piątek, 12 sierpnia 2016

Rozdział 63 - Kochaj mnie

Witam! Tak się robi niespodzianki, co nie? Jestem już, bo uwielbiam pisać odcinki takie jak ten i szybko mi to poszło. Treść +18, więc nie zapraszam dzieci, czytacie na własną odpowiedzialność.
Jako że w połowie jestem matematyczną duszą, lubię podliczać pewne rzeczy.
Na przykład przymiotniki :)
W komentarzach do poprzedniego odcinka najwięcej razy padały dwa słowa:
„cudowny” i „niesamowity” – po 4 razy! Na drugim miejscu uplasował się „genialny” - 3 razy.
Naprawdę, zaczynając bloga, nie spodziewałam się, że zostanę aż tak doceniona!
Dziękuję autorom komentarzy – znaczycie dla mnie wiele.
Proszę też osoby pozostające w ukryciu o ujawnienie – będzie mi bardzo miło zobaczyć nowe... Pismo? Tak czy inaczej...

GLAMGIRL17 Obiecuję Ci, że listów w Miłości z Idola będzie jeszcze od groma!
DIANA BERNAT Dziękuję za piękne słowa: „ten tekst jest właśnie takim listem, którego nadawcą jesteś ty GlamtasticGirl, a odbiorcami my czytelnicy” - pozwolisz mi wydrukować sobie ten cytat i powiesić na ścianie? Jest piękny i, co najważniejsze, prawdziwy. Odpowiedź na pytanko: „Samotny Jeździec” jest (jak wspomniałam na końcu rozdziału nr 62) w pełni mojego autorstwa. Nie stosuję żadnych cytatów, jeśli nie muszę, a jeśli już, to posługuję się twórczością Adama, który Nas tutaj zgromadził. Szczerze pisząc, tylko w jego teksty piosenek się wsłuchuję :) Jeśli chodzi o deszcz, niestety go nie cierpię – nie znoszę deszczu i jego wilgotnego zapachu (jak pada zamykam okna). Za to kocham śnieg :*
ANONIMOWY przeczytałaś/eś 62 odcinek, chyba zauważyłaś, że rozwijanie akcji, przyspieszanie tempa i tym podobne - to kompletnie nie ja :( niestety, to moja pięta achillesowa i cały czas sobie wyobrażam jak moi kochani Czytelnicy zrzędzą z tego powodu. Nie gniewam się, ale z całego serca Przepraszam!
B. to aż nie do uwierzenia, że ktoś czyta moje bazgroły po kilka razy! Dziękuję Ci za to i podziwiam.

Dziękuję także admince facebookowej grupy Adommy Poland za zacytowanie mnie :*

Jeśli kogoś coś nurtuje, chce o coś zapytać, rzucić pomysłem...
Zróbcie to śmiało!

We wstępie do tego rozdziału posłużę się słowami Dominiki:
Jestem w innym wymiarze i innym, lepszym świecie...
Zapraszam więc do innego wymiaru...

Rozdział 63
Kochaj mnie

Jestem kochany. Jestem bezradny. Jestem mokry. Przemoczone ubrania kleiły się do drobnego ciała, które stało na środku sypialni. Kropelki wody spływały po kosmykach włosów, po czym wnikały w bawełniany sweter wycięty w serek. Zdjął go bez namysłu i spojrzał na swój nagi brzuch. Dosłownie przed chwilą znajdowały się na nim ręce Adama. Tak delikatnie i troskliwie mnie obejmowały. A ja... Ja cię zostawiłem. Pragnął teraz odzyskać to, co utracił, gdy wybrał rozsądniejszą opcję. Chciał, by Adam był blisko, nawet, jeśli miałoby to oznaczać zgodę na jego prośbę.

Spodnie także zaczęły przylegać do ciała. Zaczął więc rozpinać dolną część garderoby, a poszczególne jej elementy zrzucał z impetem na podłogę. Rozbierając się, zaczął się zastanawiać, co robi teraz Adam. Pewnie chodzi załamany po pokoju i rozmyśla. Albo tępo wpatruje się w deszcz. Albo... Stoi przed moimi drzwiami i myśli nad jakimikolwiek słowami wytłumaczenia. Nie jest takim tchórzem jak ja. Ja uciekłbym gdzie pieprz rośnie. Ale nie on. On zostaje na polu bitwy do końca. Nawet jako przegrany. Umiera z honorem. To nie czas, by umierać. Właśnie teraz musisz żyć! Wyplątał się ze spodni. Myślał nad bielizną. Nie była mokra, ale przyprawiała go o wstręt. Nim ją zdjął, usłyszał głośne odgłosy uginających się pod ciężarem ciała paneli. A więc skończyłeś wpatrywać się w deszcz. Na obliczu blondyna pojawił się lekki uśmiech zadowolenia. Zdjął swe czarne bokserki, pozostając nagim. Zaczął nasłuchiwać.

Adam rzeczywiście stał u drzwi do sypialni muzyka. Zaintrygowały go dziwne odgłosy dochodzące z tego pokoju. Nie odważył się wejść... Jeszcze. Zamierzał to zrobić. Najpierw jednak musiał wymyślić, co powie, kiedy już stanie z blondwłosym muzykiem twarzą w twarz. W głowie miał pustkę. Ona zaważyła na wszystkim. Pieprzyć to! Poszedł na żywioł. Z impetem nacisnął klamkę i wparował do pokoju przygotowany na wszystko. Wszystko z wyjątkiem widoku, który wbił się w jego oczy już w pierwszym momencie.

- O cholera! - Zaklął i odwrócił wzrok dodatkowo zasłaniając oczy ręką. Nie sądził, że Ratliff będzie nagi. Nie przewidział tego w żadnym scenariuszu. Szybko namacał klamkę, by wyjść i zamknąć za sobą drzwi. Nie dość, że czuł się podle, to jeszcze stawiał w kłopotliwym położeniu Ratliffa. Niech to szlag!

- Zostań. - Rzekł nieśmiało blondyn. Wcale nie peszył się z powodu obecności drugiego mężczyzny. On chciał, by Adam go zobaczył.

- C-co? - Piosenkarz mruknął w odpowiedzi. Pragnął tylko stąd wyjść. Starał się nie popełnić następnych błędów, ale Tommy go do tego zmuszał. Kusił zakazanym jabłkiem – swoim ciałem. Brunet odsunął rękę od swoich oczu. Spoglądał w dół, bojąc się podnieść wzrok.

- Chcę, żebyś został ze mną. Chcę, żebyś patrzył na mnie i dotykał mnie. To... To irracjonalne, ale pragnę tego. - Tommy zaskoczył tym stwierdzeniem samego siebie. Pragnę tego? Pragnę ciebie? Tak, właśnie ciebie, Adam.

To wyznanie podwyższyło temperaturę ciała Adama. Zrobiło mu się gorąco, chociaż przemoczone ubrania przylepione do skóry były zimne jak lód. Teraz zaczęły parować. Odważył się spojrzeć na obraz, którym marzył się zachwycać od chwili, gdy zrozumiał swoje uczucia. Ciało – tak drobne i kruche, o skórze białej jak mleko poza pokrytymi tatuażami rękoma – było nieskazitelne. Wspaniałe, zapierające dech z wrażenia. Niebieskooki zapragnął go dotknąć. Wykonał pierwszy krok i zawahał się. Nie pasuję do tego ciała. Nie, kiedy jestem w tych brudnych przemoczonych ciuchach. Nie mogę w ten sposób przyjąć twojego daru, Tommy. Jednym ruchem zdjął z siebie bluzę, która była dla niego zbawieniem w mroźne zimowe dni. Tommy Joe usłyszał dźwięk upadającego ubrania. Odwrócił głowę w bok, ale nie ruszył się z miejsca. Nasłuchiwał. Obiecał sobie, że się nie odwróci. Za bardzo się wstydził, by to zrobić. Pozostało mu tylko przywoływanie w myślach seksownego widoku szerokiego torsu piosenkarza, umięśnionego brzucha, naprężonych od zimna sutków. Na ziemię spadł kolejny element garderoby. Szczęknięcie metalu wskazywało na pasek z ozdobną klamrą. Ratliffa przeszedł dreszcz podniecenia. Adam rozbierał się ze spodni. Chciał być tak samo nagi jak gitarzysta. Tylko wtedy dwa ciała do siebie pasowały, jeśli nie dzieliła ich żadna bariera.

Adam stał teraz tak nagi jak postać biblijna w rajskim ogrodzie. Powoli wyciągnął przed siebie prawą dłoń. Lustrował przy tym każdy fragment pleców, na których zarysowane były kręgi kręgosłupa i kości żebrowe. Palce spoczęły na karku i wzdłuż pionowej linii zsuwały się w dół. Im niżej się znajdowały, tym bardziej Tommy prostował swoje plecy.

Oddam się każdemu dotykowi. Poczuję każdą emocję, jaką mi przekażesz. Zrobię wszystko, co każesz. Tommy Joe składał w myślach obietnice, które niemal wypłynęły z jego gardła ubrane w głos. Właśnie wtedy Adam złapał go za biodra i przyciągnął do swojego ciała. Już nie było między nimi przestrzeni. Lambert w końcu poczuł cudowny zapach Ratliffa. Dzięki tej woni, która przyjemnie łaskotała jego nozdrza, naprężyły się wszystkie jego mięśnie. Dosłownie wszystkie... Pierwsza emocja właśnie została przekazana: pośladki blondyna dopasowały się do czegoś, czego jeszcze nigdy w życiu w tym miejscu nie poczuł. Męskość Lamberta rosła pomiędzy nimi, kiedy sam brunet z czczą namiętnością zagłębiał nos w jasnych kosmykach włosów. Olbrzymie ręce ponownie odnalazły swoje miejsce na płaskim brzuchu, jednak teraz nie miały tyle cierpliwości, by koncentrować się tylko na jednym punkcie – pozostałe były o wiele ciekawsze, a szczególnie jeden. Prawa ręka poszła w górę podczas gdy palce drugiej zsuwały się pionowo w dół. Poczuły gęste włosy łonowe, w tej chwili w pokoju dało się słyszeć przyspieszony oddech niższego z mężczyzn.

- Czego jeszcze pragniesz? - Adam zapytał zmysłowym szeptem. Słowa opuszczały jego usta, ale nie przeszkodziło to ledwo uchylonym wargom w ocieraniu się o przyozdobione kolczykami ucho.

Każdy podobny gest, nie mówiąc już o czymś wielkim pomiędzy pośladkami, podniecał Ratliffa. W każdej sekundzie stwierdzał, że właśnie osiągnął szczyt, chociaż tak naprawdę nie ujrzał nawet wierzchołka góry lodowej, z którą miał się po raz pierwszy zderzyć.

- Och... - To był pierwszy jęk Joe. Adam uśmiechnął się błogo, kiedy odpowiedział sobie na pytanie, co było jego przyczyną. Dotarł do najwrażliwszej części ciała Ratliffa. Z radością ją poznał, kiedy znalazła się w jego dłoni. Penis Toma był już niesamowicie twardy. Nie mieścił się w wielkiej dłoni Lamberta, który przyznał to z wielkim zadowoleniem. Jesteś idealny... Ta myśl nie opuszczała głowy Adama przez cały czas, gdy ruchami posuwisto-zwrotnymi zadowalał ukochanego. Tak bardzo pragnął go w końcu pocałować. I, choć Tommy z każdą chwilą był coraz bardziej uległy, musiał jeszcze zaczekać na tę rozkosz.

- Chcę, żebyś mnie zerżnął. - Głęboki basowy ton wypełnił sypialnię. Właśnie wtedy Tom oparł się o Adama i rozrzucił z zadowoleniem swe włosy na jego klatce piersiowej. Lambert tylko się zaśmiał.

- Nie zrobię tego. - Odmówił. Taki rodzaj prośby przypominał mu slumsową gwarę, której uczył się na potrzeby pewnego musicalu opowiadającego historię prostytutki. Czekał na coś, co go bardziej przekona. Wykonywał przy tym niezbyt szybkie, ale zdecydowane ruchy lewą ręką. Tommy natomiast zmarszczył brwi, sądząc, że Lambert się z nim droczy.

- Chcę żebyś mnie pieprzył, Adam. Oboje tego chcemy. - Naciskał dalej. Tym razem jedna z wolnych rąk Ratliffa powędrowała w stronę Lamberta. Krótko wiła się na linii lędźwi piosenkarza, po czym zsunęła się i zacisnęła na prawym pośladku. Adam syknął, gdy poczuł wbijające się w jego skórę paznokcie. Nie tego oczekiwał. Nie tak mieli przeżyć ich wspólny pierwszy raz. Zawiódł się. Zabrał ręce z ciała zdziwionego Ratliffa i odszedł na parę kroków.

- Nie chcesz tego, Tommy, uwierz mi. Zrobię tylko to, czego naprawdę pragniesz, ale musisz mi o tym powiedzieć. - Poważnym wzrokiem wpatrywał się w nagie plecy.

To była ostatnia szansa dla blondyna na zrozumienie własnych pragnień. Tommy sam musiał je odkryć. Sam musiał poprosić. Tekściarz zacięcie marszczył brwi. Próbował się skupić na słowach Lamberta. Czy on serio mnie odrzuca? Odmówił mi dwa razy. Może sam nie wie, czego chce? To jest jakiś żart. Ale... Ty nigdy byś mnie nie ośmieszył. Wiem to. Mówiłeś, że mnie kochasz. Prosiłeś, bym pozwolił... W tej chwili Tommy Joe przypomniał sobie wszystko, co się między nimi zdarzyło. Uniósł brwi, patrząc w podłogę. Już wiedział. Odwrócił się powoli w stronę Adama. Dzielił ich tylko jeden krok. Lambert zmierzył go wzrokiem od stóp do głów. Zatrzymywał się na każdym punkcie, a wszystkie pożerał wzrokiem. W głowie miał tylko dwa słowa: jesteś idealny. Żadne inne jego zdaniem nie pasowały do alabastrowej skóry tak doskonale opinającej drobne kości i mięśnie. Adam zakochiwał się w Tommy'm na nowo, kiedy ten myślał tylko o czterech wyrazach ubranych w melodyjnych jego głos.

Pozwól mi siebie kochać – właśnie tego ode mnie oczekujesz, prawda? Oczy blondyna nareszcie spotkały się z niebieskimi. Przez niewidzialną więź mówiły sobie wszystko, ale by uczynić ją nierozerwalną potrzebne były jeszcze dwa magiczne słowa, które jak zaklęcie miały scalić dwa ciała w jedno.

- Kochaj mnie. - Muzyk wypowiedział te słowa z oddaniem. Hasło dobiegło do uszu Adama i czule połechtało jego zmysły.

Lambert złagodniał już w następnej sekundzie. Te słowa dodały mu energii. W końcu mógł spełnić prośbę, na którą czekał tak długo. Znalazł się przy Ratliff'ie tak szybko, że ten nie był w stanie tego zarejestrować. Gitarzysta po prostu zamknął oczy – to był znak, który dawał do zrozumienia, że chce on oddać się niebieskookiemu. Zrobię wszystko, co rozkażesz. Jeśli to jest cena, chcę ją zapłacić. Zapłacę ją z rozkoszą. Te myśli wypełniły blond głowę, kiedy jej właściciel ponownie poczuł miękkie usta na swoich wargach. Zachłanne. Pragnące. Oddawał się pocałunkowi bez reszty. Jego język tańczył jak Adam mu zagrał. Czuł się obezwładniony i chciał taki być. Po raz pierwszy to on był poddanym i bardzo mu się to podobało. Pozwalał błądzić delikatnym dłoniom po najwrażliwszych częściach swojego ciała. Uśmiechał się, dociskając głowę Adama do swojej szyi, kiedy wokalista całował ją, ssał i przygryzał. Odchylał wtedy swoją głowę, udostępniając Lambertowi więcej siebie. Potem wracali do swoich ust, jeden łapczywie obejmował słodkie wargi drugiego. Zagłębiali się w pocałunku, oddawali sobie bez reszty, żądając więcej, więcej, więcej...

Nagle Tommy stracił oparcie, jakie stanowił dla niego Adam. Spod długich chudych palców zniknęła klatka piersiowa, wilgotne usta Ratliffa owionął chłód pokoju. Gitarzysta otworzył oczy i rozejrzał się po sypialni. Jego zagubiony wzrok szukał Adama. Dopiero po chwili do jego otępiałego umysłu dotarły impulsy przesłane przez zmysłu dotyku. Duże ręce nadal obejmowały jego biodra. Powiódł wzrokiem w tamtym kierunku i wtedy ujrzał najcudowniejszy z widoków: Adam klęczał przed nim. Niebieskie oczy patrzyły w brązowe z pożądaniem. Uchylone usta Lamberta znajdowały się milimetry od nabrzmiałej męskości blondyna. A potem to się stało...

- Och! - Muzyk westchnął. Spróbował nie zamykać oczu, ale niekontrolowanie odpłynął.

Adam wziął do ust cały członek ukochanego – niemal go połknął, by sprawić mu maksymalną przyjemność. Następnie milimetr po milimetrze wysuwał członek ze swoich ust, przy czym co kawałek zaciskał swe miękkie wargi. Niesamowicie skuteczny masaż powodował gardłowe mruknięcia Joe, który czuł się jak w siódmym niebie. Nikt nigdy nie uczynił mi tego, co ty właśnie czynisz. Nikt nigdy nie zadowalał mnie tak perfekcyjnie... Chcę więcej. Adam. Chcę poczuć cię w każdym miejscu mojego ciała.

- Adam... - Rzekł niskim zmysłowym głosem i ponownie skupił wzrok na brunecie.

Czarna czupryna posuwała się w przód,a następnie cofała w równym tempie. Tom zapragnął zatracić się w tej harmonii. Wplótł palce w puszyste włosy bruneta i przyspieszył jego ruchy. Poruszał do rytmu biodrami, na których zaciskały się silne dłonie klęczącego. Ratliff przyspieszał i przyspieszał, coraz mocniej ciągnąc za czarne kosmyki. Adam z trudem nadążał, ale wkrótce ponownie zdominował Ratliffa swą siłą. Zmienił obiekt pieszczot i przyssał się do jednego z jąder muzyka, a jego samego objął rękoma za udami.

Tommy Joe jęknął. Nie wiedział, jak długo jeszcze wytrzyma. Jego podniecenie rosło i rosło. Lada chwila miało eksplodować. Ciało Lamberta reagowało podobnie: zachwycał się pieszczotą, którą obdarowywał gitarzystę; dawał z siebie wszystko, ale jego najwrażliwsze punkty także domagały się opieki – zaczął się pieścić. Jedna dłoń powędrowała do jego własnego krocza, druga przytrzymywała muzyka za uda, usta nawilżały członek drobniejszego z mężczyzn śliną, liżąc całą jego długość. Piosenkarz podążał w stronę główki, by wyssać z niej pierwsze soki. Wszystko to działo się pod zamglonym, ale czujnym okiem Tommy'ego Joe, który obserwował każdy ruch w ciszy przerwanej własnymi chrapliwymi oddechami.

Chcę ciebie. Chcę ciebie całego. Teraz. Tutaj. Na tej podłodze. Kochaj mnie. Powtarzał sobie gitarzysta, całym sobą chłonąc pieszczoty Adama. Czuł gorąco. Jego męskość pulsowała w ustach Adama, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Kolana zaczęły drżeć. Padł na nie tuż przed Lambertem. Zrównał z nim swój zamglony wzrok. W niebieskich oczach błyszczało pożądanie. Ono go wypełniało. Żądza władała każdym jego ruchem. Tommy czekał na nie wszystkie. Zmierzył wzrokiem bruneta. Zauważył, że ten się pieści. Bez zastanowienia chwycił pracujące przedramię i powiódł po nim do olbrzymiej dłoni. Była gorąca, kiedy odrywał ją od nabrzmiałego punktu w podbrzuszu. Pod obserwującym okiem Lamberta wyznaczył jej drogę do swojego policzka. Dłoń Adama oddała mu ciepło, przez co uchylił usta w westchnieniu. Zamknął oczy pod wpływem jej delikatnego dotyku i zniewalającego ostrego zapachu.

- Jesteś taki piękny. - Rzekł Adam, przypatrując się blondynowi. Kiedy ten otworzył swe wielkie oczy, Lambert zatonął w czekoladowych tęczówkach przechodzących w czarne źrenice. - Idealny. - Zachwycił się. Słysząc to, Tom się uśmiechnął. Wiedział, że te słowa płyną prosto z serca. Zamiast słuchać dalej, objął piosenkarza oburącz za kark i powoli przyciągnął mężczyznę do siebie.

Ten pocałunek był inny niż wszystkie. Zawierał każdą emocję Ratliffa, każde jego pragnienie, każde marzenie. Nie spieszył się, choć zachłanność Adama dość szybko położyła go na podłodze między porozrzucanymi ciuchami, z których sączyła się woda. Nie przeszkadzało mu to – przecież obaj byli mokrzy od deszczu. Pozwolił wokaliście zbadać swoje ciało centymetr po centymetrze. Obserwował najdrobniejszy pocałunek złożony na poszczególnych fragmentach skóry. Układał w głowie listę tych najlepszych: najbardziej podniecały go pieszczoty sutków – delikatność warg zmieszana z pikanterią zębów przyprawiała go niemal o orgazm; na drugim miejscu plasowały się uszy – zwykły szept Lamberta czynił wiele: zabawy z zakolczykowanymi miejscami przyprawiały go o silne dreszcze; trzecie miejsce należało do pępka – Adam swoim językiem i dolną wargą uaktywniał po tym miejscu łaskotki. Jego zaskoczona mina potęgowała radosny śmiech Ratliffa. Kiedy brunet przechodził do niższych partii ciała, miejsce zabawy na powrót wypełniała żądza. Wtedy w blond głowie pojawiały się zakazane myśli, a chude nogi oplatały biodra piosenkarza. Tym razem to niebieskooki miał szansę się zabawić i robił to, jednak nie śmiał się. Na jego twarzy dało się zarejestrować minę obserwatora, kiedy pieścił męskość muzyka. Potem, kiedy wsuwał palec za palcem we wnętrze Tommy'ego, robił to z prawdziwym wyczuciem. Joe jęczał. Za każdym razem, kiedy w zabawie kolejka przychodziła na Adama, czuł ból. Czuł, że przegrywa. Z nim? Nie. Ze samym sobą. Wiedział to, oddając się każdemu pocałunkowi, który temu cierpieniu towarzyszył.

- Zrób to, Adam. - Prosił bezgłośnie. - Zrób to. - Błagalny ton zmusił Lamberta do działania. On sam też znalazł się w takiej sytuacji pierwszy raz.

Piosenkarz po raz pierwszy wprowadzał kogoś w swój świat. Nigdy nie miał styczności z niedoświadczonym mężczyzną. Nigdy nie robił tego z... Heterykiem. Doskonale pamiętał swój pierwszy raz. Wtedy po raz pierwszy poszedł do klubu dla gejów. Był zagubiony. Wiedza, jaką posiadał, opierała się na Internecie. W „Time Out” poznał Matiasa Ortona: był przystojny, wydawał się inteligentny. Zbliżyli się do siebie w tańcu. Po paru sekundach ten taniec przestał być tańcem – był wyuzdaną orgią mężczyzny i nastolatka. Adam pozwolił się dotykać w najwrażliwszych miejscach. Jego ciało zareagowało przez cienkie ubranie – poczuł wzwód. Matias też go poczuł. Kołysali się ciało przy ciele, kiedy starszy z nich nagle odwrócił młodszego do siebie i naparł na niego ustami. Zatopili się w ostrym pocałunku, a kiedy zabrakło im tchu, Matias wypowiedział władczo trzy słowa wprost do ucha: „chodź ze mną” i pociągnął Adama za sobą. Pojechali do jego mieszkania. Brunet bał się, ale chciał to zrobić – chciał przeżyć swój pierwszy raz. Oddał się obcemu mężczyźnie na sofie, w fotelu, na stole. Nie dotarli do łóżka – nie mieli dotrzeć. W sypialni Ortona spał jego stały partner, z którym ten tworzył otwarty związek. Pierwszy „partner” Adama był wyrozumiały, ale nie obyło się bez bólu. Wtedy wokaliście do pełni szczęścia zabrakło tylko kilku słów: kocham cię, zaopiekuję się tobą – tak niewiele, a jednak tak dużo.

Teraz trzymał Tommy'ego Joe w ramionach i obiecywał w duchu, że go nie skrzywdzi. Chociaż już bolało, blondyn nie doznał jeszcze najgorszego: inicjacji, pierwszego pchnięcia. Penis Lamberta już stykał się z odbytem Ratliffa. Czekał zwarty i gotowy. Podobnie Joe czekał skupiony i zdecydowany. Jedno pchnięcie. Nim Adam ugodził blondyna swoim żądłem, wpił się brutalnie w jego wargi i zatopił język między zębami. Zrobił wszystko, by rozproszyć uwagę ukochanego, ale usłyszał skowyt mimo to.

- UGHM! - Zawył brązowooki wprost w usta swego partnera. Oderwał się od smakowitych warg z głośnym sykiem i odwrócił głowę w bok, otwierając oczy. Adam patrzył na niego z żalem.

- Musisz się rozluźnić, Tommy. Wszystko będzie dobrze, obiecuję. - Powiedział pocieszająco. Ukradkiem naślinił wolną dłoń, by maksymalnie zwilżyć swój członek. Wiedział, że to pomoże. W tej chwili muzyk ponownie na niego spojrzał. Oczyma pełnymi ufności przekazał wiadomość: czekam na ciebie; jestem gotowy, by ci się oddać. Tym spojrzeniem uspokoił Lamberta. Muzyk ujął twarz wokalisty w swoje dłonie i obdarzył leniwym pocałunkiem miękkie wargi. Wtedy to poczuł.

Jedna ręka owinięta za szerokimi plecami, druga oprata za jego głową, by przytrzymać ciężar ciała znajdującego się nad blondynem. Obie zapewniały bezpieczeństwo podczas gdy w jego wnętrze łagodnie wbijał się obcy element. Poczuł pieczenie, ale ono go tylko rozgrzewało. Męskość Adama podnosiła temperaturę ciała Ratliffa, działając od środka. Pod wpływem tego odczucia gitarzysta podparł się ręką o lepkie panele. Tarcie w jego wnętrzu zwiększało się w miarę coraz głębszych ruchów, ale zadowalało go to. Czuł ból, w którym powoli ujawniała się rozkosz. To na nią czekał. Ból był jej częścią, a Adam – źródłem.

Czarnowłosy piosenkarz z każdym następnym ruchem był bardziej zdecydowany. Jego czoło po kroplach deszczu zrosiły słone krople potu. Nie przejmował się nimi, rejestrował bowiem tylko jeden niepowtarzalny widok: Tommy Joe obejmujący go, przyjmujący od niego rozkosz, łączący się z nim fizycznie i psychicznie, a przy tym patrzący na niego swoimi błyszczącymi brązowymi oczami. Uchylone wargi tylko dodawały mu wdzięku.

- O-och... - Blondyn westchnął. Wibracje właśnie zaczęły rozchodzić się po jego ciele.

Adam cierpliwie zmierzał do końca drogi, wykonując serię posuwisto-fryktycznych ruchów. Kołysał się w ukochanym, kiedy ten chciwie wysuwał swoje biodra do przodu, umożliwiając dokładniejszą penetrację. Pragnęli siebie nawzajem. Wyrażali to nie tylko pocałunkami. Tommy z pasją błądził rękami po ciele Adama. Przyciągnął go do siebie, by czuć nie tylko jego męskość, ale każdy kawałek jego spoconej skóry. Trzymał go w ramionach, pozwalał, by czoło Lamberta swobodnie opierało się o jego obojczyk. W tym czasie głaskał go sumiennie, przeczesując mokre czarne włosy palcami.

Pchnięcia były coraz głębsze, agresywniejsze. Wraz z nimi pojawiały się nowe pocałunki. Adam nie słabł, ale rósł w siłę. To Tommy'emu brakowało tchu. Posłał baczne spojrzenie Lambertow, kiedy ten uniósł się nad blondynem, by spojrzeć w jego brązowe oczy. W tej samej chwili muzyk poczuł palce zręcznie oplatające jego penisa. Wypuścił powietrze z ust, by od razu zaczerpnąć świeżej porcji. Przymknął powieki. Gorąco uderzyło w niego ponownie.

- Adam... - Wymruczał gardłowo.

Drugi mężczyzna uklęknął, trzymając na sobie drobne uda blondyna. Wykrzesał z siebie całą energię, którą zachowywał właśnie na ten moment. Atakował Ratliffa z dwóch stron, a ten poddawał się każdej pieszczocie. Kolejne strzały były brutalne, ale musiały takie być, by oboje osiągnęli wyczekiwany szczyt. Adam nie potrafił opisać emocji, jakie nim targały. Czuł, że zaraz eksploduje chociaż tak bardzo chciał zaczekać na ukochanego. Pochylił się ponownie, bezradnie poddając pierwszemu spazmowi. Jego usta trafiły wprost na ucho Ratliffa, kiedy jak szalony obijał się o szczupłe ciało.

- Pieść się, Tommy. - Rozkazał ukochanemu. - Pieść się najlepiej jak potrafisz. - Ujął dłoń o długich palcach w swoją i naprowadził ją na wilgotny członek spoczywający między dwoma ciałami. Muzyk posłusznie wykonał to, czego od niego zażądano. Już w następnej sekundzie jego oddech przyspieszył i zrównał się z oddechem Adama.

Brunet nie mógł przestać. Poruszał się w przód i w tył niczym robot, a odległości odmierzał rozmiarem swojego członka. Cały wysuwał się z chłopaka, by za chwilę uderzyć w niego ze zdwojoną siłą. Otworzył usta i jego szczęka znieruchomiała – zastygła jak kamień podobnie jak wszystkie pozostałe mięśnie. Wszystkie prócz jednego.

- Ach! Thomasssss... -Niebieskooki krzyknął z rozkoszy. Wtulił głowę w blond włosy, na których zacisnął palce.

Wnętrze Tommy'ego Joe zalały białe soki akurat wtedy, gdy zacisnął on mięśnie pośladków. Jego ręka trzęsła się na własnym nabrzmiałym zaczerwienionym penisie, a palce drugiej odbijały ślady paznokci na ciele Lamberta. Zacisnął powieki, wygiął się w łuk i z trudem krzyknął jego imię. Wytrysnął na swój brzuch, ale siła eksplozji ozdobiła także tors Lamberta.

- Kocham cię. - Westchnął piosenkarz, oddychając ciężko wprost do ucha Ratliffa. Łaskotał okolczykowany płatek swoim oddechem. - Kocham cię najmocniej na świecie.

To wyznanie padło wraz z ostatnią kroplą rozkoszy, jaka wylała się na brzuch muzyka. To były słowa, które wyrwały go z rozkosznej nirwany i przywróciły do rzeczywistości. Uzmysłowiły mu, że nie ma już sił; że jedyne, co jest w stanie jeszcze zrobić, to słuchać słodkich słów wypływających z ust Adama wprost do jego świadomości. Miłość. A jednak istnieje. Daje zaczątek czemuś wspaniałemu. Bez tej miłości nasz akt nie byłby tak niewinny i czysty. Byłoby grzechem, brudem, plamą na sumieniu. Ale nie jest, bo... Ty mnie kochasz. Kochasz mnie, Adam.

Tommy Joe uśmiechnął się do swoich myśli. Uspokoiwszy oddech, zorientował się, że jego ciało, które przed chwilą było ciężkie jak ołów, teraz jest już w stanie wykonywać ruchy. Nadal trzymał Adama między udami. Nadal trzymał go w sobie! Jednak już nie oplatał go nogami. Teraz opierały się one o podłogę, a penis Adama straciwszy na objętości powoli wysuwał się z ciepłego wnętrza. Wraz z nim ciało blondyna opuszczały ostatnie soki. Brązowooki westchnął cicho. Powiódł opuszkami palców po lewym pośladku Lamberta, następnie wzdłuż boku i zatrzymał się na chwilę na najwyższym z żeber. Pod wpływem tego delikatnego dotyku Adam podniósł się i spojrzał niebieskimi oczyma w brązowe. Nie było między nimi żadnego napięcia, zawiązała się natomiast więź: bezgraniczna i widoczna tylko dla nich.

- Więc naprawdę... - Zaczął blondyn. Zastanawiał się chwilę, jak uformować dalszy ciąg pytania. - Miłość naprawdę istnieje. Kochasz mnie. - Zabrzmiało to jak stwierdzenie. Tom pogłaskał bruneta po policzku, mówiąc to.

- Tak. - Potwierdził Lambert delikatnym tonem. Patrzył na ukochanego nieprzerwanie aż w końcu ten zmusił go do przelotnego pocałunku.

- I jesteś w tym niesamowity. - Niski zmysłowy ton dotarł do uszu wokalisty przez usta, którymi pieścił wargi Ratliffa. Swe pieszczoty skierował na szyję, chcąc posłuchać seksownego basu. - Twoja miłość obezwładnia. Pozbawia wszystkich sił. - Zauważał, przyjmując kolejne pocałunki. - Pewnie dlatego nie mogę się ruszyć. - Stwierdził z uśmiechem. Spojrzał na Adama, który się zaśmiał.

- Mów dalej. - Zachęcił go brunet.

Tommy wziął głęboki oddech, ale kiedy spróbował wymówić pierwsze słowo, Lambert przegryzł jego lewy sutek. To wywołało nagłą reakcję.

- Aaałł! A niech cię! - Wrzasnął krótko, ale przyjął ból z uśmiechem. - Najwidoczniej tylko ja straciłem całą energię. Ty za to jesteś istnym demonem seksu. - Rzekł nim zdążył postawić kropkę na końcu zdania. Brunet skutecznie zamknął mu usta w gwałtownym pocałunku. Tak samo gwałtownie go przerwał.

- Mój ty gaduło. - Uśmiechnął się. W tej samej chwili poczuł zmęczenie. On też był tylko człowiekiem. Jego baterie zaczęły pulsować. ostrzegając o minimalnym stanie energii, dlatego też bez słowa położył się obok ukochanego. Leżał na wznak na panelach i oddychał głęboko, patrząc w sufit. I czuł się szczęśliwy. - To ty jesteś niesamowity. We wszystkim, co robisz. Nigdy z nikim nie było mi tak dobrze, tak niebiańsko. Jesteś aniołem, Tommy.

Gitarzysta słuchał Lamberta uważnie. Chciał zapamiętać każde jego słowo. Ostatni epitet jednak nie uradował go. Już wcześniej ktoś tak o nim mówił. Dwie osoby, które bynajmniej kojarzyły mu się z czymś pozytywnym. Na twarzy muzyka odbił się smutek. Zmarszczył brwi i odwrócił się tyłem do Adama, nie zwracając uwagi na twardą podłogę. Nie jestem aniołem. Mitchell, jego brat, a teraz Adam, który znaczył dla niego więcej niż pozostałe dwie postaci, a jednak znalazł się w ich gronie. Piosenkarz nie był złym człowiekiem, a teraz Joe przeczuwa, że stanie jego najbliższej osobie się coś złego. Nie jestem żadnym aniołem – powtórzył w myślach zdanie, które, chciał, by uchroniło go przed złem, by uchroniło przed złem Adama. Mrugnął przeciągle i poczuł przylegające do niego ciało. Obejmujący go od tyłu wokalista przytulił się do niego, wywołując niekontrolowane drżenie blondyna. Niebieskooki je wyczuł.

- Zimna co? - Spytał troskliwie i pocałował ukochanego w ramię.

- Tak, zimno mi. - Odpowiedział ledwo słyszalnie muzyk.

- Jak chcesz, możemy... - Zaczął Lambert, ale zamilkł, kiedy poczuł dłoń brązowookiego na swojej przykrywającej jego brzuch.

- Nie mam już sił. Chciałbym po prostu zasnąć. Tutaj. Teraz. Zaśniesz ze mną? ...proszę. - Poprosił spokojnie.

Adam spełnił to polecenie. Wyciągnął rękę w stronę łóżka. Zobaczył zwisający z niego koc. Szarpnął, by go przyciągnąć. Coś go przygniatało, ale siła Lamberta wygrała z siłą przedmiotów, które zajmowały łóżko. Tymi przedmiotami były pękate torby podróżne. Spadły z hukiem na podłogę, ale piosenkarz tego nie zobaczył. Za bardzo skupiał uwagę na ukochanym. Okrył jego i siebie jednolitym grubym wiśniowym kocem tak szczelnie jak potrafił. Potem ponownie przytulił Tommy'ego Joe. Słuchał jego wyrównanego oddechu. Domyślał się, że już śpi. Sam nie chciał zasnąć. Chciał pilnować swojego skarbu i nie spuszczać go z oczu.

Tom nie był w pełni jego. Ratliff nie darzył go tym samym uczuciem – co do tego Lambert nie miał złudzeń. Istniała jednak obietnica, którą złożył sobie i jemu, o której wiedziała też Leila – jego matka. Obietnica ta zawierała się również w prośbie chłopaka o czekoladowych oczach: kochaj mnie. Będę cię kochać i nie przestanę. Jesteś całym moim światem.



6 komentarzy:

  1. WoW! Nie wiem co napisać więc KOCHAM KOCHAM KOCHAM <3 Wciągu 24 godzin przeczytałam całe to opowiadanie i chce więcej! Także czekam na następne rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Achhh ten inny wymiar... ;)
    Cudowny odcinek, piękna końcówka i to: "kochaj mnie" od Tommy'ego... Fantastycznie, robi się naprawdę uroczo . Jesteś boooska :**
    Pozdrawiam, Dominika.
    Ps: dzięki za moją wzmiankę, czuje się zaszczycona bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uffff i cóż tutaj można więcej dodać... Cała akcja opisana fantastycznie ze szczegółami pięknie,cudownie rewelacyjnie. Oczywiście jakby nie było dzięki Twoim słowom "Kochałam się z nimi" :) Cudowny odcinek!!! Dziękuje Ci i już nie mogę doczekać się następnego. Oby był również szybko opublikowany jak ten... B.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co to są fryktyczne ruchy?!

    OdpowiedzUsuń
  5. O Nie !!! Jestem tu tak późno !!! No Nie !!! Ale no tak trzeba napisać co o rozdziale myśle. Hę to ja cie zaskoczę. Po przeczytaniu tego arcydzieła nie da się racjonalnie myśleć! Dobrze powiedziane "Inny wymiar" napewno lebszy i przyjemniejszy od codziennej rutyny. Tyle zdążyło się wydarzyć przez tak krótki okres czasu a ja chcem WIĘCEJ WIĘCEJ!!! No nie zawiodłam się na tobie kochana. Zadziwiające jest to że mnie wciąż zaskakujesz. Rozdział napewno +18 i było wielkie ŁAŁ. Czy happy end napewno tak ale znowu ta uwielbiana przezemnie mała niewiadoma, taka mała a tak istotna. Kocham wiernych fanów Adama, Tommy'ego i oczywiście Adommy. Mimo że nasze miśki nie grają razem koncertów to miłość prawdziwego fana nie umiera. Dlatego tu jestem nie tylko ja i pamiętam w czym sie zakochałam w legendarnej trasie Glam Nation Tour. Właśnie w tej miłości tak odmiennej niepowtarzalnej niż wszystkie inne tak niesamowitej i idealnej. Tak bardzo marze o koncercie w Polsce,który by przedstawił i przypomniał stare ale dobre czasy GNT. Dziękuję za odpowiedź a "Samotny Jeżdziec" geniusz. Drukuj co chcesz i wieszaj gdzie chcesz. Ale pamiętaj: nie musisz wiedzieć czyje to słowa ważne byś wiedziała ze są wpełni szczere jak każdy mój komentarz. Oczywiście życzę weny i miłych dni.

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest zajebiste, kocham to. Wow to jest lepszy seks Adama i Tommy'ego, który pisałam. A pisałam różne hah. Świetne. Tak trzymaj. Uwielbiam twoje opowiadanie. Powtarzam propozycję: może popiszemy razem adommy? Spróbujesz, ja też kiedyś nigdy mi pisałam z kimś, ale teraz pisze i jest lepiej. Jest fajnie. Jak coś to możesz mnie znaleźć na fb: Klaudia Dyśko, na instagramie jak masz: ilymyadam
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń