Przyszedł czas na kolor niebieski! Odpowiem tylko komentarze i nie nudzę już, bo chyba odcinki są
ciekawsze niż wstępy, których nie chce się nikomu czytać :).
HappyBird
– to dla mnie wiele znaczy, że mój blog cię zainspirował. Ze
mną też tak się stało jak z tobą – mnie zainspirował Piaskowy
Gołąb (nawet napisałam kilkanaście rozdziałów innego
zakończenia Piaskowego, ale jest to już w archiwum). Mam nadzieję
że podasz mi linka do twojej opowieści i będziesz komentować
częściej :)
Little
Vampire – Dzięki za gratulacje, niestety nie
mam sobie mojego wyniku z niczym porównywać, jeśli piszesz że to
całkiem dobry wynik, to mam się z czego cieszyć.
Zapraszam
do lektury.
Pożegnanie
-
… a potem podsunęła mi pod nos kontrakt na czas nieokreślony. -
Tommy opowiadał historię swego dzisiejszego dnia z wielkim
przejęciem. Siedząc przy stoliku popijał herbatę owocową i bawił
się łyżeczką. Słuchacz wpatrywał się w niego ze skupieniem,
jego twarz była pogodna. Swojego napoju jeszcze nawet nie tknął.
Postanowił wysłuchać Tommy'ego do końca – jak prawdziwy
przyjaciel. Dopiero w czasie pauzy między kolejną częścią
monologu spróbował gorącego latte – było wyborne jak wszystko,
czego do tej pory smakował w tym zakątku.
-
Widzę, że po serii niepowodzeń w końcu szczęście do ciebie
wróciło.
-
Też to zauważyłem. Właściwie jakby się nad tym dłużej
zastanawiać, to zaczęło się to wszystko od ciebie. - Powiedział
z uśmiechem. - Jakimś cudem sprawiłeś, że puzzle mojego życia
znów zaczęły układać się w jedną całość.
-
Ładnie powiedziane. - Spojrzał na niego zza filiżanki. - Tommy,
wbrew twoim przemyśleniom to nie ja zasługuję na nagrodę. Tak
naprawdę wszystko zawdzięczasz sobie. To twój talent i charyzmę
zauważono. Powinieneś być z siebie dumny tak jak ja jestem. -
Rzekł szczerze, mrużąc oczy przed popołudniowym słońcem.
-
Na razie jestem tak podekscytowany, że wszystkie twoje słowa
docierają do mnie z lekkim opóźnieniem, ale... Czekaj,
powiedziałeś... - Tommy z powodu ciągłej euforii paplał bez
sensu. Dopiero teraz zrozumiał, co Adam do niego powiedział. -
Jesteś ze mnie dumny? - Jego twarz zmieniła się na zamyśloną.
Oblicze wyrażało teraz zaciekawienie i powagę.
-
A co w tym takiego dziwnego? Dlaczego nie miałbym się cieszyć z
twoich sukcesów? Jesteśmy przyjaciółmi, pamiętasz? - Rzekł z
udawanym gniewem.
-
Oczywiście. Wiesz, może dlatego się tak zdziwiłem, bo nikt mi
wcześniej tego nie powiedział...? - Na twarz Ratliffa wkradł się
mały grymas. Przeszłość znów do niego wrócił, ale nie w tak
dużej ilości, jak poprzednio. Zaczęła rozcinać zabliźnione rany
bardzo powoli. Zignorował to. Teraz miał przyjaciela i miał z kim
dzielić radość, której nie nauczył się odczuwać w
dzieciństwie.
-
Jak to? Rodzice nie mówili ci tego, kiedy dobrze coś zrobiłeś lub
odniosłeś jakiś sukces w szkole? - Adam mocno się zdziwił.
Pomyślał, że muzyk sobie z niego żartuje, lecz kiedy ten
posmutniał, Lambert poczuł się zawstydzony.
-
Nie chcę o nich mówić. Jeśli możesz, nie wspominaj mi o moich
rodzicach, proszę? - Cały czas wpatrywał się w do połowy
opróżnioną filiżankę. Przy ostatnim słowie spojrzał głęboko
w oczy bruneta.
Adam
odczuł przeszywające zimno z powodu spojrzenia do tego stopnia, że
na jego rękach wystąpiła gęsia skórka. Nie chciał go smucić, w
ogóle nie chciał, żeby uśmiech kiedykolwiek znikał z jego
twarzy. Nie patrz na mnie takim wzrokiem, proszę. Mógłbyś się
teraz uśmiechać, ale znowu musiałem wszystko spieprzyć.
Pragnął go teraz przytulić. Zrobić wszystko, żeby blondynowi
wróciła ta iskierka, co przed chwilą, by w jego oczach ponownie
zagościł ten tajemniczy błysk. Kiedy on jest smutny, mi chce
się płakać. Dlaczego...?
-
Tommy, przepraszam. Nie rozumiem, dlaczego unikasz tego tematu, ale
widzę, że masz jakiś ważny powód. - Spróbował coś zrobić.
Wyciągnął rękę w geście przeprosin. Wziął jego dłoń w obie
ręce. Poczuł, że Tommy chce się wycofać, ale mocno ją ścisnął.
- Nie będę więcej go poruszał, obiecuję. Wiem, że jak będziesz
na siłach, na pewno powiesz mi, o co w tym wszystkim chodzi. -
Zwolnił uścisk, a gitarzysta spojrzał na swoją dłoń.
Był
zdezorientowany. Dlaczego wciąż tak mocno reaguję? Powiedzieli, że
ślady się zatrą, a tymczasem ciągle o tym pamiętam jakby to było
wczoraj. Poczuł się zagubiony. Na twarz wstąpił mu nieśmiały
uśmiech. Jest ze mnie dumny. Nieświadomie zaczął bawić
się palcami przyjaciela. Gładki dotyk opuszków Tommy'ego
spowodował miłe mrowienie na dłoni Lamberta. Obu mężczyznom
humor znów się poprawił.
-
Może to głupio zabrzmi, ale to nasze ostatnie spotkanie. Jutro
wyjeżdżam. Dawno nie podróżowałem, nigdy nie byłem w Los
Angeles. Myślisz, że tam jest fajnie? - Spytał beztrosko. Obie
filiżanki zostały już dawno opróżnione. Restauracja powoli się
wyludniała – zostali tylko oni i kilka osób po przeciwnej stronie
sali.
-
Na pewno, zwłaszcza Hollywood. Słyszałem, że jest tam jak w
raju... Jeśli się ma milion na koncie i drugie tyle w kieszeni. -
Rzekł Adam i zaśmiał się, a wraz z nim Tommy.
-
To dziwne, że wyjeżdżamy oboje i to w dodatku do tego samego
miejsca, a jednak... - Zająknął się. Nie wiedział, jak ma
dokończyć.
-
Nie będziemy mieli czasu się spotkać, porozmawiać twarzą w
twarz. - Brunet dokończył za blondyna, - Tak, to naprawdę dziwne.
-
Ale nie zerwiesz ze mną kontaktu? Będziesz dzwonił i mówił, co u
ciebie słychać. - Rozkazał niski mężczyzna, grożąc palcem.
Odrzucił głowę do tyłu, by kosmyki nie spadały na jego twarz.
Nic to jednak nie dało – niesforne włosy nie były dobrze ułożone
i ciągle zsuwały się ze skroni, czyniąc Ratliffa jeszcze bardziej
uroczym.
-
Będę pisał, dzwonił. Możemy porozmawiać na skype'ie – wtedy
mnie zobaczysz.
-
Ale nie powiesz mi, po co tam jedziesz? - Zaczepił go blondyn.
-
Nie. - Odrzekł stanowczo i odwrócił wzrok.
-
Naprawdę nic? - Upewnił się blondyn. Jego grzeczny ton zmienił
pytanie w prośbę.
-
No dobra. - Lambert w końcu uległ. Co nieco chyba mogę mu
powiedzieć... Tylko żeby się nie domyślił.- Jadę konkretnie
do Hollywood. To jest coś w rodzaju szkoły. Będę brał lekcje
śpiewu i dykcji i wszystkiego, co związane ze śpiewem i
występowaniem na scenie. To wszystko, co ci mogę powiedzieć.
-
I co potem? Jak się już tego wszystkiego nauczysz, to dostaniesz
jakąś nagrodę?
-
Jak będę dobry. - Rzekł tajemniczo. Chciał już skończyć ten
temat. - Tommy, nie męcz mnie już, co? Proszę... - Rzekł
spokojnie i spojrzał na Ratliffa ponownie – jego oczy wyrażały
ciekawość, a rozchylone usta gotowe do zadania następnego pytania.
-
No, dobra. Ale przyznaję, że to mnie ciekawi i ci nie odpuszczę. -
Odpowiedział gitarzysta i włożył ręce za głowę. - W takim
razie może opowiesz mi coś o sobie. - Powiedział spontanicznie i
rozejrzał się po sali. Na ścianie wisiał mały zegarek z kukułką.
Dochodziła godzina ósma wieczór. Nie do uwierzenia, że
siedzimy tu już dobre dwie godziny. Nie zdążył rozwinąć
myśli, gdyż podeszła do nich blond-włosa kelnerka – na sali byli
tylko oni.
-
Przepraszam panów, ale za dziesięć minut zamykamy. Czy może życzą
sobie panowie coś jeszcze? - Powiedziała akcentując niemal każde
słowo po francusku.
-
Tak, poprosimy rachunek. - Rzekł Adam, a kiedy Tommy zaczął szukać
po kieszeniach drobnych, ten wstrzymał go gestem. - Tommy, dzisiaj
ja zapłacę. Moja kolej, nie pamiętasz? - Rzekł, po czym położył
na stół dziesięciodolarówkę. - Reszty nie trzeba. - Dodał
jeszcze, po czym wstali z krzeseł. Kelnerka odeszła zdziwiona
napiwkiem, a oni opuścili lokal, kierując się w stronę nieznanej,
wąskiej ulicy. Postanowili kontynuować rozpoczęty przez blondyna
temat.
***
Po
pieszej wędrówce wszystkimi możliwymi skrótami w końcu dotarli
na miejsce. W czasie spaceru rozmowa zboczyła na temat rodziny Adama
zarówno tej bliższej, jak i dalszej. Aktor ze szczegółami
opowiadał najśmieszniejsze wydarzenia z dziejów rodziny Lambertów,
a Tommy w międzyczasie upierał się, że odprowadzi go pod same
drzwi jego domu. Nie przeszkadzało mu, że było już ciemno. Ani
to, że mieszkanie jego przyjaciela znajduje się bardzo daleko od
jego własnego. Chciał po prostu spędzić z nim jak najwięcej
czasu. A co, jeśli go więcej nie zobaczę? Jeśli nie zadzwoni,
nie odbierze telefonu? Jeśli go stracę? Takie myśli krążyły
w jego głowie, kiedy zbliżali się do celu.
Wreszcie
doszli. Para mężczyzn stanęła przed dużą bramą. Zza kutego
płotu można było dostrzec duży biały dom z zadbanym ogrodem i
dwoma garażami. Przed jednym z nich stało zaparkowane Maserati
Adama. Popatrzeli na budynek, a potem na siebie. Lambert zarumienił
się, a zawstydzony Ratliff czekał na jego ruch. Trwali chwilę w
niezręcznym milczeniu. Brunet postanowił przerwać ciszę.
-
Może wejdziesz do mnie? - Spytał niepewnie i włożył dłonie w
tylne kieszenie spodni.
-
Nie, muszę już iść. Późno się zrobiło, nawet tego nie
zauważyłem. - Rzekł z udawaną obojętnością. Choć czuł, że
musi już iść, postać Adama sprawiła, że zastygł w jednym
miejscu jak magma wypływająca z krateru wulkanu.
-
A może odwieźć cię? - Znów zaproponował, jednak to pytanie
wydawało mu się głupie.
-
Wykluczone. To ja cię dzisiaj odprowadzam. Przejdę się jeszcze
trochę, a potem zadzwonię po taksówkę. - Uśmiechnął się
ciepło i przybliżył o krok do Lamberta.
Adam
pokonał tę samą odległość w jego stronę. Nie myślał nad tym,
co robi. Nie chciał teraz myśleć. Ich twarze dzieliło zaledwie
parę centymetrów, lecz oni ciągle wpatrywali się w swoje oczy.
Dłonie Lamberta powędrowały na jego biodra, a potem oplotły
talię. Po chwili Tommy zrobił to samo i oparł podbródek o ramię
przyjaciela. Poczuł się bezpiecznie. Chciał, żeby ten uścisk
nigdy nie został zakończony.
-
Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Tommy. - Wyszeptał Adam.
Powieki ukrywały błyszczące oczy. Choć ogarniał go sen, nie
chciał jeszcze odchodzić.
-
Wiem o tym. Chciałbym zostać nim na zawsze. - Szepnął w
odpowiedzi i mocniej wtulił się w jego szyję.
-
I ja także. - Brunet odkleił się od niego i spojrzał na smutną
twarz. Było mu żal, że muszą się już pożegnać. - Zadzwonisz
do mnie, jak dotrzesz na miejsce? - Spytał z troską i ponownie
oparł ręce na wąskich biodrach muzyka.
-
Napiszę smsa. - Puścił mu perskie oko, a ten rozczochrał blond
fryzurę gitarzysty. - A ty dasz mi znać, jak ty dojedziesz.
-
Dobrze. - Zgodził się.
Ratliff
odsunął się na krok. Po wykonaniu półobrotu zaczął się
oddalać. Adam chciał go zatrzymać, ale nie mógł. Głos utknął
w jego gardle jakby zawiązało się na supeł. Musiał jednak się
odezwać. Musiał coś zrobić.
-
Tommy, zaczekaj! - Zaczął biec, kiedy gitarzysta energicznie się
odwrócił. Pytający wzrok wyrażał zainteresowanie, a kiedy
przyjaciel jeszcze raz mocno go przytulił, na bladym obliczu
pojawiła się radość i szczęście.
-
Uważaj na siebie. Powodzenia. - Szepnął do jego ucha, obejmując
go. Cholera, nie chcę, żebyś wyjeżdżał. Nie teraz.
-
Dzięki. - Tommy uśmiechnął się i odsunął. Liczył na to, że
Lambert jeszcze wróci i nie zawiódł się. Byli prawdziwymi
przyjaciółmi. Zaczął iść tyłem, widząc zadowoloną minę
bliskiej osoby. - Do zobaczenia, Adam. - Pomachał i pokazał rząd
białych zębów, które w świetle latarni niemal się błyszczały.
-
Do zobaczenia, Tommy. - Lambert się zaśmiał. Włożył dłonie w
kieszenie spodni, kiedy Ratliff odwrócił się i zaczął iść
chodnikiem. Aktor odprowadzał go wzrokiem, nim blondyn nie zniknął
za rogiem ulicy. Wpatrywał się jeszcze chwilę w pustą przestrzeń,
po czym otworzył furtkę i skierował się do drzwi domu.
Zamyślony
stawiał kolejne kroki. Czuł się dziwnie. Z jednej strony był
smutny, że Tommy wyjeżdża. Z drugiej natomiast przepełniała go
radość z powodu takiego pożegnania. Przypomniał sobie moment,
kiedy trzymał go w ramionach – szczupłe, delikatne ciało tuliło
się do niego jakby zaraz miało runąć w przepaść. Jakby tylko w
jego ramionach czuło się bezpiecznie. Chciałbym cofnąć czas i
jeszcze raz przeżyć te kilka dni, kiedy był ze mną. Nacisnął
z trudem klamkę, lecz nie mógł otworzyć drzwi. Co jest, do
cho... Od wewnętrznej strony odskoczyły dwie osoby. ...lery!
Przed sobą zobaczył swoją matkę i Neila, który z głupawym
uśmieszkiem wpatrywał się w brata.
-
To twój nowy chłopak? - Leila nie wytrzymała milczenia i zaczęła
radośnie przyglądać się synowi.
-
C-co? Kto? - Lambert był zdezorientowany. Kurwa! Nie można się już
pożegnać w spokoju, czy jak?! Minął domowników i skierował się
do salonu. Matka i brat powlekli się za nim. Kiedy usiadł na środku
kanapy i zaczął przerzucać kanały, stanęli przed nim,
zasłaniając telewizor. Leila podparła się pod boki, a kiedy Neil
to zobaczył, wykonał tę samą czynność i spojrzał na brata.
-
Ten mężczyzna, z którym obściskiwałeś się na chodniku. To twój
chłopak? - Pani Lambert ponowiła pytanie. Patrzyła wyczekująco,
na jej obliczu malowała się radość.
-
Ugh... - Adam westchnął i przewrócił oczami. Był zdenerwowany i
zmęczony ciągłym podglądaniem. Zero prywatności nawet poza
domem.
-
Nie chłopak, ale przyjaciel. I nie obściskiwałem się z nim, tylko
żegnałem, bo jutro wyjeżdża. I co was to w ogóle obchodzi? -
Wytłumaczył się z widocznym buntem w oczach i przetarł czoło
wierzchem dłoni.
Leila
wyglądała na zawiedzioną. Spojrzała na młodszego potomka i
rozkazała mu iść do swojego pokoju.
-
Mamo, mam już dwadzieścia cztery lata! - Rzekł z oburzeniem i
tupnął nogą jak małe dziecko.
-
Najwyższy czas, żebyś też znalazł już dziewczynę i przestał
się bawić w detektywa. - Powiedziała surowym tonem. - No już! -
Popędziła go i usiadła obok Adama, kiedy Neil opuścił
pomieszczenie. Kobieta wzięła pilota od mężczyzny i wyłączyła
telewizor. Syn popatrzył na nią ze smutkiem w oczach.
-
Opowiesz mi o nim? - Spytała z troską, a brunet spuścił głowę i
wpatrzył się w swoje ręce.
-
Poznaliśmy się tydzień temu. W parku.
-
Jak to się stało? - Spytała. Słuchała ze zrozumieniem w oczach.
-
Wracałem z castingu i postanowiłem wstąpić do parku. Usiadłem
obok niego na ławce. - Zaczął zdrapywać z paznokci czarny lakier,
zagłębiając się w opowieść. Zawsze tak robił podczas rozmowy z
matką, którą traktował jak przyjaciółkę. Wyobraźnia podsunęła
mu obrazy tamtego dnia – zapłakana twarz skierowana w jego stronę,
czekoladowe oczy z niezrozumieniem wpatrujące się w jego.
-
On... Płakał. I...
-
Nie mogłeś go zostawić samego. - Leila uśmiechnęła się. Adam
podniósł nieprzytomny wzrok na matkę. Skąd ona... - Nie
patrz tak na mnie, Adasiu. Przecież tak cię wychowałam. - Tymi
słowami wywołała u niego nieśmiały uśmiech.
-
Jest gitarzystą, właśnie podpisał pierwszy poważny kontakt z
zespołem, którego gitarzysta miał wypadek samochodowy.
Potrzebowali kogoś od zaraz i dlatego wyjeżdża. A oprócz tego
jest znakomitym tekściarzem.
Mówił
jak zaklęty. Na jego obliczu ciągle malował się szeroki uśmiech.
Opowiedział o blondynie prawie wszystko, co wiedział. Opisał go
Leili ze szczegółami. Matka Adama słuchała z uśmiechem na
twarzy. Im bardziej chwalił muzyka, tym bardziej jej brwi się
unosiły. Kiedy opowiedział jej już wszystko, wiedziała już, co
dzieje się w sercu syna.
-
Adasiu. - Przerwała mu, kiedy zaczynał opowiadać o ich przygodach
podczas spaceru do domu.
-
Tak, mamo?
-
Ty go kochasz, prawda? - Oparła rękę na jego ramieniu.
-
C-co? Nie! On jest tylko moim przyjacielem. Najlepszym. I jest
hetero. Nie ma mowy. Nie mógłbym mu tego zrobić. - Rzucił i po chwili dokończył już spokojnym tonem. - Nie wie, że jestem inny. I nie chcę, żeby
wiedział.
Jak
mogła tak pomyśleć? Nie mógłbym... Jest pociągający, owszem.
Nie mogę zaprzeczyć, że mi się podoba, ale on jest
heteroseksualny. Nie mogę się w nim zakochać, bo wtedy straciłbym
jego przyjaźń. Po prostu nie! Z twarzy Lamberta radość
odpłynęła. Znikła jak bańka mydlana. Wstał i podszedł do okna.
Za szybą zapadał zmrok. Odwrócił się i oparł o parapet, na
którym stały trzy doniczki z kwiatami. Spojrzał na kobietę ze
złością.
-
Nie rozumiem, jak mogłeś tak pomyśleć. - Rzekł bez
zastanowienia. Spojrzał na swój zegarek – z godziny ósmej
zrobiła się dziesiąta, jednak – jak na Californię przystało –
dzień był jak zwykle bardzo długi i dopiero robiło się ciemno.
-
Przepraszam, kochanie. Chyba zbyt wiele sobie dopowiedziałam. -
Wstała i podeszła do niego. - Przykro mi, że wyjeżdża. Widzę,
że zdążyłeś się do niego przywiązać.
-
Tak, jest niezwykłą osobą.
-
Chciałabym się o tym osobiście przekonać. - Powiedziała łagodnie
i ziewnęła przeciągle.
-
Może kiedyś. - Odpowiedział z cwanym uśmieszkiem i skrzyżował
ręce na torsie.
-
Kochany, oby to było wcześniej niż później. - Znów ziewnęła i
odsunęła się od pierworodnego na parę kroków. - Idę spać. I
tobie też radzę. Jutro przed tobą ciężki dzień. - Wskazała na
niego palcem i wyszła z pomieszczenia.
-
Za chwilę pójdę. - Powiedział jakby do siebie i usiadł na
kanapie. W salonie już nikogo nie było. Oparł się o sofę i
wlepił wzrok w wyłączony telewizor. Przed jego oczami znów
pojawiła się postać Ratliffa uśmiechającego się do niego i
trzymającego jego gitarę. Tylko przyjaciel, którego, nie
wiadomo, kiedy zobaczę ponownie.
Oh ja cię tak strasznie przepraszam że nie komentuję na bierząco ;-; Naprawdę.
OdpowiedzUsuńJestemy już przy 11 a oni wyjeżdżają ... a to samo miejsce !
Mam wrażenie, że wiem po co ci były informacje o całowniu Cheeksa (Grupa na fb :3)
Napradę świetnie piszesz ! <3 bardzo mi się podoba.
Te przytulasy pod domem.. oh, a potem pytanie mamy Adama, bjutiful :D
Jeszcze raz bardzo przepraszam i obicuję poprawę C: XD Pozdrawiam i czekam <3
Będę szczera odcinek podoba mi się jak zwykle. Ty się mnie pytasz jak ja to robię, że piszę takie krótkie to jak ty to robisz, że piszesz takie długie co?
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten odcinek od 14:00. Czyli od momentu kiedy dowiedziałam się, że dzisiaj jest piątek xD
Mam nadzieje, że spotkają się w Hollywood. Nie umiem się rozpisywać. Życzę weny i czasu!
hah o 18 weszlam :/ opowiadania nie ma ... weszlam 18:10 opowiadanie jest XD
OdpowiedzUsuńfajny , fajny odcinek tylko szkoda ze obaj wyjezdzaja i nie beda sie widzieli :/ no i troche rzeczywiscie matka adama sie wtranca ogolnie fany spokojny odcinek XD
rzycze weny i jakis fajnych akcji prosze ;-)
Nie przesadzaj, ja zawsze czytam wstęp :) Ale pewnie jestem jedyna...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że akcja rozwija się tak szybko. Jestem ciekawa co zrobi Tommy, kiedy dowie się, że Adam jest w Idolu :)
To podglądanie przez okno, "To twój chłopak?" i "Nie, co cię to obchodzi" tak bardzo przypomina mi mój dom xd
Życzę ci duuuużo weny i czasu do napisania następnego tak dobrego rozdziału :)
Ja również zawsze lubię czytać wstęp :)Odcinek jak zawsze bardzo mi się podobał masz talent ;) Ta scena pożegnalna ohh so sweet :D Już nie mogę się doczekać kolejnego odcinka !!! Życzę weny
OdpowiedzUsuńKomentuję z opóźnieniem ale cóż niestety zapomniałam loginu do poprzedniego konta więc założyłam drugie identyczne :)
OdpowiedzUsuńNormalnie nie mogę się doczekać kolejnej rozmowy Tommiego i Adama :D
Kurdę a to jak Neil i mama Adama go dopadli i zaczęli go się o wszystko wypytywać xD
Z niecierpliwością czekam na kolejną część opowiadania i proszę mój blog : http://jumiistars.blogspot.com/
P.S. Życzę dużooooooooo weny i czasu oraz pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń