Witajcie,
witajcie! Przyszedł czas na kolor CZERWONY! A ja się znów bardzo
cieszę, bo wczoraj był mój ostatni dzień w pracy (dorywcza,
wakacyjna przy różach jeśli chcecie wiedzieć), a niedługo jadę
sobie zwiedzać Kraków i tak dalej. Ostatnia moja radość jest
związana z blogiem. A jakże. Na moim blogu znów padł rekord. W
poniedziałek (zaznaczam, że to pusty tydzień, czyli taki, w którym
nie opublikowałam odcinka) moja strona została wyświetlona aż 113
razy! Jestem so happy i ciągle śpiewam get lucky. Dzięki, ludzie!
Jesteście świetni i kompletnie ześwirowani, jeśli ciągle
czytacie to coś.
Rozdział
31. Pokój cierpienia
-
Możesz mi, do cholery, powiedzieć, o co ci chodzi?! - Tommy
naprawdę miał już dość. Najpierw ciągnie mnie nie wiadomo
gdzie. Potem sam nie wie, gdzie iść. Robi z moją ręką coś...
dziwnego? W ogóle nie wiem, jak to nazwać. Kiedy widzi Krisa, chowa
się przed nim i mnie przy okazji też. Czego się wstydzi? Nie
mogliśmy się po prostu przywitać jak cywilizowani ludzie? I
jeszcze... To spojrzenie. Dzikie, pragnące... Czego? Mnie? Czy to mi
już pieprzy się w głowie czy jemu coś odbiło? Namacał
włącznik światła i, kiedy żarówka w prostym żyrandolu
rozświetliła pomieszczenie, odsunął się od Adama na kilka metrów
i odwrócił do niego plecami.
Przestrzeń
magazynu nie była wcale taka mała jak przypuszczał. Przed nim
ciągnęły się regały tak bardzo zawalone pudłami i starymi
sprzętami, że nie było widać ścian. Ratliffa jednak nie
interesowało to, co się tutaj znajduje. Odczuwał ulgę, że nie
widzi już spojrzenia, które wprawiało w zakłopotanie i które
teraz można było odczytać jako zawiedzione.
-
Dlaczego Kris nie może nas zobaczyć? I o jakiej szansie mówiła
Allison? Domyślam się, że chcesz porozmawiać ze mną na jakiś
bardzo ważny temat, czy tak? - Dotychczas mówił zwrócony do Adama
plecami. Teraz jednak odwrócił się, by móc zobaczyć twarz
przyjaciela.
Adam
z zawstydzeniem pokiwał twierdząco głową i natychmiast spuścił
ją w dół. Teraz już nie było odwrotu. Był z Tommy'm sam na sam.
Blondyn czekał na to, co Lambert ma mu do powiedzenia, a Adam...
Pragnął teraz uciec stąd, zapaść się pod ziemię, wyparować i
rozpłynąć się w powietrzu, po prostu... zniknąć. Nie mogę
tego zrobić. Nie będę uciekać jak w czwartej klasie, kiedy starsi
uczniowie chcieli spuścić mi manto. Muszę mu powiedzieć. Teraz,
zaraz, w tej chwili. Zacisnął oczy, by móc dodać sobie
odwagi, ale Tommy szybko przywrócił go do rzeczywistości –
złapał go za podbródek i zmusił do popatrzenia w swoje
czekoladowe oczy.
-
To dobrze. - Powiedział cicho. To był zupełnie inny ton niż przed
chwilą. - Ja też chcę z tobą o czymś porozmawiać, ale najpierw
ty powiedz, co się dzieje. - Jego głos był delikatny, zachęcający,
a mimo to było w nim trochę władczości.
Lambert
nie potrafił popatrzeć mu w oczy. Zamiast tego patrzył na dłoń,
która przytrzymywała mu teraz podbródek. Wziął ją delikatnie w
swoją dłoń i trzymał przed sobą, by mieć na czym zawiesić
wzrok.
-
Ostatnio... Robię głupie rzeczy. - Zaczął delikatnie, a Tommy Joe
spojrzał na swoją dłoń. To nie był gest sprzed kilku minut. To
było tylko trzymanie za palce. Tak zwyczajne unikanie wzroku. Jeśli
to mu tak pomaga, to niech sobie trzyma. Jakoś przeżyję.
Tłumaczył sobie ten gest gitarzysta, choć w gruncie rzeczy
podobało mu się. Adam natomiast kontynuował. - Te głupie rzeczy
zdarzają mi się tylko w twoim towarzystwie. Pewnie to zauważyłeś.
Nawet teraz to robię! - Puścił nagle dłoń TJ'a i minął go.
Podszedł do jednego z regałów i oparł o niego rękę. Teraz to on
był odwrócony do Toma plecami.
Tommy'emu
zaczęło mocniej bić serce. Właśnie o tym chciał porozmawiać z
Adamem, ale nie teraz. Nie już. Czy to był właściwy moment? Czy
Tommy na to gotowy? Ostatnie pytanie, które krążyło po jego
głowie, to czy to zwykły przypadek, że pomyśleli o tym samym?
Tommy poczuł, że jego myśli już nie są bezpieczne. Poczuł się
niezręcznie, jednak co się rozpoczęło, musiało się zakończyć.
Pora na wyjaśnienia, postanowił w duchu i podjął się niezwykle
trudnego zadania, jakim było wyciągnięcie prawdy.
-
Co robisz? - Pociągnął przyjaciela za język. Musiał wyciągnąć
to z niego teraz. Patrzył, jak Adam odwraca się do niego ze
zbolałym wyrazem twarzy i przywiera do metalowej konstrukcji półki
jakby każdy ruch sprawiał mu ból.
-
Moje zachowanie. Moje spojrzenia, gesty. Przez cały czas. Nie mów,
że nie zauważyłeś. Jestem inny niż ci się wydaje. - Powiedział
przez zęby.
-
Zauważyłem. - Potwierdził, ostrożnie dobierając każde słowo. -
Jesteś inny. Mówiłem ci już, że dla mnie... jesteś wyjątkowy.
Tylko... Dlaczego tę wyjątkowość okazujesz tylko mnie? I czemu w
tak dziwny sposób? W ogóle dla mnie jesteś jak zagadka, której
czasami nie mogę rozwiązać, zrozumieć... Adam? Pomóż mi ciebie
zrozumieć. - Poprosił. Zaczynał się plątać w swoich własnych
słowach. Przestawał rozumieć, co się wokół niego dzieje.
Niepokój w jego sercu wzrósł do maksymalnych rozmiarów. Bał się
tego, co może wyniknąć z tej rozmowy. Obawiał się każdego
kolejnego słowa, jakie padnie z ust najlepszego przyjaciela. Ale
czekał wiernie – jak prawdziwy przyjaciel.
Adam
nie był zaniepokojony. Był zestresowany. Nie rozumiesz. A jak ja
mam to rozumieć. Jak mam wytłumaczyć sobie to, że okłamywałem
cię od samego początku naszej przyjaźni? Jak mam ci powiedzieć,
że dla mnie to nie jest tylko przyjaźń. To coś więcej. To wiem.
Nie umiem jednak określić tego, co teraz do ciebie czuję,
nie umiem zrozumieć tego uczucia, więc jak ty masz to zrozumieć?
-
Nic nie zrozumiesz. - Nie zorientował się, że powiedział to
głośno, a kiedy już dotarło do niego, co powiedział, w Tommy'm
burzyła się krew.
-
Więc mi pomóż, do cholery! Pomóż mi zrozumieć! - Blondyn
podniósł głos. Cholera, dlaczego kiedy się poznaliśmy, nie
dał mi swojej instrukcji obsługi czy czegoś, co pomogłoby mi go
zaprogramować tak, żebym wszystko w nim rozumiał. Kurwa jego mać!
Jestem aż taki głupi?! Kłócił się ze sobą w myślach. Jak
zwykle obarczał winą siebie.
-
Okey! Ale najpierw muszę powiedzieć ci o czymś, o czym bałem się
powiedzieć na samym początku. Właściwie teraz też cholernie się
boję, ale nie mogę tego dłużej przed tobą ukrywać. Nie mogę
cię więcej okłamywać.
-
Więc mnie oświeć! Co z tobą nie tak? - Muzyk podszedł do
piosenkarza na niebezpieczną odległość. Wiedział, co zaraz
usłyszy. Choć mógł przyjąć swe podejrzenia za okłamywanie
samego siebie, wiedział, że to prawda. Wcześniej przyjęcie jej
wiadomości nie było łatwe. Teraz też nie będzie.
-
Jestem gejem. - Rzekł Adam trochę zbyt głośno. Zamknął oczy.
Niech się dzieje, co chce. W końcu powiedziałem mu prawdę. A
przynajmniej jej część. Otworzył oczy.
Tommy
cofał się małymi krokami w stronę regałów. Nie. To nie prawda.
Zaszkliły mu się oczy, lecz ciągle utrzymywał kontakt wzrokowy ze
swoim przyjacielem. Nawet teraz nie mogę w to uwierzyć, chociaż
to prawda. Przyznał, że jest... Że jest. Przypominał sobie
pojedyncze chwile spędzone z brunetem. Te najlepsze. Pierwsze
spotkanie. Pocieszał mnie. Impreza pożegnalna w klubie.
Tańczył ze mną. Rozmowa w aucie. Opowiadał o teatrze, o
jego zamiłowaniu do śpiewania.
-
Przez cały ten czas... - Zaczął, ale nie dokończył. - Nie, nie
wierzę ci. To nie jest prawda. Powiedz, że to nieprawda! Adam... -
Głos mu się załamał. Wskazał na niego palcem. - Powiedz.
Oczy
prosiły. Ręce błagały. Kolana trzęsły się. Bał się. Bał się
tego, co usłyszał. Teraz wszystko miało się zmienić. Blondyn nie
chciał nic zmieniać. Wiedział, że teraz ich przyjaźń ulegnie
zmianie. Właśnie przez ten fakt. Przez głupie dwa słowa miał
stracić przyjaciela?
-
To najszczersza prawda. - Potwierdził Lambert.
-
To kłamstwo. - Zaprzeczył znów Ratliff.
-
To prawda. Co mam zrobić, żebyś mi w końcu uwierzył?! - Tym
razem w głosie Adama pojawiła się nuta desperacji.
-
Nie uwierzę ci, bo wtedy wszystko się zmieni. Wiesz o tym.
-
Nic się nie zmieni. Chyba, że ty będziesz tego chciał. -
Powiedział Adam podchwytliwie. Tommy nie wiedział, jak te słowa
zinterpretować. Nie dość, że przed chwilą dowiedział się, że
jego najlepszy przyjaciel przez cały czas go oszukiwał, to teraz
mówił zagadkami jakby bawili się w kalambury. Zdenerwowanie i
adrenalina – te uczucia wypełniały teraz całe ciało Ratliffa
oraz przestrzeń pokoju. Nagle zrobiło mu się ciasno jakby dostał
klaustrofobii.
-
Jak to: będę tego chciał? Co ty chrzanisz, Adam?! - Zrobił krok
do w stronę przyjaciela, którego twarz wyrażała już tylko
bolesne zniecierpliwienie. W tej chwili sięgnęło ono maksimum.
-
Chrzanię to! - Adam porwał rozłożone ręce Tommy'ego i przybił
je do regału. Nadgarstki zakleszczone w silnych rękach nie mogły
wykonać żadnego ruchu chociaż Tommy miotał się jak demon
wypędzany przez egzorcystę. Uspokoiły go dopiero miękkie wargi,
które przywarły mocno do jego ust. Wtedy znieruchomiał. Wtedy
wszystko wydało się inne, piękniejsze.
O
Boże... Jęknął, kiedy zaczęły go obejmować. Był teraz
niczym pacjent, który dostał zastrzyki znieczulające całe ciało.
Oprócz ust. Czuł tylko wargi Adama i swoje – pragnące więcej.
Nie docierało do niego, co się dzieje. Chciał więcej i więcej.
Świat mógłby się teraz skończyć, a on z Adamem trwaliby przy
sobie w tym namiętnym uścisku. Odczuwał wszystko: od radości po
szczęście, od szczęścia po ekstazę. Jak w siódmym niebie.
Podobnie było z Adamem. Czekał na odpowiedni moment już tyle czasu
i teraz nadszedł. Tu, w tym zakurzonym magazynie, przy zakurzonym
regale oddychając zakurzonym powietrzem całował Tommy'ego Joe
namiętnie i władczo. Wykorzystywał okazję do maksimum bojąc się,
że muzyk zaraz go odepchnie. Obezwładnił TJ'a już wystarczająco.
Gitarzysta przestał się wyrywać, nie wyrażał już sprzeciwu,
więc Adam pomyślał, że teraz może być tylko lepiej. Przeniósł
ręce na policzki chłopaka, by dotknąć gładkiej skóry policzków.
Nie pomylił się – była tak jedwabista jak w jego wyobrażeniach.
Potem przeniósł dłonie na długą szyję. Tętnica pracowała na
zdwojonych obrotach. Położył ręce na karku Ratliffa i wyczuł
krótko przystrzyżone w tym miejscu włosy. Zapragnął ich dotknąć.
Zapragnął zagłębić palce w długich jasnych kosmykach i
pociągnąć je, żeby okazać swą dominację nad drobnym mężczyzną.
Zrobił to. To był błąd.
Gdy
Tommy poczuł ból w cebulkach włosów, jego dotychczas uśpiona
namiętnością głowa zaczęła huczeć od myśli. Dotarło do
niego, co robi Adam. Dotarło do niego, co on sam robi, na co
pozwala. On mnie całuje. Chcę, żeby mnie całował. Tak
cudownie smakuje. Położył ręce na ramionach piosenkarza i
zacisnął lekko palce na jego skórzanej kurtce. Ale to
niewłaściwe. On jest mężczyzną. To sprzeczne z zasadami. Jestem
hetero! Kiedy uświadomił sobie, że Lambert liże jego wargi
językiem jednocześnie pieszcząc ustami, pomyślał, że tego już
za wiele. Nie mogę. Nie jestem taki jak ty. Dlaczego mi to
robisz? Język Adama zaczął napierać na usta Ratliffa, lecz on
ze wszystkich sił się opierał. Nie chciał tego. Nie chciał zajść
tak daleko. Dlaczego w ogóle na to pozwalam? Poczuł się
podle. Nie. Stop! Błyskawicznie zsunął ręce na piersi
Adama i z całych sił go odepchnął. Jego przyjaciel zatoczył się
lekko z powodu tak wielkiej oddanej w tym geście energii. W pełni
zrozumiał, co zrobił dopiero, kiedy zobaczył Tommy'ego. Twarz
pokrytą miał stróżkami łez, a usta zasłonięte dłonią. Był
zszokowany. Ten widok sprawił, że na Adama spadło ogromne poczucie
winy. W swoich oczach wydał się zbrodniarzem, który ma już na
swoim koncie niejedno morderstwo. Wyrzuty sumienia wywołały
kołatanie serca. Zapragnął wszystko naprawić – jeśli cokolwiek
dało się naprawić. Patrząc na blondyna – delikatnego jak
szklana figurka, gotowego potłuc się na milion drobnych kawałeczków
w każdej nadchodzącej sekundzie – Adam zapragnął znów go
dotknąć. Pocieszyć, powiedzieć, że nic wielkiego się nie stało.
Przeprosić. Przede wszystkim przeprosić za homoseksualny gest
poczyniony w stronę heteroseksualnego mężczyzny. Nie musiał
wyobrażać sobie jak jego przyjaciel się teraz czuje. Pewnie jak
wszyscy moi przyjaciele po dowiedzeniu się prawdy. Sam Adam
doświadczał takiej sytuacji nie raz: w szkole, w nowym
towarzystwie. Zawsze, kiedy jego tajemnica wyszła na jaw. Obnażony,
skrępowany, ogarnięty wstydem i lękiem widział reakcje kolegów:
także lęk i skrępowanie ale też niedowierzanie, kpina i odraza.
Czy on tak się teraz czuje? Lambert spróbował przybliżyć
się do muzyka chociaż na kilka kroków, lecz Ratliff wbił się w
regały jeszcze bardziej, by być jak najdalej od bruneta.
-
Nie zbliżaj się do mnie. - Wydukał przez łzy. Mimo zakrytych ust,
Adam usłyszał te słowa bardzo wyraźnie. Zastygł w bezruchu jak
kamień. Tak, pomyślał, czuje odrazę.
-
Tommy, przepraszam. Nie wiem, co mi się stało, to było...
-
Przestań! - Ryknął na niego, przerywając w pół słowa.
Nie
chciał nic słyszeć. Każde zdanie, każde słowo i gest Adama
bolały go. Nie chcę tu być, nie mogę tu być – myślał,
patrząc w podłogę. Jak on mógł mi to zrobić? Czuł
obrzydzenie.
-
Tommy, przepraszam. Proszę, ja nie chciałem... - Adam próbował
się tłumaczyć. Mimo zakazu zbliżył się do gitarzysty i
spróbował złapać go za rękę – bez powodzenia. Tommy bowiem
wyrwał dłoń i obrzucił go morderczym spojrzeniem.
-
Nie dotykaj mnie, do cholery! - Krzyknął i znowu mocno pchnął
swojego przyjaciela. Szedł powoli w jego stronę i obdarowywał
lodowatym spojrzeniem. Adam zaczął się bać.
-
Nie wiedziałem, co robię. Wybacz mi... - Na dźwięk tych słów
Tommy się zatrzymał. Adam błagający o wybaczenie był taki
przekonywający. Jednak przerażająco smutne oczy nie naprawią
wyrwy, jaka właśnie utworzyła się w psychice Ratliffa.
-
Nigdy ci tego nie wybaczę. Nie wiem... Jak mogłeś?! Po tym
wszystkim?! - Blondyn spojrzał na wokalistę z wyrzutem i pretensją.
Na policzkach pojawiły się świeże łzy.
-
Tommy, błagam cię... - Adam poczuł się tak bezradny, że bez
zastanowienia złapał TJ'a za rękę. Tommy był jednak szybszy. Nie
pozwolił mu na powtórzenie gestu sprzed kilku minut. Wyciągnął
rękę przed siebie i w przypływie emocji uderzył przyjaciela
otwartą dłonią w twarz.
Gest
był tak silny, że Adam upadł na kolana. Tuż przed Ratliff'em.
Oboje nie dowierzali temu, co zdarzyło się przed momentem. Lambert
z dłonią na piekącym od kilku sekund policzku praz Tommy z
zastygłym po uderzeniu ramieniem popatrzyli sobie w oczy.
Konfrontacja ta nie była przyjemna dla żadnego z nich.
-
Nie jesteś już moim przyjacielem. Przyjaciół się nie oszukuje. -
Wyszeptał Tommy Joe na pożegnanie i ze łzami w oczach wybiegł z
zakurzonego magazynu, zatrzaskując za sobą drzwi z takim hukiem, że
same odskoczyły, pozostawiając małą szparę [dzieje się tak,
kiedy zamek w drzwiach jest nowy. Wtedy rygiel (ten mały dzióbek
wystający z drzwi) nie odskakuje – przyp. autora]. Adam natomiast
pozostał w pozycji klęczącej. Nie wiedział, co teraz robić. W
tej chwili już nic nie miało dla niego sensu. Nie myślał, ile
czasu minęło od jego występu. Nie zastanawiał się, czy szuka go
rodzina, by wspierać po wykonie. Nie wiedział, co się dzieje u
jego przyjaciół, którzy czekają na werdykt widzów. Wprawdzie on
też czekał, ale mało go to teraz obchodziło. Wręcz wcale go to
nie obchodziło. Jedyna myśl, jaka krążyła mu po różnych
częściach mózgu, to myśl, że stracił coś. Stracił kogoś.
Utracił osobę, która była dla niego najważniejsza, najdroższa.
Czuł pustkę w sercu. Radość, która przed godziną wypełniała
jego serce, w tej chwili zastała wypalona i zamieniła się w szary
popiół cierpienia. Cierpienie to wypełniało nie tylko serce
Adama. Nie tylko jego umysł, nie tylko jego organizm. Emanowało na
cały pokój. Przylegało do każdego z regałów, wnikało w każdą
drobinkę kurzu. Kiedy wchodzili do tego zapomnianego magazynu, nie
spodziewali się, że przekraczali próg pokoju cierpienia. Tommy
spróbował się z niego wydostać. Wybiegł, próbując zostawić to
cierpienie zamknięte w czterech ścianach. Adam zrozumiał, że jest
na nie skazany, że już nigdy nie zazna szczęścia, które mógł
znaleźć u boku tylko jednej osoby.
Nie
jesteś już moim przyjacielem. Powtarzał w myślach słowa
najpiękniejszej osoby, jaką znał. Tommy, który był dla niego
wszystkim, teraz miał stać się dla niego szarym przechodniem,
którego miał mijać na chodniku. Ta przyszłość przerażała go
tak bardzo, że skulił się w sobie, a na korytarzu dało się
słyszeć cichy płacz.
***
-
Adam?! Wychodź, już czas! - Wołali go przyjaciele, co chwilę
sprawdzając godzinę.
Allison
z Krisem szukali go od piętnastu minut. Za kolejne dwadzieścia
mieli usłyszeć, kto odpada z programu. Musieli się pospieszyć:
poprawić makijaż i włosy, zmienić stroje, rozluźnić się przed
ponownym wyjściem na scenę. Ale jak to zrobić w pośpiechu? Do
tego Adama nigdzie nie było. Musiał wyjść na scenę, nie mógł
wytłumaczyć się zasłabnięciem, tragedią rodzinną czy nawet
własnym samobójstwem. Po prostu musiał tam być.
-
Cholera, gdzie on jest? - Mruknął zdenerwowany Kris i spojrzał na
All. Dziewczyna zesztywniała, kiedy obdarzył ją zniecierpliwionym
spojrzeniem. Próbowała odwrócić uwagę od jego sylwetki. - Mówił
ci, gdzie idzie? - Zignorował dziwną postawę przyjaciółki,
myśląc, że to z powodu Adama tak się zachowuje. Poszedł dalej,
nie czekając na jej odpowiedź. Sprawdził kolejne pomieszczenie, w
którym także nie było ani żywej duszy.
-
Był... z Tommy'm. - Powiedziała niepewnie czerwonowłosa wokalistka
i od razu tego pożałowała.
-
Z Tommy'm? - Odwrócił się w jej stronę. W kącikach oczu Krisa
All zauważyła zmarszczki. - Kurwa, teraz to wątpię, czy w ogóle
pojawi się na scenie. Pewnie uciekł z nim gdzieś na miasto i
komplementuje, jaki to jego przyjaciel nie jest wspaniały. Jak
mogłaś pozwolić mu iść? - W zdenerwowaniu zrzucił winę na
towarzyszkę. Chciał być przy wejściu przed wszystkimi, a
tymczasem musiał szukać swego kolegi-randkowicza.
-
A co miałam zrobić? Nie jestem jego matką, żeby go pilnować! -
Obruszyła się z powodu oskarżenia. Podejrzenia Krisa przelały się
do jej głowy. W myślach zaczęła się obwiniać, lecz głośno
broniła się. - Dałam im godzinę. Może się zagadali? - Podsunęła
mu pomysł, w który sama by uwierzyła, gdyby nie wiedziała, o czym
para miała rozmawiać. To nie mogło skończyć się dobrze.
-
Jasne, zagadali się. - Prychnął Allen i spojrzał na następne
drzwi, które tym razem znajdowały się po stronie Irahety. Były
uchylone. W pomieszczeniu świeciło się światło. Te dwa szczegóły
od razu go zaintrygowały, lecz poczekał na All, by to ona
sprawdziła pokój opatrzony nazwą magazynu.
Piosenkarka
zmrużyła brwi, gdy zobaczyła niecodzienne zjawisko. Nawet,
jeśli ktoś jest w środku, powinien zamknąć za sobą drzwi.
Chyba, że ten ktoś chce wynieść coś wielkiego i ciężkiego, a
wtedy... Z ciekawości uchyliła drzwi i od razu spostrzegła
znajomą sylwetkę. Jej domysły znikły tak szybko, jak się
pojawiły.
Adam
siedział na podłodze podparty o jeden z regałów. Przygarbiony
bawił się jednym z dwóch długich wisiorów zwisających z jego
szyi. On nigdy się nie garbi. Nie zauważył Allison nawet
wtedy, gdy do niego podbiegła i przycupnęła przy jego kolanie.
Drugi przyjaciel podszedł ostrożnie niby obawiając się ciszy
przed burzą.
-
Adam, co się stało? - Piosenkarka zaczęła łagodnie.
Dziewczyna
przestraszyła się, kiedy brunet spojrzał na nią. Rozmazany
makijaż znaczył ścieżki zaschniętych łez, jeden policzek
zaczerwieniony, jakby spuchnięty, oczy smutne i puste, twarz...
wyprana z emocji. Widziała zupełnie innego człowieka niż przed
godziną. Choć zadała Adamowi pytanie, to już znała na nie
odpowiedź. Rozmawiał z Tommy'm. Powiedział mu prawdę. Tommy
przyjął to źle. Po ocenie stanu przyjaciela mogła wysunąć
wniosek, że bardzo źle. Wręcz tragicznie. Biedny Adam.
Postanowiła go nie męczyć i od razu zmienić temat, by nie
przysparzać mu cierpienia.
-
Chodźmy do Keiry. Adam, słyszysz mnie? - Pogłaskała go po
ramieniu.
Do
mężczyzny docierały słowa, jednak nie rozumiał ich sensu.
Pozwolił jej na wszystko. Wstał i poszedł za przyjaciółką, a za
Adamem podążył osłupiały Kris, który ciągle był zszokowany
wyglądem i zachowaniem Lamberta. Ic nie rozumiał – w
przeciwieństwie do Allison.
-
Nie przejmuj się. W ogóle nie myśl o tym, rozumiesz? Teraz liczy
się tylko werdykt. Potwórz. - Prowadziła go za ramię, głaszcząc
przy tym.
-
Werdykt. - Powtórzył niemrawo.
-
Tak, werdykt. Na pewno przejdziesz. Wierzę w ciebie. I Kris też. -
Dała znak Allenowi, by coś powiedział.
-
Taak, jak zwykle. Jestem pewien, że dojdziesz do finału. Razem ze
mną oczywiście. - Zapewnił z humorem. Nie poprawił tym
samopoczucia Adamowi ani odrobinę.
Doszli
do odpowiedniej garderoby i usadzili Adama na odpowiednim fotelu.
Makijażystka, gdy zobaczyła stan Lamberta, wzniosła oczy do nieba
i zaczęła miotać przekleństwa, a potem wykrzykiwać imiona całej
Trójcy Świętej, nie zapominając o Matce Bożej. Taka twarz była
dla niej horrorem. Tymczasem All i Kris odeszli na stronę. Allen
kompletnie nie rozumiał stanu kolegi z pokoju.
-
I dlaczego ty wszystko wiesz, a ja chodzę za wami jak drewniany
apostoł albo inny święty pierdolnięty, co? - Domagał się
wyjaśnień, ale koleżanka nie mogła powiedzieć mu wszystkiego.
Chociaż chciała, a w towarzystwie Krisa ciągle jeszcze odczuwała
słabość i motyle w brzuchu, to nie mogła zdradzić Adama. Oboje
obiecali sobie milczenie. Nie mogła złamać danego słowa.
-
Mogę ci tylko powiedzieć, że chodzi o Tommy'ego. Mieli pogadać
i... sprawy się trochę pokomplikowały. - Stwierdziła z
zakłopotaniem.
-
Trochę?! Dziewczyno, on wygląda jak cień człowieka! Mów, o co im
poszło. - Zagroził jej palcem, ale czerwonowłosa zignorowała
gest, przykrywając dłoń mężczyzny swoją dłonią. - Och, nie
ważne. Najważniejsze jest to, żeby doprowadzić go do porządku
zanim wyjdzie na scenę. Więc bierzmy się do roboty. - Zarządziła
i odeszła w stronę bruneta.
Kris
zaklął w duchu. Znowu nic nie wiem. Cholerne sekrety i
tajemnice. Nikomu nie potrzebne, a wynikają z nich same kłopoty.
Bez nich życie byłoby o wiele łatwiejsze, pomyślał i podążył
za koleżanką. Podnosić na duchu i zrozumieć nawet bez słów –
to były jedne z jego zadań, jeśli miał pełnić rolę
przyjaciela. To były zadania każdego przyjaciela. Niestety
niektórzy o nich zapominali.
Kobieto! Zacznę od tego, iż codziennie zaglądałam na bloga, w celu sprawdzenia, czy przypadkiem nie dodałaś nowego rozdziału. Dzisiaj miałam nie sprawdzać, ale coś mnie podkusiło i aż podskoczyłam z radości, gdy zobaczyłam "Rozdział 31 - Pokój cierpienia".
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału! Jestem pod wrażeniem jak rozegrała się akcja. Napisałaś tekst, który doprowadził moje serce do palpitacji. Sprawy Tommy'ego i Adama szczerze mówiąc się posypały i to bardzoo. Kris wariat chciałby wszystko wiedzieć :D
Mam nadzieję, że nie będziemy musieli czekać TAK długo (tak, to było długo) na kolejny rozdział.
Pozdrawiam ! xoxo ♥
Witaj kochana! Wybacz że po przeczytaniu tego wszystkiego komentuję to dopiero teraz. Jestem tu nowa. Zczełam czytać twoje opowiadanie dopiero jakieś 2 dni temu i tak w nim zatonęłam że nie miałam nawet siły niczego skomentować bo byłam pod tak wielkim wrażeniem. Opowiadanie poprostu: boskie, cudowne, fantastyczne, niesamowite, wspaniałe, przepiękne i tak uczuciowe i tobrze napisane że poprostu nie da się wyrazić słowami tego jak bardzo mi się ono podoba. Gratuluję ci wielkiego talentu i sądzę że śmiało możesz być na równi z moją ukochaną Maronką którą tak bardzo uwielbiam! Twoje opowiadanie wywołało we mnie tak samo cudowne emocje jak przy czytaniu Piaskowego Gołębia, Klatki Dla Kolibrów czy Sumy Po Historiach Marony jak i Szklanki Na Wpół Pełnej Rogogon (Rogo jeśli przypadkiem ty także czytasz ten komentarz to wybacz że nie zostawiłam po sobie żadnego śladu ale to było moje pierwsze Adommy jakie czytałam wiec byłam onieśmielona :D )! Twoje One Party także były super (zwłaszcza ten drugi i chociaż popełniłaś kilka błędów sądzę że to był jeden z najlepsiejszych ;* jakie czytałam) uwielbiam je bo chociaż wyrwane z kontekstu to przedstawiają coś jakby (ale to może tylko moje odczucia) to co jest taką dobrą i narazie nam odległą przyszłość Adommy (bo mam nadzieję że to opowiadanie zakończy się happy endem ;) ). Cóż tu mówić uwielbiam cię!
OdpowiedzUsuńPS. Ze względu na to że jestem tu nowa i jeszcze nie do końca rozgarnięta chciałabym zadać ci pytanie: W jakich regularnych odstępach czasu zazwyczaj wstawiasz odcinki? To dla mnie ważne bo nie wiem za dobrze kiedy mam spodziewać się kolejnych. Twoja odpowiedź bardzo ułatwiłaby mi sytuację. Z góry dzięki ^^ !
No cóż więcej mogę dodać? Nie mogę doczekać się kolejnego odcinak! Jestem pewna że będzie tak wspaniały jak wszystkie dotychczasowe! Życzę weny i obiecuję że będę teraz już regularnie komentować odcinki! Na osłodę pozostawiam link do filmiku Adommy znalezionego na youtube a nawet dwóch: https://www.youtube.com/watch?v=PQSLPQpkb7s i https://www.youtube.com/watch?v=YWiJmxNtgWc (a w tym drugim jest piosenka Allison Irahety :D )
Pozdrawiam ^^
- GlamKinia <3 ;*
A i sorki że się tak rospisałam poniosło mnie troszkę!!! ;* <3 Kocham cię!
OdpowiedzUsuń- GlamKinia ^^ <3