Witam
znowu! Ostatnio na fb gadałam z niektórymi Glamberts o blogach
Adommy. Tak jak one dziwię się, że na mojego bloga (i nie tylko
mojego, pewnie wszystkich) wchodzi bardzo dużo osób (liczba
wyświetleń u mnie przekroczyła 1,5 tys. z czego się cieszę
ogromnie), lecz komentarzy jest bardzo, bardzo mało. Dlaczego?
Zaczynam się zastanawiać, czy opowiastka, którą tworzę, się
podoba. Proszę, wyrażajcie swoje opinie. Wyobraźcie sobie, co wy
byście czuli, gdybyście pod swoimi pomysłami zobaczyli nie tylko
te profesjonalne, ale i zwykłe opinie ludzi, którzy wpadli na waszą
twórczość przypadkiem.
Florulunia
: dodawanie komentarzy na moim blogu jest łatwe zarówno na
komputerze, jak i na zwykłym telefonie, ponieważ niedawno
zlikwidowałam obrazki z kodami weryfikującymi. Cieszę się z
każdych komentarzy, nawet takich, co się dzieje u czytelnika :)
Dzięki, że ci się podoba MZI.
Little
Vampire : twoje tłumaczenie bardzo mi się podoba, mam
nadzieję, że przeczytałaś moje opinie pod swoimi postami :)
Dzięki za link. Co do MZI, moim głównym zamierzeniem było
wywołanie dobrego humoru u czytających i oderwanie ich od spraw
ponurych, codziennych.
Propozycja
Otworzył
zaspane oczy i przetarł je dłońmi. Przeciągnął ścierpnięte
kości głośno ziewając. Przewrócił się na lewy bok i spojrzał
na zegarek – dochodziła dziewiąta rano. Bardzo
późno. Spojrzał w drugą stronę –
niezasłonięte wczorajszego dnia okno wpuszczało do pokoju jasne
promienie słońca, które teraz padały na skroń Ratliffa. Jego
wzrok powiódł ku dołowi – wyskoczył spod kołdry jak oparzony.
Na prawej części łóżka spał czarnowłosy mężczyzna. Rozmazany
makijaż i sterczące w każdą stronę włosy, oczy zasłonięte
powiekami i lekko uchylone usta, jedna ręka leżąca za głową,
druga skryta pod białą powłoką, łagodnie unosząca się i
opadająca klatka piersiowa – taki obraz widział teraz stojący
przed łóżkiem Tommy Joe. Zastanawiał się, jak śpiąca istota
znalazła się w jego mieszkaniu. Przypomniał sobie wszystko i
usiadł na łóżku tuż obok odpoczywającego przyjaciela. Nie
mogłem przecież zostawić cię w samochodzie. Ale dlaczego
przyprowadziłem cię tutaj, a nie na kanapę? Mimo,
że nie wypił wczoraj ani kropli alkoholu, jego pamięć
szwankowała. Zastanawiał się nad swoimi czynami, poprawiając
pościel. Spojrzał na twarz pogrążoną we śnie. Pragnął jej
dotknąć. Zrobił to. Dłoń pogłaskała policzek bruneta bardzo
lekko, by nie wyrwać go z nirwany. Co ty
robisz, Tommy?! Wewnętrzny głosik złajał
go w podświadomości. Nie wiedział, co skłoniło go do wykonania
gestu. Nie pomyślał, dlaczego umysł zmusza go do takich dziwnych
czynności. Nie myśl o tym! Po prostu idź
zrobić śniadanie – nakazał mu rozsądek.
Natychmiastowo wstał i tyłem udał się do drzwi. Wciąż wpatrywał
się w spokojną twarz. Wyglądasz pięknie,
kiedy śpisz... Zarumienił się, kiedy ta
myśl wypełniła jego głowę. Skierował się do kuchni, by tam
kontynuować swój wewnętrzny monolog i przy okazji przygotować
jajecznicę na bekonie.
***
Przeciągnął
się, głośno ziewając. Kładąc ręce na dół, poczuł delikatną
miękkość pachnącej pościeli. Po uchyleniu powiek zaniepokoił
się. Kształt mebli i kolor ścian nie był mu znajomy. Spróbował
wstać, ale głowa pękała mu od pulsującego bólu. Nie pamiętał
żadnego szczegółu ostatniej nocy. Gdzie ja
jestem...? Zapytał samego siebie i podniósł
się do pozycji siedzącej. Kiedy spojrzał w bok, na małej szafce
nocnej ujrzał również nieduże zdjęcie. Wziął je do drżącej
ręki. Tommy... Na
fotografii widniały cztery osoby: starszy mężczyzna z siwą brodą
oraz kobieta w podobnym wieku trzymający się za ręce oraz para z
młodszego pokolenia – blondwłosa dziewczyna obejmowała niższego
od siebie blondyna o wątłej posturze – to właśnie jego Adam
poznał. Wydawał się o kilka lat młodszy niż teraz. Czyli
jestem u niego. A jak to się stało?
Spróbował
wstać – udało mu się. Podpierając się kolejnych mebli doszedł
do drzwi, a następnie wykonał ruch w stronę łazienki.
Wyszedł
po czterdziestu minutach. Mam nadzieję, że
Tommy wybaczy mi zabrudzenie pościeli i kilku ręczników. W
łazience oprócz z prysznica, skorzystał też z tabletek
przeciwbólowych, które znalazł w szafce i popił wodą z kranu.
Nie przeszkadzało mu, że była chlorowana. Wszystko, żeby tylko
zniknął ból głowy. Miało mu przejść za dziesięć minut,
zgodnie z instrukcjami na ulotce. Za długo!
Myśli zaczęły krążyć w jego umyśle, a on sam powoli skierował
się do kuchni. Z pomieszczenia można było słyszeć odgłos
smażenia oraz ciche pomruki.
-
Witaj Tommy. - Nie zdążył powiedzieć nic więcej. Ciszę przerwał
głośny dźwięk tłuczonej porcelany.
***
-
Jestem stuknięty! - Muzyk stał przy gazowej kuchence i pilnował
patelni, by smażące się w niej danie nie uległo spaleniu. - Od
chwili pojawienia się Adama ciągle miewam te dziwaczne myśli.
Dlaczego? - Mamrotał do siebie, przewracając prawie gotową
jajecznicę z bekonem. „Może to nie muszą
być wcale księżniczki?” Przypomniał
sobie słowa przyjaciela. - Co on miał na myśli, mówiąc te słowa?
Jak to „nie muszą”?! - Mówił do siebie. W kuchni nie
znajdowała się żadna postronna osoba. Słowa, które kierował w
swoją stronę, wypowiadane były z wyrzutem i niepokojem. - Przecież
nie interesują mnie faceci. Nie jestem żadnym homo- czy bi-. -
„To zależy tylko od ciebie.” - Tylko ode
mnie. Jestem absolutnym heterykiem, jestem tego pewien... -
„Poczujesz uczucie uścisku w gardle,
ukłucia w sercu...” - Niemożliwe. To było
od jedzenia. On przecież też jest... - A
jeśli nie? - Nie pytałem go o to. Co to
zmienia, on jest tylko moim...
-
Witaj, Tommy. - Tommy Joe nie zdążył położyć talerzy na stole.
Spojrzał na Lamberta, a kiedy to zrobił, poczuł, jak jego gardło
zawiązuje się na supeł. Zapewne od niespodziewanego głosu po
plecach przeszły blondynowi dreszcze. Wypuścił z rąk talerze,
które z hukiem rozbiły się na ceramicznych płytkach. Złapał się
za gardło. Nie wypowiadając ani słowa minął stojącego w
drzwiach Lamberta i pobiegł o łazienki.
Co
się z nim dzieje...? Adama bardzo zaniepokoiło zachowanie
przyjaciela. Ból głowy słabł z każdą sekundą. Mógł poruszać
się coraz szybciej bez obaw o to, że coś rozsadzi mu czaszkę.
Udał się w stronę pomieszczenia z wanną. Było zamknięte, więc
stanął przy drzwiach.
-
Tommy, wszystko w porządku? - Spytał z troską i zapukał dwa razy
w lśniące drewno. Może jest chory?
-
Nic mi nie jest. Idź zjeść śniadanie, zaraz do ciebie dołączę.
- Tommy był bardzo zdenerwowany. Klęczał nad muszlą klozetową,
lecz nie zbierało mu się na wymioty. Oddychał głęboko i wstał
po kilku minutach. Dreszcze zniknęły z chwilą opuszczenia kuchni,
natomiast ucisk w gardle nie zelżał. Podszedł do umywalki i napił
się letniej wody, by zlikwidować problem. Nie
wiem, co się ze mną dzieje. Co mi jest, do cholery!?
Patrzył w lustro z niedowierzaniem i wyrazem buntu. Nie
czuję się chory, nie przeziębiłem się ani nie przegrzałem. W
Nowym Jorku nie panuje grypa, a w dodatku odżywiam się tak, jak
zawsze, więc niemożliwością jest, żebym miał coś z żołądkiem
czy jelitami. W myślach podliczał objawy
wszystkich chorób, które znał, lecz nic do siebie nie pasowało.
Słowa Adama zostały odsunięte na dalszy plan – wykluczył je na
samym początku. Odetchnął i opuścił łazienkę, by jego organizm
mógł przyjąć pierwszy tego dnia posiłek.
-
Przepraszam, że tak wybiegłem. - Przystanął i oparł się o
futrynę, obserwując, jak łapczywie Adam je swoją porcję
śniadania. Zbita porcelana została pozbierana, a na stole
znajdowały się już dwa nowe talerze pełne jajecznicy z bekonem. A
właściwie tylko jeden, gdyż Lambert zdążył już opróżnić
połowę swojego naczynia.
-
Na pewno nic ci nie jest? - Adam uniósł głowę znad talerza i
spytał poważnie, wskazując widelcem wprost w osobę Tommy'ego.
-
Na pewno, to tylko chwilowa niedyspozycja. - Rzekł i usiadł
naprzeciwko mężczyzny. - Jak się spało?
-
Dobrze, przepraszam za pościel i ręczniki. Skorzystałem z łazienki
i wziąłem prysznic, nie gniewasz się? - Wziął ostatni kęs
jajecznicy i ułożył sztućce w naczyniu.
-
Nie, skądże. Możesz tutaj czuć się jak we własnym domu. Swoją
drogą myślałem, że będziesz spać dłużej, wypiłeś chyba ze
sto litrów alkoholu. Nie masz kaca?
-
Trochę boli mnie głowa, ale przy okazji wziąłem też twoje
tabletki przeciwbólowe, które były w szafce. Naprawdę tak dużo
wypiłem?
-
Najwięcej ze wszystkich. Musiałem cię z Terrance'm nieść do
auta. - Odpowiedział spokojnie i zaczął jeść.
Adam
zaśmiał się. To do mnie podobne. Muszę podziękować
Terrance'owi... Znowu. Spojrzał na blondyna – w milczeniu brał
kolejne porcje dania na widelec i zbliżał je do ust.
-
Muszę ci powiedzieć, że spoko są ci twoi znajomi. Polubiłem ich.
- Stwierdził między następnymi kęsami. Spoglądał na przyjaciela
z widocznym uśmiechem. Widać było, że rozmowa bardzo go
rozluźniła.
-
Też tak sądzę. Tom... Dziękuję, że ze mną pojechałeś. Nie
rozumiem tylko, dlaczego jestem u ciebie, a nie u siebie. Z tego, co
pamiętam, mówiłeś...
-
Wiem, co mówiłem. Masz dobrą pamięć do słów, ale nie do
czynów. - Przerwał mu w połowie zdania. Adam wpatrywał się w
niego z niezrozumieniem, lecz blondyn miał na twarzy wymalowaną
tajemnicę. Rozmówca nie wiedział, o czym jego przyjaciel mówi.
Ratliff spróbował mu to wyjaśnić. - Zapomniałeś podać mi
adresu. Nie mogłem wczoraj... Dzisiaj odszukać twojego portfela, by
znaleźć dowód osobisty czy choćby rejestracyjny. Przykro mi to
mówić, ale chyba zostałeś okradziony. - Zrobił litościwą minę
i wstał. Zebrał puste talerze i włożył do zlewu.
-
Nie okradli mnie. - Adam uśmiechnął się, widząc współczucie na
twarzy towarzysza. Roześmiał się, kiedy mina Tommy'ego Joe
zmieniła się w zdumioną. - Zawsze, jak idę na imprezę, zabieram
ze sobą pieniądze, a portfel z dokumentami chowam pod siedzeniem
pasażera. Kiedy z tobą... - Zaciął się. Nie wiedział, jak
nazwać wczorajszą wymianę zdań. Pierwszym słowem, jaki przyszło
mu do głowy, był flirt, ale czuł, że chociaż pasowało do
sytuacji, z całą pewnością ten wyraz wypowiedziany teraz byłby
nie na miejscu. - ...rozmawiałem, ukryłem go pod twoim siedzeniem.
-
Nie zauważyłem tego.
-
Nie dziwię się. Twoim obiektem zainteresowania było coś innego. -
Powiedział zaczepnie, a muzyk się zarumienił. Jego łobuzerski
uśmiech wyrażał dumę i radość, że udało mu się zmylić wzrok
Ratliffa.
-
Genialny pomysł. - Odrzekł z podziwem. Spojrzał na zegar wiszący
na ścianie – zbliżała się jedenasta. Przeniósł wzrok na
przyjaciela. - Nie chcę cię wyrzucać, ale musisz się już
zbierać. Muszę jechać do wytwórni i pozałatwiać kilka pilnych
spraw na mieście.
-
Oczywiście. Jeszcze raz przepraszam, że zająłem ci tyle czasu.
Pewnie miałeś nie lada problem, kiedy transportowałeś mnie do
mieszkania.
-
Nie ma sprawy. - Rzekł Tommy, kierując się do salonu.
Na
kredensie leżała czarna teczka z przygotowanymi wczorajszego dnia
tekstami piosenek. Było ich więcej niż zazwyczaj. Co tydzień Joe
oddawał jeden lub dwa teksty. Było to minimum. W tym momencie w
czarnej tekturze znajdowało się ich sześć. Tommy nie wiedział,
jakim cudem w ciągu tych paru dni dopadła go taka wena. Co
dziwniejsze, treść nie wyrażała emocji negatywnych, jak to zawsze
bywało. Tym razem w jego twórczości przewijała się radość
przeplatająca się ze szczęściem. Tematem były problemy, które
rozwiązywane są wspólnie z bliską osobą. Ratliff był dumny z
siebie, ponieważ szefowa namawiała go do zmiany stylu i tematyki.
Miał nadzieję, że tym razem jego praca przyniesie lepsze efekty.
Lambert
przyglądał się Ratliff'owi oparty o ścianę. Patrzył, jak ten
przegląda przygotowane dokumenty. Blondyn nie zauważył, że ktoś
go obserwuje.
-
Mogę cię podwieźć, jeśli chcesz. - Z zamyślenia wyrwał go
spokojny głos. Spojrzał na przyjaciela z lekkim uśmiechem.
-
To na drugim końcu miasta.
-
To nic. Chcę ci się odwdzięczyć. - Podszedł do niego i oparł
się o szafkę.
-
Odwdzięczyć? To nie wchodzi w grę. - Rzekł sceptycznie i spojrzał
na Lamberta, który tkwił w niezrozumieniu. Tommy jednak nie
skończył. Położył rękę na jego ramieniu i uśmiechnął się.
- Jeśli chcesz coś dla mnie zrobić, to nie z wdzięczności.
Podwieź mnie dlatego, że mnie lubisz, a nie dla tego, że musisz
spłacić dług, okey? - Spytał i popatrzył z wyczekiwaniem.
Adam
skinął głową. Lubił momenty, kiedy Tommy pokazywał swój
nieugięty temperament. W takich chwilach na jego buzi malowała się
tylko szczerość, a pociągła twarz wyrażała powagę.
Aktor
stał jeszcze w salonie, kiedy gitarzysta poszedł założyć buty.
Podążył za nim z opóźnieniem i zaczął wykonywać tę samą
czynność. Zauważył, że w każdym kącie jest posprzątane. W
każdym pomieszczeniu meble błyszczały, a na podłodze nie było
żadnego okruszka. Adam pomyślał, że gdyby mieszkanie jego
przyjaciela odwiedziła perfekcyjna pani domu, zapewne stwierdziłaby,
że Ratliff w sprzątaniu jest lepszy od niej. Postanowił się
dłużej nad tym nie zastanawiać, gdyż muzyk stał nad nim z
wyczekiwaniem. Trzymał w ręku miał torbę od laptopa, w której
znajdowały się wszystkie potrzebne mu tego dnia rzeczy. Po chwili
wyszli, zostawiając w pomieszczeniu jasne promienie słońca.
***
-
To... Dzięki za podwiezienie i... Cześć. - Tommy miał już
wysiadać, kiedy usłyszał swoje imię.
-
Tommy, czekaj! - Zawołał, siedząc za kierownicą. Muzyk odwrócił
się, czekając, co brunet chce mu jeszcze powiedzieć.
-
Kiedy się spotkamy? - Adam poczuł, że to pytanie jest trochę nie
na miejscu. Mimo to, Tommy nie zauważył niestosownego tonu i
uśmiechnął się ciepło.
-
Zdzwonimy się, dobrze? Nie wiem, kiedy będę miał czas. Mam teraz
dużo spraw na głowie. - Skłamał. Tak nie chciał kłamać przed
swoim przyjacielem, ale wiedział, że musi. Musiał wszystko sobie
poukładać; wytłumaczyć, jakie wydarzenia sprawiły, że zachowuje
się tak dziwnie. Nie miał żadnych planów – zero wyjść z
kolegami, zero pracy. Na teksty miał dwadzieścia dni, więc mógł
teraz zwolnić swe tempo. Granie towarzyskie z koleżanką Camillą
też poszło w odstawkę – bar, w którym zarabiali marne pieniądze
w końcu zbankrutował. W jego życiu rozwiązywały się kolejne
pętle, a on czuł, że niekontrolowanie puszcza wszystkie sznurki.
Chciał je teraz na nowo zebrać i zawiązać, ale nie było to takie
łatwe. Potrzebował czasu.
-
Aha. - Lambert posmutniał. Miał nadzieję, że do wyjazdu zdąży
się z nim pożegnać.
-
Adam! - Tommy prawie krzyknął. Był parę metrów od samochodu
aktora. Tłum zgęstniał, utrudniając tym samym porozumiewanie się
na odległość. - Do czwartku zdążę się z tobą spotkać,
obiecuję. - Wyciągnął rękę w górę, pokazując palec
wskazujący oraz środkowy na znak przysięgi. Roześmiał się i
pomachał mu na pożegnanie, po czym odwrócił się w stronę gmachu
wytwórni płytowej DA Music Company. Zaczął iść w tamtą stronę,
nie czekając, aż jego przyjaciel odjedzie. Adam natomiast
odprowadzał go wzrokiem. Podziwiał smukłe ciało, idące prosto do
szklanych drzwi. Długie kosmyki blond czupryny Ratliffa rozwiały
się pod wpływem lekkiego podmuchu. Parę sekund później Tommy Joe
zniknął jakby rozpłynął się w powietrzu, a Lambert odjechał –
w końcu także on musiał pozałatwiać ostatnie sprawy przed
wyjazdem.
***
-
Witaj, Tommy. Dawno cię u nas nie było. - Rzekła siedząca za
biurkiem sekretarka. Jej pomalowane różową szminką usta wygięły
się w życzliwym uśmiechu.
-
Kochana, jestem tu co dwa tygodnie. I jak zwykle coś dla ciebie mam.
- Rzekł, pokazując czarną teczkę.
-
Też chciałabym pracować w domu. Ach, ten nienormowany czas pracy.
- Rozmarzyła się i zmieniła temat. - Ile tym razem? Dwa? A może
trzy? - Spytała zaciekawiona, przyjmując rzecz do rąk i szybko ją
otwierając.
-
Hmm... Sześć. - Odpowiedział i oparł się o blat. - Będziesz
miała co czytać w przerwach na lunch.
-
Wow... Zaszalałeś, widzę. Och, wiesz, jak je uwielbiam. Są
genialne. - Ucieszyła się , przeglądając zawartość teczki. W
nagłówkach kartek wypisane były tytuły piosenek - „Hipnoza”,
„Magnetyczny”, „Jesteś tajemnicą” i inne. Spojrzała na
kolegę z pracy i już chciała coś powiedzieć, kiedy do
zabudowanego biurka podeszła kobieta w miętowej spódnicy i
żakiecie tego samego koloru. Stukot jej obcasów roznosił się po
całym korytarzu, a okulary raz po raz spadały na nos.
-
Ratliff, dobrze się składa, że jesteś. Już zamierzałam
powiedzieć Mary, by do ciebie zadzwoniła, ale ty jak zawsze
punktualny. - Wyciągnęła przed siebie prawą rękę, na której
zapięty był srebrną bransoletą błyszczący zegarek. - Minuta
przed czasem. - Spojrzała na niego z niezadowoleniem i zmierzyła
wzrokiem. - Zapraszam do mojego gabinetu. - Rzuciła i zaczęła się
oddalać w stronę drzwi na końcu holu.
Tommy
spojrzał z niezrozumieniem na sekretarkę, a ona odpowiedziała
wzruszeniem ramion. Także nie wiedziała, o co chodzi. Tommy Joe
niepewnie ruszył w stronę gabinetu szefowej, która nigdy nie
zapraszała go do swego królestwa z ogromnym skórzanym fotelem i
widokiem na panoramę miasta. Uchylił lekko drzwi i wszedł po
cichu. Kobieta w średnim wieku stała do niego tyłem i wpatrywała
się w przezroczyste szyby. Kiedy podszedł do biurka, kazała mu
usiąść. Zrobił to natychmiastowo.
-
Dostałeś swoją szansę, Ratliff. - Powiedziała ze zniechęceniem
i podeszła do regałów po przeciwnej stronie okna. Przejechała
palcem po kolorowych segregatorach, po czym wyciągnęła jeden w
kolorze zielonym. Wydawał być bardzo ciężki. Akta w nim
zgromadzone zabierały bardzo dużo miejsca, a niektóre aż się z
niego wysypywały. Rzuciła segregator na biurko, tuż przed twarzą
chłopaka. Na twardej okładce widniał jeden wyryty grubymi
drukowanymi literami napis: MOUTHLAKE. - Słyszałam, że
byłeś na ich przesłuchaniu na gitarzystę, prawda?
-
Owszem. - Przytaknął, czekając na dalsze słowa szefowej, która
rozsiadła się w wygodnym fotelu. - O jakiej szansie pani mówi?
-
Gitarzysta chłopców z Mouthlake miał wypadek samochodowy. Doznał
poważnych obrażeń klatki piersiowej. Ma też złamaną prawą
rękę. Oznacza to, że przez długi czas nie będzie mógł wrócić
do zawodu. - Powiedziała monotonnie. Jej twarz była wyprana z
emocji jakby mówiła o zepsutej zabawce.
-
Jaki to ma związek ze mną? - Odsunął akta i oparł ręce o
biurko.
-
Mouthlake zaczął niedawno trasę po Ameryce Północnej. Nie ma
czasu na przesłuchania, a brakuje wolnych gitarzystów, którzy
umieliby bez żadnych prób zagrać z nimi koncert. Z pewnych źródeł
wiem, że śledzisz ich twórczość. Potrafisz zagrać poszczególne
utwory. Po zapoznaniu się z tymi materiałami dowiesz się o nich
wszystkiego. Nie mam wyboru, Thomas. Zostałeś mi tylko ty.
-
Co mi pani proponuje? - Rzekł coraz bardziej zaciekawiony. Z tego,
co przed chwilą usłyszał, Mouthlake poszukują gitarzysty. Tommy
wprawdzie znał wszystkie ich piosenki i nie raz ćwiczył je w domu,
lecz nie miał żadnych kwalifikacji, by zostać gitarzystą z
prawdziwego zdarzenia.
-
Oferuję ci pracę gitarzysty w tej grupie. - Powiedziała stanowczo.
- Nie ukrywam, że jesteś dla mnie dużym problemem, Ratliff. -
Podsumowała, po czym zaczęła wymieniać szczegóły problemu. -
Nie masz żadnego zaświadczenia, że posiadasz wykształcenie
muzyczne czy praktykę. Skończyłeś studia humanistyczne, ale to
nic mi nie daje oprócz tego, że możesz tu pracować jako
tekściarz. Muszę jednak zaryzykować. - Powiedziała na
zakończenie, obserwując twarz blondyna – wyrażała ona radość.
-
Zaraz, zaraz. Mam wyjechać w trasę razem z Mouthlake jako ich
gitarzysta? - Tommy dodał sobie wszystkie wypowiedzi szefowej i
podsumował to swoimi słowami. Kiedy pokiwała ze znużeniem głową,
na jego obliczu pojawiła się ekscytacja i niedowierzanie. Ja...?
To nieprawdopodobne.
-
Przyjmujesz moją jedyną w swoim rodzaju ofertę? - Spytała
poważnie i podsunęła mu kontrakt.
-
Gdzie mam podpisać? - Wziął do ręki długopis i złożył
autograf w wyznaczonych miejscach. Był podekscytowany tym, że po
raz pierwszy wystąpi z tak profesjonalnym zespołem.
-
Umowa jest na czas nieokreślony. Zapoznaj się z tymi aktami do
wyjazdu. Mouthlake mają teraz kilkudniową przerwę w koncertach. W
środę rano masz się stawić na lotnisku. - Wyciągnęła z
szuflady jeden bilet lotniczy i położyła na blacie obok akt. - Na
bilecie jest godzina odlotu. Nie spóźnij się. - Ostrzegła go,
lecz ten tylko prychnął. - No tak, panie doskonały. Ty się nigdy
nie spóźniasz. Masz szczęście, że piszesz dobre teksty, bo
inaczej wyrzuciłabym cię na zbity pysk z tej firmy. - Rzekła
ironicznie i wstała w chwili, gdy Tommy pakował do torby segregator
i kopię kontraktu. Bagaż ledwie się domykał. - Ten, hmm... Awans
nie zwalnia cię od pisania tekstów. Od teraz będziesz je przysyłał
na e-maila mojej sekretarki. - Kierował się do drzwi uważnie jej
słuchając. - Thomas – zwróciła się do niego w sposób, który
zmusił go do zmierzenia się z nią wzrokiem, – pamiętaj, że
drugiej takiej szansy nie dostaniesz już nigdy.
-
Obiecuję, że jej nie zmarnuję. I... Dziękuję, że zwróciła
pani uwagę na moje umiejętności.
-
Do widzenia. - Pożegnała się i znów zasiadła w fotelu z czarnej
skóry. Drzwi zamknęły się z trzaskiem, a kobieta wróciła do
swoich zajęć. Nie wiem, czy ten kretyn sobie poradzi. Jedno
potknięcie i już po nim. Może nie okaże się takim dupkiem, na
jakiego wygląda i jednak nie spieprzy tej szansy.
***
Będę
występował na scenie. Będę grał. Będę gitarzystą w MOUTHLAKE!
Tommy szedł przez miasto taki radosny, że
przechodnie spoglądali na niego jak na obłąkanego.
Nie mogę w to uwierzyć. Marzenia jednak się spełniają! Jestem
najszczęśliwszym człowiekiem na tej ziemi. To dziwne, że od czasu
rozstania się z Carmen wszystko zaczyna się układać. A właściwie
to od spotkania Adama wszystko się zaczęło... Myśli
przelatywały mu przez głowę z szybkością światła. Zbliżał
się do postoju taksówek, dzierżył w dłoni ciężką torbę z
dokumentami. Najpierw odzyskałem mieszkanie,
potem pożyczył mi gitarę, zyskałem prawdziwego przyjaciela,
którego nigdy nie miałem, a teraz to – kontrakt z Mouthlake.
Wsiadł do taksówki i podał kierowcy cel podróży. Po chwili
ruszyli. Położył na siedzeniu obok masywną aktówkę, a bilet
schował do wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki. Wyjął telefon,
by napisać krótką wiadomość do swego przyjaciela.
<
Musimy się spotkać. Mam czas do środy. Muszę podzielić się z
tobą świetnymi newsami :) >
Nie
musiał długo czekać na odpowiedź. Kiedy kolor sygnalizacji
świetlnej zmienił się na zielony, telefon wydał z siebie krótki
dźwięk.
<
Dlaczego do środy i co to za info? Podaj datę, godzinę i miejsce,
to przyjadę. >
Odpowiedzi
były treściwe i zwięzłe, przez co muzyk zauważył, że jego
przyjaciel nie za bardzo lubi tę formę kontaktu. Mimo to odpisał.
<
To niespodzianka, wszystkiego dowiesz się na miejscu. W restauracji
tam, gdzie ostatnio. Dzisiaj o 18:00, pasuje ci? >
Tym
razem wjechali na rondo. Powoli zbliżali się do celu podróży,
jakim był miejski bank. Po chwili zatrzymali się na poboczu jednej
z głównych ulic San Diego, a blondyn wyszedł z samochodu,
uprzednio płacąc naliczony rachunek. W tej chwili przyszedł
kolejny sms.
<
Oczywiście. Będę na pewno, nie mogę się doczekać. :P >
Nadesłana
wiadomość, a zwłaszcza ostatnie kilka słów, wywołała serdeczny
uśmiech na bladym obliczu autora tekstów. Postanowił napisać
jeszcze jedną – ostatnią – wiadomość tekstową, po czym miał
udać się do budynku banku.
<
Ja też. Do zobaczenia. >
Wiadomość
została uzupełniona emotikonką z całusem. Tommy nie wiedział, co
go podkusiło – dobry humor, czy może instynkt? Wytłumaczył
sobie, że to pierwsze. Po odebraniu wiadomości pożegnalnej z taką
samą buźką ruszył w stronę wybudowanego w klasycznym stylu
gmachu. Musiał w końcu pozałatwiać sprawy nienależące do tych
przyjemnych, a mianowicie: zapłacić wszystkie rachunki.
Hej!
OdpowiedzUsuńTwój blog jest poprostu super.Pierwszy raz piszę komentarz dlatego że pomyślałam że zrobi ci się milej że masz więcej czytelników :)
W sumie to nie wiem co powiedzieć napewno to że twoje opowiadanie strasznie mnie wciągnęło i zainspirowało do stworzenia własnego bloga *Kolory tęczy*
Naprawdę jestem ciekawa jak się dalej wszystko potoczy. Jak Tommy zareaguje na wiadomość o tym że Adam jest gejem?
Dobra no to ja się biorę do planowania 1 części mojego opowiadania. A tobie życzę dużo weny i czasu. *CAŁUSKI* :***
Gratuluję takiej ilości wyświetleń, to całkiem dobry wynik jeśli to dopiero dziesiąty rozdział ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem od czego zacząć komentować... Fajnie, że Tommy dostał tą propozycję zagrania z zespołem. Chociaż Adam też wyjeżdża i potem się wszystko zrobi takie skomplikowane ;( Ale przynajmniej nie jest nudno :) Jestem ciekawa co Adam pomyślał widząc tą emotkę, chociaż to mógł być tylko taki przyjacielski gest.
No, to tyle, bo muszę się pakować, więc przepraszam jak jest napisane trochę chaotycznie. Życzę ci dużo weny i czasu ;)
To krasnoludki czytają, stąd brak komentarzy xD Żartuję oczywiście i gratuluję również ilości wejść, bo opowiadanie z każdym rozdziałem jest coraz ciekawsze :)
OdpowiedzUsuńTommy ma okropną szefową! Ale on jej jeszcze pokaże na co go stać, jestem tego pewna. I powoli zadurza się w Adamie, ciekawi mnie jak szybko uświadomi sobie swoje uczucia względem niego i czy im się łatwo podda, czy będzie walczył? Do tego jak zareaguje na wieść, że jego nowy przyjaciel jest gejem? chodzi mi po głowie myśl, że może odebrać to jako podstęp Adama na zbliżenie się do niego..
Nie nudzę już i życzę weny ;)