piątek, 23 grudnia 2016

OnePart: Time For Miracles

Kochani! Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam Wszystkim wesołego, pogodnego, spokojnego czasu spędzonego z rodziną, hucznego Sylwestra i Nowego Roku 2017 pełnego spełnionych marzeń, rozwiniętych pasji. Dziękuję, że byliście ze mną przez ten rok, mam nadzieję, że przetrwacie następny. Mam dla Was prezent pod choinkę w postaci OnePartu i wcale nie musicie go otwierać po Wigilii :P
Zostawcie komentarz!
W tekście pojawiają się zmodyfikowane wersy tekstu piosenki „Time for miracles” Adama Lamberta. Nieznających języka angielskiego odsyłam do http://www.tekstowo.pl/piosenka,adam_lambert,time_for_miracles.html
oraz słownika języka angielskiego, ale myślę, że to nie potrzebne.
Pozdrawiam Szczotkę! Kochana, na twoje pytania odpowiem przy następnej publikacji, bo dziś już kładę się do łóżka :/ Merry Christmas!

Time for miracles

Sen nie był tylko snem. Był przypomnieniem rzeczywistości, która od kilku dni była niezmiennie słodka, radosna, szczęśliwa. Myśli w głowie Adama zaczęły wychodzić z zakamarków umysłu wraz z dotarciem do jego uszu pojedynczych dźwięków klawiszy fortepianu. Jeszcze nie układały się w melodię, ale wiedział, że wkrótce się ona pojawi i będzie mógł do niej dołączyć swój głos. Dźwięki wydobywane z jego gardła bowiem pasowały do dźwięków instrumentów tak jak jego serce do serca Tommy'ego Joe. Te związki były nierozerwalne od chwili, kiedy jedno spotkało drugie.

Ściągnął z siebie delikatną śnieżnobiałą satynową pościel, pozwalając promieniom słonecznym na zetknięcie się z jego obsypanym drobnymi piegami umięśnionym ciałem. Był całkowicie nagi, ale w tej wielkiej sypialni w ogromnej willi położonej w najbogatszej dzielnicy Los Angeles niedostrzegalny przez żadne ludzkie oko mógł bez żadnych zmartwień przeciągnąć się i pozwolić, by zimna podłoga zetknęła się z jego bosymi stopami, kiedy schodził do salonu. Właśnie stamtąd dochodziła cudowna kojąca melodia, która sprawiała, że aż chciało się śpiewać.

Jeszcze cudowniejszy był sam widok, który odbił się w oczach głębokiego oceanu. Przy czarnym jak mrok fortepianie kontrastującym z bielą przestronnego salonu siedział na małej czarnej ławce tak samo nagi jak Adam mężczyzna. Tommy Joe – blondwłosy muzyk, którego niebieskooki pokochał od pierwszego wejrzenia, którego zdobycie było tak trudne, i w końcu którego miłość była tak nieograniczona i nienasycona. Na zewnątrz spokojny, izolujący się od wszystkich samotnik, wewnątrz wulkan energii, dzikie zwierzę, którego nie można ujarzmić, tak desperacko szukający bliskości. Te sprzeczności wypełniały blondyna, te sprzeczności razem z sercem, dusza i ciałem należały teraz do Adama. Stanął w milczeniu za dziewiczo nagimi plecami. Seksowne łopatki były wysunięte do tyłu. Nawet, kiedy grał, próbował się nie garbić...


- Cholera, znowu to samo! - Blondyn zaklął pod nosem, kolejny raz wciskając nie ten klawisz, co trzeba. Odrzucił głowę do tyłu, by zbyt długie kosmyki włosów nie łaskotały jego twarzy. Wtedy Adam się roześmiał. Tommy nie powrócił do poprzedniej pozycji. Odchylał głowę do tyłu, by widzieć nagi tors i uśmiechniętą pociągającą twarz ukochanego.

- Jak długo tu jesteś? - Zapytał, a przemawiała przez niego ciekawość. Adam nachylił się do niego i złączył swe usta z ustami blondyna w delikatnym powitalnym pocałunku. Czuł nos blondyna na swojej brodzie. Wypuszczane przez nozdrza powietrze zabawnie go łaskotało.

- Wystarczająco, by na nowo cię zapragnąć. - Wymruczał wprost w miękkie wargi, a potem spojrzał na uśmiechniętą twarz, która za chwilę powróciła do obserwacji swoich poczynań z instrumentem.

- Pomóż mi. Wiesz, że wychodzi mi tylko wtedy, kiedy jesteś obok. - Poprosił rzeczowo muzyk, zmieniając temat. Adam zgodził się w ciszy. Położył ręce na ramionach swojej drugiej połówki, która ułożyła dłonie na właściwych klawiszach. Po chwili zaczął grać. Podczas krótkiego wstępu Adam nachylił się do ucha Joe i zaśpiewał.

- It's late at night and I can't sleep... Missing you just runs too deep. Oh, I can't breathe, thinking of your... Lips. - Zmienił końcówkę wersu, czym wywołał uśmiech na twarzy grającego. Zsunął ręce z ramion mężczyzny, by przykryć jego dłonie. Chciał poczuł wibracje przesyłane drobnemu ciału przez fortepian. Tymczasem Tommy Joe zamknął oczy, wsłuchując się w tekst. - Every sex I can't forget. This aching dick ain't broken yet. Oh, God, I wish I could make you see... Naked! - Tym razem Tommy nie mógł już powstrzymać śmiechu. Choć ciągle panował nad instrumentem, przychodziło mu to z coraz większym trudem. - Cause I know this flame isn't dying so nothing can stop me from trying. - Adam zabrał rękę z jednej z dłoni muzyka i zanurkował nią między uda Ratliffa, które nieznacznie się rozchyliły. Uchwycił seksowną męskość Ratliffa, który zaprotestował nieprzekonująco.

- Adam! Och, ty... - Zaśmiał się słodkim niskim głosem, kiedy Lambert obdarzył go pocałunkiem w szyję. Piosenkarz nie zrezygnował jednak ze swojej pomocy.

- Baby, you know that: maybe it's time for miracles 'cuz I ain't giving up on love. - Śpiewał dalej swoim melodyjnym głosem, ale palce Tommy'ego Joe już zamierały na klawiszach w miarę rosnącej erekcji. Blondyn jęknął cicho pod wpływem tej ekscytacji. - You know that: surely it's time for miracles 'cause I ain't giving up on love. No I ain't giving up on us. - Adam zakończył refren. Zobaczył, jak jego ukochany wyrywa się z jego objęć i wstaje. Odwraca się w jego stronę, ukazując swoje nagie ciało. Ratliff spojrzał na Lamberta z miłością i zaczął kolejną zwrotkę już nie śpiewając, ale wypowiadając je dobitnie jak rozkaz.

- I just want to be with you...

Dzieliła ich tylko ławka. Adam pod wpływem spojrzenia pełnego pożądania i widoku zwalającego z nóg uklęknął na meblu i położył ręce na wąskich biodrach muzyka.

- So it's time for a miracle. - Spojrzał w skupieniu na jego twarz, na błyszczące oczy i tęskne usta, które wygięły się w uśmiechu.

- Not one. Many of them. - Zaprzeczył Ratliff i ujął twarz Adama w swoje dłonie. A potem złączyli się w jednym, namiętnym pocałunku, których było jeszcze, zgodnie z zapowiedzią brązowookiego muzyka, wiele.

Adam uniósł swego partnera i posadził na czarnym fortepianie. Sam ciągle klęczał na tak samo czarnej ławce. Nachylał się w stronę Ratliffa i zadowalał go najlepiej jak umiał, by przygotować go do intensywniejszych przyjemności. Tommy wielokrotnie czuł spełnienie, które tak naprawdę nadeszło po blisko godzinie na fortepianie, z którego już nie płynęła muzyka. Wypełniała ona natomiast ich ciała. Słodkie brzmienia wydobywały się to z jednego, to z drugiego, to z obu gardeł jednocześnie. Westchnienia, jęki, krzyki – to był ich cud spełnienia, którego ślady tak obficie tryskały na lakierowaną powierzchnię fortepianu. To był ich czas na właśnie takie cuda.



3 komentarze:

  1. Strasznie nie lubię składać życzeń na więc w tych dwóch słowach będzie zawarte wszystko czego chce ci życzyć "wesołych świąt" a teraz się domysł co tam powinno być😂😂😘/marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Wesołych świąt❤ Życzę duużo weny w nowym roku!��

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze dobrze. Tylko nie zapomnij :) Dziękuje za pozdrowienia. Pozdrawiam również. :) Życzę weny.. :D

    OdpowiedzUsuń