Kolejny
piątek. Tym razem z dedykacją dla Uli Wójcik, która podobno
strasznie nudzi się na Florydzie i męczy się z 40-stopniowym
upałem. Wiedz, że niektórzy (jak ja) bardzo ci zazdroszczą.
Zapraszam do czytania i komentowania, życzę miłego weekendu. :)
Kolejny
przystanek
Tommy
nie wiedział, co myśleć na temat tajemniczego Adama, którego
spotkał w parku. Nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś mu
pomagał, wyciągał do niego rękę. Nie ufał nawet swoim
nielicznym przyjaciołom, a oto pozwolił wziąć jakiemuś obcemu
mężczyźnie jego ukochaną gitarę. Co prawda była zniszczona, ale
należała do niego. A jeśli jutro nie przyjdzie? Co chce zrobić
z moją gitarą? Dlaczego, do cholery, tak łatwo mu zaufałem?
Pomógł mi rozwiązać problem. Ale ja nigdy nie ufałem nikomu
prócz samego siebie. Jest chyba pierwszym człowiekiem, który
zatrzymał potok moich łez i powrócił uśmiech na mojej twarzy...
Kim on jest? Dlaczego mi pomógł? Tommy Joe zadawał sobie
mnóstwo pytań idąc w kierunku domu. Nie zorientował się nawet,
kiedy dotarł przed drzwi własnego mieszkania.
Korytarz
na dziewiątym piętrze gigantycznego bloku był pusty. Jedyny dźwięk
wydawały zaświecone w nim lampy. Blondyn włożył cicho klucz do
zamka dębowych drzwi i przekręcił go dwa razy. Nacisnął klamkę
i powoli wszedł do przedpokoju, w którym unosiła się złowieszcza
cisza. Zdjął buty i kurtkę. Na boso skierował się przez salon
wprost do sypialni. Zmierzając w stronę łóżka, usłyszał ciche
jęki. Porozrzucane na kanapie ubrania świadczyły tylko o jednym.
Szerokie wrota sypialni nie były do końca zasunięte. Pieprzona
dziwka! Tommy zmiażdżył w dłoni jedwabną bluzkę, którą przed
chwilą podniósł z ziemi. Poziom adrenaliny w jego organizmie
momentalnie się podniósł, kiedy usłyszał podniecony głos
dziewczyny, z której ust wydobyło się imię kochanka. W Tommy'm
coś pękło. Ruszył do pokoju, szeroko rozsuwając drzwi. To, co
zobaczył, mógł porównać do najtańszego filmu porno, jaki w
życiu widział.
Para
kochanków spojrzała na niego. Na obu twarzach można było zauważyć
strach i zaskoczenie.
-
Pieprzona szmato! - Twarz Tommy'ego wyrażała złość i wrogość.
Emocje zwiększyły się, kiedy rozpoznał w nagim mężczyźnie
Michaela – człowieka, z którym do niedawna grał w zespole. -
Puszczasz się... Z nim?! Tym cholernym gnojem... - Obcy mężczyzna
wstał z łóżka i zaczął się ubierać z fałszywym uśmieszkiem.
Tommy spojrzał na niego.
-
Mówiłem ci, że się na tobie zemszczę, Ratliff. Swoją drogą,
nawet niezła była... - Podszedł do blondyna i zbliżył się do
jego ucha, zapinając pasek od spodni. - Obciągnęła mi co najmniej
trzy razy...
Nie
zdążył dokończyć. Blondyn w ataku furii rzucił się na niego
jak wilk. Podczas, gdy Carmen zaczęła zakładać na siebie
poszczególne elementy garderoby i marzyła o jak najszybszej
ucieczce z mieszkania, kolejne ciosy trafiały w oko, brzuch i żebra
Michaela.
-
Zasrany sukinsynie! Masz sekundę na opuszczenie tego domu razem ze
swoją dziwką! - Mówił pomiędzy kolejnymi razami. - Doniesienie
na ciebie do szefa było najlepszym, co zrobiłem dla tego zespołu,
zaćpany dupku! - Chociaż przeciwnik wiele przeważał Ratliffa
wzrostem i posturą, chłopak blokował każdy jego ruch. Po chwili
znaleźli się w salonie, a następnie blondyn używając całej swej
siły wyrzucił go za drzwi.
W
mieszkaniu został tylko on i Carmen. Wrócił do pokoju i zatrzymał
się kilka centymetrów przed nią. W klęczącej postawie zbierała
swoje ubrania. Nie odważyła się nawet na niego spojrzeć.
-
Przede mną się tak nie otwierałaś, jak przed nim. - Złapał ją
za włosy i jednym szarpnięciem zwrócił jej wzrok ku sobie. Bawiła
go ta sytuacja. - Może mi też obciągniesz tak, jak jemu, co? No,
dalej! Na co czekasz? - Przyciągnął ją do swojego krocza tak
gwałtownie, że musiała złapać za jego biodra, by nie stracić
równowagi. Z jej ust dobył się zduszony krzyk bólu, a z oczu
popłynęły łzy. Odepchnęła go mocno. - Śmieszna jesteś, wiesz?
Oskarżałaś mnie o zdradę, a sama wskoczyłaś do łóżka mojemu
największemu wrogowi. Przekreśliłaś tym wszystko, co nas łączyło.
Co masz na swoje wytłumaczenie? - Tommy usłyszał ciszę jako
odpowiedź na jego pytanie. - Milczysz? Nie jesteś mnie warta,
wiesz? Myślałaś, że co? Że wejdę tu, zobaczę, jak cię rżnie
i do was dołączę?
Carmen
podniosła wzrok. Jej oczy były spuchnięte, w ręku trzymała swoje
rzeczy. - Nie... - Powiedziała cicho. - Chciałam chociaż raz
poczuć się jak w niebie, bo ty nigdy nie dałeś mi tego, czego
potrzebowałam.
-
Że co, proszę? - Tommy myślał, że się przesłyszał.
Przypomniał sobie, jak razem chodzili na zakupy, romantyczne kolacje
i spacery o zachodzie słońca. Było to teraz tak niewyraźne w jego
pamięci, jak kurz unoszący się w pomieszczeniu.
-
Słyszałeś. - Stwierdziła. - Nie masz w sobie za grosz męskości.
- Podniosła głos. Jesteś jak baba! Na mnie nie działają te
romantyczne gierki i pieszczoty jak z filmu Zmierzch. Nigdy nie
wziąłeś mnie
w ramiona i nie potrząsnąłeś tak, że dostałam orgazmu. Nie jesteś mnie wart.
w ramiona i nie potrząsnąłeś tak, że dostałam orgazmu. Nie jesteś mnie wart.
-
Mylisz się.- Poczuł ogromną chęć uderzenia jej, ale powstrzymał
się. Nie chciał powtarzać wydarzenia sprzed kilku lat. - To ty nie
jesteś warta mnie i mojej miłości. Nie jesteś warta nikogo, bo
nie masz godności podobnie jak wszystkie dziwki dawające dupy w tym
mieście. Wynoś się z tego domu i z mojego życia! - Pokazał jej
drzwi. I spuścił wzrok, by nie patrzeć na swoją byłą już
dziewczynę.
Drzwi
zatrzasnęły się z hukiem. Po kobiecie został zapach perfum. Nie
jesteś mnie wart. Jedno zdanie krążyło w jego umyśle niczym
jaskółki po deszczu. Czym prędzej zdjął brudną pościel i
poszewki na poduszki ze swojego łóżka. Następnie rozłożył
największą część pościeli w kącie pokoju. Podszedł do dużej
szafy, z której zaczął wyjmować ubrania należące do swojej
eks-. Następnie wyrzucał je na biały materiał. Kiedy skończył,
rozejrzał się po całym mieszkaniu, by zebrać pozostałe jej
rzeczy. Ładowarka do telefonu, pamiątki, jej zdjęcia, rozmaite
kremy, suszarkę i inne przybory toaletowe – wszystko znalazło się
między ubraniami na pościeli. Po zebraniu wszystkiego związał
cztery przeciwne końce pościeli w supeł, przez co powstało duże
zawiniątko w postaci worka. Wyjął z kieszeni markera, bez którego
nigdzie nie wychodził i na białej tkaninie napisał słowo
„CARMEN”. Postanowił wytaszczyć wór ze swojego bloku i
zostawić przy blokowym śmietnisku.
Jak
pomyślał, tak zrobił. Kiedy biały worek został postawiony
pomiędzy innymi czarnymi plastikowymi workami, Tommy Joe zrobił
zdjęcie miejsca i wysłał je brunetce z treścią:
„Jeśli
chcesz, zabierz swoje rzeczy. Zrobiłem ci przysługę i je
spakowałem. Znajdziesz je pod blokiem w śmieciach :)”
Nacisnął
przycisk wyślij i wrócił z cwanym uśmieszkiem do swego
mieszkania. Ciekawe, co Adam by na to powiedział. Pomyślał,
a w jego umyśle zaczęły pojawiać się obrazy mężczyzny z lekkim
makijażem i ułożonymi włosami. Znów wszedł do windy prowadzącej
aż na piętnaste piętro bloku. Poczuł, że musi odetchnąć.
Zamiast wcisnąć przycisk z dziewiątką, wybrał ten z numerem 15.
Po chwilowym oczekiwaniu drzwi windy się rozsunęły. Blondyn
zobaczył schody prowadzące na dach kamienicy, po czym skierował
się ku nim. Wszedł na najwyższy strop budynku i wziął głęboki
wdech. Przybliżył się do barierek i spojrzał na urokliwe
światełka przedzierające się przez ciemność nocy. Ciemne San
Diego wyglądało o tej porze jak w bajce. Marzył teraz o tym, żeby
była tu z nim osoba, w którą by się teraz wtulił i zapomniał o
całym świecie. Niestety kolejna kobieta, którą wydawało mu się,
że kocha, okazała się następnym przystankiem w długiej podróży
w poszukiwaniu prawdziwej, czystej miłości.
Uwielbiam twoje opowiadanie o Adommy już nie mogę się doczekać następnej części :D tylko czemu ta część była krótka :/
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się zachowanie Tommy'ego c: świetny rozdział
OdpowiedzUsuńUhu ... nie cierpię komentować z opuźnieniem ;-; Przepraszam.
OdpowiedzUsuńPięknie Tommy pozbył się tej suki ze swojego moieszkania ! <3 Bjutiful c;
Coś mi się nasówa że Adam ogarnie tą gitarę Tommy'ego razem z Monte XD
Yh nie wiem co tu jeszcze napisać ... czekam na rozwinięcie daleszej akcji , bo jak narazie się rozkręcasz c:
Więc pozdrawiam i życze duuużo weny <3