyć." - pytajnik
15. " Najpierw skazałeś mnie na piekło, a potem się z tego wycofujesz? "
Teraz się wycofujesz
16. "Z tego, co wiem,"- zbędny przecinek w środku
17. "Horrory nie mają szczęśliwego zakończenia."
Jak horrorY, to zakończEŃ, pisz konsekwentnie w wybranej liczebie (tak samo z czasem, ale u ciebie to nie jest problemem)
18. "Jeśli wtedy bym to zrobił, rano nie mógłbyś się ruszyć z łóżka. " - tu poruszę kwestię, która mnie samą trochę męczyła- rozumiem, że Tommy nieobeznany i wogule, ale Adam, który spotkał się z nim jeśli dobrze pamiętam dzień po "gwałcie" nie zauważył, że Tommy ani nie jęczy, ni nie chodzi jak kowboj? Naciągane ciut. No dobra, może za bardzo się przejął i nie zauważył.
19. Ten cały akapit, jak Alex tłumaczy, dlaczego tego nie zrobił... Sorry, to było za dużo lukru, tęczy i kucyponków dla mnie. Zauważyłam, że masz skłonności do przesady w takich momentach. Nie jest to błąd w dosłownym tego słowa znaczeniu, jednak sprawia to, że tekst traci na wiarygodności. Ale to już często jest kwestia gustu i tego ile tej słodyczy się lubi. Ale podoba mi się to, że potem Tommy był taki "wtf porąbało gościa?"
20. "Słowa Alexa potraktował jakby były wyrwane z książki fastasy." Dlaczego akurat fantasy? ten zwrot mi zgrzyta
21. A, i samo to, że teraz bierze leki żeby nie cpac. Z jednego nałogu w drugi? Niezbyt skuteczna terapia.
22. "czy dalej będzie kroczył w bagnie zła"
po bagnie albo w bagno
Łohoho, trochę tego było. Ale pamiętaj, że każdy popełnia błędy i nie oznacza to, że piszesz beznadziejnie. Zalecałabym czytanie książek, bo człek oczytany ma potem taką intuicję i rzadziej robi błędy stylistyczne itp. A rozdział mi się bardzo podobał, fajnie, że Tommy już zna prawdę i tylko czekam na konfrontację z Johnem.
Weny, czasu i czego tam chcesz!
~Czekolaaada
P.S. A tak z ciekawości, czy ty też jesteś fanką Sherlocka, czy przypadkowo użyłaś tego porównania?
P.S.2. Rany, tak się rozpisałam, że musiałam wysłac komentarz na rayt :)
Cześć, wspaniała kobietko !
OdpowiedzUsuńChciałabym Ci bardzo podziękować za to, że piszesz tego bloga ( większość fan fików typu Adommy jest pisanych w lata 2009-2012 ).
Przechodząc do sedna, jestem zaskoczona tym, że potrafisz zamieścić w opowiadaniu detale dotyczące kariery Adama jak i Tommiego. Co Adama to podziwiam, że nie wymyślałaś jakiś innych piosenek, które śpiewał Adam będąc uczestnikiem American Idol.
Brakuje mi więcej prywatności Tommiego. Zdaję sobie sprawę z tego, że co do jego biografii można trochę nad nią płakać, ale poszperać po necie nie jest trudne. Wiem, że Tommy miał kilka dziewczyn i są foteczki ( już za czasów jego dłuższych włosów ;P )
Opowiadanie jak najbardziej mi się podoba! Czasami popełniasz błędy ( ale to każdy popełnia ). Podoba mi się też to, że pomimo rozdziałów potrafisz odciągnąć się od jednej rzeczy i nagle potrafisz napisać one shota ;) To też mi się podoba.
Chciałabym z Tobą skonsultować pewne pomysły odnośnie opowiadań o tematyce Adommy ;)
Życzę dużżżo weny i udanych wakacji ;)
Hejka, hejka ;)
OdpowiedzUsuńTo znowu ja :)
Kiedy kolejny rozdział ? Bo już nie mogę się doczekać.
plus można się z Tobą jakoś skontaktować? :)