piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 3 - Teatralny

No i następna część MZI (nawet fajny skrót mi wyszedł). Zanim zaproszę do czytania, odpowiem na komentarz.
Rogogon: pisałam o wszystkich bloggerkach. Sądzę, że jeśli lubią pisanie, a nie mają czasu w jednym tygodniu, to mogą napisać coś w następnym, nieprawdaż? Albo chociaż poinformować, że nie będą kontynuować (po co robić zbędną nadzieję czytelnikom). Chyba nie tylko mnie to denerwuje.

No i jeśli to nie za wiele, to mam prośbę: jeśli macie swoje blogi, to byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście polecili mój. Zapraszam do Teatralnego.


Teatralny

- Mamo? Dlaczego jeszcze nie śpisz? Jest...

- Pierwsza w nocy. Gdzie byłeś tak długo? Martwiłam się... - Matka Adama siedziała przy kuchennym stole i trzymała w rękach szklankę mleka. Ubrana w koszulę nocną wpatrywała się w syna zatroskanymi oczyma.

Adam usiadł naprzeciwko kobiety. Mimo, że stosowała wobec niego pewnego rodzaju kontrolę, Lambert nie miał jej tego za złe. Bardzo dobrze się z nią dogadywał i rozmawiał praktycznie o wszystkim. Oczywiście miał też swoje tajemnice – był zdania, że rodzice nie muszą wiedzieć wszystkiego.

- Mamo, mówiłem ci, żebyś się nie martwiła.

- A mogę się chociaż dowiedzieć, gdzie byłeś tyle czasu?

- Nie. - Powiedział Adam po dłuższym zastanowieniu, na co Leila uśmiechnęła się. - Ale muszę ci o czymś powiedzieć.

- O czym, synku? - Spytała z zainteresowaniem.

Adam podszedł do lodówki i wyjął z niego kartonik mleka. Nalał biały płyn do szklanki i oparł się o blat. - Chcę iść na casting do Idola.

- A aktorstwo? Co z twoją karierą?

- Chcę ją właśnie zrobić! - Odrzekł trochę za głośno w odpowiedzi na pretensjonalny ton matki. - Chcę śpiewać. Najbardziej na świecie, wiesz o tym. Chcę spełniać się muzycznie. A co do aktorstwa... W piątek mam premierę musicalu, na którą jesteś z tatą i Neilem zaproszona.

- I co? Rzucisz to? - Leila wstała i stanęła naprzeciwko pierworodnego odstawiając pustą szklankę na blat.

- Przesłuchania są w środę. Jeśli nie przejdę, zostanę w teatrze. A... I postanowiłem odejść od zespołu Monte'go. - Upił spory łyk i spojrzał na matkę.

- Adasiu, w ogóle już cię nie rozumiem. Kochasz śpiewać, a odszedłeś od zespołu. Idziesz na casting. Aktorstwo przestało być dla ciebie ważne... Co się z tobą porobiło, dzieciaku...? - Położyła rękę na jego ramieniu. Była kilkanaście centymetrów niższa od niego, więc musiała spojrzeć w górę, by zobaczyć jego odziedziczony po ojcu wodny kolor oczu. Westchnęła. - Nie ważne. Wiesz, że nie ważne, jaką decyzję podejmiesz, będziemy cię z tatą wspierać. - Kiedy to powiedziała, Adam przytulił ją. Po chwili w kuchni pojawił się zaspany Neil, który, widząc sytuację, w jakiej się znalazł, ziewnął i ominął ich, po czym podszedł do lodówki.

- Co wy się tak wydzieracie o... No właśnie, która jest godzina? - Młodszy Lambert otworzył lodówkę, lecz nie znalazł tam pożądanego przedmiotu. Zdezorientowany spojrzał na Adama i już chciał spytać, gdzie jest mleko, kiedy jego brat podał mu szklankę z zimną cieczą.

- Mleko! - Neil wziął naczynie i szybko wypił jego zawartość. Po chwili już go nie było.

- Okey, ja też idę spać. To był męczący dzień. Dobranoc. - Rzekł Adam, po czym zmył się podobnie jak jego młodszy brat.

***

Środa przyszła bardzo szybko. Mimo że Adam przygotowywał się przez cały tydzień, czuł paraliżującą tremę oczekując wraz z innymi na swoją kolej. Do San Francisco przyjechał sam, nie chciał zawracać głowy swoim przyjaciołom. Jakbym przyjechał z kimś i nie przeszedł do następnego etapu, ośmieszyłbym się. W korytarzu ciągle ktoś śpiewał, a w drzwiach do studia co chwilę stawał ktoś zawiedziony lub wręcz zapłakany. Adam postanowił nie trenować przed chwilą próby. Był pewny siebie, chciał oszczędzić głos, by jak najlepiej zaprezentować się przed jury złożonym między innymi z Pauli Abdul – jego prywatnego autorytetu. Jej krytyki obawiał się najbardziej, lecz mimo stresu próbował się uspokoić i skupić. Powtarzał słowa piosenki „Bohemian Rhapsody”, którą chciał zaprezentować sędziom.

- Pan... Adam Lambert. - Adam podniósł wzrok zaskoczony, że tak szybko go wywołano. Nie zdążył się zorientować, że od czasu, kiedy tu wszedł, minęła już dobra godzina. - Podszedł do mężczyzny z listą. - Teraz twoja kolej. Ja jestem Ryan Seacrest. Muszę ci zadać kilka pytań, które zostaną sfilmowane, okey? - Kiedy zobaczył, że nerwowo kiwa głową, uśmiechnął się. - Okey, okey, widzę, że się denerwujesz?

- Jak cholera. - Szepnął do siebie, lecz głośno powiedział. - Trochę.

- Czy znasz któregoś z jurorów? Z telewizji, Internetu? Może ktoś z nich jest twoim idolem?

- Paula Abdul jest dla mnie ogromnym autorytetem.

- A opinii której osoby boisz się najbardziej?

- Hmm... Simona Cowella?

- Jak myślisz? Dostaniesz przepustkę do Hollywood?

- Mm taką nadzieję. Po to tu przyszedłem.

- Dobrze, to wchodź. - Otworzył przed nim drzwi z napisem „STUDIO” i niemal wepchnął go do środka.

Adam wszedł pewnie, lecz kiedy zobaczył cztery osoby siedzące za długim stołem z logo „American Idol”, poczuł, że coś zatyka mu gardło. Zdołał na szczęście wymówić ciche „Dzień dobry”

- Witaj, przedstaw się nam, powiedz coś o sobie.

- Jestem Adam Lambert. Mam 26 lat i pochodzę z San Diego. - Powiedział z miłym uśmiechem. Trema minęła. Kiedy pierwsze słowa wypłynęły z jego ust, poczuł się jak ryba w wodzie.

- Widzę, że nie denerwujesz się za bardzo. - Powiedziała siedząca na środku jury kobieta. - Czy jesteś następnym idolem? - Spytała poważnie.

Adam wpatrywał się w nią z uwagą, ale i z nutą radości. Był bardzo podekscytowany z powodu spotkania się twarzą w twarz z legendami nie tylko muzyki, ale też tańca. Niektórzy grali nie tylko na deskach teatru jak Adam, ale także w światowych hitach telewizji.

- Myślę, że tak. Tak. - Odpowiedział.

- Jesteś tego pewien.

- Tak. Potrafię śpiewać. - Uśmiechnął się.

- Potrafisz śpiewać. Co nam zaprezentujesz?

- „Rock with you” Michaela Jacksona.

- Zacznij, jeśli jesteś gotów. - Poinstruowała Kara.

Adam skupił się na słowach, które zaczęły wypływać z jego ust ubrane w melodyjny głos. Pod wrażeniem talentu Adama jedna z jurorek – Paula – zaczęła ruszać głową w takt muzyki. Simon Cowell – przewodniczący jurorów – słuchał lekko zszokowany, a pozostali wpatrywali się w Lamberta jak w coś nie z tego świata. Po zaśpiewaniu kilku wersów Adam był wyraźnie rozpromieniony, a słuchacze zadowoleni.

- Może chcecie posłuchać czegoś jeszcze? - Adam odważył się postawić to pytanie, lecz nie spodziewał się tak entuzjastycznej reakcji. Najostrzejszy juror i jednocześnie przewodniczący jako pierwszy zgodził się na następną piosenkę.

Lambert bardzo się ucieszył. Początkowo zamierzał zaśpiewać ten utwór jako pierwszy, ale bał się, że to będą dla niego za wysokie progi. Jeśli jednak im się spodobał, dlaczego by nie spróbować?

- Mama... Just killed a man... Put a gun against his head. Pulled my trigger, now he's dead... - Adam postanowił pobawić się trochę swoim głosem i wyciągnąć ze swojego gardła różne tony. Niestety to nie pomogło rozpoznać, czy sędziowie są zadowoleni. Trzech z nich miało poważne miny i z uwagą przysłuchiwali mu się. Tylko pani Abdul była wyraźnie zadowolona. Kiedy kazano mu skończyć, to ona jako pierwsza zabrała głos.

- Jesteś naprawdę dobrym wokalistą. - Rzekła z lekkim uśmiechem, a Adam podziękował.

- Ja myślę, że to jest ten czas, w którym być może ktoś cię polubi. - Rzekł Randy szczerze.

Adam słuchał bardzo uważnie. Teraz przyszła kolej na Simona Cowella. Błagam, żeby nie miał zastrzeżeń! Był to podobno najostrzejszy juror. Adam wyczytał z jego miny, że coś mogło pójść źle.

- Jesteś bardzo teatralny. I to może się nie przebić.

- Wiem, że mogę zapracować na to, by mnie zauważono. Jeśli dacie mi szansę, zrobię to.

- Wiesz co? Teatralność – tak, ale masz dobry głos, a to jest to, czego szukamy i na co zwracamy największą uwagę. - Osądziła Kara.

Po krótkiej wymianie zdań szeptem, jurorzy spojrzeli z uśmiechem na Adama.

- Gratulacje. Jedziesz do Hollywood! - Zakończyła radośnie Paula Abdul, a Lambert w radosnym szoku o mało zapomniałby odebrać swojego biletu do kariery.

Adam wyszedł. Nie, on wybiegł ze studia tak szczęśliwy, jak jeszcze nigdy nie był. Nie mogę w to uwierzyć! To niemożliwe! Wybiegł z budynku i podskoczył w tłumie przechodniów, co wywołało oburzenie na kilku twarzach. Biegł jeszcze chwilę z kartką w ręce, lecz za chwilę zatrzymał się, by odetchnąć. W drodze na parking zdążył wysłać do kilku przyjaciół wiadomość SMS o treści: „Dostałem się do Idola! Życie jest piękne! :)”

Znów zerknął na kartkę. Tym razem bliżej przyjrzał się literom na niej napisanym. Na papierze widniał adres rezydencji Idola, w której będzie mieszkać podczas nakręcania odcinków, a także data najbliższego występu, który będzie musiał wykonać w Idolu. Miał on zadecydować, czy Lambert zostanie wyeliminowany, czy dostanie się do TOP13.

Kiedy Adam znalazł swój samochód, położył dokument na tylne siedzenie i skierował się w stronę rodzinnego San Diego. Czekała go jeszcze bardzo długa droga.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajnie piszesz, podoba mi się ten styl. Odcinki nie są za długie ani za krótkie, wręcz w sam raz. Mam nadzieję że wena cię nie opuści bo szkoda by było zmarnować taki talent. Napewno będę czytała dalszą część opowiadania.

    Pozdrawiam i życzę WENY.!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa, kiedy w koncu pokaze sie tommy XD. Podoba mi sie twoj styl, z kazdym rozdzialem sie poprawia. Wchodze aktualnie na kilka fanfikow, a ten jest naprawde dobry. Zycze weny

    OdpowiedzUsuń