piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 12 - Szkoła marzeń

Do rzeczy. Tytuł rozdziału to także tytuł mojej ulubionej piosenki. Jeśli chcecie posłuchać zespołu Pectus, to klikajcie w ten LINK . Cieszcie się odcinkiem póki możecie, bo szykuję się do przerwy. Postanowiłam być pisarką sezonową i publikować kolejne rozdziały tylko w wakacje. Moja decyzja wzięła się stąd, że od września zaczyna się szkoła i nie chcę was zawieść. Szkoła wiąże się z brakiem czasu i czasami kompletnym brakiem weny. Dobra wiadomość jest taka, że was nie opuszczam – jeśli znajdę czas, będę zapisywać pomysły w swoim zeszyciku oraz obiecuję czytać i komentować wasze posty na blogach.

HappyBird – mam nadzieję, że przeczytałaś mój komentarz od twoim blogiem i wzięłaś to sobie do serca (treść tylko dla wtajemniczonych) :)

Odcinek jest chyba bardziej nudny niż poprzednie, ponieważ cholernie trudno było mi go napisać. Sprawy Idola są dla mnie ogólne trudne do ujęcia, gdyż mam mało informacji na ten temat, a także w czasie 8. edycji tego programu nie byłam jeszcze Glambertem :\. Wybaczcie błędy i do następnego piątku.


Szkoła marzeń

Od wyjazdu Tommy'ego minął zaledwie jeden dzień. Mimo to Adam już zdążył zatęsknić za jego niskim głosem i łagodnym uśmiechem. Brakowało mu rozmów zarówno o codzienności, jak i o poważnych sprawach.

Przejechał właśnie granicę miasta, które zapraszało do odwiedzin potężnym znakiem przydrożnym z napisem „Welcome to Los Angeles”. Palce zaciśnięte na kierownicy strasznie mu się pociły – duży czarny mercedes ojca, który przyciągał do siebie poranne promienie słońca, nie był dobrym pomysłem. Jednak musiał w czymś przewieźć bagaże, a jego Maserati, po pierwsze – było za małe na pomieszczenie w sobie kilku walizek, po drugie – zbyt niewygodne na długą podróż. Szukając lokalizacji rezydencji, do której jechał, myślał o niewysokim przyjacielu, który znajdował się w tym ogromnym obszarze od wczoraj. Skręcając w coraz to inne szerokie ulice, odkrywał nowe zakątki słynnej dzielnicy. Wszędzie pełno było modnie ubranych ludzi, którzy niemal wylewali się z chodników. Stanął na kolejnym skrzyżowaniu, by poczekać na zielone światło. Nawigacja pokazała mu, że jest już prawie na miejscu, trzeba tylko jechać prosto, a potem skręcić w lewo. Kilka sekund później wjeżdżał już w ulicę pełną zieleni. Dotarł do właściwego numeru posesji i wjechał na kawałek szarego bruku przed bramą. Opuścił szybę, by mógł usłyszeć głos z małego domofonu.

- Proszę podać imię i nazwisko. - Przemówiła kobiecym głosem metalowa skrzynka.

- Adam Lambert. - Powiedział wyraźnie i po chwili wielkie zdobione wrota zaczęły się otwierać.

- Proszę zaparkować przed rezydencją. Odpowiedni ludzie zaprowadzą pana samochód na parking. Życzę miłego pobytu. - Odezwał się głos, a Adam podziękował. Brunet usłyszał pisk oznaczający zakończenie konwersacji. Zdumiony profesjonalnym powitaniem wjechał na teren posesji – była ogromna. Minął wysoki płot i wjechał na wąską ścieżkę. Po spojrzeniu w prawo w oczy rzuciły mu się świeżo posadzone drzewka, które rozciągały się na kilkanaście metrów. Przejeżdżając dalej zauważył bogaty ogród. Widać tu było pracę co najmniej kilkunastu ogrodników. Po lewej stronie natomiast rosły dorodne kasztany i dęby oraz gdzieniegdzie sekwoje. Wjechał na okrągły podjazd i zaparkował tuż przed schodami ogromnej rezydencji. Wyszedł z auta z otwartymi ustami. Jestem w raju. Ogarnął wzrokiem piękny gmach. Obok znajdowały się budynki gospodarcze. Wykonał powolny obrót o 360 stopni i wyłapywał wszystkie szczegóły. Jeśli przednia część zapiera dech w piersiach, to nawet nie chcę myśleć, co znajduje się na tyłach. Uśmiechnął się i spostrzegł, że po schodach zmierza do niego trzech mężczyzn – jeden w garniturze i białej koszuli, pozostali mieli na sobie bordowe mundurki.

- Witam w rezydencji programu „American Idol”, Adamie. - Mężczyzna w garniturze podszedł do niego z rozłożonymi rękami i uścisnął jego dłoń. - Nazywam się Michael Pill, a cały ten teren należy do mnie, ale to tylko mały szczegół. Zapraszam. - Gestem wskazał, by gość poszedł za nim. - Rick i Marvin zajmą się twoim samochodem i bagażami. Ja natomiast pokażę ci domostwo i wytłumaczę kilka innych rzeczy. - Skinął z uśmiechem głową na Lamberta, a potem spojrzał na współpracowników, którzy wypakowywali walizki.

- Gdzie idziemy? - Spytał niepewnie Lambert, kiedy nastąpiła krótka cisza.

- Wchodzimy do środka. Atrakcje na zewnątrz zdążysz zobaczyć w czasie przerw. - Rzekł skupiony i skierował się w górę schodów, by otworzyć rzeźbione drzwi.

- Hmm... Przerw? - Uczestnik „Idola” ciągle nie był pewien, o czym obcy mężczyzn mówi. Tymczasem niebieskooki szatyn roześmiał się i otworzył wejście, zachęcając gościa do wykonania ruchu.

- Może zaczniemy od początku? - Zapytał retorycznie i machnął na bruneta, by się pospieszył. Było wiele do obgadania.

Adam zgodził się na długi spacer. Zwiedzali ogromny dom kolejno zahaczając o wszystkie pomieszczenia. Mała sala wykładowa, aula, miniscena z zamontowanym sprzętem muzycznym, pomieszczenia z fortepianem, gdzie uczestnicy mieli uczyć się śpiewu – to tylko niektóre z profesjonalnych pokoi rezydencji. Oprócz nich na parterowym piętrze znajdowały się też jadalnia wraz z kuchnią, łazienki i schowek na miotły oraz spiżarnia. W każdym niemal pokoju właściciel rezydencji pokazywał Adamowi wszystkie szczegóły i opowiadał, jaką pracę będzie w danym miejscu wykonywał. Było tego strasznie dużo – nauka śpiewu, dykcji, próby wykonań scenicznych, oswojenie z muzyką i sceną. Jednak dla Adama było to spełnienie marzeń. Ta szkoła była jego szkołą marzeń. Nie mógł się doczekać pierwszych prób. Chciał już teraz przećwiczyć piosenkę, którą miał wybrać, by potem zaśpiewać podczas pierwszego odcinka. Wspinali się na drugie piętro, pan Pill oznajmił, że na tym poziomie znajdują się sypialnie dwuosobowe wraz z łazienkami dla uczestników telewizyjnego show, a jego pokój jest na końcu korytarza. Kiedy szli wąskim przejściem pełnym obrazów na ścianach, Pill zwolnił kroku, by w końcu się zatrzymać przed jednymi z drzwi. Wisiały na nich dwie złote tabliczki. „Adam Lambert” i „Kris Allen” - takie nazwiska były na nich wypisane. Nad tabliczkami wisiał też numer – 4.

- Tutaj cię zostawiam. Bagaże są już w środku. - Rzekł szybko. - Jeśli będziesz czegoś potrzebował, znajdziesz mnie na dole. Możesz także poprosić o pomoc personel. - Uśmiechnął się na pożegnania i oddalił się.

Adam stał w zamyśleniu. Zrozumiał wszystko, co mu przekazał mężczyzna, ale wieść, że będzie musiał dzielić pokój z kimś, z kim będzie rywalizować, napawała go obawą. Postanowił się tym teraz nie martwić i otworzył cicho drzwi. Przeszedł przez mały przedpokój i skierował się do sypialni. Przy łóżku, które stało pod oknem, pochylał się drobny mężczyzna ubrany w białą koszulkę i ciemne jeansy. Stał do niego tyłem i wyciągał ubrania z walizki. Hmm... Ładny tyłek. Po minucie wpatrywania się w lokatora postanowił się przywitać.

- Cześć. - Rzucił, co spowodowało, że chłopak podskoczył. Ups, chyba się wystraszył. Obserwował, jak szatyn szybko się odwraca, a na jego obliczu pojawia się uśmiech.

- Cześć, trochę mnie wystraszyłeś. - Odpowiedział przyjaznym tonem. Jego głos był wysoki, a barwa melodyjna. Uścisnęli sobie dłonie. - Jestem...

- Kris Allen. - Ukazał białe zęby i puścił rękę nowego kolegi. - Przeczytałem na tabliczce.

- Oczywiście, a ty to Adam Lambert, tak? - Zagadnął życzliwie.

- Dokładnie. Dawno przyjechałeś? - Odbił pałeczkę Lambert. Czuł, że się zaprzyjaźnią. Lokator był pozytywnie nastawiony i ciągle się uśmiechał. Powrócił do wykonywania swoich czynności, lecz tym razem odwrócony do niego przodem.

- Około dziewiątej. Pan Pill oprowadził mnie po domu. Jest bardzo luksusowo, nie? - Rzekł z zachwytem.

- Tak. Bogato i profesjonalnie. - Potwierdził swoimi słowami i zaczął rozglądać się po pokoju. Był ciekaw tego miejsca. Zaczął zaglądać we wszystkie zakamarki zaczynając od widoku z okna – przedstawiał rozległy park w oddali oraz piękny owalny basen umiejscowiony kilka metrów od budynku. Niczego tam nie brakowało: leżaki, parasole, jacuzzi czy podest do skakania na główkę były najbardziej zauważalnymi atrakcjami. Raj. My tu będziemy się przygotowywać do programu czy spędzać wakacje? Odchrząknął i przeprowadził dalszą inspekcję. Wrócił do salonu, a następnie sprawdził łazienkę. Wszystko było luksusowo urządzone. Nie mógł się doczekać, żeby odkryć pozostałe atrakcje tego miejsca. Niestety nie miał na to czasu. Jutro o ósmej rano mieli się dowiedzieć, od jakich ćwiczeń zaczną.

- Poznałeś już pozostałych uczestników? - Zagadnął głośno Kris, wchodząc do łazienki. Adam przyglądał się sobie w lustrze, kiedy ten kładł kubek z przyborami toaletowymi na pustej półce.

- Pozostałych? - Odwrócił się w jego stronę zaciekawiony pytaniem.

- No, chyba nie myślisz, że jest nas tylko dwoje. Ze wszystkich trzydziestu sześciu osób brakuje jeszcze dwóch.

- Skąd to wiesz? - Spytał brunet. Dziwił się, skąd szatyn mógł wziąć tę informację.

- Wypytałem trochę personel. Przeszedłem się po pokojach. Obok nas mieszkają Allison i Alexis. Musisz poznać wszystkich, zachwycisz się Allison. Ma dopiero szesnaście lat i jest naprawdę urocza.

- Szesnaście? Nie jest za młoda?

- Skądże. Jest jeszcze jedna szesnastolatka w naszym gronie – Jasmine. Miła, ale bardzo nieśmiała. - Adam podrapał się po głowie, wracając z Krisem do sypialni. Kiedy usiadł na łóżku, zobaczył, że na szafce nocnej Allena stoi ramka ze zdjęciem, które przedstawia jego i jakąś blondynkę. Byli bardzo do siebie podobni, lecz różnił ich kolor włosów.

- To twoja siostra? - Spytał ciekawy, kim może być. A może jego dziewczyna?

- Nie! - Wybuchnął śmiechem i wziął przedmiot do rąk. - To moja narzeczona, Katy. - Popatrzył chwilę na zdjęcie i odłożył je na miejsce. - Jestem z nią już pięć lat. Czas szybko mija, jeśli się go spędza z ukochaną osobą. - Rzekł zadumany i spojrzał na Adama – wydawał się zamyślony. - A ty? Masz dziewczynę? - Spojrzał na niego i odłożył fotografię. Gdyby Adam teraz coś pił, pewnie by się zakrztusił. Nie raz pytano go o takie rzeczy, był w końcu bardzo przystojny. Kobiety lgnęły do niego jak ćmy do światła, lecz każdą zawsze czekało rozczarowanie.

- Nie, bo... - Próbował się wytłumaczyć. Postanowił, że nie będzie okłamywał nowego kolegi.

- Rozumiem, nie znalazłeś jeszcze tej jedynej? - Podpowiedział mu Allen, mając nadzieję, że to właśnie miał na myśli Lambert. Brunet natomiast roześmiał się nerwowo.

- To też, ale u mnie to wygląda inaczej. Jestem gejem. - Powiedział ze spokojem i spojrzał na szatyna. Ten trochę się zarumienił i odwrócił głowę, by ukryć czerwoną twarz.

- Hmm... Przepraszam. - Rzekł zawstydzony i ponownie zaczął rozpakowywać walizkę.

- Nie masz za co. Skąd mogłeś wiedzieć? - Spytał retorycznie i otwarł swój bagaż. Zaczął wykonywać tę samą czynność, co kolega. Kris natomiast nieco się rozluźnił.

- Mam w takim razie nadzieję, że ci się nie podobam. - Postanowił zażartować i puścił do niego perskie oko. Włożył ubrania do szafki, po czym zabrał się za bieliznę.

- Spokojnie, zajętych nie podrywam. Chociaż gdybyś nie był, to kto wie...? - Rzekł żartoblliwie, a Kris spojrzał na niego niepewnie. Tym razem to Adam puścił do niego oko, a potem wspólnie się roześmiali.

Rozmowa skierowała się na ich przeszłość. Opowiadali sobie, co robili przed „Idolem” oraz dlaczego tu trafili. Poznali także swoje zainteresowania, a Lambert przy okazji dowiedział się, że jego współlokator próbował swoich sił w innych programach typu talent show oraz że jest pasjonatem łowienia ryb. Nowy znajomy oznajmił mu także, że przed castingiem szczegółowo zagłębił się w historię programu i dowiedział się szczegółowych informacji dotyczących czynności, które tutaj będą wykonywać uczestnicy.

- I może powiesz mi jeszcze, że oglądałeś wszystkie sezony Idola? - Rzekł prześmiewczo i pokręcił głową w niedowierzaniu, gdy jego towarzysz niemo potwierdził. - Jeśli naprawdę to wszystko przeczytałeś, to powiedz mi, o której jest tutaj kolacja.

- Punkt osiemnasta wszyscy muszą się już znajdować w jadalni. - Już dawno skończyli się rozpakowywać. Puste torby spoczywały już pod łóżkami, a ubrania w szafach. Leżeli teraz w łóżkach skierowani twarzami do siebie. - W sumie nie mamy co robić, a jeszcze pozostało trochę pustych godzin, więc możemy trochę pozwiedzać. - Zasugerował i spojrzał na Lamberta. Adam był zachwycony pomysłem kolegi. Czekał na to od samego przyjazdu i mimo iż pan Pill pokazał mu najważniejsze pomieszczenia, brunet nie był do końca usatysfakcjonowany.

Adam wziął z szafki swój telefon i wstał. Włożył urządzenie do kieszeni i poczekał na lokatora. Po chwili oboje wyszli z pokoju, by odkrywać nieznane zakamarki bogatej willi; miejsca, gdzie będą odkrywać tajniki pracy z muzyką; swojej szkoły marzeń.




4 komentarze:

  1. To kiedy zamierzasz dodać następny odcinek? Mam nadzieję, że doczekam się go jeszcze przed feriami, albo następnymi wakacjami, bo twoje opowiadanie chyba stało się jednym z moich ulubionych aktualnie :)
    Nie przejmuj się, że coś nie będzie się zgadzać z tym jak jest w prawdziwym American Idol. To fan fiction, nic nie musi się zgadzać. A jeśli miałabym się przyczepić to nim wprowadzili tych wszystkich ludzi do tego domu to mieszkali w hotelu przez kilka pierwszych odcinków ;)
    Właściwie to nie wiem jak skomentować ten rozdział. Jak zawsze był super, ale nie zdarzyło się chyba nic specjalnego o czym mogłabym teraz napisać :)
    To pozdrawiam i życzę ci duuużo weny na następny sezon twojego pisania ;) No, i miłego ostatniego tygodnia wakacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jak to pisarka sezonowa? :O
    Ja wiem, że to trudne - pisać w trakcie roku szkolnego i w ogóle.... Ale mam nadzieję, że za tydzień pojawi się jeszcze odcinek, co? I oby był świetny, no bo to ostatni odcinek i..... dziecięcio miesięczna przerwa :C
    Tak czy inaczej życzę weny i powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieeeno, nie zrobisz nam chyba tego? Nie moglabys dodawac np raz na miesiac? Ja calego roku nie wytrzymam :(

    OdpowiedzUsuń
  4. ale jak to sezonowa?
    Nie opuszczaj nas na cały rok. Spróbuj pisać chociaż na początku, zobaczysz jak ci idzie, nie skręslaj bloga na początku nie wiesz jak ten rok będzie wyglądał ;-; Dodwać pżecież nie muszisz co tydzień, możesz co miesiąc albo nawet co dwa. Zależy jaki będziesz miała okres w skzole. I napewno nas nie zawedziesz, no bo niby jak.
    Ja cię jeszcze raz przepraszam, że nie komentuje. Ale to że nie komentuje nie znaczy, że nie czytam. A nie komentuje dlatego, że akcja jeszcze się dobrze nie rozwinęła, i bym tylko pisała wszytskie moje rozwinięcia akcji, nadinterpretacje itp ;-; czyli spamowała komentarzami. Zastżeżeń też nie mam, a nie będę pisać że w 16 linijce zabrakło przecinka ;-; i tak tekst jest mistyrzowko zbetowany a literówki itp zdazają ci się bardzo żadko c: Po raz tysięczyny nie będę pisać że opowiadanie jhest swietne, że świetnie piszesz i masz pomysł bo to też już było. <--- i to wszytsko wyjaśnia brak kometarzy z mojeje strony. Ale pamiętaj, ja nadl tu jestem :3

    No więc w końc znaleźli się w Hollywood. Ciekawe jak się spotkają i co z tego będzie. Widziałam, że był ci potezbny odcinek gdzie Adam całował Brada (?) ... więc już chyba wiem jakie masz niecne plany XD
    Poczekam na rozwinięcie akcji i mam nadzieję, że w ten ostatni piątek wakacji zadowolisz nas jeszcze odcniekiem 13. No i że to nie będzie ostatni w tym roku. Naprwadę nie opuszczaj nas, bo mi smutno sięrobi jak pomyśle że w piątki nie bedzie tego opowiadnia ;-; Nie rób tego, porszę ? :C

    No i to tyle z mojej strony, jeszcze raz przepraszam i czekam na ciebie w tym tygodniu ! <3

    OdpowiedzUsuń